Non omnis moriar: Matura zaliczona na pięć (a nawet na sześć!)Esensja.pl Esensja.pl Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj formacja jazzrockowa Świadectwo Dojrzałości.
Non omnis moriar: Matura zaliczona na pięć (a nawet na sześć!)Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj formacja jazzrockowa Świadectwo Dojrzałości.
Świadectwo Dojrzałości ‹Hulaj dusza›Utwory | | CD1 | | 1) Błotnik | 06:36 | 2) Ladaco | 05:28 | 3) Świątynia dumania | 06:06 | 4) Hulaj dusza | 05:18 | 5) Aksjomat | 07:36 | 6) Błotnik [live] | 07:23 | 7) Świątynia dumania [live] | 05:19 | 8) Hulaj dusza [live] | 05:57 | 9) Złota rączka [live] | 04:38 |
Zespół ten działał zaledwie przez kilka miesięcy. Na dodatek miało to miejsce – bez jednego roku – cztery dekady temu. Jego nazwa większości wielbicieli polskiego jazzu i jazz-rocka nie mówi nic albo bardzo niewiele. A jednak znaleźli się tacy, którzy postanowili po latach zapomnienia wyciągnąć tę grupę z mroków przeszłości i zebrać na płycie wszystkie pozostawione przez nią nagrania – zarówno koncertowe, jak i studyjne. Czy warto było? Bezsprzecznie! Opublikowany nie tak dawno przez firmę GAD Records (specjalizującą się w odkrywaniu grup i płyt, które popadły w niepamięć) album „Hulaj dusza” udowadnia, że warszawskie Świadectwo Dojrzałości było jedno z najciekawszych polskich formacji jazzrockowych drugiej połowy lat 70. XX wieku. Z drugiej strony trudno się temu faktowi dziwić, skoro tworzący ją muzycy już wtedy byli wyjadaczami na rodzimych scenach jazzowych i rockowych. W efekcie powstała prawdziwa supergrupa, która – gdyby tylko miała odrobinę więcej szczęścia – mogłaby zrobić (także na Zachodzie) karierę porównywalną z osiągnięciami najwybitniejszych polskich twórców spod znaku fusion, jak Michał Urbaniak („Fusion”, „Fusion III”, „Body English”), Zbigniew Namysłowski („ Winobranie”, „ Pop Workshop, Vol. 1”, „ Song of the Pterodactyl”) czy choćby SBB („ Live Jazz nad Odrą 1975”, „ Hofors 1975”, „ 1978 Buchholz”). Pomysł powołania do życia Świadectwa Dojrzałości powstał na początku 1977 roku. Wtedy to – aktualnie bezrobotny – basista Wojciech Bruślik (mający na koncie występy w zespołach Pesymiści, Pięciu, Grupa X, System oraz występy z takimi artystami, jak wspomniany już Zbigniew Namysłowski, Grupa Organowa Krzysztofa Sadowskiego, Tadeusz Woźniak i Novi Singers) często odwiedzał warszawską Stodołę, jeden z najpopularniejszych klubów studenckich stolicy. Tam spotykał innego bezrobotnego artystę, bębniarza Wojciecha Morawskiego, z którym wcześniej grywał w Grupie X oraz u boku Krzysztofa Sadowskiego, a który poza tym miał zaliczony epizod w zespołach Test i Breakout (słychać go na płycie „Kamienie” z 1974 roku), przed sobą natomiast działalność w jazzrockowym Crashu oraz rockowych Porter Bandzie, supergrupie Morawski, Waglewski, Nowicki, Hołdys i Voo Voo. To Morawski rzucił Bruślikowi myśl, aby założyli nową formację – wszak zbliża się festiwal Jazz nad Odrą we Wrocławiu, mogliby tam wystąpić i wygrać, dzięki czemu do pustych kieszeni muzyków wpadłoby trochę grosza. Pomysł spotkał się ze zrozumieniem basisty i obaj panowie niemal z biegu zabrali się do kompletowania składu, albowiem czas naglił. Niebawem dołączył do nich gitarzysta Dariusz Kozakiewicz, który nagrał już płyty z Testem i Breakoutem (to on odpowiada za niemal hardrockowe solówki na „Bluesie” z 1971 roku), klawiszowiec Krzysztof Orłowski (mający na koncie współpracę z kultowym wrocławskim zespołem Romuald i Roman) oraz saksofonista Szczepan Dudek, dotąd najczęściej grający „do kotleta”. Tak sprawni instrumentaliści ekspresowo doszli do porozumienia i opracowali repertuar; pojawił się jednak istotny problem – termin zgłoszeń na Jazz nad Odrą już minął. Wtedy też postanowili dostać się na festiwal „kuchennymi