WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić |
50… 40… 30… 20… 10…: Czerwiec 2012Paul Revere & The Raiders, Tritonus, Piknik, Świetliki oraz Mystic Diversions – to artyści, których płyty trafiły do czerwcowej odsłony „50… 40…”. Miłego czytania i słuchania.
Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Dawid Josz, Michał Perzyna50… 40… 30… 20… 10…: Czerwiec 2012Paul Revere & The Raiders, Tritonus, Piknik, Świetliki oraz Mystic Diversions – to artyści, których płyty trafiły do czerwcowej odsłony „50… 40…”. Miłego czytania i słuchania. 1966 – Paul Revere & The Raiders „Midnight Ride”
Wyszukaj / Kup Wielką niesprawiedliwością byłoby jednak mówienie o „Midnight Ride” tylko w kontekście tych dwóch kawałków. Choć reszta nie jest już tak nośna, to jednak do dziś świetnie się ich słucha. Ponieważ Paul Revere wyjątkowo dopuścił do głosu wszystkich członków The Raiders, otrzymaliśmy bardzo zróżnicowany materiał. Czegóż tu nie ma: czysty rock and roll, ubarwiony psychodeliczną gitarową solówką w „There’s Always Tomorrow”, rozmarzoną balladę „Little Girl in the 4th Row”, popową melodykę w „There She Goes”, odjechane, narkotyczne dźwięki w „Louie, Go Home” czy chwilę wyciszenia w klimatach jazzowych w kończącym album „Melody for an Unknown Girl”. W późniejszych latach Paul Revere & The Raiders zabłysnęli jeszcze kilkoma udanymi singlami, jednak żadna ich płyta nie była w całości tak udana jak „Midnight Ride”. Piotr „Pi” Gołębiewski 1976 – Tritonus „Between the Universes”
Wyszukaj / Kup Płytę wypełniają zaledwie trzy kompozycje. Pierwszą stronę winyla otwiera utwór tytułowy, w którym gościnnie zaśpiewał od lat mieszkający w Niemczech brytyjski wokalista Geff Harrison (który wcześniej dał się poznać dzięki występom w grupach 2066 & Then i Kin Ping Meh). I to jak zaśpiewał! Jego charakterystyczny niski głos przydaje temu monumentalnemu i optymistycznemu w warstwie muzycznej utworowi nutkę zamyślenia i smutku. Ale czy może być inaczej, gdy w dalszej części tekstu (napisanego przez Branda) padają pytania o boski sens istnienia Wszechświata? Instrumentalny „Mars Detection” zadedykowany został… sondzie Viking 1, która w lipcu 1976 roku – a więc dokładnie w czasie, kiedy Tritonus szykował się do zakończenia prac nad „Between the Universes” – wylądowała na Marsie. Biorąc to pod uwagę, nie powinny dziwić space-rockowe klimaty i masa efektów dźwiękowych wyczarowywanych w tym kawałku przez Seilera. Strona druga krążka zawiera trwającą ponad siedemnaście minut trzyczęściową suitę „Suburban Day”, której tematem był dzień spędzony na przedmieściach miasta. W „The Day Awakes” muzyka snuje się jeszcze bardzo leniwie i sennie, w „The Day Works” nabiera rozmachu (wykorzystano chór) i energii, z kolei „The Day Rests” prowadzi powoli do wyciszenia. Choć to właśnie w ostatnim fragmencie mamy do czynienia z najbardziej dynamiczną solówką na organach Hammonda. Tritonus wiele czerpał od ELP, ale trzeba oddać Niemcom, że mieli też swój własny sznyt, słyszalny zwłaszcza w rytmice typowej dla takich kapel jak Jane czy Eloy. W 1977 roku Brand opuścił kolegów, na jego miejsce Seiler przyjął Rolfa Schnapkę. Z nim – także w roli wokalisty – nagrano przebojowy singiel „The Trojan Horse Race”, od którego każdy fan progresu powinien trzymać się z daleka. Dwa lata później zespół rozpadł się, a jego lider postanowił kontynuować, rozpoczętą jeszcze w 1974 roku (wydaniem płyty „Keyboards & Friends”), karierę pod własnym nazwiskiem. I tak jest do dzisiaj. Solowe płyty Seilera bardziej jednak niż fanów rocka progresywnego zainteresują wielbicieli muzyki elektronicznej, ambientu i New Age. Sebastian Chosiński 1986 – Piknik „Иероглиф”
