Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

European Jazz Ensemble
‹Live›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLive
Wykonawca / KompozytorEuropean Jazz Ensemble
Data wydania1988
Wydawca Konnex Records
NośnikWinyl
Czas trwania46:24
Gatunekjazz, koncert
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Gerd Dudek, Ernst-Ludwig Petrowsky, Allan Botschinsky, Manfred Schoof, Steve Galloway, Rob van den Broeck, Ali Haurand, Tony Oxley, Uschi Brüning
Utwory
Winyl1
1) Skizzen09:30
2) Horizons13:14
3) Folkmusic Nr.08:16
4) Duets06:40
5) Ente-ta-ning08:45
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Umarł Kwartet, niech żyje oktet

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj kolejny międzynarodowy projekt zainicjowany przez brytyjskiego perkusistę Tony’ego Oxleya – European Jazz Ensemble.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Umarł Kwartet, niech żyje oktet

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj kolejny międzynarodowy projekt zainicjowany przez brytyjskiego perkusistę Tony’ego Oxleya – European Jazz Ensemble.

European Jazz Ensemble
‹Live›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLive
Wykonawca / KompozytorEuropean Jazz Ensemble
Data wydania1988
Wydawca Konnex Records
NośnikWinyl
Czas trwania46:24
Gatunekjazz, koncert
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Gerd Dudek, Ernst-Ludwig Petrowsky, Allan Botschinsky, Manfred Schoof, Steve Galloway, Rob van den Broeck, Ali Haurand, Tony Oxley, Uschi Brüning
Utwory
Winyl1
1) Skizzen09:30
2) Horizons13:14
3) Folkmusic Nr.08:16
4) Duets06:40
5) Ente-ta-ning08:45
Wyszukaj / Kup
Współpraca brytyjskiego perkusisty Tony’ego Oxleya, znanego chociażby z supergrupy Rolf Kühn Jazzgroup (vide albumy „Going to the Rainbow” oraz „Devil in Paradise”), ze (wschodnio)niemieckim saksofonistą i flecistą Ernstem-Ludwigiem Petrowskim rozpoczęła się w połowie lat 80. ubiegłego wieku i trwała prawie do końca tej dekady. Jej początek wyznacza sformowanie przez wyspiarza awangardowo-freejazzowego big bandu, któremu nadał nazwę Celebration Orchestra, a do udziału w którym zaprosił również dwóch innych artystów z Niemieckiej Republiki Demokratycznej: puzonistę Johannesa Bauera oraz pianistę Ulricha Gumperta (patrz: longplay„Tomorrow is Here – JazzFest Berlin 1985, Live from the Philharmonic”). O ile z dwoma ostatnimi drogi Oxleya dość szybko się rozeszły, o tyle Petrowskiego Tony upodobał sobie na tyle, że zaproponował mu wspólne występy w kolejnych swoich projektach – The Quartet oraz European Jazz Ensemble.
The Quartet zadebiutował w 1984 roku albumem „Dedications”; rok później wydał „Relation”, a w jeszcze następnym – już po doświadczeniu z Celebration Orchestra – trzeci w dyskografii „Interchange”. I właśnie na tym krążku można także usłyszeć Ernsta-Ludwiga. Latem 1987 roku The Quartet wydał swe (przed)ostatnie tchnienie; miało to miejsce podczas Międzynarodowego Festiwalu Jazzowego w Viersen (w Nadrenii Północnej-Westfalii). Zarejestrowany wówczas – dokładniej: 28 sierpnia – opublikowano jeszcze w tym samym roku na longplayu „Live”, który okazał się ostatnim wydawnictwem Kwartetu nagranym w oryginalnym składzie. Wkrótce bowiem zespół zawiesił działalność, a kiedy wznowił ją na początku następnej dekady, w składzie zabrakło już Oxleya, którego zastąpił jego rodak – Tony Levin (nie należy mylić go z basistą King Crimson, to inna osoba). Czym to zawieszenie było spowodowane? Zaangażowaniem się w kolejny, jeszcze ambitniejszy projekt, będący – w zamyśle lidera – czymś pośrednim pomiędzy The Quartet a Celebration Orchestra.
