Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Prof. Wolfff

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułProf. Wolfff
Wykonawca / KompozytorProf. Wolfff
Data wydania1972
NośnikWinyl
Czas trwania36:33
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Klaus-Peter „KP” Schweizer, Friedrich „Fritz” Herrmann, Rolf-Michael „Romi” Schickle, Detlev „Mondo” Zech, Michael „Sam” Sametinger
Utwory
Winyl1
1) Hetzjagd09:59
2) Hans im Glück07:46
3) Mißverständnis04:05
4) Das Zimmer04:52
5) Weh’ uns09:48
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Demoniczny Profesor z Ulm

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj (zachodnio)niemiecka formacja Prof. Wolfff.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Demoniczny Profesor z Ulm

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj (zachodnio)niemiecka formacja Prof. Wolfff.

Prof. Wolfff

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułProf. Wolfff
Wykonawca / KompozytorProf. Wolfff
Data wydania1972
NośnikWinyl
Czas trwania36:33
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Klaus-Peter „KP” Schweizer, Friedrich „Fritz” Herrmann, Rolf-Michael „Romi” Schickle, Detlev „Mondo” Zech, Michael „Sam” Sametinger
Utwory
Winyl1
1) Hetzjagd09:59
2) Hans im Glück07:46
3) Mißverständnis04:05
4) Das Zimmer04:52
5) Weh’ uns09:48
Wyszukaj / Kup
W swym pierwszym – podstawowym, a przez fanów uważanym za jedyny właściwy – składzie istnieli przez niespełna rok. Gdy w sprzedaży ukazała się ich debiutancka – jak się zresztą potem okazało, jedyna – płyta, zdążyli przejść do historii. I chociaż w następnych latach odradzali się jeszcze dwukrotnie, nie udało im się ani odnieść sukcesu, ani nagrać kolejnego albumu. A szkoda, ponieważ Prof. Wolfff (sic!) to jedna z ciekawszych zachodnioniemieckich formacji progresywnych, które działały na początku lat 70. XX wieku. Grupa powstała w Ulm, mieście położonym kilkadziesiąt kilometrów na zachód od Monachium, w 1971 roku z inicjatywy muzyków grających wcześniej w cieszących się wówczas lokalną popularnością, ale dzisiaj już całkowicie zapomnianych kapelach Brandenburg i Second Thoughts. Członkami tej pierwszej byli: wokalista i gitarzysta Klaus-Peter Schweizer „KP” oraz klawiszowiec Rolf-Michael Schickle „Romi”, drugiej natomiast – gitarzysta Friedrich Herrmann „Fritz” i basista Detlev Zech „Mondo”. Skład uzupełnił jeszcze perkusista Michael Sametinger „Sam”, który karierę zaczynał w zespole Beachers.
Bardzo szybko przygotowali premierowy materiał i już w październiku 1971 roku wybrali się do studia nagraniowego w Stuttgarcie, gdzie zarejestrowali utwory, które siedem miesięcy później ukazały się nakładem firmy Metronome na albumie zatytułowanym po prostu „Prof. Wolfff”. W czasie pracy nad płytą pewnie żaden z muzyków nie przewidywał, że ukaże się ona w chwili, gdy formacja oficjalnie nie będzie już istnieć. Drogi muzyków rozeszły się bowiem dwa miesiące wcześniej, w marcu 1972 roku. Pozostał krążek, który z biegiem czasu popadał w coraz większe zapomnienie. Niesłusznie, bo zawiera on kapitalną muzykę z pogranicza rocka progresywnego i psychodelii, z elementami hard-rocka, muzyki klasycznej i jazzu, a nawet soulu. Należy także dodać, że muzycy z Prof. Wolfff byli jednymi z tych przedstawicieli krautrocka, którzy – obok takich wykonawców, jak Ihre Kinder czy Ton Steine Scherben (później dołączyli do nich jeszcze panowie z hamburskiego Novalis) – jako pierwsi wykonywali swoje kompozycje wokalno-instrumentalne w języku nienieckim.
Stronę A longplaya otwiera dziesięciominutowy numer zatytułowany „Hetzjagd”, będący – bez dwóch zdań – najwartościowszym dziełem zespołu. Na początek słyszymy delikatne dźwięki organów Hammonda, na których gra „Romi”, po czym – mniej więcej po minucie – następuje potężne uderzenie całej formacji. Organy jednak nadal wybijają się na plan pierwszy, a sposób w jaki Schickle gra na nich z miejsca przywodzi na myśl skojarzenia z Emerson, Lake & Palmer; chociaż w dalszej części znacznie bliżej mu do hardrockowych peregrynacji Jona Lorda z Deep Purple. Gdy zaś postanawia na moment odpocząć, jego miejsce natychmiast zajmuje Schweizer. Cały zresztą utwór jest zbudowany na bazie dialogów klawiszy z gitarą i wymienianiu się przez obu instrumentalistów partiami solowymi. Dla odmiany „Hans im Glück” zaczyna się od subtelnej partii fortepianu elektrycznego; chwilę później dołączają Schweizer, który śpiewa z lekkimi soulowymi naleciałościami, oraz Herrmann serwujący łkające dźwięki na gitarze. Dopiero w refrenie utwór zyskuje na mocy – zarówno dzięki chórkom, jak i brudnemu, garażowemu brzmieniu, które wwierca się w umysł do tego stopnia, że w finale grupa decyduje się na ukojenie słuchaczy hipnotyczno-usypiającą psychodelią.
Po przełożeniu winylowego krążka na drugą stronę czeka nas – oczywiście w kontekście „Hetzjagd” i „Hans im Glück” – niemałe zaskoczenie. „Mißverständnis” to bowiem, przez większość czasu, kompozycja, w której wokaliście towarzyszy jedynie gitara akustyczna. Mimo tego, nie brakuje jej ani energii, ani motoryki. Podobnie zresztą jest z „Das Zimmer”, w którym dodatkowo rozbrzmiewają dźwięki fletu (gra na nim „Fritz”). Choć jednak w porównaniu z poprzednikiem jest to utwór dużo bardziej zróżnicowany – pojawia się w nim i jazzowa partia Hammondów, i zahaczająca o stylistykę country gitara elektryczna. W zakończeniu jednak Prof. Wolfff wraca do punktu wyjścia i spina całość akustyczną klamrą wokalno-gitarową. Na zwieńczenie swego jedynego albumu Niemcy wybrali dziesięciominutowe „Weh’ uns”, w którym – dla odmiany – postanowili dać upust swoim rockowo-progresywnym ciągotkom. Od początku wrzyna się więc w uszy rozpędzona perkusja i co rusz doganiająca ją gitara. Partia wokalna składa się zaś z kilku nałożonych na siebie ścieżek (Schweizera wspomagają wszyscy pozostali, poza Schicklem, muzycy). Lecz przede wszystkim uwagę przykuwają solówki organisty i gitarzysty, którzy płynnie zamieniają się rolami. Ciekawostką jest również fakt, że w zakończeniu „Weh’ uns” wykorzystano fragment tekstu wyrecytowanego przez zmarłego w 1947 roku (w wieku zaledwie dwudziestu sześciu lat), pochodzącego z Hamburga, pisarza, aktora i reżysera teatralnego Wolfganga Borcherta.
Po rozpadzie pierwszego składu zespołu niebawem powstał drugi, któremu ton nadawali Schickle i Herrmann; na stałe dołączył do nich perkusista Peter Bochtler, gitarzyści natomiast zmieniali się tak często, że trudno byłoby nawet ich wymienić. Grupa – oficjalnie posługująca się nazwą Prof. Wolfff Ensemble – grała jazz-rocka i często zapraszana była na przeróżne festiwale. Ale mimo wszystko nie potrafiła się przebić, w efekcie „Romi” zdecydował się odejść. „Fritz” tymczasem przeniósł się do Monachium i z tamtejszych muzyków stworzył trzeci skład. Znaleźli się w nim klawiszowiec Alex Grünwald (z formacji Münchener Freiheit), perkusista Wolfgang Mathias (niegdyś w Erna Schmidt), którego zresztą niebawem zastąpił Freddy Setz (Aera), saksofonista i flecista Edgar Hoffmann (Embryo) oraz saksofonista Jürgen Benz (Munju). W późniejszych latach pojawił się jeszcze perkusista Jan Zelinka, który uprzednio zasilał szeregi Missus Beastly. Ale i temu wcieleniu Prof. Wolfffa nie było dane się wybić i w 1982 roku – po ośmiu latach funkcjonowania – grupa rozpadła się ostatecznie. Rok później Herrmann wyjechał – w poszukiwaniu inspiracji artystycznych i sensu życia – do Indii, gdzie mieszkał przez cztery lata; gdy wrócił do Europy (pod nazwiskiem Glorian), osiedlił się we Francji, w Niemczech mieszka ponownie od czternastu lat.
A co robią pozostali muzycy oryginalnego składu? Detlev Zech zmarł w 1995 roku na raka. Schweizer założył poprockowy band, któremu – jako nazwę – podarował własne nazwisko; nagrał z nim kilka płyt, które raczej nie zainteresują dawnych wielbicieli Prof. Wolfffa. Bardzo aktywny był również Rolf-Michael Schickle, który po rozpadzie grupy związał się najpierw z formacją Kraan (album „Kraan”, 1972) i For Example, dał się też Herrmannowi namówić na granie w Prof. Wolfff Ensemble. W latach 90. ubiegłego wieku współpracował z gitarzystą Siggim Schwartzem i był etatowym członkiem zespołów nagrywających nowe wersje klasycznych utworów rockowych, jak chociażby GoodTimes-All-Star-Band. Jedynie Michael Sametinger na dobre rozstał się z branżą.
koniec
2 maja 2015
Skład:
Klaus-Peter „KP” Schweizer – śpiew, gitara rytmiczna, gitara akustyczna, fortepian elektryczny
Friedrich „Fritz” Herrmann – gitara solowa, chórki, flet
Rolf-Michael „Romi” Schickle – organy Hammonda, fortepian elektryczny, chórki
Detlev „Mondo” Zech – gitara basowa, chórki
Michael „Sam” Sametinger – perkusja, instrumenty perkusyjne, chórki

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
Sebastian Chosiński

20 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Nie zadzieraj z Czukayem!
Sebastian Chosiński

15 IV 2024

W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.