Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Hans Koller, Wolfgang Dauner
‹Kunstkopfindianer›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKunstkopfindianer
Wykonawca / KompozytorHans Koller, Wolfgang Dauner
Data wydania1974
Wydawca MPS Records
NośnikWinyl
Czas trwania36:30
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Hans Koller, Wolfgang Dauner, Zbigniew Seifert, Adelhard Roidinger, Janusz Stefański
Utwory
Winyl1
1) Kunstkopfindianer09:07
2) Suomi02:39
3) Nom06:32
4) Ulla M. & 22/811:50
5) Adea06:21
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Polscy specjaliści od „sztuki indiańskiej”

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj międzynarodowy kwintet kierowany przez Hansa Kollera i Wolfganga Daunera.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Polscy specjaliści od „sztuki indiańskiej”

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj międzynarodowy kwintet kierowany przez Hansa Kollera i Wolfganga Daunera.

Hans Koller, Wolfgang Dauner
‹Kunstkopfindianer›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKunstkopfindianer
Wykonawca / KompozytorHans Koller, Wolfgang Dauner
Data wydania1974
Wydawca MPS Records
NośnikWinyl
Czas trwania36:30
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Hans Koller, Wolfgang Dauner, Zbigniew Seifert, Adelhard Roidinger, Janusz Stefański
Utwory
Winyl1
1) Kunstkopfindianer09:07
2) Suomi02:39
3) Nom06:32
4) Ulla M. & 22/811:50
5) Adea06:21
Wyszukaj / Kup
Kilka miesięcy temu przez siedem tygodni z rzędu przyglądaliśmy się – w wielu przypadkach dzisiaj już całkowicie zapomnianym – płytom niemieckiego pianisty jazzowego i jazzrockowego Wolfganga Daunera. Nagrywał je – a wystarczy przywołać „The Oimels” (1969), „Output” (1970), „Rischka’s Soul” (1970), „Rischka’s Light Faces” (1971), „Et Cetera” (1971), „Knirsch” (1972) – pod różnymi szyldami, ale często z tymi samymi muzykami, wśród których prym wiedli jego rodak (kontra)basista Eberhard Weber oraz amerykański perkusista Fred Braceful. Gdy w 1973 roku zakończyła się działalność kierowanej przez Daunera formacji Et Cetera, nawiązał on współpracę z austriackim saksofonistą Hansem Kollerem. Było to o tyle zaskakujące, że pomiędzy oboma artystami była całkiem spora różnica wieku (Dauner przyszedł na świat w 1935, a Koller – w 1921 roku). Mimo to Wolfgang i Hans w studiu nagraniowym i na scenie rozumieli się doskonale, a tym, co ich połączyło – było zamiłowanie do święcącego wówczas największe triumfy jazz-rocka.
Koller rozpoczął karierę muzyczną w połowie lat 50. XX wieku. Grał przede wszystkim jazz tradycyjny; występował w kilku big bandach, później zaczął tworzyć własne. Kooperacja z Daunerem musiała być tym samym sporym zaskoczeniem dla jego wiernych fanów. Ale takie to były czasy – absolutnie szalone, gdy przekraczanie granic stylistycznych było na porządku dziennym. Kompletując skład, panowie sięgnęli po austriackiego basistę Adelharda Roidingera (rocznik 1941), który u boku Hansa pojawił się na debiutanckiej płycie projektu Free Sound „Phoenix” (1973), oraz – i to jest dla nas wartość największa – dwóch polskich jazzmanów: skrzypka i saksofonistę Zbigniewa Seiferta i perkusistę Janusza Stefańskiego. Obaj byli już wtedy uznany artystami. Seifert miał na koncie, biorąc pod uwagę jedynie jego aktywność poza ojczyzną, współpracę z Czechem Jiřím Stivínem („5 ran do čepice”, 1972), Niemcem Volkerem Kriegelem („Lift!”, 1973) oraz Holendrem Jasperem van ’t Hofem („Eyeball”); Stefańskiego natomiast można było usłyszeć między innymi na płytach Marka Grechuty („Anawa”, 1970), Tomasza Stańki („Music for K”, 1970; „Purple Sun”, 1973; „Fish Face”, 1973), Krzysztofa Sadowskiego („Krzysztof Sadowski and his Hammond Organ”, 1970), Czesława Niemena („Niemen”, 1971) oraz Mieczysława Kosza („Reminiscence”, 1973).
Stefański miał za sobą również króciutki epizod w Klanie Marka Ałaszewskiego, który płytowo udokumentowany został dopiero w tym roku dzięki zaradności wytwórni GAD Records (vide album „Live Finland 1972”). Nie ma w każdym razie wątpliwości co do tego, że polski bębniarz był muzykiem potrafiącym przystosować się do każdych wymogów. Koller i Dauner, nawet jeśli nie znali go wcześniej, mogli być pewni, że ich nie zawiedzie. I tak też się stało. Kwintet zamknął się w Tonstudio Bauer w Ludwigsburgu na trzy dni – od 21 do 23 stycznia 1974 roku. W tym czasie powstał materiał, który kilka miesięcy później ujrzał światło dzienne pod dającym do myślenia tytułem „Kunstkopfindianer”; opublikowała go zaś specjalizująca się w jazzie europejskim wytwórnia MPS Records z Villingen (w Badenii-Wirtembergii). Na płytę trafiło pięć kompozycji, spośród których dwie wyszły spod ręki Roidingera, a po jednej stworzyli Dauner, Koller i Seifert. Zaskakiwać może trochę to, że żaden z autorów – dotyczy to również Polaka – nie zachowywał się egoistycznie i postanowił dać szansę na wykazanie się innym.
