Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jazz Q
‹Živí se diví: Live in Bratislava 1975›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułŽiví se diví: Live in Bratislava 1975
Wykonawca / KompozytorJazz Q
Data wydania21 października 2013
NośnikCD
Czas trwania73:05
Gatunekjazz, rock
EAN5901549197105
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Martin Kratochvíl, František Francl, Přemysl Faukner, Jan Martinec, Libor Laun, Joan Duggan
Utwory
CD1
1) Živí se divi8:44
2) Freedom Jazz Dance8:42
3) Žravá Dáma4:41
4) Tůň5:59
5) Přítel dynamit11:13
6) Mlýn14:04
7) Stratus5:14
8) Lonesome7:50
9) Sanctuary6:33
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: Diament z odległej przeszłości

Esensja.pl
Esensja.pl
Zgodnie z obietnicą sprzed kilku miesięcy polskie wydawnictwo GAD Records nawiązało bliższą współpracę z Martinem Kratochvílem, liderem legendarnej czeskiej grupy jazzrockowej Jazz Q. Jej efektem, oprócz dystrybucji najnowszego krążka formacji „Znovu”, jest publikacja do tej pory szerzej nieznanych nagrań koncertowych dokonanych przez zespół w Bratysławie w lutym 1975 roku. Wypełniły one płytę zatytułowaną „Živí se diví”.

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Diament z odległej przeszłości

Zgodnie z obietnicą sprzed kilku miesięcy polskie wydawnictwo GAD Records nawiązało bliższą współpracę z Martinem Kratochvílem, liderem legendarnej czeskiej grupy jazzrockowej Jazz Q. Jej efektem, oprócz dystrybucji najnowszego krążka formacji „Znovu”, jest publikacja do tej pory szerzej nieznanych nagrań koncertowych dokonanych przez zespół w Bratysławie w lutym 1975 roku. Wypełniły one płytę zatytułowaną „Živí se diví”.