Chodzi oczywiście o European Jazz Ensemble, który oficjalnie narodził się… dzień po ostatnim koncercie oryginalnego Kwartetu, czyli 29 sierpnia 1987 roku. Na dodatek stało się to na tej samej scenie, podczas tego samego festiwalu w nadreńskim Viersen. Fundamentem nowej grupy byli muzycy wcześniej tworzący The Quartet, czyli – poza Tonym Oxleyem – niemiecki saksofonista i flecista Gerd Dudek, holenderski pianista Rob van den Broeck oraz rodak Gerda, kontrabasista Ali Haurand. Zasadniczą różnicą było jednak to, że – obok osamotnionego dotąd Dud(e)ka – w składzie nowej formacji znalazło się jeszcze czterech nowych instrumentalistów „obsługujących” dęciaki: dwóch Niemców (jeden ze Wschodu, drugi ze Zachodu), Duńczyk i czarnoskóry Amerykanin. W kolejności byli to: Ernst-Ludwig Petrowsky (saksofon altowy i klarnet), Manfred Schoof (trąbka i skrzydłówka), Allan Botschinsky (również trąbka i skrzydłówka) oraz Steve Galloway (puzon).
Debiutancki występ European Jazz Ensemble (gwoli ścisłości, z uwagi na miejsce urodzenia Gallowaya nazwę należałoby zmienić, nie była bowiem precyzyjna) także został zarejestrowany; opublikowano go jednak dopiero rok po pożegnalnym albumie The Quartet. Ukazał się on zresztą nakładem tej samej firmy, to jest zachodnioberlińskiego Konnex Records. I choć trudno dzisiaj spekulować, co było rzeczywistą przyczyną pożegnania Oxleya z Kwartetem, należy przyznać, że było to decyzja zrozumiała i szczęśliwa. Owszem, o czterech albumach The Quartet nie można powiedzieć złego słowa, ale to, co zaproponował European Jazz Ensemble – przynajmniej w tym zestawieniu osobowym – było jeszcze smakowitsze i potężniejsze. Na winylowy krążek trafiło pięć kompozycji autorstwa czterech różnych muzyków; piąta był zespołową improwizacją. Całość złożyła się na trwające ponad czterdzieści sześć minut wydawnictwo. I nie był to wcale pełen zapis występu. W 1989 roku wytwórnia Ear-Rational Records (również z Berlina Zachodniego) wydała „Live” na kompakcie, poszerzając o trzy wcześniej nieznane nagrania. Pominięto je zapewne z dwóch powodów: braku miejsca i nieco odmiennego – od pozostałych – charakteru.
Album otwiera utwór zatytułowany „Skizzen”, pod którym jako autor podpisał się Petrowsky. Zapewne z tego właśnie powodu w tym numerze dodatkowo usłyszeć możemy udzielającą się wokalnie Uschi Brüning (także w Klaus Lenz Big Band), prywatnie żonę Ernsta-Ludwiga. Jej pojawienie się na scenie nie było spowodowane jedynie odpowiednimi koneksjami męża – Ursula naprawdę odgrywa tu znaczącą rolę. Zanim jednak dochodzi do głosu, pierwsze trzy minuty zespół poświęca na przywitanie się z publicznością. Po kolei kilkunasto-, względnie kilkudziesięciosekundowe wstawki mają Petrowsky (na klarnecie), jeden z dwóch trębaczy, Dudek (na saksofonie) i Galloway (na puzonie); później odzywają się jeszcze Haurand i van den Broeck, a dopiero na koniec – Oxley. Po wejściu bębniarza rozlega się natomiast, unisono z saksofonem… krzyk Brüning. Wokalistka chętnie wchodzi w interakcje z instrumentalistami, przekomarzając się na zmianę to z sekcją dętą, to znów z fortepianem. Nie oszczędza się przy tym, dając przy okazji pokaz swoich wielkich możliwości.
W trzeciej części utworu toczy nawet pojedynek z mężem (głos versus saksofon), z którego zresztą wychodzi zwycięsko. By jednak widzowie i słuchacze nie mieli wątpliwości, że te sceniczne szaleństwa to jedynie świetna zabawa, na finał „Skizzen” zespół serwuje porcję bardzo klasycznego, swingowego grania. Ponad trzynastominutowy „Horizons” to z kolei kompozycja Schoofa – i pewnie z tego powodu otwiera ją duet trąbki z fortepianem, który po kilkudziesięciu sekundach zostaje wsparty delikatną perkusją. Z czasem Manfred coraz bardziej skręca w stronę free jazzu, ale stara się przy tym zachować wcześniejszy nostalgiczno-niepokojący nastrój. Udziela się on także pozostałym muzykom, zarówno grającym swoje solówki saksofonistom, jak i Robowi van den Broeckowi. Finał – brzmiący bardzo potężnie, ale i klimatycznie – sprawia, że pod słuchaczem uginają się nogi. W tym momencie można najlepiej zrozumieć, dlaczego Oxley zdecydował się rozbudować swój „ubogi” Kwartet aż do oktetu. Pojawiające się na koniec oklaski są więcej niż zasłużone!
