A pamiętacie…: Całuski dla mnieBrytyjską piosenkę „Save Your Kisses for Me”, która w 1976 roku wygrała konkurs Eurowizji, coverowało następnie ok. 40 artystów. Co się stało z zespołem Brotherhood Of Man, który ją skomponował i wykonał?
Wojciech GołąbowskiA pamiętacie…: Całuski dla mnieBrytyjską piosenkę „Save Your Kisses for Me”, która w 1976 roku wygrała konkurs Eurowizji, coverowało następnie ok. 40 artystów. Co się stało z zespołem Brotherhood Of Man, który ją skomponował i wykonał? Tekst piosenki jest na pozór banalny. On chce, a właściwie musi iść do pracy, Ona wciąż go zatrzymuje w drzwiach, płacze i obcałowuje, On tłumaczy, że ją kocha, że wkrótce wróci, że będzie odliczał każdą sekundę do powrotu… I gdy się wydaje, że wiemy już wszystko, następuje – jak w najlepszych short stories – twist wywracający całe nasze zrozumienie. Bo Ona ma… trzy latka. Mając w domu roześmianą trzyletnią córeczkę, jestem wielkim fanem tego przeboju. Grupa Brotherhood Of Man powstała w 1969 roku z inicjatywy producenta muzycznego Tony’ego Hillera. Początkowo miała różne składy, złożone z muzyków sesyjnych. Ostateczny czteroosobowy skład (Martin Lee, Lee Sheriden, Nicky Stevens i Sandra Stevens – zbieżność nazwisk przypadkowa) został ustalony dopiero w roku 1973, po wydaniu kilku przebojów. Z początkiem roku 1976 Hiller zdecydował się pchnąć utwór skomponowany na drugi album zespołu (przez niego samego oraz Martina Lee i Lee Sheridena) do konkursu A Song For Europe, brytyjskich eliminacji do Eurowizji. 25 lutego utwór ten wygrał konkurs, w związku z czym w marcu został wydany na singlu, który na dwa tygodnie przed samą Eurowizją wylądował na pierwszym miejscu listy przebojów (sprzedaży). 3 kwietnia grupa wystąpiła w Holandii, ubrana na czerwono, biało i czarno, do śmieszącej dzisiaj, prostej choreografii… i odniosła bezapelacyjne zwycięstwo. Piosenka stała się przebojem na całym świecie, w wielu krajach zajmując pierwsze miejsca. Singiel sprzedał się w ponad sześciu milionach kopii (globalnie) i – wedle Wikipedii powołującej się na publikację z 2007 roku – pozostaje najlepiej sprzedającym się zwycięzcą Eurowizji w całej jej historii. Grupa kontynuowała swą działalność, wydając kolejne single i albumy, które jednak nie zdobywały tak wielkiej popularności, mimo podobieństwa swych utworów do przebojów śpiewanych przez zespół ABBA (zwyciężczyni Eurowizji w 1974). Większą sławę odniosły jedynie „Angelo” z 1977 (krytykowany za podobieństwo do „Fernando”) oraz „Figaro” z 1978 roku. Kolejne albumy nie trafiały jednakże na czołówki list przebojów, niektóre były wydawane wręcz tylko w innych krajach (np. „Good Fortune” w Australii). W latach 80. wydawnictwo Warwick namówiło zespół do wydania składanki coverów innych autorów, klasycznych przebojów. „Sing 20 Number One Hits” było powrotem Brotherhood Of Man na listy przebojów – ale na krótko i nie ze swoim repertuarem. W 1982 roku Lee Sheriden opuścił grupę, by skupić się na karierze naukowej (muzycznej). W zastępstwie za niego Hiller namówił innego kompozytora, Barry’ego Uptona, by dołączył do składu. Rok później skomponowali utwór na kolejną edycję A Song For Europe, ale ponieważ chcieli zostać zapamiętani jako zwycięzcy, utwór wykonała inna grupa – i przegrała. Brotherhood Of Men wydała piosenkę na singlu jako swój, nadal koncertowała – lecz w kolejnym roku się rozpadła, kończąc jednocześnie dwunastoletnią współpracę z Hillerem. W 1985 roku zespół reaktywował się w składzie z Sheridenem na potrzeby występu w TV, po czym zdecydował się kontynuować swą działalność, pozostawiając samym sobie kwestie menedżerskie. Nagrali kilka albumów (w tym koncertowe), które dostępne były jedynie w trakcie ich koncertów. W 2002 roku wpadli na pomysł nowego show o nazwie „The Seventies Story”, stanowiącym przekrój muzyki lat 70. (cudzej oraz własnej), uzupełniony o narrację. Wydali też płytę pod tym samym tytułem, z utworami granymi podczas show. Dwa lata później światło dzienne ujrzało ich przerwsze DVD z zapisem koncertowych wersji ich przebojów. W 2006 roku wystąpili na duńskiej gali 50-lecia Eurowizji, gdzie zostali wybrani do piątki eurowizyjnych przebojów wszech czasów. Wciąż koncertują wraz z grupą Bucks Fizz (zwycięzcy Eurowizji dla Wielkiej Brytanii z roku 1981), grając zarówno „The Seventies Story”, jak i własne utwory. 17 listopada 2019 |
W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj kolejny longplay Orkiestry Gustava Broma, na którym połączyła ona post-bop z „trzecim nurtem”.
więcej »Jak każdy funkcjonujący przez wiele lat i mający trwałe miejsce w historii rocka zespół, także zachodnioniemiecki Can doczekał się wielu wydawnictw nieoficjalnych. Jednym z ciekawszych jest opublikowany przed piętnastoma laty „Ogam Ogat” – bootleg zawierający muzykę powstałą w tym samym czasie co materiał, jaki znalazł się na dwupłytowym krążku „Tago Mago”.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Zbierając okruchy przeszłości
— Wojciech Gołąbowski
Mała Esensja: Nadmorskie zagadki sprzed pół wieku
— Wojciech Gołąbowski
Gdy szukasz własnej drogi
— Wojciech Gołąbowski
Tylko praca dyplomowa, niestety
— Wojciech Gołąbowski
O pożytkach ze zdrowych zębów oraz powrót do Liszkowa
— Wojciech Gołąbowski
Krótko o komiksach: NieZjawiskowy spadek formy
— Wojciech Gołąbowski
Miejsca, które warto odwiedzić: Kiedy para - buch!
— Wojciech Gołąbowski
Miejsca, które warto odwiedzić: Ochorowiczówka ma młodsze rodzeństwo!
— Wojciech Gołąbowski
Ten okrutny XX wiek: Jak Stany Zjednoczone usiłowały zachować neutralność
— Wojciech Gołąbowski
Kadr, który…: Głowa astronauty czy ufoludka?
— Wojciech Gołąbowski