Jazz Q
‹Živí se diví: Live in Bratislava 1975›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułŽiví se diví: Live in Bratislava 1975
Wykonawca / KompozytorJazz Q
Data wydania21 października 2013
NośnikCD
Czas trwania73:05
Gatunekjazz, rock
EAN5901549197105
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Martin Kratochvíl, František Francl, Přemysl Faukner, Jan Martinec, Libor Laun, Joan Duggan
Utwory
CD1
1) Živí se divi8:44
2) Freedom Jazz Dance8:42
3) Žravá Dáma4:41
4) Tůň5:59
5) Přítel dynamit11:13
6) Mlýn14:04
7) Stratus5:14
8) Lonesome7:50
9) Sanctuary6:33
Wyszukaj / Kup
Gdy kilka miesięcy temu wydawnictwo GAD Records zajęło się dystrybucją w Polsce najnowszego, pierwszego od prawie trzydziestu lat, studyjnego albumu Jazz Q zatytułowanego „Znovu” (2013), szef oficyny, Michał Wilczyński, zapowiadał, że to dopiero początek współpracy z liderem tej praskiej formacji, Martinem Krartochvílem, że w najbliższym czasie możemy spodziewać się kolejnych płyt, które zawierać będą muzykę do tej pory cierpliwie spoczywającą w archiwach artysty. I tak też się stało, czego dowodem krążek koncertowy „Živí se diví”, który wypełniają nagrania dokonane na początku lutego 1975 roku w Bratysławie. Co prawda, część z nich została już wcześniej (dwadzieścia dwa lata temu) opublikowana na składance „Live 1974-75”, ale nie ma to najmniejszego znaczenia, tym razem bowiem do rąk słuchaczy trafił cały, a nie zawierający jedynie fragmenty, występ (no dobrze, prawie cały, ponieważ na taśmie nie zmieścił się tylko bis). W tym momencie swojej kariery Jazz Q (jeszcze przed chwilą dopisujący do swojej nazwy miasto, z którego się grupa się wywodziła) miało na koncie trzy longplaye: zrealizowane do spółki z Modrým Efektem freejazzrockowe „Coniunctio” (1970) oraz – już pod własnym szyldem – „Pozorovatelna” (1973) i „Symbiosis” (1974). Uczyniły one z Martina Krartochvíla lidera jednej z najciekawszych w całej Europie Środkowo-Wschodniej grup czerpiących z dokonań największych gwiazd światowego fusion. Socjalistyczna Czechosłowacja na pewno mogła być z nich dumna.
A jednak po nagraniu „Symbiosis” zespół znalazł się na pewnym rozdrożu. Pożegnali się z nim bowiem muzycy z sekcji rytmicznej – basista Vladimír Padrůněk i perkusista Michal Vrbovec, których po długich poszukiwaniach ostatecznie zastąpili odpowiednio Přemysl Faukner i Libor Laun. Ze starego składu pozostał natomiast, oczywiście oprócz lidera, gitarzysta František Francl oraz udzielająca się wokalnie od czasu do czasu jego żona Joan Duggan. Poza tym stałym gościem na koncertach Jazz Q był w tym czasie skrzypek i saksofonista w jednym Jan Martinec. Połowa lat 70. była dla formacji z Pragi okresem bardzo pracowitym, wypełnionym nie tylko pracą w studiach nagraniowych, ale i – a może przede wszystkim – na scenie. Na początku 1975 roku kapela dwukrotnie odwiedziła stolicę Słowacji – po raz pierwszy zagrali w niej 13 stycznia, po raz drugi prawie trzy tygodnie później, czyli 2 lutego. I to właśnie ten występ, odbywający się w sali „Parku kultúry a oddychu” (czyli Kultury i Wypoczynku), został zarejestrowany i po trzydziestu ośmiu latach opublikowany na albumie „Živí se diví”. Jest to świadectwo o tyle ciekawe, że portretuje grupę w typowym okresie przejściowym – nie tylko z uwagi na istotną zmianę składu, która miała miejsce chwilę wcześniej, ale również dokonującą się w sposób ewolucyjny zmianę stylu i charakteru wykonywanej muzyki. Widać to chociażby po instrumentarium wykorzystywanym przez Kratochvíla, który gra tutaj zarówno na swoim ulubionym fortepianie elektrycznym (piano Fendera), jak i wprowadzonym dopiero niedawno syntezatorze (Minimoog).
Zdecydowana większość z nagrań wykonywanych w lutym 1975 roku w Bratysławie nigdy nie trafiła na „pełnometrażowe” studyjne płyty Jazz Q, niektóre wydano po raz pierwszy dopiero kilka lat po rozwiązaniu formacji (na „Live 1974-75”), a dwa – „Přítel dynamit” i „Stratus” – mają w ogóle swoją premierę na „Živí se diví”. Album otwiera kompozycja tytułowa, którą można uznać za reprezentanta ówczesnego fusion w najczystszej jego postaci. Od pierwszych sekund Kratochvíl nie pozostawia bowiem wątpliwości, że w najbliższym czasie ma zamiar podążać ścieżką wydeptaną głównie przez takich wykonawców jak Mahavishnu Orchestra, Return to Forever czy Jean-Luc Ponty. Idealnie współgrające ze sobą, brzmiące niezwykle czysto i przestrzennie klawisze (fortepian elektryczny) lidera, skrzypce Martinca i gitara Francla dosłownie niosą ten kawałek, przydając mu rockowej dynamiki, która nie znika nawet wtedy, gdy Kratochvíl „przesiada” się na krótko na Minimooga. Potem zresztą wraca do piana Fendera, by zagrać prawdziwie porywającą solówkę; zresztą nie tylko on – swoje „pięć minut” mają w tym kawałku również skrzypek i gitarzysta. „Freedom Jazz Dance” to pochodząca z 1965 roku (z albumu „The In Sound”) kompozycja, zmarłego przed siedemnastu laty, czarnoskórego amerykańskiego saksofonisty Eddiego Harrisa. Jazz Q zagrało ją jednak po swojemu, umiejętnie łącząc fusion z zagrywkami jazzowo-bluesowymi, które podkreśla przede wszystkim śpiew Joan Duggan oraz taneczno-hipnotyczny rytm pojawiający się mniej więcej w połowie utworu. Poza tym po raz kolejny mają tu okazję wykazać się soliści – i Martinec, i Francl, a także Kratochvíl, który skupia się jednak także na tworzeniu, do spółki z sekcją rytmiczną (ach, ten cudownie pulsujący bas!), odpowiednio smakowitego tła.