drzwiami”, prosząc o pomoc Wojciecha Karolaka, dyrektora muzycznego imprezy. Ten pogadał z kim trzeba i w połowie marca Świadectwo Dojrzałości wyruszyło do stolicy Dolnego Śląska. Podczas przesłuchań konkursowych grupa zagrała cztery utwory („Błotnik”, „Świątynia dumania”, „Ladaco” i „Hulaj dusza”), które jurorom spodobały się tak bardzo, że przyznali warszawiakom pierwsze miejsce; poza tym zgarnęli oni także nagrodę dziennikarzy, a Morawski dodatkowo uznany został solistą numer trzy. Koncert finałowy odbył się 20 marca 1977 roku w Hali Ludowej (nie tak dawno przemianowanej na Halę Stulecia); występ ten został zarejestrowany i po latach nagrania te postanowiono właśnie przypomnieć – wypełniają one drugą część kompaktu „Hulaj dusza”. W pierwszej pojawiają się numery nagrane w studiu. Skąd się wzięły? Po odniesionym we Wrocławiu sukcesie zespół został zaproszony na sesję nagraniową do radiowej Trójki. Odbyła się ona w ciągu jednego dnia – 19 kwietnia, a więc dokładnie miesiąc po zakończeniu festiwalu. Podstawowemu składowi towarzyszył jeszcze perkusjonalista Wojciech Kowalewski. W sekstecie zespół zarejestrował pięć kompozycji; trzy z nich – „Świątynia dumania”, „Błotnik” i „Aksjomat” – zostały jeszcze w tym samym roku opublikowane przez Poljazz na winylowym krążku „Jazz nad Odrą ’77 (Laureaci)”, który ukazał się w kolekcjonerskiej serii „Biały kruk czarnego krążka” (co oznacza, że dzisiaj jest prawdziwym rarytasem). Świadectwo Dojrzałości zajęło całą stronę A płyty; na stronę B trafiły natomiast utwory pozostałych laureatów – grup Muzyczna Spółka Akcyjna 1111 („Autoportret X”) oraz Crash („Akalei”). Mogłoby się wydawać, że teraz wrota do wielkiej kariery stoją przed zespołem otworem, tym bardziej że na lato nadeszły propozycje koncertowe z Niemiec – i to tych po drugiej stronie Łaby. Wtedy jednak zespół zaczął się sypać: Szczepan Dudek nie otrzymał paszportu, a Krzysztof Orłowski wybrał wakacje z dziewczyną nad polskim morzem. Pozostali, czyli Kozakiewicz, Bruślik i Morawski, mimo wszystko pojechali. I zaprezentowali zupełnie inny repertuar, oparty przede wszystkim na kompozycjach Jimiego Hendrixa. Powrót do kraju oznaczał jednak ostateczny rozpad formacji. Każdy z muzyków poszedł swoją własną drogą… Wydana po latach przez GAD Records płyta przynosi dziewięć instrumentalnych utworów: pięć studyjnych oraz – jako dodatek – cztery koncertowe (trzy się powtarzają). To zapewne wszystko, co pozostało – przynajmniej w polskich archiwach – po Świadectwie Dojrzałości. W sumie niespełna pięćdziesiąt pięć minut muzyki. Ale za to jakiej! To fusion na najwyższym światowym poziomie, porównywane – także przez samych artystów – do dokonań Amerykanów z Weather Report oraz Niemców z grupy Passport Klausa Doldingera. Album otwiera „Błotnik” (wszystkie utwory, poza tytułowym, wyszły spod ręki Wojciecha Bruślika), będący najklasyczniejszym z klasycznych przykładów fusion lat 70. Transowy rytm, wyeksponowany saksofon i grający od pewnego momentu unisono z dęciakami fortepian elektryczny – to tylko część atrakcji. Są też partie solowe – Dudka i Kozakiewicza, choć ten drugi gra w sposób bardzo dla siebie nietypowy. Aż trudno rozpoznać tego samego gitarzystę, który odpowiedzialny był za riffy zdobiące „Oni zaraz przyjdą tu” Breakoutu czy „Gdy gaśnie w nas płomień” Testu. Kozakiewicz gra bardzo oszczędnie, niemal minimalistycznie, choć z czasem rozkręca się i pod koniec udowadnia, że tytuł jednego z najlepszych polskich gitarzystów rockowych wszech czasów należy mu się bez dwóch zdań. W podobnym klimacie utrzymane jest „Ladaco”, ponownie znaczone przede wszystkim partiami saksofonów i fortepianu Rhodesa. Dochodzą tu jednak intrygujące smaczki – transowe perkusjonalia Wojciecha Kowalewskiego oraz inspirowany folklorem motyw zagrany