Non omnis moriar: Lata mijają, świat wciąż pozostaje „dziwny”Esensja.pl Esensja.pl Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj Grupa Niemen, czyli połączone siły Czesława Niemena, Helmuta Nadolskiego i tria SBB.
Non omnis moriar: Lata mijają, świat wciąż pozostaje „dziwny”Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj Grupa Niemen, czyli połączone siły Czesława Niemena, Helmuta Nadolskiego i tria SBB.
Grupa Niemen ‹Strange is This World›Utwory | | Winyl1 | | 1) Strange is This World | 06:07 | 2) Why Did You Stop Loving Me | 12:07 | 3) I’ve Been Loving You Too Long | 07:38 | 4) A Song for the Deceased | 13:18 |
Trudno wyobrazić sobie historię polskiej muzyki rockowej bez Czesława (Wydrzyckiego) Niemena. Niby nie ma ludzi niezastąpionych, ale w jego przypadku powiedzenie to byłoby trudne do obrony. Praktycznie każdy album tego artysty, każda powołana przez niego do życia formacja – wywarły olbrzymi wpływ na rozwój rodzimej popkultury. Przypomnijmy pokrótce. Profesjonalną karierę rozpoczął w zespole Niebiesko-Czarni (jako jeden z kilku solistów), w którym występował w latach 1962-1965. W tym czasie wyrósł na największą gwiazdę grupy, w efekcie odważył się rozpocząć działalność na własny rachunek. Jesienią 1966 roku z byłymi muzykami warszawskich Chochołów stworzył Akwarele, z którymi zarejestrował pierwsze, sygnowane własnym nazwiskiem, albumy: „Dziwny jest ten świat” (1967), „Sukces” (1968) oraz „Czy mnie jeszcze pamiętasz?” (1969). Gdy ukazał się ostatni z wymienionych, Niemen był już zupełnie innym twórcą – znacznie ambitniejszym, poszukującym, świadomym celu, do jakiego pragnie dotrzeć. W efekcie na miejsce Akwareli – i częściowo na ich bazie – powołał nowy projekt, odważnie zmierzający w kierunku zdobywającego wówczas coraz większą popularność rocka progresywnego – Niemen Enigmatic. Z nim wydał dwa longplaye: „Enigmatic” (1970), na który trafił między innymi legendarny Norwidowski „Bema pamięci żałobny rapsod”, oraz podwójny „ Niemen” (1971), z nie mniej fascynującą i monumentalną suitą „Człowiek jam niewdzięczny”. 26 czerwca 1971 roku na festiwalu w Opolu Wydrzycki otrzymał za tak zwany „Czerwony Album” swą trzecią Złotą Płytę w karierze. Był to w zasadzie ostatni moment istnienia Niemen Enigmatic; gdy dwa miesiące później klawiszowiec Jacek Mikuła opuścił grupę, lider oficjalnie rozwiązał ją. Teraz dał sobie trochę czasu, aby skompletować nowy skład, tym bardziej że po raz kolejny pragnął zmienić rodzaj wykonywanej muzyki na jeszcze ambitniejszy, bardziej awangardowy i wyzwolony z ram stylistycznych. Pozostawił u swego boku dwóch muzyków ostatniego wcielenia Enigmatic: gitarzystę Tomasza Jaśkiewicza i perkusistę Andrzeja Tylca; zupełnie nowym człowiekiem stał się natomiast, sprowadzony z Wybrzeża, kontrabasista Helmut Nadolski, którego Czesław znał jeszcze ze swych czasów gdańskich (i nauki w miejscowej szkole muzycznej). Nadolski przystał do nowo tworzonej Grupy Niemen tylko pod jednym warunkiem – że będzie ona grała odpowiadającą mu muzykę. Czego gwarantem stało się pośrednio zatrudnienie kolejnego niezwykłego twórcy – kojarzonego ze środowiskiem freejazzowym trębacza Andrzeja Przybielskiego. Nowa formacja wystartowała z koncertami w październiku 1971 roku. Chyba nie były one do końca udane, skoro z tygodnia na tydzień coraz gorzej czuł się w zespole Jaśkiewicz, któremu zdecydowanie nie odpowiadała nowa linia wyznaczona przez lidera. Ostatecznie doprowadziło to dwa miesiące później do jego odejścia z Grupy Niemen. Co zresztą odbyło się w dość dramatycznych okolicznościach – po tym jak zasłabł na scenie w trakcie występu w Legnicy. Aby dokończyć trasę, Wydrzycki ściągnął wtedy w trybie awaryjnym Apostolisa Anthimosa, gitarzystę działającego na Śląsku tria Silesian Blues Band. I tu dotykamy pewnej tajemnicy. Jest kilka wersji tego, jak doszło do współpracy Wydrzyckiego i SBB. Wprawdzie nie wykluczają się one wzajemnie, ale też nie pozostają w komitywie. Co innego mówił po latach sam Niemen, co innego Nadolski, a jeszcze inaczej tamte wydarzenia zapamiętał Józef Skrzek. Najważniejsze jednak, że w grudniu 1971 roku doszło do oficjalnego zwarcia szeregów, w efekcie czego do Niemena i Nadolskiego (Przybielski na razie na kilka miesięcy rozstał się z kolegami) dołączyli: Skrzek (gitara basowa), „Lakis” (gitara solowa) oraz Jerzy Piotrowski (perkusja). Inna sprawa, że lider nie mógł za bardzo wybrzydzać, grunt bowiem zaczął mu się delikatnie palić pod nogami. Chwilę wcześniej wynegocjował przecież nowy kontrakt z wytwórnią CBS (europejską filią Columbia Records), w ramach którego już na styczeń zaplanowano trasę koncertową po zachodnich Niemczech oraz nagranie płyty przeznaczonej na rynek zachodnioeuropejski. Intensywne próby przyniosły spodziewane efekty. Koncerty, w ramach których Grupa Niemen supportowała nowy zespół byłego muzyka Cream Jacka Bruce’a, uznano za sukces. Teraz trzeba było tylko udowodnić swą wartość w studiu nagraniowym. 17 stycznia 1972 roku kwintet zameldował się w monachijskim studiu nagraniowym CBS Union, gdzie pozostawał przez osiem dni. Nagrał materiał, który cztery miesiące później – dokładnie 15 maja – wydany został na albumie zatytułowanym „Strange is This World”. Oprócz tego w ramach promocji wydano singiel z utworem tytułowym (choć w wersji skróconej) oraz kompozycją „We’ve Got the Sun”, która na duży winylowy krążek się nie zmieściła. I może właśnie od niej zacznijmy omawianie tej sesji. Głównym zadaniem singla jest dotarcie do jak najszerszego grona słuchaczy, nade wszystko dzięki prezentacji w radiu. Wydane na nim piosenki musiały mieć więc określony czas i zapadać w pamięć. I takie też jest bluesowo-funkowe, choć podlane rockowym sosem, „We’ve Got the Sun”. Niemen śpiewa tu bardzo „czarno”, swoje dodają przygrywający na fortepianie i harmonijce ustnej Skrzek oraz „katujący” swój kontrabas smyczkiem Nadolski (to zresztą była jego ulubiona technika gdy). Jeśli jednak ktoś zdecydował się na kupno longplaya jedynie po wysłuchaniu tego utworu, mógł przeżyć spore… nie, wcale nie rozczarowanie, raczej zaskoczenie. Na dużą płytę trafiły cztery numery, w tym przerobiona, anglojęzyczna (za wszystkie tłumaczenia odpowiadał Paweł Brodowski, wcześniej basista Akwareli, dzisiaj redaktor naczelny miesięcznika „Jazz Forum”) wersja „Dziwnego świata”. „Przeróbka” nie polegała jednak tylko na tym, że Niemen zaśpiewał swe najsłynniejsze dzieło w innym języku, to praktycznie zupełnie nowy utwór, idealnie wpisujący się w aktualne na początku lat 70. awangardowo-progresywne zainteresowania artysty. Wydrzycki śpiewa tu jeszcze bardziej przejmująco niż w polskiej wersji; nie dlatego, że bardziej się o to stara, jest po prostu dużo