Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj kolejny koncertowy album zachodnioniemieckiego zespołu Xhol.
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj kolejny koncertowy album zachodnioniemieckiego zespołu Xhol.
Xhol
‹Essen 1970›
Utwory | |
CD1 | |
1) Sparkling Geysers | 23:28 |
2) „A” Freak-Out Blues | 07:45 |
3) Weird Bossa | 06:17 |
4) Surrealistic Scenery | 12:12 |
Jeżeli zespół istnieje i prowadzi intensywną działalność zaledwie przez kilka lat, to praktycznie każdy rok w jego historii jest, na swój sposób, przełomowy. W każdym bowiem dzieje się coś nadzwyczajnego. W przypadku formacji z Wiesbaden są to albo zmiany nazwy (podkreślające przy okazji wolty stylistyczne), albo zmiany składu (niekiedy, ale nie zawsze, mające to samo podłoże). Rok 1969 zapisał się w dziejach grupy przemianowaniem jej z Soul Caravan („
Get in High”, 1967; „
Live 1969”, 2006) na Xhol Caravan („
Electrip”, 1969; „
Altena 1969”, 2006), natomiast następny – przycięciem szyldu do jednoczłonowego Xhol oraz… rozstaniem z muzykiem, który był współzałożycielem zespołu – saksofonistą i flecistą Hansim Fischerem. Wiosną 1970 roku pojawiał się on jeszcze na koncertach, co dokumentuje chociażby wydany po latach album „
Altena 1970” (2006), ale już w lipcu, kiedy muzycy weszli do studia, aby zarejestrować studyjny materiał, jaki trafił następnie na longplay „Hau-RUK” (1971), już go w szeregach Xhol nie było.
Z tego samego powodu Fischer nie wziął oczywiście udziału w zaplanowanych już od jakiegoś czasu letnich i jesiennych koncertach Xhol; w tym czasie stał już bowiem u boku Christiana Burcharda, wspomagając go w pracy nad drugim studyjnym krążkiem Embryo „
Embryo’s Rache” (1971). Co ciekawe, na miejsce Hansiego nie przyjęto nowego muzyka, w efekcie więc zespół skurczył się do rozmiarów kwartetu, który tworzyli: saksofonista i flecista Tim Belbe, organista Öcki von Brevern, basista Klaus Briest i jedyny Amerykanin w zespole – perkusista Skip van Wyck III. Jak już wyżej wspomniałem, po odejściu Fischera muzycy nagrali trzeci w swoim dorobku – po „
Get in High” i „
Electrip” – „debiutancki” longplay, ale na jego publikację musieli poczekać do przyszłego roku. Nie zasypiali jednak gruszek w popiele i gdy tylko nadarzała się okazja, przypominali się publiczności. Taką okazją był chociażby festiwal rockowy w Essen.
W 1958 roku leżące w Nadrenii Północnej-Westfalii Essen wzbogaciło się o nowoczesną salę widowiskową (zarazem sportową, jak i koncertową), którą wybudowano na obrzeżach miejscowego Parku Botanicznego. Grugahalle, bo tak ją nazwano, szybko stała się mekką jazzmanów i rockmanów. Z początku organizowano tam występy takich gwiazd, jak Bill Halley, Ella Fitzgerald, Oscar Peterson czy Dave Brubeck; później pojawili się The Beatles i The Rolling Stones, The Who i Led Zeppelin, The Grateful Dead i Frank Zappa ze swoim Mothers of Invension. Czy można się więc dziwić, że w pewnym momencie kilku promotorów wpadło na pomysł, aby w Grugahalle zorganizować festiwal z prawdziwego zdarzenia? Tak narodził się Essener Pop & Blues Festival. Odbyły się trzy jego edycje, każda kilkudniowa: pierwsza miała miejsce od 9 do 11 listopada 1969, druga, najkrótsza, zamknęła się w dwóch dniach – 24 i 25 kwietnia 1970, trzecia, najdłuższa – trwała od czwartku 22 do niedzieli 25 października 1970 roku. I właśnie na tę zaproszono czołówkę ówczesnych formacji krautrockowych.
Ale Essener Pop & Blues Festival był wielką imprezą międzynarodową. Pierwszego dnia trzeciej edycji pojawiły się same grupy brytyjskie, w tym między innymi Mighty Baby,
The Gun, Ginger Baker’s Airforce oraz
East of Eden. Drugi dzień był pod tym względem mieszany i chyba dzięki temu jeszcze atrakcyjniejszy. Dość powiedzieć, że na scenie kolejno prezentowały się holenderski Brainbox, amerykański Tony Williams Lifetime oraz
The Wolfgang Dauner Group i
Embryo (z Hansim Fischerem w składzie). Trzeciego dnia ponownie dominowali Brytyjczycy (Supertramp, Savoy Brown, Moody Blues), ale nie zabrakło holenderskiego After Tea oraz właśnie Xhol. Na finał z kolei organizatorzy przygotowali niespodzianki w postaci Taste, T. Rex, Chicken Shack, a z miejscowych –Kraftwerk (w swym krautrockowym wydaniu) oraz Guru Guru, których występ również doczekał się po ponad trzech dekadach publikacji na płycie kompaktowej („
Essen 1970”, 2002).
