Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Volker Kriegel
‹Lift!›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLift!
Wykonawca / KompozytorVolker Kriegel
Data wydania1973
Wydawca MPS Records
NośnikWinyl
Czas trwania43:14
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Volker Kriegel, Eberhard Weber, Zbigniew Seifert, Stan Sulzman, John Taylor, Cees See, John Marshall, Almuth Schröder
Utwory
Winyl1
1) Lift!06:59
2) Three or Two in One06:12
3) Fourty Colours03:31
4) A Piece with a Chord from a Yorkshire Terrier06:09
5) Electric Blue09:00
6) The Lame Donkey02:45
7) Between the Seasons04:43
8) Blue Titmouse03:55
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Europa pod mikroskopem, Polskę też widać

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj międzynarodowy projekt Niemca Volkera Kriegela.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Europa pod mikroskopem, Polskę też widać

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj międzynarodowy projekt Niemca Volkera Kriegela.

Volker Kriegel
‹Lift!›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLift!
Wykonawca / KompozytorVolker Kriegel
Data wydania1973
Wydawca MPS Records
NośnikWinyl
Czas trwania43:14
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Volker Kriegel, Eberhard Weber, Zbigniew Seifert, Stan Sulzman, John Taylor, Cees See, John Marshall, Almuth Schröder
Utwory
Winyl1
1) Lift!06:59
2) Three or Two in One06:12
3) Fourty Colours03:31
4) A Piece with a Chord from a Yorkshire Terrier06:09
5) Electric Blue09:00
6) The Lame Donkey02:45
7) Between the Seasons04:43
8) Blue Titmouse03:55
Wyszukaj / Kup
Nazywano go „ojcem niemieckiego fusion” i trzeba przyznać, że zasłużył na to miano jak mało kto. Praktycznie przez całe w pełni dorosłe artystyczne życie pozostawał wierny muzyce jazzrockowej, pozostawił po sobie kilkadziesiąt albumów, które tworzą kanon gatunku. Zmarł trzynaście lat temu w Hiszpanii na zawał serca. Miał wówczas zaledwie sześćdziesiąt lat, co oznacza, że wiele jeszcze mógłby dokonać. Przyszedł na świat w heskim Darmstadt w wigilię Bożego Narodzenia 1943 roku. Bardzo wcześniej zaczął grać na gitarze. Ba! mając zaledwie piętnaście lat, założył swój pierwszy zespół, z którym pięć lat później zdobył nagrodę na amatorskim festiwalu jazzowym. Na studia wybrał się do Frankfurtu nad Menem; tam poznał puzonistę Alberta Mangelsdorffa, który w następnych latach będzie jego częstym współpracownikiem. W 1968 roku trafił do grupy The Dave Pike Set (a potem The New Dave Pike Set), z którą w ciągu pięciu lat nagrał osiem płyt. Kim był Pike? Słynnym amerykańskim wibrafonistą, który pod koniec lat 60. XX wieku przeniósł się do Europy. Mieszkał w Holandii, ale grywał także w Belgii i Niemczech. To właśnie jako jego przyboczny gitarzysta Volker Kriegel podjął kolejną bardzo istotną dla swej przyszłości decyzję – że zostanie pełnoetatowym muzykiem. I tak też się stało.
Kiedy Dave Pike zdecydował się na powrót do ojczyzny, Kriegelm, zdawałoby się, został „na lodzie”. Długo jednak nie rozpaczał, tym bardziej że czasu spędzonego u boku Amerykanina nie zmarnował z jeszcze jednego powodu. W ciągu tych lat wydał także dwa albumy solowe: „With a Little Help from My Friends” (1968) oraz „Spectrum” (1971). Skład, który znalazł się w studiu podczas sesji do drugiego z nich, stał się punktem wyjściowym nowego zespołu Volkera. Znaleźli się w nim (kontra)basista i wiolonczelista Peter Trunk, angielski pianista John Taylor, holenderski perkusjonalista Cees See oraz perkusista Peter Baumeister. Osierocony przez Pike’a, Kriegel miał więc już własne dziecko, którego wychowaniem mógł się zająć. Stało się to o tyle łatwiejsze, że do współpracy pozyskał jeszcze znakomitego kontrabasistę Eberharda Webera („The Oimels”, „Rischka’s Soul”, „Rischka’s Light Faces”, „Output”, „Et Cetera”, „The Call”), z którym nagrał dwupłytowe wydawnictwo „Inside: Missing Link” (1972). Co ciekawe, poza muzykami niemieckimi – vide Mangelsdorff (puzon) czy Heinz Sauer (saksofon tenorowy) – Volkera wsparli jeszcze Brytyjczycy kojarzeni dotąd ze sceną Canterbury: saksofonista Alan Skidmore oraz bębniarz John Marshall (znany z kooperacji z Soft Machine, Nucleus i Centipede).
