Pot i Kreff: Strzelając z bombowcaChoć od śmierci Lemmy′ego Kilmistera minęły już prawie cztery lata, wciąż nie mogę uwierzyć, że ten, wydawało się niezniszczalny, symbol rock′n′rollowego trybu życia popija Jacka Danielsa z Colą po drugiej stronie. Na pewno uśmiecha się przy tym wspominając najlepszy czasy swojej kariery, w tym koncert w Notthingham z 1980 roku.
Piotr ‘Pi’ GołębiewskiPot i Kreff: Strzelając z bombowcaChoć od śmierci Lemmy′ego Kilmistera minęły już prawie cztery lata, wciąż nie mogę uwierzyć, że ten, wydawało się niezniszczalny, symbol rock′n′rollowego trybu życia popija Jacka Danielsa z Colą po drugiej stronie. Na pewno uśmiecha się przy tym wspominając najlepszy czasy swojej kariery, w tym koncert w Notthingham z 1980 roku. ![]()
Wyszukaj / Kup Motörhead przez lata swojej działalności wielokrotnie zmieniał skład. Jedynym jego stałym członkiem zawsze był Lemmy. Mimo, że bardzo lubię płyty z lat 90., a i w XXI wieku zespołowi przytrafiały się rewelacyjne momenty, to jednak najbardziej twórczym i szalonym okresem w historii Najgłośniejszej Kapeli Świata pozostaje drugi skład z przełomu lat 70. I 80., kiedy działał jako trio: Lemmy – Eddie Clarke – Phil Taylor. Wtedy też powstały klasyczne albumy, przepełnione przebojami, jak „Overkill”, „Ace of Spades”, czy „Bomber”. Panowie jednak pełnię swoich możliwości rozwijali dopiero na scenie. Choć żaden z nich nie był wielkim wirtuozem, razem stanowili wulkan energii, zmiatający konkurencję. Można się o tym przekonać sięgając po zapis występu z Theatre Royal w Nottingham z 20 sierpnia 1980 roku. Panowie byli wtedy w szczytowej formie i operowali najbardziej klasycznym z klasycznych repertuarów, wykonując same koncertowe killery. Całość nie trwa długo i można ją znaleźć na składance „Jailbait” z 1992 roku. Ciekawiej jednak się ją ogląda, choć rejestracja nigdy przez zespół nie była autoryzowana. Szczęśliwie set był rejestrowany w profesjonalny sposób i dziś dostępny jest w drugim obiegu pod różnymi tytułami. Warto jednak się nim zainteresować. Zwłaszcza zakończeniem występu, kiedy panowie brawurowo wykonują swój pierwszy hit, zatytułowany po prostu „Motörhead”. Pod koniec Lemmy wspina się na słynne rusztowanie z iluminacją w kształcie bombowca z czasów drugiej wojny światowej, a gdy zostaje na nim podniesiony pod sufit, malowniczo ostrzeliwuje publiczność, celując do niej z gryfu gitary. Można się oszukać, że to element show. Tak naprawdę jednak stało się to przez przypadek. Kilmister jedynie chciał postawić nogę na barierkach, ale pas od instrumentu zaczepił się o jedno z zabezpieczeń i biedak poszybował w górę. Nie stracił jednak animuszu i zamiast zawisnąć, jak ostatni oferma, postanowił improwizować, co dało znakomity efekt. Niemniej samo zdarzenie zirytowało basistę, który po zakończeniu numeru z furią cisnął gitarę w kąt i po zejściu ze sceny, zamierzał obić facjatę technicznemu. Ten jednak przeczuwał pismo nosem i się ulotnił. Panowie nigdy więcej się nie spotkali. Co do samego utworu „Motörhead”, to choć świetnie sprawdzał się na koncertach, wypadł z setlisty w połowie lat 80., by do niej więcej nie powrócić. ![]() 8 maja 2019 |
Lutowe mrozy nie przeszkodziły nam w pisaniu recenzji.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj drugi album solowy francuskiego pianisty jazzrockowego Benoît Widemanna.
więcej »Jak na kompozytora i piosenkarza, mającego na koncie trzynaście albumów studyjnych, dziewięć kompilacyjnych i trzy koncertowe, aktywnego na scenie nieprzerwanie od 1983 roku i występującego z wieloma gwiazdami, Howard Jones pozostaje u nas osobą zadziwiająco mało znaną.
więcej »Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Robbie Nevil – takie jest życie
— Wojciech Gołąbowski
Paper Lace – Billy bohater w noc zgonu Chicago
— Wojciech Gołąbowski
Yvonne Elliman – Maria z Magdali od Bee Geesów i Claptona
— Wojciech Gołąbowski
Irene Cara – cóż za uczucie!
— Wojciech Gołąbowski
John Parr – widzę nowy horyzont
— Wojciech Gołąbowski
Feargal Sharkey – od punka do orderu
— Wojciech Gołąbowski
Całuski dla mnie
— Wojciech Gołąbowski
Nazywał się Lemmy i grał rock’n’roll
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Puk… puk…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Dwadzieścia sześć minut orgazmu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Jak zdobywano dziką miłość
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Rozmowa dwóch stołków
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
25 minut sacrum
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Debeściaki bestii
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Made in Heaven
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
10 najlepszych płyt koncertowych 2014 roku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Walewski
10 najlepszych płyt koncertowych 2013 roku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
10 najlepszych płyt koncertowych 2012 roku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Świat już nigdy nie będzie taki sam
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Indie obnażają kły
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Komiks o zapachu mrocznych bagien
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Weekendowa Bezsensja: 40 najgorszych okładek płyt 2020 roku i bonus
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Kobiety Petera Parkera
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Jean Grey i jajo Feniksa
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
10 największych muzycznych rozczarowań 2020 roku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
30 najlepszych płyt 2020 roku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Thanos menelem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
10 utworów Püdelsów w hołdzie Andrzejowi „Püdlowi” Bieniaszowi
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Ciekawa historia z tym bombowcem :-D
Warto dodać, że z formalnego punktu widzenia utwór "Motörhead" w wykonaniu Motörhead jest coverem. Lemmy napisał go kiedy jeszcze grał w Hawkwind i to ten zespół wykonywał go pierwszy.