„Žravá Dáma” to jedyny utwór, który dwa lata później ukazał się na płycie „Elegie” (nagranej jednak w styczniu i lutym 1976 roku). Można by więc pomyśleć, że na „Živí se diví” mamy do czynienia z jakąś jego formą pierwotną, szkicem, z którego dopiero wyewoluuje właściwa kompozycja. Nic podobnego! To już w pełni ukształtowany kawałek, okraszony nie tylko skomplikowanymi podziałami rytmicznymi, ale i charakterystyczną melodią podaną przez gitarę w duecie z saksofonem sopranowym. Choć trwa niespełna pięć minut, dzieje się w nim bardzo dużo – nie brakuje i klasycznych fraz bluesowych, i rockowego wykopu, i niemal freejazzowego szaleństwa. Czwarty na liście numer „Tůň„ – który wraz z „Živí se diví” został wydany rok później na (będącej plonem występów grup Impuls, Ch.A.S.A. i Jazz Q podczas Praskich Dni Jazzowych w marcu 1975 roku, a więc miesiąc zaledwie miesiąc po koncercie w Bratysławie) fantastycznej składance „Jazzrocková dílna” – przynosi sześć minut ukojenia. Pełen smutku i zadumy, z wyeksponowaną partią skrzypiec, sprawia, że słuchacz może oderwać się od nie zawsze przecież radosnej i przyjaznej rzeczywistości. W podobnym klimacie utrzymany jest początek „premierowego” „Přítel dynamit„, który jednak z czasem nabiera potęgi i mocy, pozwalając wykazać się głównie Martincowi (grającemu tutaj i na skrzypcach, i na saksofonie) oraz – niestety, w niezbyt długiej solówce – Liborowi Launowi. Ciekawostką kompozycyjną są zmieniające się „przydziały” poszczególnych instrumentalistów: gdy na plan pierwszy wybija się gitara, w tle rytmicznie punktuje ją fortepian elektryczny, a kiedy ster przejmuje saksofon, miejsce klawiszowca zajmuje gitarzysta.
Najdłuższym numerem na albumie jest liczący sobie czternaście minut „Mlýn”; jego znacznie krótsza, bo zaledwie trwająca sześć i pół minuty, wersja studyjna trafiła w 1976 roku na wydany przez wytwórnię Panton singiel z bardzo popularnej w Czechosłowacji serii „Mini Jazz Klub” (z liczebnikiem „5”). Owszem, można podjąć próbę porównania obu wariantów utworu, ale tak naprawdę nie ma to większego sensu – na koncercie Jazz Q nie było ograniczone ramami czasowymi, dlatego mogło sobie pozwolić na pełne rozwinięcie skrzydeł. I tak też się dzieje. Instrumentaliści pozwalają sobie na długie, częściowo improwizowane solówki; wartość nagrania podnosi też partia wokalna Duggan, z której wykluwa się następnie wirtuozerskie solo gitary. Całość wieńczy zaś przepięknie wzniosła melodia. Wcześniej niepublikowanym kawałkiem jest natomiast, wyjęty z repertuaru Billy’ego Cobhama (w latach 70. XX wieku perkusisty Milesa Davisa i Mahavishnu Orchestra), „Stratus”, który znalazł się na jego debiucie solowym „Spectrum” (1973). I chociaż ta jazzrockowa kompozycja wyszła spod ręki bębniarza, nie brakuje w niej wyśmienitego sola na gitarze, które oryginalnie zagrał nieodżałowany Tommy Bolin. Z zupełnie innego świata muzycznego jest klasyczny, ale też niezbyt odkrywczy, blues „Lonesome”, w którym wreszcie nieco więcej ma do zaśpiewania Joan Duggan; z kolei Martinec sięga w tym kawałku zarówno po harmonijkę ustną (co wydaje się jak najbardziej naturalne), jak i po skrzypce (co już takie typowe w bluesie nie jest, choć zapewne muzycy polskiego Krzaka ostro by na takie stwierdzenie zaprotestowali).
Na koniec właściwej części koncertu Kratochvíl i spółka sięgają po „Sanctuary”, utwór wspomnianego już wcześniej Mahavishnu Orchestra (z longplaya „Birds of Fire” z 1973 roku). Wersja Czechów, choć jest o ponad minutę dłuższa, nie różni się znacząco od tego, co zaproponował John McLaughlin z zespołem – głównie tym, że rozciągnęli w czasie część środkową z partią skrzypiec na planie pierwszym. Poza tym idealnie trafiają w koncept zaproponowany przez Amerykanów, doskonale oddając hipnotyczno-kosmiczny puls oryginału. A potem były brawa i owacja, jak można się domyślać, tak duża, że Jazz Q zdecydowało się pojawić na scenie ponownie, by zagrać bis, który na taśmie się już nie zachował. Rok później w tym samym niemal zestawieniu, chociaż już bez Martinca i Duggan (ale za to z wieloma innymi gośćmi) Kratochvíl nagrał kolejny znakomity krążek – „Elegie” (1977), by potem, nie czekając nawet na jego publikację, wyjechać za Ocean na upragnione roczne stypendium do bostońskiego Berklee College of Music. W tym czasie w Czechosłowacji ukazały się natomiast wymienione już: składanka „Jazzrocková dílna” i singiel „Mini Jazz Klub 5” (które łącznie przyniosły pięć nowych utworów Jazz Q, jeśli oczywiście doliczymy do tego kawałek zatytułowany „Svědek světa”, formalnie sygnowany nazwą… Jazzrocková Dílna). Po powrocie Kratochvíla wydane zaś zostały „Elegie” oraz druga część zbioru „Jazzrocková dílna” z trzema premierowymi jego kompozycjami: „Horký vítr”, „Druhý dech” oraz „Nashledanou, Joan”. Ta ostatnia była oficjalnym pożegnaniem z panią Duggan, która już dwa lata wcześniej na dobre opuściła Czechosłowację.
koniec
12 listopada 2013
Skład:
Martin Kratochvíl – instrumenty klawiszowe (Fender Rhodes piano, Minimoog)
František Francl – gitara
Přemysl Faukner – gitara basowa
Jan Martinec – elektryczne skrzypce, saksofon sopranowy, harmonijka ustna
Libor Laun – perkusja
Joan Duggan – śpiew

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
Sebastian Chosiński

20 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Nie zadzieraj z Czukayem!
Sebastian Chosiński

15 IV 2024

W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.