„Inside: Missing Link” okazało się arcydziełem. Oczy wszystkich wielbicieli niemieckiego fusion zwrócone były teraz na Kriegela. Przed wciąż jeszcze młodym muzykiem (miał dopiero trzydzieści lat) stanęło więc ogromne wyzwanie – udźwignąć brzemię oczekiwań, nie zawieść tych, którzy oczekują kolejnej wyśmienitej płyty. Sesja nagraniowa odbyła się we frankfurckim Biton Studio pomiędzy piątym a dziesiątym marca 1973 roku. Poza muzykami, z którymi współpracował już wcześniej (jak Weber, See, Tyalor i Marshall), wzięli w niej udział artyści zaproszeni przez Volkera do współpracy po raz pierwszy: angielski flecista i saksofonista Stan Sulzman oraz – uwaga! – polski skrzypek Zbigniew Seifert („5 ran do čepice” Jiříego Stivína & Co, Jazz System, 1972; „Purple Sun” kwintetu Tomasza Stańki, 1973). Efektem ich działań stała się płyta „Lift!”, wydana jeszcze w tym samym roku przez wytwórnię MPS Records z Villingen.
Na otwarcie lider umieścił kompozycję tytułową. Dlaczego zatytułował ją właśnie w ten sposób? Może z tego powodu, że – jak tytułowa „Winda” – emocje raz jadą w nim w górę, raz w dół. Początek – za sprawą gitary akustycznej Volkera Kriegela i fortepianu elektrycznego John Taylor – jest zaskakująco delikatny; gdy jednak rozlegają się dźwięki skrzypiec elektrycznych Zbigniewa Seiferta oraz saksofonu sopranowego Stana Sulzmana, zespół wskakuje na falę wznoszącą. I tak jest praktycznie do samego końca – na przemian nastrojowo i energetycznie, chociaż ani przez moment nie przestaje być po prostu… pięknie. Duża w tym zasługa Seiferta (ale także Kriegela i Webera), którego pojawiający się dwukrotnie motyw dosłownie chwyta za serce. Nie mniej pracy polski skrzypek ma w utworze „Three or Two in One”, w którym o palmę pierwszeństwa walczy z gitarzystą i saksofonistą. Tak naprawdę określenie „walczy” nie jest adekwatne do tego, co słyszymy. Panowie bowiem doskonale się dogadują – kiedy trzeba wspierają, to znów ustępują sobie nawzajem miejsca. Dopiero w finale cała siódemka daje pokaz pełni swoich możliwości, kiedy pozwala sobie na wysmakowane improwizacje.
„Fourty Colours” to jeden z dwóch krótszych numerów na płycie. Wbrew tytułowi, nie skrzy się jednak czterdziestoma barwami. Przeciwnie, jest bardzo ascetyczny i stonowany, a o jego uroku decyduje idealne współbrzmienie wiolonczeli Eberharda Webera, fletu Stana Sulzmana i grającego klasycznie na gitarze akustycznej Volkera Kriegela. Znacznie więcej energii dostarcza za to, zamykający stronę A, „A Piece with a Chord from a Yorkshire Terrier”. W tle na kontrabasie szaleje Weber, na planie pierwszym z kolei pozostali muzycy serwuję porcję porywającego jazz-rocka w stylu Chicka Corei i jego Return to Forever (choć z wyeksponowaną gitarą elektryczną). Po przełożeniu krążka na stronę B emocje wcale nie maleją. A to dzięki zdecydowanie najlepszej kompozycji na całym albumie – „Electric Blue”. To nie tylko fusion na światowym poziomie (w dużej mierze wpływa na to partia skrzypiec Seiferta), ale na dodatek fusion zagrane z bigbandowym zacięciem (wrażenie to wywołują nałożone na siebie ścieżki saksofonu). W dalszej części jest tylko lepiej – rozpędzonej perkusji Johna Marshalla towarzyszy fantastyczna improwizacja skrzypcowa, która z czasem płynnie przechodzi w partię gitary. A jakby tego było mało, swoje „trzy grosze” dorzuca jeszcze Sulzman, grając solówkę na saksofonie.
