EKSTRAKT: | 70% |
---|---|
WASZ EKSTRAKT: | |
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Sincerely P.T. |
Wykonawca / Kompozytor | Sincerely P.T. |
Data wydania | 1973 |
Nośnik | Winyl |
Czas trwania | 47:32 |
Gatunek | jazz, rock |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
W składzie |
Shake Keane, Jiggs Whigham, Manfred Schoof, Siegfried Schwab, Jasper van ’t Hof, Peter Trunk, Curt Cress, Joe Nay |
Utwory | |
Winyl1 | |
1) Fresh Air, Where? | 06:47 |
2) I Will Give You You All My Love | 08:36 |
3) Line | 07:49 |
4) Rolling Machine | 06:42 |
5) Soft Hands Had the Rain | 06:30 |
6) Cheops | 06:09 |
7) Buy, Buy and Buy, Why? | 04:59 |
Non omnis moriar: W przededniu tragediiMuzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj Sincerely P.T. – międzynarodowy jazzrockowy projekt niemieckiego basisty Petera Trunka.
Sebastian ChosińskiNon omnis moriar: W przededniu tragediiMuzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj Sincerely P.T. – międzynarodowy jazzrockowy projekt niemieckiego basisty Petera Trunka. Sincerely P.T.
Wyszukaj / Kup Na początku 1973 roku, po czterech latach aktywnej działalności, holendersko-zachodnioniemiecka jazzrockowa formacja Association P.C. przeżyła swój pierwszy poważny wstrząs związany z istotną zmianą personalną. Po nagraniu trzech bardzo udanych albumów – „Earwax” (1970), „Sun Rotation” (1972) oraz koncertowego „Erna Morena” (1973) – z grupą postanowił rozstać się holenderski pianista Jasper van ’t Hof. Nie bez powodu. Miał on już gotowe plany na dalsze życie artystyczne, które wiązał głównie z karierą solową, ewentualnie z zespołem, którego byłby niekwestionowanym liderem (vide Pork Pie). Zanim jednak do tego doszło, dał się przekonać do współpracy z niemieckim basistą jazzowym Peterem Trunkiem i przystał do jego projektu o nazwie Sincerely P.T. (skrót dodany na koniec to oczywiście, podobnie jak w przypadku Association P.C., inicjały lidera grupy). Trunk urodził się we Frankfurcie nad Menem w 1936 roku. Dzięki swej działalności stał się w latach 60. XX wieku bardzo cenionym muzykiem we frankfurckim środowisku jazzowym; grywał między innymi z Albertem Mangelsdorffem, Duško Gojkoviciem czy George’em Gruntzem. Miał inklinacje do tworzenia w większych składach, czego van ’t Hof do tej pory raczej unikał (świadomie czy nie, to już inna sprawa). Dla Holendra propozycja złożona przez Petera miała więc pewien powiew świeżości, wiązała się też z konkretnym wyzwaniem. Tym bardziej że Trunk chciał postawić na rozbudowaną sekcję dętą. W efekcie do nagrania płyty zaprosił aż trzech muzyków grających na tych instrumentach: niemieckiego trębacza Manfreda Schoofa, amerykańskiego puzonistę Jiggsa Whighama oraz pochodzącego z wyspy Saint Vincent na Karaibach Shake’a Keane’a, który „obsługiwał” skrzydłówkę. Każdy z nich miał doświadczenie z występów w orkiestrach jazzowych – i to właśnie pragnął wykorzystać Trunk. Poza wymienioną wyżej trójką i van ’t Hofem, Peter skłonił jeszcze do współpracy trzech innych artystów: gitarzystę Siegfrieda Schwaba, który okazjonalnie występował w krautrockowym Embryo oraz jazzrockowych składach Wolfganga Daunera („The Oimels”, „Rischka’s Soul”, „Rischka’s Light Faces”, „Et Cetera”), perkusjonalistę Joego Naya (wspierającego swoim talentem między innymi Güntera Lenza, Leszka Żądło i Volkera Kriegela) oraz perkusistę Curta Cressa (na przestrzeni kilkudziesięciu lat udzielającego się w takich zespołach, jak Orange Peel, Atlantis, Clan, Triumvirat, Passport czy Scorpions). Ostatecznie grupa rozrosła się do oktetu. Wychodzi więc na to, że gdy wszyscy muzycy zebrali się wiosną 1973 roku w monachijskim Studio 70, musiało tam być bardzo tłoczno. Płyta ujrzała światło dzienne jeszcze w tym samym roku, a wydała ją stuttgarcka wytwórnia Spiegelei – ta sama, która parę lat później wprowadziła na rynek zachodnioeuropejski albumy „Follow My Dream” (1978) i „Welcome” (1979) SBB. Krążek zatytułowany został po prostu „Sincerely P.T.”, a poprzedziło go jeszcze opublikowanie singla z dwiema skróconymi (o połowę) wersjami „Fresh Air, Where?” i „Rolling Machine”. Jeśli muzycy liczyli na to, że uda im się w ten sposób przebić w rozgłośniach radiowych, trzeba przyznać, że wykazali się niezwykłą wręcz wiarą. I – trochę – naiwnością. Taka muzyka bowiem nawet w sprzyjających eksperymentom latach 70. XX wieku była stricte niszową. „Fresh Air, Where?”, ale już oczywiście w pełnej, prawie siedmiominutowej wersji, otwiera stronę A albumu. Po ostrym gitarowym riffie w dalszej części ton utworowi nadają pełne feelingu perkusjonalia Naya, do których z czasem dołącza bigbandowo zaaranżowana sekcja dęta. Znajduje się tu jednak także miejsce na popisy solowe – najpierw van ’t Hofa (na fortepianie elektrycznym), a następnie Whighama (na puzonie). Jeszcze dłuższy – o prawie dwie minuty – numer zatytułowany „I Will Give You You All My Love” można określić mianem jazzrockowej ballady. Muzyka snuje się spokojnie, dęciaki wypełniają tło, a pierwszoplanowe smaczki zapewnia fortepian elektryczny do spółki z organami. W podobnym, stonowanym klimacie utrzymany jest – przynajmniej z początku – „Line”. Z czasem jednak zespół rozkręca się, coraz odważniej zahaczając o inspiracje rockiem (zgrzytliwa gitara Schwaba) i free jazzem (improwizacja trąbki Schoofa). Ba! na finał pojawia się nawet duet Cressa i Naya, który jest w stanie podnieść ciśnienie każdemu wielbicielowi awangardy. Po przełożeniu winylowego krążka na stronę B otrzymujemy „Rolling Machine” – drugi utwór znany z singla, ale ponownie w pełnej wersji. Otwiera go motoryczno-transowa sekcja rytmiczna wspomagana przez Schwaba grającego na tarangu, hinduskim instrumencie strunowym przypominającym banjo. Ten wstęp z miejsca definiuje całą kompozycję. Nawet gdy później odzywają się dęciaki, zadziorna gitara i zgrzytliwy fortepian elektryczny, nic nie traci on na swej transowości. Rockowe inklinacje – dzięki gitarzyście – ma również „Soft Hands Had the Rain”, który swą energią zaraża także… puzonistę. Największe wrażenie robi jednak zakończenie, w którym do wiwatu daje słuchaczom cała sekcja dęta, brzmiąca jak freejazzowy big band. Za opus magnum płyty uznać należy jednak „Cheopsa”. Choć nie jest to kompozycja ani najdłuższa, ani najbardziej dynamiczna czy klimatyczna, jest za to zwyczajnie najlepsza. Po raz kolejny Trunk i Cress nadają utworowi rytm, który zasysa od pierwszego do ostatniego taktu, od którego trudno się oderwać. Na jego tle mogą za to „poszaleć” soliści, stąd orientalna wstawka gitary, improwizacja skrzydłówki czy nastrojowe organy, które zostają zwieńczone kojącą partią wszystkich dęciaków. Album zamyka „Buy, Buy and Buy, Why?”, w którym rock miesza się z bigbandowym jazzem, a awangarda z naleciałościami latynoamerykańskimi. Można też odnieść wrażenie, że utwór ten muzycy potraktowali jako okazję do zabawy, stąd z jednej strony skomplikowane, ale bez technicznej wirtuozerii, podziały rytmiczne, z drugiej – eksperymenty gitarowe (również bez zadęcia). „Sincerely P.T.” daleko jest do doskonałości, ale to przecież – mimo doświadczenia zebranego przez muzyków tworzących zespół w innych projektach – dopiero debiut. Problem w tym, że nie było dane przekonać się, w jaką stronę rozwinęłaby się formacja Petera Trunka. Na przeszkodzie temu stanęła tragedia. Zaledwie kilka miesięcy po wydaniu albumu, w sylwestrową noc 1973 roku, Trunk zginął w wypadku samochodowym na ulicach Nowego Jorku. Co oznaczało oczywiście koniec istnienia Sincerely P.T. O ambitnym i zdolnym (kontra)basiście świat muzyczny jednak nie zapomniał. Jasper van ’t Hof zadedykował mu swoją debiutancką, nagraną niespełna trzy miesiące po śmierci Petera, płytę solową „Eyeball” (1974). Trunkowi poświęcona została również druga część kompozycji tytułowej na płycie „Transitory” (1974) nowego międzynarodowego projektu Holendra nazwanego Pork Pie. A co w tym czasie działo się z osieroconym przez van ’t Hofa Association P.C.? Dowiecie się już niebawem. 7 stycznia 2017 Skład: Shake Keane – skrzydłówka Jiggs Whigham – puzon Manfred Schoof – trąbka Siegfried Schwab – gitara elektryczna, tarang Jasper van ’t Hof – fortepian elektryczny, organy Peter Trunk – gitara basowa Curt Cress – perkusja Joe Nay – perkusja, instrumenty perkusyjne |
Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.
więcej »W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Praga pachnąca kanadyjską żywicą
— Sebastian Chosiński
Znad Rubikonu do Aszchabadu
— Sebastian Chosiński
Gustav, Praga, Brno i Jerzy
— Sebastian Chosiński
Jazzowa „missa solemnis”
— Sebastian Chosiński
Prośba o zmiłowanie
— Sebastian Chosiński
Strzeż się jazzowej policji!
— Sebastian Chosiński
Fusion w wersji nordic
— Sebastian Chosiński
Van Gogh, słoneczniki i dyskotekowy funk
— Sebastian Chosiński
Surrealizm podlany rockiem, bluesem i jazzem
— Sebastian Chosiński
W cieniu tragedii
— Sebastian Chosiński
Klasyka kina radzieckiego: Said – kochanek i zdrajca
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
— Sebastian Chosiński
„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Mityczna rzeka w jaskini lwa
— Sebastian Chosiński
Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
— Sebastian Chosiński
East Side Story: Czy można mieć nadzieję w Piekle?
— Sebastian Chosiński
PRL w kryminale: Biały Kapitan ze Śródmieścia
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: W poszukiwaniu zapomnianej przyszłości
— Sebastian Chosiński
Klasyka kina radzieckiego: Odcięta głowa Jima Clarka
— Sebastian Chosiński
„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
— Sebastian Chosiński