lepszym wokalistą niż parę lat wcześniej, doskonale panuje nad swoim głosem i – przede wszystkim – wie, co chce osiągnąć. Jego vibrato wprawia słuchacza w drżenie. Na odpowiedni nastrój wpływają jeszcze partia Hammondów oraz pojawiająca się w tle łkająca gitara Anthimosa. Świetnie wypada również rozimprowizowana środkowa część „Strange is This World”, nad którą władzę sprawuje Nadolski. Niemen miał w tamtym czasie wielkie zaufanie do Helmuta, co zaowocowało właśnie najbardziej awangardowymi fragmentami tego, jak i kolejnych albumów Grupy Niemen. Dwunastominutowe „Why Did You Stop Loving Me” to z kolei porcja wyśmienitej progresywnej psychodelii. Utwór rozwija się powoli, ale bardzo konsekwentnie. Dzieje się w nim naprawdę sporo. Dużo miejsca na wykazanie się swymi umiejętnościami ma przede wszystkim grecki (chociaż urodzony w Polsce) gitarzysta, którego solówki mogłyby zawstydzić wielu ówczesnych gwiazdorów zachodnioeuropejskiego i amerykańskiego rocka. W nie mniejszy podziw może też wprawić – zwłaszcza wielbicieli free jazzu – wirtuozeria Nadolskiego. Klasą samą w sobie pozostaje jednak Niemen, odpowiednio budujący głosem napięcie – od przejmującego dialogu toczonego z „Lakisem”, po finałowy krzyk. „I’ve Been Loving You Too Long” to jedyny na płycie utwór pochodzący z repertuaru innego artysty. Piosenkę tę zaśpiewał w oryginale Otis Redding, a swą premierę miała ona na wydanym w 1965 roku longplayu „Otis Blue”. Co ciekawe, Wydrzycki włączył ją już do repertuaru Enigmatic; na wspomnianym powyżej koncercie opolskim (wcześniejszym o siedem miesięcy) zapowiedział, że znajdzie się ona na kolejnym albumie – i słowa dotrzymał. W tej wersji wyszła mu klasyczna soulowa ballada, wykonana z prawdziwie jazzowym feelingiem (vide fortepian Skrzeka i kontrabas Nadolskiego) oraz mocnymi rockowymi wtrętami (głównie perkusja Piotrowskiego). Całość wieńczy druga z rozbudowanych kompozycji – „A Song for the Deceased”. Jej tekst to przetłumaczony na język angielski wiersz Jarosława Iwaszkiewicza „Piosenka dla zmarłej”. Który zresztą Grupa Niemen w polskiej wersji wydała rok później na płycie „Niemen, Vol. 2”. To najbardziej awangardowy, zwłaszcza w części pierwszej, fragment „Strange is This World”. Zespół zdecydowanie nie oszczędza się. Wydrzycki po raz kolejny śpiewa niezwykle emocjonalnie, a akompaniujący mu instrumentaliści bez trudu dopasowują się do stylu swego lidera. Jak mantrę można też powtórzyć, że ponownie – i to dwukrotnie – świetnymi solówkami popisuje się Apostolis. Dopiero w końcówce napięcie stopniowo opada, co zapewne było świadomym wyborem Niemena. Po latach Wydrzycki uznał ten album za najlepszy z czterech nagranych przez Grupę Niemen. Niepozbawiony, co prawda, błędów, ale za to nadrabiający szczerością wypowiedzi. I trudno nie przyznać mu racji. Następne płyty były w większym stopniu wykoncypowane, wyczyszczone z emocji, sterylne; ta do dzisiaj – mimo że od jej nagrania minęło czterdzieści pięć lat – ujmuje bezpośredniością i radością grania. Z drugiej strony wydaje się to w pełni zrozumiałe, skoro wspólne próby grupa rozpoczęła zaledwie… miesiąc wcześniej. Skład: Czesław Niemen – śpiew, organy Hammonda Józef Skrzek – gitara basowa, fortepian, organy Hammonda, harmonijka ustna Apostolis Anthimos – gitara elektryczna Helmut Nadolski – kontrabas, talerze Jerzy Piotrowski – perkusja
|