Wyszukaj / Kup Wybuchła nagle popularność miała duży związek z woltą stylistyczną, jakiej zespół dokonał pomiędzy 1984 a 1986 rokiem. Z formacji czysto rockowej przeistoczył się w kapelę o proweniencji nowofalowej z dużą dawką elektroniki i synthpopu (w Polsce w tamtym czasie podobnie, choć oczywiście nie tak samo, grały poznańskie zespoły Klincz i Lombard). W ich muzyce zaczęły pobrzmiewać dalekie echa Ultravox i U2, ale także lokalnego rywala – grupy Kino, której przewodził charyzmatyczny Wiktor Coj. Na album „Иероглиф” (a mówiąc dokładniej: na jego pierwszą wersję) trafiło osiem numerów i każdy z nich zasługuje na uwagę. Począwszy od przebojowego, nowofalowego „Остров”, poprzez balladowy kawałek tytułowy, skoczny, chociaż niepozbawiony także mroczniejszych fragmentów „Праздник”, najbardziej synthpopowy „Ты вся из огня”, kojarzącą się z post-punkiem „Ночь” (te gotyckie chórki!), aż po rockandrollowy „Телефон” (z partią saksofonu i fortepianu), noworomantyczny „Пикник” i prowadzący do końcowego wyciszenia „Великан”. Ta różnorodność stylistyczna wcale jednak nie przeszkadza w odbiorze płyty, elementem najlepiej spajającym całość jest bowiem bardzo charakterystyczny, lekko chropawy głos Szklarskiego. Sukces krążka „Иероглиф” mógł zrodzić pokusę, aby kolejnym wydawnictwem zdyskontować wielką popularność, nagrywając niemal identyczną muzykę; tymczasem na „Родом ниоткуда” (1988) Piknik po raz kolejny zaskoczył fanów, wybierając marsz w stronę art-rocka. Sebastian Chosiński 1996 – Świetliki „Cacy Cacy Fleischmaschine”
Wyszukaj / Kup Za sygnał, że mamy do czynienia z pełnoprawną, rockową kapelą, można uznać pierwszy utwór – „Pies” jest niczym innym jak coverem „I Wanna Be Your Dog” The Stooges, z nowym, polskim tekstem. To nagranie nakreśla też kierunek, jakiego słuchacz może się spodziewać w kolejnych kompozycjach z albumu: brudne, głośne gitary, zdecydowanie rockowa sekcja rytmiczna i niedbale brzmiący głos Świetlickiego. To, że jest autorem większości tekstów na krążku, sprawia, że jego interpretacje wydają się jedynymi słusznymi – ja przynajmniej tak je odbieram. Innego rodzaju hołdem, bo literackim, jest „Anioł/trup”, nawiązujący do poezji Rafała Wojaczka. W „Oplutym 2” mamy klimat zahaczający o reggae, w utworze „Pan Traktor” – ciężki, agresywny riff i solówkę na saksofonie, zagraną przez jednego z gości, Mikołaja Trzaskę. „McDonald’s” oparty jest o rozedrgany motyw gitarowy i nerwową sekcję, a w środku kompozycji znalazło się solo na trąbce (kolejnego gościa, Marka Skwarczyńskiego), które razem z riffem gitary wprowadziło hiszpański klimat. Dalej jest m.in. zabarwione improwizacją „Perarolo” i „Łabędzie”, lekko surrealistyczny „Henryk Kwiatek”, dialog Świetlickiego z Ewą Krzak w „Korespondencji pośmiertnej”… Reasumując, ta płyta ma imponujący rozstrzał stylistyczny i klimatyczny przy, jak już wspomniałem, zachowanej spójności. Rzecz ciężka do zrealizowania, która udaje się niewielu zespołom. Dawid Josz 2006 – Mystic Diversions „From the Distance”
