WASZ EKSTRAKT: | |
---|---|
Zaloguj, aby ocenić |
50… 40… 30… 20… 10…: Lipiec 2012W lipcu przypominamy muzyczne dokonania: Love, Stern-Combo Meissen, The Cult, Grip Inc. oraz Federico Aubele. Jak zwykle wybraliśmy płyty szczególnie warte polecenia, bo w końcu tylko takie trafiają do naszego cyklu…
Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Dawid Josz, Michał Perzyna50… 40… 30… 20… 10…: Lipiec 2012W lipcu przypominamy muzyczne dokonania: Love, Stern-Combo Meissen, The Cult, Grip Inc. oraz Federico Aubele. Jak zwykle wybraliśmy płyty szczególnie warte polecenia, bo w końcu tylko takie trafiają do naszego cyklu… 1967 – Love, „Forever Changes”
Wyszukaj / Kup Piotr „Pi” Gołębiewski 1977 – Stern-Combo Meissen, „Stern-Combo Meissen”
Wyszukaj / Kup Grupa występowała wówczas w zestawieniu sześcioosobowym: Reinhard Fissler – śpiew i gitara, Bernd Fiedler – bas, Norbert Jäger – instrumenty perkusyjne i śpiew oraz Martin Schreier – perkusja; skład uzupełniało, co było ewenementem nawet jak na rock progresywny, dwóch klawiszowców: Thomas Kurzhals i Lothar Kramer. Płytę, trwającą trochę ponad czterdzieści dwie minuty, wypełniło pięć utworów zaśpiewanych w języku ojczystym muzyków; przywodziły one na myśl dokonania najświetniejszych przedstawicieli art-rocka lat 70., a więc takich wykonawców jak The Nice, Emerson, Lake & Palmer czy Yes, ale dało się także usłyszeć wielkie wpływy twórców z pogranicza rocka i elektroniki (vide Vangelis, Jean-Michel Jarre, Klaus Schulze). Stąd też prawie nieobecne są na debiutanckiej koncertówce Stern-Combo Meissen solówki gitarowe, zamiast nich nacisk położony został na partie syntezatorów (podobnie zresztą jak na omawianym przed miesiącem krążku Tritonus). To one dominują w otwierającym album balladowym „Der Kampf um den Südpol”, w opartym na kompozycji Modesta Musorgskiego „Eine Nacht auf dem Kahlen Berge” oraz psychodeliczno-kosmicznym, najdynamiczniejszym w całym zestawie, „Licht in das Dunkel”, które udanie wieńczy płytę. I choć debiutowi miśnieńskiej formacji brakuje trochę odrobiny szaleństwa, które tak niepowtarzalnymi czyni pierwsze, również koncertowe, wydawnictwa SBB czy Krzaka (by nie sięgać daleko), to mimo wszystko warto zwrócić uwagę i na ten zespół, i na ten album. Jako Stern-Combo Meissen grupa występowała do 1980 roku (i nagrała jeszcze dwa krążki); po okrojeniu szyldu zmieniła także styl – na znacznie bliższy new romantic i popu. Po upadku NRD muzycy wrócili do poprzedniej nazwy i nieco ambitniejszej odmiany rocka. Grają do dzisiaj. Jesienią ubiegłego roku wydali dziewiąty album studyjny zatytułowany „Lebensuhr”. Ze składu sprzed trzydziestu pięciu lat usłyszeć można na nim jednak tylko dwóch instrumentalistów – Kurzhalsa i Schreiera. Sebastian Chosiński 1987 – The Cult, „Electric”
Wyszukaj / Kup Piotr „Pi” Gołębiewski 1997 – Grip Inc., „Nemesis”
Wyszukaj / Kup Album świetnie wpisuje się w ówcześnie panujące trendy, słychać na nim przede wszystkim spopularyzowany w tamtym czasie przez Panterę styl grania – groove metal i nieco „plemiennego” podejścia do rytmiki, z jakiego zasłynęła Sepultura. W kwestii brzmienia nie sposób uwolnić się od skojarzeń z płytami, które zrealizował Sorychta – ciężkie, ostre i zarazem bardzo selektywne, przejrzyste, nowoczesne, ale też nie negujące tradycji. Wiele utworów ubarwionych jest orientalizującymi motywami, ale bez popadania w kiczowaty nadmiar tego typu środków. Do moich faworytów z tego krążka należą: „Pathetic Liar” – znakomity „otwieracz”, pełny charakterystycznego groove’u, ozdobiony świetną solówką gitarową; „Scream At The Sky” – najbardziej nietypowy, najmniej metalowy kawałek; „Rusty Nail” – utrzymany w średnim tempie, oparty o najciekawszy na albumie riff i „Code of Silence” – pełny przestrzeni i zarazem opętańczej gry Lombardo. Nie jest to najlepsza propozycja Grip Inc., ale też nie jest to pozycja słaba – nie tylko ze względu na obecność gwiazd, ale przede wszystkim z powodu wielu naprawdę udanych kompozycji. Dawid Josz 2007 – Federico Aubele, „Panamericana”
Wyszukaj / Kup Dużą rolę w trzynastu utworach odgrywa gitara, ale obok niej pojawiają się także saksofon, trąbka czy bardziej egzotyczne bębny. Jest więc sporo prawdziwych instrumentów. Do tego oczywiście niezbyt śpieszne elektroniczne podkłady, które najłatwiej opisać jako downtempowe bądź lounge’owe, ale od czasu do czasu czerpiące m.in. z dubu. Całość uzupełniają dwa odpowiednie dla takich dźwięków wokale – samego Federico oraz Natalii Clavier. Oba głosy są gładkie i aksamitne oraz wzmacniają leniwą, nieco duszną, zmysłową atmosferę poszczególnych kompozycji, co wynika też z faktu, że płytę wypełniają hiszpańskojęzyczne teksty. Dodatkowej namiętności „Panamericanie” dodaje jeszcze dość częste nawiązywanie choćby do tanga czy (pośrednio) do bogatej twórczości Gotan Project. Na koniec warto zaznaczyć, że zestaw piosenek raczej ani zbytnio nie zwalnia, ani nie narzuca nadmiernie dużego tempa – wszystko po prostu przyjemnie kołysze w ciekawych i gorących, południowoamerykańskich rytmach i skutecznie buduje błogi nastrój, który jest wielkim atutem wydawnictwa. Na szczególne polecenie w moim odczuciu zasługują utwory: „En Cada Lugar” oraz „En El Desierto”, ale bez wątpienia nie należy tego odbierać jako dyskredytacji pozostałych, naprawdę udanych kawałków. Michał Perzyna 25 lipca 2012 |
Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.
więcej »W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Podsumowanie
— Esensja
Listopad 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Mateusz Kowalski, Przemysław Pietruszewski
Październik 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Dawid Josz, Przemysław Pietruszewski
Wrzesień 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Michał Perzyna
Sierpień 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Dawid Josz
Czerwiec 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Dawid Josz, Michał Perzyna
Maj 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Michał Perzyna, Jakub Stępień
Kwiecień 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Michał Perzyna, Jakub Stępień
Marzec 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Michał Perzyna, Jakub Stępień
Luty 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Michał Perzyna, Jakub Stępień
Magia i Miecz: Z niewielką pomocą zagranicznych publikacji
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński
Klasyka kina radzieckiego: Said – kochanek i zdrajca
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
— Sebastian Chosiński
„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Mityczna rzeka w jaskini lwa
— Sebastian Chosiński
Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
— Sebastian Chosiński
East Side Story: Czy można mieć nadzieję w Piekle?
— Sebastian Chosiński
Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
— Sebastian Chosiński
Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski