EKSTRAKT: | 70% |
---|---|
WASZ EKSTRAKT: | |
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Zoo |
Wykonawca / Kompozytor | Zoo |
Data wydania | 1969 |
Nośnik | Winyl |
Czas trwania | 39:49 |
Gatunek | jazz, rock |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
W składzie |
Joël Daydé, Pierre Fanen, Michel Bonnecarrère, André Hervé, Daniel Carlet, Michel Ripoche, Tony Canal, Michel Hervé, Christian Devaux |
Utwory | |
Winyl1 | |
1) You Lose Your Woman | 04:12 |
2) Ramses | 04:43 |
3) Bluezoo | 05:43 |
4) and Boss | 04:45 |
5) Train | 03:26 |
6) soir a carnouet | 05:37 |
7) Sure Drive a Hard Bargain | 03:30 |
8) Mammouth | 07:30 |
Non omnis moriar: Francuska menażeriaMuzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj francuski zespół Zoo.
Sebastian ChosińskiNon omnis moriar: Francuska menażeriaMuzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj francuski zespół Zoo. Zoo
Wyszukaj / Kup Początki kariery artystycznej bywają trudne. Zwłaszcza jeśli jest się tym, który dopiero przeciera szlaki. A w takiej właśnie sytuacji znaleźli się muzycy francuskiego nonetu Zoo, który rozpoczął swoją działalność pod koniec lat 60. ubiegłego wieku, by zakończyć ją w 1972 roku z pięcioma płytami długogrającymi na koncie. Formacja powstała w Paryżu i pierwotnie tworzyli ją: wokalista Joël Daydé, gitarzyści Pierre Fanen (solowy) i Tony Canal (rytmiczny), organista André Hervé, basista Michel Hervé, skrzypkowie i saksofoniści w jednym Daniel Carlet i Michel Ripoche oraz bębniarz Christian Devaux. Jeszcze przed nagraniem debiutanckiej płyty Canal zdecydował się przerzucić na inny instrument – trąbkę, w efekcie czego grupa zmuszona była przyjąć do składu dziewiątego muzyka – gitarzystę rytmicznego Michela Bonnecarrère’a. W tym zestawieniu Zoo w kwietniu 1969 roku (pomiędzy szesnastym a osiemnastym) zamknęło się w paryskim Studio de la Gaité, aby zarejestrować materiał na pierwszy w karierze album. Krążek ukazał się w sprzedaży jeszcze w tym samym roku nakładem francuskiej wytwórni Riviera. Na płytę trafiło osiem kompozycji, które stylistycznie lokują się w bardzo różnych zakątkach muzyki rozrywkowej – od jazzu do rocka, od funku, poprzez bluesa do psychodelii. Ta rozbieżność przestaje dziwić, gdy dowiadujemy się, jakich artystów Francuzi uważali za swoich głównych mentorów – zespoły Electric Flag i Funkadelic, Family i Chicago (Transit Authority), jak również Larry’ego Coryella. Wszystko to słychać w kompozycjach zebranych na „Zoo’, co jest w równym stopniu wartością płyty, jak i niekiedy utrudnia jej przyswojenie. W otwierającym album „If You Lose Your Woman” od początku do końca wbija się w uszy funkowy groove, podkreślony dodatkowo wyeksponowaną partią basu i „czarnym”, rhythmandbluesowym wokalem Joëla. Swoje robią także smakowicie brzmiące organy Hammonda oraz czadowe skrzypce elektryczne, co rusz wdające się w dyskurs z dęciakami. To kolejna mocna strona Zoo – rozbudowana sekcja dęta, na którą składają się dwa saksofony, trąbka oraz puzon. Nie tylko wzbogaca ona, co oczywiste, brzmienie, ale również przydaje muzyce paryżan siły wyrazu. Funkowy z ducha jest także drugi w kolejności „Ramses”, znaczony kolejnym duetem dęciaków i skrzypiec oraz solówką Hammondów. W końcówce z kolei do głosu dochodzi przesterowana gitara Pierre’a Fanena, która przekonuje, że mimo wszystko mamy do czynienia z zespołem o proweniencji rockowej. Zasadnicza zmiana klimatu następuje dopiero w „Bluezoo”, którego otwarcie przypomina wczesne, a więc pochodzące dokładnie z tego samego okresu (to jest z przełomu lat 60. i 70. XX wieku), nagrania polskiego Breakoutu. Wszystkie pięknie i konsekwentnie się rozwija i dopiero w końcówce dostrzec można pewien dysonans – z kapitalną, nostalgiczną i powłóczystą partią gitary solowej kontrastują zaskakująco radosne – i tym samym trochę psujące nastrój – instrumenty dęte. Stronę A winylowego krążka zamyka rozrywkowe do szpiku kości „Rhythm and Boss”, w którym jazz-rock miesza się z bossanovą. Z jednej strony dęciaki grają do tańca w stylu orkiestr jazzowych sprzed ponad półwiecza, z drugiej – skrzypek i gitarzysta starają się podążyć szlakiem wyznaczanym przez takich wykonawców, jak Chicago (Transit Authority) czy Mahavishnu Orchestra. Po przełożeniu płyty na stronę B otrzymujemy na początek kolejny funkowy numer – „Memphis Train”. Mocny puls idzie w parze z „czarnym” wokalem i energetycznym duetem gitary i Hammondów. A z czasem jest coraz dynamiczniej, do tego stopnia, że w finale Daydé już nie śpiewa, ale niemal krzyczy. W „Samedi soir a carnouet” ponownie przenosimy się na taneczny parkiet – i nie zmieniają tego faktu kolejne partie solowe (najpierw gitary, potem organów, wreszcie skrzypiec). Proporcje są tu dobrane w ten sposób, że do sporej porcji soulu, Francuzi dorzucili nieco jazzu i szczyptę rocka. Sama kompozycja przypomina zaś nagrywane z Akwarelami piosenki Czesława Niemena. „You Sure Drive a Hard Bargain” to natomiast rhythmandbluesowy wymiatacz, którego nie powstydziłby nawet maestro James Brown. W kontekście tego, jak również wszystkich wcześniejszych numerów, zaskakuje eksperymentalny „Mammouth”, w którym górę biorą psychodeliczne harce. Przez cały czas przewija się też ten sam wątek melodyczny i rytmiczny, co – biorąc pod uwagę, że kompozycja trwa ponad siedem minut – od pewnego momentu robi się już trudne do wytrzymania. Cóż, widać na finał muzycy Zoo zdecydowali się na ukłon w stronę bardziej awangardowo nastawionych słuchaczy. Płyta, choć zróżnicowana i przebojowa, co oznacza, że mogła przypaść do gustu bardzo różnej publiczności, nie odniosła sukcesu komercyjnego. Muzycy mimo to zostali zauważeni; często inni artyści prosili ich o pomoc w realizacji własnych płyt. Tym sposobem dyskografia Zoo powiększyła się o longplaye nagrane z ukrywającą się pod pseudonimem Nicoletta popową piosenkarką Nicole Grisoni („Visage”, 1970) oraz artrockowym wokalistą Léo Ferré („La Solitude”, 1972). Oprócz tego muzycy wydali dwa kolejne własne krążki, na których zaśpiewał już nie Daydé (wraz z Fanenem odszedł w drugiej połowie 1970 roku), ale Ian Bellamy; nosiły one angielskie tytuły „I Shall Be Free” (1970) oraz „Hard Times, Good Times” (1972). Oba, jak i debiutanckie „Zoo”, sygnowała ta sama firma – Riviera – która, niestety, nie przyłożyła się odpowiednio do promocji paryskiej formacji. Rozczarowani tym faktem muzycy, postanowili pod koniec 1972 roku zakończyć działalność. Ich pierwszy album, przez wiele lat – dopóki nie ukazało się jego kompaktowe wznowienie – uważany był za prawdziwego „białego kruka”. Nie bez powodu. Bo chociaż nie jest arcydziełem, stanowi istotne wydarzenia w dziejach rocka francuskiego. 12 grudnia 2015 Joël Daydé – śpiew Pierre Fanen – gitara elektryczna (solowa) Michel Bonnecarrère – gitara elektryczna (rytmiczna) André Hervé – organy Hammonda Daniel Carlet – skrzypce elektryczne, saksofon tenorowy Michel Ripoche – skrzypce elektryczne, saksofon tenorowy, puzon Tony Canal – trąbka Michel Hervé – gitara basowa Christian Devaux – perkusja |
Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.
więcej »W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Praga pachnąca kanadyjską żywicą
— Sebastian Chosiński
Znad Rubikonu do Aszchabadu
— Sebastian Chosiński
Gustav, Praga, Brno i Jerzy
— Sebastian Chosiński
Jazzowa „missa solemnis”
— Sebastian Chosiński
Prośba o zmiłowanie
— Sebastian Chosiński
Strzeż się jazzowej policji!
— Sebastian Chosiński
Fusion w wersji nordic
— Sebastian Chosiński
Van Gogh, słoneczniki i dyskotekowy funk
— Sebastian Chosiński
Surrealizm podlany rockiem, bluesem i jazzem
— Sebastian Chosiński
W cieniu tragedii
— Sebastian Chosiński
Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński
Klasyka kina radzieckiego: Said – kochanek i zdrajca
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
— Sebastian Chosiński
„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Mityczna rzeka w jaskini lwa
— Sebastian Chosiński
Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
— Sebastian Chosiński
East Side Story: Czy można mieć nadzieję w Piekle?
— Sebastian Chosiński
PRL w kryminale: Biały Kapitan ze Śródmieścia
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: W poszukiwaniu zapomnianej przyszłości
— Sebastian Chosiński
Klasyka kina radzieckiego: Odcięta głowa Jima Clarka
— Sebastian Chosiński