Wyszukaj / Kup Wyznacznikiem klimatu longplaya jest już pierwszy „The Winter’s Gone” – delikatny, migotliwy i jak wskazuje sam tytuł, ciepły. Do tego słychać w nim Wendy Lewis o aksamitnym głosie, a także (po pewnym czasie) gitarę i specyficzną, miękką perkusję, co razem daje solidną porcję świetnego downtempa. Kolejny „Baile De Maria” to smyczkowy przerywnik, a jednocześnie zwiastun nadchodzącego po kilkudziesięciu sekundach, rozkręcającego się powoli „Janeiro” – o jakim charakterze? Chyba nietrudno się domyślić. Potem jest jeszcze gitarowo-smyczkowy „Inmensidad” – drugi kawałek wprowadzający latynoskie naleciałości, w którym słyszymy Francesco Fariasa. Na osobne wspomnienie zasługują jeszcze choćby: niezły, zapożyczony od Chrisa Rea numer „Josephine”, instrumentalna ballada odegrana głównie na fortepianie „Raining In Baires” oraz zmysłowy „Flight BA0247”, który miarowo uwodzi oraz przeszywa znakomitymi smyczkami. Warto dodać, że na playliście „From the Distance” jest w sumie aż piętnaście pozycji. Pozycji utrzymujących wprawdzie podobny nastrój i co najważniejsze, producencki poziom, ale jednocześnie niezlewających się przesadnie ze sobą – serwujących rozmaite emocje, w dość eklektycznej formie (choć wpisującej się, tak czy inaczej, w szeroko pojmowane downtempo). Ten album pozwala wybrać się w magiczną, refleksyjną, a czasem egzotyczną podróż – nawet bez konieczności wstawania z miękkiego fotela. Michał Perzyna 26 czerwca 2012 |
W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj kolejny longplay Orkiestry Gustava Broma, na którym połączyła ona post-bop z „trzecim nurtem”.
więcej »Jak każdy funkcjonujący przez wiele lat i mający trwałe miejsce w historii rocka zespół, także zachodnioniemiecki Can doczekał się wielu wydawnictw nieoficjalnych. Jednym z ciekawszych jest opublikowany przed piętnastoma laty „Ogam Ogat” – bootleg zawierający muzykę powstałą w tym samym czasie co materiał, jaki znalazł się na dwupłytowym krążku „Tago Mago”.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Podsumowanie
— Esensja
Listopad 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Mateusz Kowalski, Przemysław Pietruszewski
Październik 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Dawid Josz, Przemysław Pietruszewski
Wrzesień 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Michał Perzyna
Sierpień 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Dawid Josz
Lipiec 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Dawid Josz, Michał Perzyna
Maj 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Michał Perzyna, Jakub Stępień
Kwiecień 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Michał Perzyna, Jakub Stępień
Marzec 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Michał Perzyna, Jakub Stępień
Luty 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Michał Perzyna, Jakub Stępień
Olbrzym, którego nie należy się bać
— Sebastian Chosiński
Esensja słucha: Październik 2012 (2)
— Sebastian Chosiński, Dawid Josz, Paweł Lasiuk, Michał Perzyna
Tu miejsce na labirynt…: W poszukiwaniu zapomnianej przyszłości
— Sebastian Chosiński
Komiksowe Top 10: Marzec 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Klasyka kina radzieckiego: Odcięta głowa Jima Clarka
— Sebastian Chosiński
„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Muzyczny seans spirytystyczny
— Sebastian Chosiński
Nie taki krautrock straszny: Nie zadzieraj z Czukayem!
— Sebastian Chosiński
East Side Story: Wielkie bohaterstwo małych ludzi
— Sebastian Chosiński
Non omnis moriar: Znad Rubikonu do Aszchabadu
— Sebastian Chosiński
I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński