Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Pot i Kreff: Strzelając z bombowca

Esensja.pl
Esensja.pl
Choć od śmierci Lemmy′ego Kilmistera minęły już prawie cztery lata, wciąż nie mogę uwierzyć, że ten, wydawało się niezniszczalny, symbol rock′n′rollowego trybu życia popija Jacka Danielsa z Colą po drugiej stronie. Na pewno uśmiecha się przy tym wspominając najlepszy czasy swojej kariery, w tym koncert w Notthingham z 1980 roku.

Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Pot i Kreff: Strzelając z bombowca

Choć od śmierci Lemmy′ego Kilmistera minęły już prawie cztery lata, wciąż nie mogę uwierzyć, że ten, wydawało się niezniszczalny, symbol rock′n′rollowego trybu życia popija Jacka Danielsa z Colą po drugiej stronie. Na pewno uśmiecha się przy tym wspominając najlepszy czasy swojej kariery, w tym koncert w Notthingham z 1980 roku.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Motörhead przez lata swojej działalności wielokrotnie zmieniał skład. Jedynym jego stałym członkiem zawsze był Lemmy. Mimo, że bardzo lubię płyty z lat 90., a i w XXI wieku zespołowi przytrafiały się rewelacyjne momenty, to jednak najbardziej twórczym i szalonym okresem w historii Najgłośniejszej Kapeli Świata pozostaje drugi skład z przełomu lat 70. I 80., kiedy działał jako trio: Lemmy – Eddie Clarke – Phil Taylor. Wtedy też powstały klasyczne albumy, przepełnione przebojami, jak „Overkill”, „Ace of Spades”, czy „Bomber”. Panowie jednak pełnię swoich możliwości rozwijali dopiero na scenie. Choć żaden z nich nie był wielkim wirtuozem, razem stanowili wulkan energii, zmiatający konkurencję.
Można się o tym przekonać sięgając po zapis występu z Theatre Royal w Nottingham z 20 sierpnia 1980 roku. Panowie byli wtedy w szczytowej formie i operowali najbardziej klasycznym z klasycznych repertuarów, wykonując same koncertowe killery. Całość nie trwa długo i można ją znaleźć na składance „Jailbait” z 1992 roku. Ciekawiej jednak się ją ogląda, choć rejestracja nigdy przez zespół nie była autoryzowana. Szczęśliwie set był rejestrowany w profesjonalny sposób i dziś dostępny jest w drugim obiegu pod różnymi tytułami.
Warto jednak się nim zainteresować. Zwłaszcza zakończeniem występu, kiedy panowie brawurowo wykonują swój pierwszy hit, zatytułowany po prostu „Motörhead”. Pod koniec Lemmy wspina się na słynne rusztowanie z iluminacją w kształcie bombowca z czasów drugiej wojny światowej, a gdy zostaje na nim podniesiony pod sufit, malowniczo ostrzeliwuje publiczność, celując do niej z gryfu gitary. Można się oszukać, że to element show. Tak naprawdę jednak stało się to przez przypadek. Kilmister jedynie chciał postawić nogę na barierkach, ale pas od instrumentu zaczepił się o jedno z zabezpieczeń i biedak poszybował w górę. Nie stracił jednak animuszu i zamiast zawisnąć, jak ostatni oferma, postanowił improwizować, co dało znakomity efekt. Niemniej samo zdarzenie zirytowało basistę, który po zakończeniu numeru z furią cisnął gitarę w kąt i po zejściu ze sceny, zamierzał obić facjatę technicznemu. Ten jednak przeczuwał pismo nosem i się ulotnił. Panowie nigdy więcej się nie spotkali.
Co do samego utworu „Motörhead”, to choć świetnie sprawdzał się na koncertach, wypadł z setlisty w połowie lat 80., by do niej więcej nie powrócić.
koniec
8 maja 2019

Komentarze

09 V 2019   20:48:02

Ciekawa historia z tym bombowcem :-D

Warto dodać, że z formalnego punktu widzenia utwór "Motörhead" w wykonaniu Motörhead jest coverem. Lemmy napisał go kiedy jeszcze grał w Hawkwind i to ten zespół wykonywał go pierwszy.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Nie zadzieraj z Czukayem!
Sebastian Chosiński

15 IV 2024

W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.

więcej »

Non omnis moriar: Znad Rubikonu do Aszchabadu
Sebastian Chosiński

13 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj kolejny longplay Orkiestry Gustava Broma, na którym połączyła ona post-bop z „trzecim nurtem”.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Aneks, nie popłuczyny
Sebastian Chosiński

8 IV 2024

Jak każdy funkcjonujący przez wiele lat i mający trwałe miejsce w historii rocka zespół, także zachodnioniemiecki Can doczekał się wielu wydawnictw nieoficjalnych. Jednym z ciekawszych jest opublikowany przed piętnastoma laty „Ogam Ogat” – bootleg zawierający muzykę powstałą w tym samym czasie co materiał, jaki znalazł się na dwupłytowym krążku „Tago Mago”.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Inne recenzje

Nazywał się Lemmy i grał rock’n’roll
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Z tego cyklu

Puk… puk…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Dwadzieścia sześć minut orgazmu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Jak zdobywano dziką miłość
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Rozmowa dwóch stołków
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

25 minut sacrum
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Debeściaki bestii
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Made in Heaven
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

10 najlepszych płyt koncertowych 2014 roku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Walewski

10 najlepszych płyt koncertowych 2013 roku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

10 najlepszych płyt koncertowych 2012 roku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Tegoż autora

Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Komiksowe Top 10: Marzec 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Po komiks marsz: Kwiecień 2024
— Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch

My i Oni
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wielki mały finał
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Piołun w sercu a w słowach brak miodu, czyli 10 utworów do tekstów Ernesta Brylla
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Kim był Józef J.?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Komiksowe Top 10: Luty 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Ilu scenarzystów potrzea by wkręcić steampunkową żarówkę?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.