Stronę B albumu otwiera kompozycja Allana Botschinskiego – „Folkmusic Nr.”. Tytuł wcale nie jest przypadkowy; w utworze tym zespołowi udaje się bowiem idealnie łączyć modern jazz (vide fortepian i perkusja) z elementami muzyki ludowej (instrumenty dęte). Prawdziwy rarytas pojawia się jednak na koniec, kiedy Botschinsky do spółki z Schoofem grają motyw tak piękny i urzekający, że trudno się nie wzruszyć. Po potężnej dawce emocji dobrze jest się z nich nieco otrząsnąć. Temu właśnie służy w stu procentach improwizowany, awangardowy „Duets”, będący – zgodnie z tytułem – zbiorem odrębnych wątków opartych na instrumentalnych duetach: fortepianu z kontrabasem, trąbki z puzonem, kontrabasu z saksofonem, fortepianu z trąbką, a na zakończenie saksofonu z perkusjonaliami. Całość wieńczy znane z „Interchange” dziełko Oxleya „Ente-ta-ning” – tu jednak dłuższe o całe cztery minuty. Gdyby ktoś z Was szukał kompozycji mogącej zostać uznaną za kwintesencję free jazzu lat 80., mógłby sięgnąć właśnie po nią. Mimo dużej swobody pozostawionej kolegom, Tony czuwa nad tym, aby ich drogi nie rozjechały się zanadto i na finał zatacza koło, powracając do tego samego popisu pianisty.
Rok później wielbiciele nowej formacji Tony’ego Oxleya obdarowani zostali dodatkowymi czternastoma minutami muzyki z tego koncertu. To trzy kompozycje, dla których zabrakło miejsca na winylowej wersji „Live”: „Late Morning”, „Styczność” (sic!) oraz „Razzle-Dazzle”. Wszystkie mają podobny charakter; w porównaniu z tymi, jakie trafiły na album, są bardziej stonowane i wyciszone, oparte głównie na brzmieniach saksofonów. Pytanie tylko, w jakich momentach koncertu zostały przez zespół przedstawione. Czy na koniec, jak wynikałoby to z układu płyty, czy też gdzieś pośrodku, co – biorąc pod uwagę ich stylistyczną jednorodność – byłoby bardziej uzasadnione. W każdym razie dobrze się stało, że nie zginęły w archiwalnych czeluściach, bo zwyczajnie na to nie zasługiwały. European Jazz Ensemble powracał na scenę jeszcze parokrotnie, ale już bez Oxleya, którego – podobnie jak w nowym wcieleniu The Quartet – zastąpił Tony Levin. Grupa działała w miarę systematycznie jeszcze przez parę lat („At the Philharmonic Cologne”, 1989; „Meets the Khan Family”, 1992), by potem powracać regularnie co połowę dekady. Te comebacki udokumentowane zostały przez kolejne, noszące bliźniacze tytuły, wydawnictwa zespołu: „20th Anniversary Tour” (1997), „25th Anniversary” (2002), „30th Anniversary Tour 2006” (2009) oraz „35th Anniversary Tour 2011” (2011). Na żadnym z nich nie zagrał już, niestety, Tony Oxley.
koniec
11 stycznia 2020
Skład:
Gerd Dudek – saksofon sopranowy, saksofon tenorowy, flet
Ernst-Ludwig Petrowsky – saksofon altowy, klarnet
Allan Botschinsky – trąbka, skrzydłówka
Manfred Schoof – trąbka, skrzydłówka
Steve Galloway – puzon
Rob van den Broeck – fortepian
Ali Haurand – kontrabas
Tony Oxley – perkusja, instrumenty perkusyjne

gościnnie:
Uschi Brüning – śpiew (1)

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Nie zadzieraj z Czukayem!
Sebastian Chosiński

15 IV 2024

W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.

więcej »

Non omnis moriar: Znad Rubikonu do Aszchabadu
Sebastian Chosiński

13 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj kolejny longplay Orkiestry Gustava Broma, na którym połączyła ona post-bop z „trzecim nurtem”.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Aneks, nie popłuczyny
Sebastian Chosiński

8 IV 2024

Jak każdy funkcjonujący przez wiele lat i mający trwałe miejsce w historii rocka zespół, także zachodnioniemiecki Can doczekał się wielu wydawnictw nieoficjalnych. Jednym z ciekawszych jest opublikowany przed piętnastoma laty „Ogam Ogat” – bootleg zawierający muzykę powstałą w tym samym czasie co materiał, jaki znalazł się na dwupłytowym krążku „Tago Mago”.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.