Po tak mocnym uderzeniu Kriegel i jego kompani postanawiają dać słuchaczom trochę czasu na dojście do siebie. Robią to za sprawą dwóch kolejnych kompozycji: nostalgicznego „The Lame Donkey” (opartym na dźwiękach wiolonczeli zaproszonego do studia Almutha Schrödera oraz przefiltrowanej przez efekty okaryny, na której zagrał Weber) oraz równie stonowanego „Between the Seasons” (w którym prym wiodą najpierw fortepian elektryczny, a następnie skrzypce). Dopiero na finał grupa odzyskuje wigor. Czterominutowe „Blue Titmouse” to jeszcze jeden pokaz ogromnych możliwości tego międzynarodowego konglomeratu. Zaskoczeniem może być zwłaszcza partia Webera na wiolonczeli, który na bok odkłada smyczek, grając tym razem na tym instrumencie jak na kontrabasie. Im bliżej końca, tym bardziej ogniście poczyna sobie również John Taylor, chociaż i tak na dalszy plan spychają go Seifert i Sulzman. Cieszy zwłaszcza fakt, że udział polskiego skrzypka w pracy nad „Lift!” nie ograniczył się jedynie do roli gościa pojawiającego się w jednym czy dwóch utworach; jest on pełnoprawnym członkiem zespołu, decydującym o wybitności efektów frankfurckiej sesji. Że była to współpraca całkiem na poważnie, świadczy fakt, że niebawem muzycy ruszyli w trasę koncertową. Po latach jeden z występów został opublikowany na świetnie brzmiącym bootlegu.
W następnych latach Kriegel wciąż pozostawał wierny jazz-rockowi. W takiej stylistyce utrzymane były jego kolejne płyty solowe: „Mild Maniac” (1974), „Untitled” (1974), „Tropical Harvest” (1976), „House-Boat” (1978), „Journal” (1981), „Schöne Aussichten” (1983) i „Palazzo Blue” (1987). Ale tak naprawdę nie nimi przysłużył się tej muzyce najbardziej. Większe zasługi miał jako współlider dwóch jazzrockowych supergrup: działającej w latach 1976-1981 Mild Maniac Orchestra („Octember Variations”, 1977; „Elastic Menu”, 1978; „Long Distance”, 1979; „Live in Bayern”, 1981) oraz założonej rok wcześniej – do spółki z Wolfgangiem Daunerem, Eberhardem Weberem i Albertem Mangelsdorffem – The United Jazz+Rock Ensemble („Live in Schūtzenhaus”, 1977; „The Break Even Point”, 1979; „Teamwork”, 1979; „Live in Berlin”, 1981; „United Live Opus Sechs”, 1984; „Round Seven”, 1987; „Na Endlich! Live in Concert”, 1992; „Live die Neunte von United”, 1996). W latach 90. oryginalny skład drugiej z formacji zaczął się stopniowo wykruszać – najpierw odszedł Eberhard, później Volker, ostatecznie na placu boju z tych najważniejszych pozostał tylko Wolfgang.
koniec
20 sierpnia 2016
Skład:
Volker Kriegel – gitara elektryczna, gitara akustyczna, muzyka i aranżacja (1,2,4,7,8)
Eberhard Weber – kontrabas, kontrabas elektryczny, gitara basowa, wiolonczela, okaryna (6), fortepian (6), muzyka i aranżacja (3,5,6)
Zbigniew Seifert – skrzypce elektryczne
Stan Sulzman – saksofon sopranowy, flet
John Taylor – fortepian elektryczny
Cees See – instrumenty perkusyjne
John Marshall – perkusja
gościnnie:
Almuth Schröder – wiolonczela (6)

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Nie zadzieraj z Czukayem!
Sebastian Chosiński

15 IV 2024

W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.

więcej »

Non omnis moriar: Znad Rubikonu do Aszchabadu
Sebastian Chosiński

13 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj kolejny longplay Orkiestry Gustava Broma, na którym połączyła ona post-bop z „trzecim nurtem”.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Aneks, nie popłuczyny
Sebastian Chosiński

8 IV 2024

Jak każdy funkcjonujący przez wiele lat i mający trwałe miejsce w historii rocka zespół, także zachodnioniemiecki Can doczekał się wielu wydawnictw nieoficjalnych. Jednym z ciekawszych jest opublikowany przed piętnastoma laty „Ogam Ogat” – bootleg zawierający muzykę powstałą w tym samym czasie co materiał, jaki znalazł się na dwupłytowym krążku „Tago Mago”.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.