Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Guru Guru Groove Band
‹The Birth of Krautrock 1969›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThe Birth of Krautrock 1969
Wykonawca / KompozytorGuru Guru Groove Band
Data wydania15 lipca 2016
NośnikCD
Czas trwania51:43
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Uli Trepte, Mani Neumeier
Utwory
CD1
1) Mescalito A03:05
2) Mescalito B02:20
3) Mescalito C08:59
4) Mescalito D09:37
5) Mescalito E01:27
6) Ufolove05:07
7) Pusling Roots04:38
8) Space Ship [Live]16:31
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Jak hartowała się (krautrockowa) stal

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj powrót do początków kariery (zachodnio)niemieckiej grupy Guru Guru (Groove Band).

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Jak hartowała się (krautrockowa) stal

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj powrót do początków kariery (zachodnio)niemieckiej grupy Guru Guru (Groove Band).

Guru Guru Groove Band
‹The Birth of Krautrock 1969›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThe Birth of Krautrock 1969
Wykonawca / KompozytorGuru Guru Groove Band
Data wydania15 lipca 2016
NośnikCD
Czas trwania51:43
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Uli Trepte, Mani Neumeier
Utwory
CD1
1) Mescalito A03:05
2) Mescalito B02:20
3) Mescalito C08:59
4) Mescalito D09:37
5) Mescalito E01:27
6) Ufolove05:07
7) Pusling Roots04:38
8) Space Ship [Live]16:31
Wyszukaj / Kup
Zaprawdę nie spodziewaliśmy się, że tak szybko przyjdzie nam wracać do historii zachodnioniemieckiej krautrockowej formacji Guru Guru. I to na dodatek do jej dziejów najwcześniejszych – do końca lat 60. ubiegłego wieku. A wszystko za sprawą niespodzianki, jaką – za pośrednictwem działającej w Los Angeles amerykańskiej wytwórni Purple Pyramid (będącej częścią koncernu Cleopatra Records) – sprawił perkusista Mani Neumeier, jedyny muzyk pozostający w składzie grupy od początku jej istnienia. Otóż w swym przepastnym domowym archiwum odnalazł on najstarsze istniejące nagrania zespołu. Powstały one krótko po rozpadzie działającego w Szwajcarii freejazzowego tria pianistki Irène Schweizer, w którym po raz pierwszy przecięły się artystyczne drogi Maniego i kontrabasisty Ulego Trepte. Uli wyjechał wtedy do Berlina i latem 1968 roku z gitarzystą Eddim Nägelim powołał do życia The Guru Guru Groove. Skład formacji ulegał częstym zmianom, przynajmniej do momentu kiedy z odsieczą z kraju Helwetów przybył Neumeier. W tym momencie, a był to już 1969 rok, zapadła decyzja o skróceniu nazwy do prostego – i tym samym dużo łatwiejszego do zapamiętania – Guru Guru. Chwilę później muzycy, do których dołączył jeszcze gitarzysta Ax Genrich, zarejestrowali materiał na debiutancki album zatytułowany „UFO” (1970).
Przez lata wydawało się, że „UFO” oraz wydany po ponad trzech dekadach archiwalny album koncertowy „Essen 1970” (2002) to najdawniejsze z zachowanych nagrań formacji. Tymczasem okazało się, że wcale nie. Mani Neumeier otworzył którąś z dawno nie ruszanych szaf bądź szuflad i znalazł w niej jeszcze wcześniejszy materiał – zarejestrowany w 1969 roku w niewielkim studiu w Heidelbergu. W jakim składzie? Do końca nie wiadomo. Oczywiście poza tym, że grają tam Mani i Uli. Wkład innych muzyków w powstanie tych utworów owiany jest mgłą tajemnicy. Także z tego powodu, że w czasie pracy – jeśli to w ogóle można nazwać pracą – artyści na potęgę wspomagali się środkami halucynogennymi (głównie LSD). Jaka pod ich przemożnym wpływem mogła powstać muzyka? Mocno odjechana, będąca skrzyżowaniem najbardziej psychodelicznych i jazzrockowych szaleństw Frana Zappy i jego The Mothers of Invention, Alberta Aylera, Pink Floyd, a nawet Karlheinza Stockhausena. Że wtedy nie ujrzała ona światła dziennego – jakoś specjalnie nie dziwi, wszak to awangarda awangardy. Że dzieje się to dzisiaj – jest z kolei jak najbardziej zrozumiałe. „The Birth of Krautrock 1969” – bo tak właśnie ochrzczono płytę – ma ogromny walor historyczny. Właśnie dlatego, że dokumentuje narodziny legendy niemieckiego awangardowego jazz-rocka.
Płyta ukazała się w dwóch wersjach: kompaktowej oraz winylowej (kolekcjonerskiej). Nie różnią się one wprawdzie zawartością, ale recenzentowi bardziej przyjazna jest ta druga. Dlaczego? Albowiem na jej stronie A umieszczono pięcioczęściową suitę (a raczej coś na kształt rozbudowanej improwizacji) „Mescalito”, na B natomiast – wszystkie pozostałe nagrania (w tym jedno koncertowe). Czego się można spodziewać? „Mescalito A” otwiera potężna kakofonia dźwięków, włącznie ze zgrzytami i głosami ludzkimi, przez które z czasem nieśmiało przebijają się dwa instrumenty – saksofon i syntezator. Całość przypomina połączenie free jazzu z muzyką konkretną spod znaku Stockhausena. W „Mescalito B” puszczonemu z taśmy głosowi towarzyszą perkusjonalia, które z każdą kolejną sekundą stają się coraz bardziej natarczywe i szamańskie. Nie mniej szalona jest część trzecia improwizacji, w której po raz pierwszy odzywa się gitara elektryczna; ktokolwiek na niej zagrał, prawdopodobnie można by go uznać za „ojca chrzestnego” wszystkich wykonawców spod znaku noise rocka, którzy prawdziwe triumfy zaczęli święcić dwadzieścia lat później (vide Sonic Youth, Swans czy Merzbow). Czad jest wręcz nieprawdopodobny i zmienia tego faktu zaskakująco czysto i przestrzennie brzmiący w finale saksofon.
„Mescalito D” znaczone jest głównie brzmieniami elektronicznymi, przez które przebijają się najpierw saksofon, a w ostatnich minutach perkusjonalia. Jakby tego było mało, Neumeier serwuje prawdziwie rockową partię bębnów, w którą wbijają się psychodeliczne śpiewy. Wieńczące pierwszą stronę winylu miniaturowe „Mescalito E” to już jedynie zgrzyty poganiane kolejnymi zgrzytami. Dla wybrańców, którzy są w stanie znieść więcej. Stronę B wypełniają trzy kompozycje: monotonne, industrialne „Ufolove”, kapitalny solowy popis Maniego na bębnach w postaci „Pusling Roots” oraz – na finał – koncertowa (trwająca ponad szesnaście minut) wersja „Space Ship”, kompozycji, która dwa lata później trafiła na regularny album Guru Guru „Hinten” (1971). Jakość nagrania jest słaba, ale utwór sam w sobie znakomity – pełen awangardowych improwizacji, które staną się w przyszłości znakiem rozpoznawczym Neumeiera i jego kolejnych kompanów. „The Birth of Krautrock 1969” pokazuje bardzo surowe i nieokiełznane oblicze formacji, ale nieodmiennie fascynujące. Warto po to wydawnictwo sięgnąć, a potem wsłuchać się w inne wczesne produkcje Niemców, by zobaczyć jak ewoluowało nie tylko Guru Guru, ale krautrock w ogóle.
koniec
30 lipca 2016
Podstawowy skład:
Uli Trepte – gitara basowa, śpiew
Mani Neumeier – perkusja, instrumenty perkusyjne, śpiew
i inni

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
Sebastian Chosiński

20 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Nie zadzieraj z Czukayem!
Sebastian Chosiński

15 IV 2024

W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.