na dęciaku przez Szczepana Dudka. Powraca on także po raz drugi, rozdziela go bowiem na dwie części rasowa solówka Krzysztofa Orłowskiego. „Świątynię dumania” otwiera mocno refleksyjny fortepian z wyeksponowaną partią basu Wojciecha Bruślika obok; w tle pojawiają się natomiast subtelne dźwięki gitary oraz syntezatorowe plamy. I tak jest praktycznie do końca. Jeżeli zespół decyduje się na mocniejsze uderzenie, robi to zdawkowo, podkreślając jedynie w ten sposób nastrojową wymowę całości. „Hulaj dusza” (jedyna kompozycja Kozakiewicza) brzmi – przynajmniej na otwarcie – niemal smoothjazzowo; w dalszym ciągu aż tak wiele się zresztą nie zmienia, może poza tym, że grupa zaczyna grać bardziej tanecznie (zahaczając nawet o bossa novę). Ale i w takiej stylistyce gitarzysta znajduje miejsce, aby zagrać stylową solówkę, po czym – krótko przed finałem – ustępuje miejsca saksofoniście. Najdłuższy w całym zestawie, ponad siedmiominutowy, „Aksjomat” klimatem przypomina nieco „Świątynię dumania”, o co głównie stara się Dudek. By jednak podobieństwo nie było zbyt daleko idące, z czasem muzycy wkraczają na zupełnie nowe tory, pozwalając sobie na stonowane improwizacje. Czynią to jednak bez nadmiernej egzaltacji, co staje się w pełni zrozumiałe, gdy sięgamy po dołączoną do płyty książeczkę, z której dowiadujemy się, że Bruślik, choć bardzo cenił jazz-rock, raczej negatywnie odnosił się do free jazzu. W każdym razie w „Aksjomacie” muzycy zostają więcej wolności i z umiarem z tego korzystają. Nagrania studyjne zajmują około trzydziestu minut – i jest to niezapomniane pół godziny. Pół godziny, którym Świadectwo Dojrzałości udowadnia, że było pełnoprawnym muzycznym projektem (a nie jedynie skokiem w bok), którego twórcy doskonale wiedzieli, co i jak chcą grać. Którzy na dodatek doskonale orientowali się, co w trawie piszczy i jaka ambitna muzyka jest aktualnie na fali na Zachodzie. Choć, kto wie, może inspiracje czerpali także od przyjaciół z południa; wszak dokonania czeskiego Jazz Q (Praha) – na takich płytach, jak „ Symbiosis” (1974) czy „ Elegie” (1977) – wcale nie odbiegają od tego, co proponowali Polacy. Koncertowe wersje utworów zarejestrowanych w studiu nie różnią się od nich aż tak bardzo. Brzmią jednak gorzej, choć można być pewnym, że wydawca zrobił wszystko, aby nadać im odpowiedni blask. Zagrany na żywo „Błotnik” brzmi nieco bardziej zadziornie (vide saksofon), usłyszeć można w nim także funkowe zagrywki gitary, z których miesiąc później Kozakiewicz widocznie już zrezygnował. Jeszcze mniejsze ingerencje poczynione zostały w kształt „Świątyni dumania” i „Hulaj dusza”. „Złota rączka” to jedyna kompozycja zagrana w Hali Ludowej (Stulecia), której zespół nie nagrał w radiowej Trójce. Być może nie starczyło czasu, a może Wojciech Bruślik uznał, że nie spełnia ona wysokich standardów. W każdym razie tu także pojawiają się elementy charakterystyczne dla funku (jak chociażby taneczny rytm, klangujący bas czy wstawki na fortepianie elektrycznym); dopiero na koniec robi się bardziej rockowo, gdy Kozakiewicz gra w duecie z Dudkiem. Swoją drogą ciekawe, jaką formę przybrałby ten numer, gdyby zdecydowano się nagrać go ponownie. „Hulaj dusza” Świadectwa Dojrzałości wypełnia kolejną białą plamę w historii polskiej muzyki rozrywkowej epoki PRL-u. Jest ich jednak jeszcze sporo, ale miejmy nadzieję, że GAD Records, jak i konkurujący z nim w tej dziedzinie Kameleon Records dołożą wszelkich starań, aby w następnych latach sukcesywnie kolejne z nich wymazywać. Skład:
Dariusz Kozakiewicz – gitara elektryczna
Wojciech Bruślik – gitara basowa
Krzysztof Orłowski – fortepian elektryczny, syntezatory
Szczepan Dudek – saksofon sopranowy, saksofon altowy
Wojciech Morawski – perkusja
gościnnie:
Wojciech Kowalewski – instrumenty perkusyjne (1-5)
|