Za występ na III. Essener Pop & Blues Festival panowie z Xhol otrzymali, nie licząc zwrotu kosztów przejazdu, 800 marek; dla porównania: największe gwiazdy z Wysp, czyli Ginger Baker i Moody Blues otrzymały odpowiednio 20 tysięcy i 30 tysięcy marek. Różnica jest znacząca, prawda? Ale też status wykonawców mimo wszystko w tamtym czasie nieporównywalny. Koncerty Xhol Caravan i Xhol z lat 1969 i 1970 opierały się przede wszystkim na jazzrockowych improwizacjach i nie inaczej wyglądał program występu w Essen, o czym możemy się przekonać, słuchając wydaną niemal cztery dekady po tamtym wydarzeniu płytę (z katalogu Garden of Delights). Trafiły na nią cztery kompozycje, które są jednak nieco zaskakujące – głównie dlatego, że chociażby w porównaniu z tym, co znalazło się na krążku „
Altena 1970”, znacznie mniej było tu elementów jazzowych, a znacznie więcej rocka (i psychodelii). Pytanie tylko czy ta zmiana dokonała się za sprawą odejścia Hansiego Fischera, czy też był to naturalny proces rozwoju stylistycznego Xhol? Tego pewnie nie dowiemy się już nigdy. Choć domysły możemy snuć. W każdym razie gdy po latach Fischer wrócił do grupy, w jej twórczości ponownie zacząć dominować jazz-rock (vide ubiegłoroczny album koncertowy „
Scream of Joy”).
Na płytę „Essen 1970” trafiły cztery kompozycje. Na początek pojawił się utwór najdłuższy i najbardziej „zwariowany” – ponad dwudziestominutowy „Sparkling Geysers”. Jego introdukcja jest jeszcze bardzo płynna, ginąca we mgle, ale z czasem krystalizuje się wątek przewodni grany na saksofonie, który stopniowo ewoluuje od stylu dotychczas kojarzonego z Xhol do impulsywnej rockowej improwizacji z mocnym progresywnym zacięciem. Część pierwszą zamyka solo Öckiego von Breverna na organach Hammonda, które wcześniej odpowiadały przede wszystkim za wypełniania tła. W części drugiej całość obejmuje we władanie Tim Belbe. Przez kolejnych kilkanaście minut to jego flet jest podstawowym punktem odniesienia; pozostali instrumentaliści podporządkowują się jego roli przewodniej, sięgając do najgłębszych pokładów swojej romantyczności. W ostatnich minutach na plan pierwszy wybijają się natomiast ponownie Hammondy Öckiego, dzięki którym kwartet powraca na progresywne tory, pod wieloma względami przypominając brzmieniem… brytyjski The Nice (i Keitha Emersona).
Drugi w kolejności „«A» Freak-Out Blues” to, w porównaniu ze „Sparkling Geysers”, zaledwie miniatura, trwa bowiem niespełna osiem minut. Ale dzieje się w nim całkiem sporo. Otwarcie jest stonowane, choć już pierwsze dźwięki saksofonu sugerują, że nie zawsze tak będzie. Tim Belbe i Hansi Fischer byli jednymi z pierwszych muzyków w Niemczech Zachodnich, którzy wykorzystywali – i na koncertach, i w studiu – specjalne efekty elektroniczne i przetworniki, dzięki którym otrzymywali charakterystyczne brzmienie dęciaków. „Przesterowany” saksofon w przypadku Xhol nie powinien więc nikogo zaskakiwać! Z czasem w ślad za nim podążają organista i bębniarz – to za ich sprawą numer nabiera rockowej mocy, z kolei bas Klausa Briesta jest tak podrasowany, że słuchacze stojący blisko głośników mogli mieć po koncercie problem z bębenkami usznymi. Zaskoczeniem może być jednak fakt, że ten sam muzyk, który dał hasło do „ataku”, czyli Tim, w finale tonuje emocje i wygasza pożary. Cały kwartet zwalnia więc tempo i wraca do nieco usypiającej, bluesowej rytmiki (tytuł w końcu do czegoś zobowiązuje!).
„«A» Freak-Out Blues” płynnie przeistacza się w „Weird Bossa” (najkrótszy fragment koncertu), który wyraźnie dzieli się na dwie części: pierwszą w miarę subtelną, z solówką saksofonu tenorowego i „plumkającymi” Hammondami w tle, drugą – prawdziwie szaleńczą, w której energetyczny rock miesza się z nieokiełznanym free jazzem. Sądząc po oklaskach, jakimi nagrodzono zespół, takie oblicze Xhol również przypadło publice do gustu. Jeżeli jednak słuchacze liczyli na podobny ciąg dalszy, mogli się nieco zawieść. Dwunastominutowy „Surrealistic Scenery” to powrót do klimatu progresywnego, ale – podobnie jak w środkowej części „Sparkling Geysers” – z etnicznymi wtrętami w stylu
Charliego Mariano, amerykańskiego flecisty, który w tym samym czasie przybył zza Oceanu do Europy i niebawem związał się na kilka lat z
Embryo (zastępując tam Hansiego Fischera). Tim Belbe ponownie sięgnął tu po flet, by czarować tym instrumentem już praktycznie do samego końca (z wyjątkiem ostatnich sekund, kiedy na plan pierwszy wybija się Öcki von Brevern). „Essen 1970” to jedna z najlepszych płyt z archiwaliami, jaką opublikowało wydawnictwo Garden of Delights. Pytanie, czy Tim i Hansi posiadają jeszcze taśmy z innymi występami z tego okresu. Jeśli tak…
Skład:
Tim Belbe – saksofon tenorowy, flet
Öcki von Brevern – organy Hammonda
Klaus Briest – gitara basowa
Skip van Wyck III – perkusja