Stronę A longplaya otwiera utwór tytułowy. Za wprowadzenie do niego odpowiada Wolfgang Dauner, który swobodnie przechodzi od brzmienia akustycznego do elektrycznego, to jest od fortepianu do syntezatorów. Gra przy tym bardzo jazzowo, przywołując klimat lat 60., znany chociażby z twórczości Krzysztofa Komedy. Dopiero kiedy dołączają do niego pozostali muzycy, zespół wskakuje na jazzrockowe tory. Wielka w tym zasługa świetnie rozumiejącej się sekcji rytmicznej, tworzącej fundament pod solowe popisy skrzypka i pianisty. Seifert i Dauner, choć nie stronią od improwizacji, nie tracą jednak przy tym z oczu melodii. Zwłaszcza Niemiec stara się podrzucać nuty, które mają na dłużej pozostać w pamięci. Ale to, co w „Kunstkopfindianer” robi największe wrażenie, to pojawiająca się w końcowej części bigbandowo zaaranżowana sekcja dęta w osobach Kollera i… Seiferta. Tak, tak, to nie błąd! Polak wspomaga tu swego austriackiego kolegę, grając na saksofonie altowym. Co aż tak bardzo nie powinno dziwić, ponieważ jego pierwszym instrumentem, którego tajniki zgłębiał, był właśnie saksofon.
Najkrótsze w całym zestawie „Suomi” (autorstwa Roidingera) to swoisty eksperyment, w którym – przez cały czas zachowując senno-balladowy nastrój – zespół przechodzi stopniowo od muzyki klasycznej (Seifert na skrzypcach, Dauner na japońskim taishōgoto) do jazzu (z wyeksponowanym kontrabasem i hardbopowym fortepianem w tle). Austriacki basista jest również twórcą utworu numer trzy – „Nom”. Ale tu mamy już do czynienia z zupełnie inną formułą, dużo bardziej otwartą. Sekcja rytmiczna pozwala sobie na freejazzową improwizację, otwierając tym samym drogę do podobnych poszukiwań pozostałym muzykom. Korzysta z tego przede wszystkim Hans Koller, którego rozbudowana, energetyczna partia saksofonu tak skrzy się emocjami, że i dziś jeszcze mogłaby stanowić pożywną inspirację dla takich tuzów jazzu improwizowanego, jak Ken Vandermark i Mats Gustafsson. Bliżej końca zespół zwraca się na powrót ku muzyce fusion, a „kropkę nad i” stawia w tym kontekście Wolfgang, sięgając po syntezatory.
Strona B winylowego krążka zawiera tylko dwa utwory, ale oba – choć różnią się od siebie znacząco – osiągają poziom najwyższy. W „Ulla M. & 22/8” kwintet nie stroni od klasycznej awangardy (vide minimalistyczny fortepian Daunera), od pewnego momentu jednak coraz odważniej skręca w stronę rocka. Potężne uderzenia Wolfganga w klawisze napędzają rytm; na ich tle mamy natomiast do czynienia z płynnie przechodzącymi od jednego do drugiego popisami solowymi – zaczyna się od skrzypiec, później ich miejsce niepostrzeżenie zajmuje saksofon sopranowy, by ostatecznie ustąpić pola fortepianowi elektrycznemu. Ale polskiego słuchacza najbardziej zainteresować powinien ostatni numer na płycie – „Adea” autorstwa Zbigniewa Seiferta. Otwiera ją posępny pochód kontrabasu Roidingera, do którego z czasem dołączają Koller (saksofon tenorowy) i Dauner (fortepian elektryczny, później syntezator). Skrzypce pojawiają się stosunkowo późno, ale za to ich dwie solówki na długo pozostają w pamięci. Zaskakujące może wydać się to, że kompozycja naszego rodaka to najmroczniejszy fragment płyty, ale też z tego samego powodu – chyba najpiękniejszy.
Hans Koller i Wolfgang Dauner nie zakończyli współpracy na jednym wspólnym longplayu. Dwa lata później ukazała się kolejna sygnowana ich nazwiskami płyta – „Free Sound & Super Brass”. Tym razem artyści postawili na sekcję dętą, która rozrosła się do trzynastu osób. Zabrakło tym samym miejsca dla Seiferta, ale za to na etat bębniarza ponownie załapał się Janusz Stefański. Polskiego perkusistę usłyszeć można również na wydanej w 1977 roku drugiej płycie projektu Free Sound Kollera – „For Marcel Duchamp” – o której zapewne za czas jakiś także napiszemy.
koniec
15 października 2016
Skład:
Hans Koller – saksofon sopranowy, saksofon tenorowy
Wolfgang Dauner – fortepian, fortepian elektryczny, syntezatory, taishōgoto
Zbigniew Seifert – skrzypce elektryczne, saksofon altowy
Adelhard Roidinger – kontrabas, gitara basowa
Janusz Stefański – perkusja

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
Sebastian Chosiński

20 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Nie zadzieraj z Czukayem!
Sebastian Chosiński

15 IV 2024

W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.