Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 24 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Metallica
‹S&M 2›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułS&M 2
Wykonawca / KompozytorMetallica
Data wydania28 sierpnia 2020
Wydawca Universal Polska
NośnikCD
Czas trwania143:27
Gatunekklasyczna, koncert, metal, rock
EAN0602508413117
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
James Hetfield, Lars Ulrich, Kirk Hammett, Robert Trujillo
Utwory
CD1
1) The Ecstasy of Gold2:43
2) The Call of Ktulu9:13
3) For Whom the Bell Tolls4:36
4) The Day That Never Comes8:26
5) The Memory Remains5:42
6) Confusion6:40
7) Moth into Flame6:17
8) The Outlaw Torn10:02
9) No Leaf Clover5:29
10) Halo of Fire8:19
CD2
1) Intro to Scythian Suite5:16
2) Scythian Suite, Opus 20: The Enemy God and the Dance of the Dark Spirits3:39
3) Intro to The Iron Foundry1:02
4) The Iron Foundry, Opus 194:15
5) The Unforgiven III8:18
6) All Within My Hands6:13
7) [Anesthesia] Pulling Teeth7:27
8) Wherever I May Roam6:32
9) One9:23
10) Master of Puppets8:29
11) Nothing Else Matters6:39
12) Enter Sandman8:47
Wyszukaj / Kup

Dwutakt: Narzędzie dla kustosza Metalliki, czyli o „S&M 2” słów kilka

Esensja.pl
Esensja.pl
Z okazji dwudziestolecia kontrowersyjnej współpracy Metalliki z orkiestrą symfoniczną, zespół postanowił powtórzyć eksperyment, po czym opublikował go na albumie „S&M 2”. O tym, czy oczekiwaliśmy takiego prezentu i o jego jakości rozmawiają Jacek Walewski i Piotr „Pi” Gołębiewski.

Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Walewski

Dwutakt: Narzędzie dla kustosza Metalliki, czyli o „S&M 2” słów kilka

Z okazji dwudziestolecia kontrowersyjnej współpracy Metalliki z orkiestrą symfoniczną, zespół postanowił powtórzyć eksperyment, po czym opublikował go na albumie „S&M 2”. O tym, czy oczekiwaliśmy takiego prezentu i o jego jakości rozmawiają Jacek Walewski i Piotr „Pi” Gołębiewski.

Metallica
‹S&M 2›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułS&M 2
Wykonawca / KompozytorMetallica
Data wydania28 sierpnia 2020
Wydawca Universal Polska
NośnikCD
Czas trwania143:27
Gatunekklasyczna, koncert, metal, rock
EAN0602508413117
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
James Hetfield, Lars Ulrich, Kirk Hammett, Robert Trujillo
Utwory
CD1
1) The Ecstasy of Gold2:43
2) The Call of Ktulu9:13
3) For Whom the Bell Tolls4:36
4) The Day That Never Comes8:26
5) The Memory Remains5:42
6) Confusion6:40
7) Moth into Flame6:17
8) The Outlaw Torn10:02
9) No Leaf Clover5:29
10) Halo of Fire8:19
CD2
1) Intro to Scythian Suite5:16
2) Scythian Suite, Opus 20: The Enemy God and the Dance of the Dark Spirits3:39
3) Intro to The Iron Foundry1:02
4) The Iron Foundry, Opus 194:15
5) The Unforgiven III8:18
6) All Within My Hands6:13
7) [Anesthesia] Pulling Teeth7:27
8) Wherever I May Roam6:32
9) One9:23
10) Master of Puppets8:29
11) Nothing Else Matters6:39
12) Enter Sandman8:47
Wyszukaj / Kup
Piotr „Pi” Gołębiewski: Czy w ogóle czekaliśmy na „S&M 2"? Komukolwiek zależało na tym, by usłyszeć Metallikę z orkiestrą? Mnie nie.
Jacek Walewski: Szczerze? Chyba tylko najzagorzalszym fanom zespołu. Ja zaś… chyba jednak się do nich zaliczam!
Pi: Ja po odsłuchu co najwyżej nabrałem ochoty na to, by po raz kolejny posłuchać sobie staroci.
J.W.: Możliwe, że taki jest sens tego wydawnictwa: to narzędzie dla kustosza dorobku zespołu.
Pi: Czyżby zatem oznaczało, że jesteśmy skazani na metallikowy recykling? Smutne.
J.W.: Można na to znaleźć ładniejsze słowo, ale tak: oni swoje zrobili i nie muszą nam już niczego udowadniać.
Pi: Nie jestem pewien. Metallica to jednak marka, która ściga się ze swoją legendą. Przykładem tego są dwie ostatnie płyty studyjne, gdzie wciąż na spince starają się udowodnić, że pomimo wielu skoków w bok, wciąż są zespołem metalowym z thrash z przodu. Wiadomo, że już nie nagrają albumu genialnego, ale na bardzo dobry byłoby ich stać, tymczasem i „Death Magnetic”, i „Hardwired… to Self Destruct” są tylko dobre.
J.W.: Poniekąd aż prosi się w tym miejscu powspominać „jedynkę” „S&M”.
Pi: Jak z dzisiejszego punktu widzenia oceniasz „S&M"? Osobiście podchodzę do niej mniej krytycznie, niż kiedyś.
J.W.: Mój odbiór jest mocno naznaczony sentymentem. Wiem, że nie jest to album idealny. Zdaję sobie sprawę, że wiele – zwłaszcza wokal – poprawiano w studiu. Czasami „orkiestra gra sobie, a Metallica sobie”. Jednocześnie jednak uważa, że „S&M” nie było odcinaniem kuponów od sławy, a bardzo ciekawym i jednak udanym eksperymentem.
Pi: Właśnie, to trzeba przyznać, że Metallica pod koniec lat 90. nie bała się eksplorować nowe terytoria, bez oglądania się na ortodoksów. Komercjalizacja? Być może, niemniej zespołowi chyba łatwiej byłoby nagrać thrashową młóckę, niż zaryzykować albumem z coverami, czy właśnie z orkiestrą symfoniczną. Trzeba przecież pamiętać, że na swój sposób był to krok pionierski. Symfonicy z metalem do tej pory kojarzyli się z gotykiem. Choć oczywiście można było trochę lepiej to zorganizować. Może zabrakło czasu na dopieszczenie? Podobno załoga Larsa Urlicha podkradła Michaela Kamena Scorpionsom, którzy szykowali się do albumu „Moments of Glory” (swoją drogą prawdziwego wzoru, jak łączyć gitarowe granie z symfonią). Było więc trochę zgrzytów, o których mówisz, ale pamiętam, że ogólnie brzmieniem byłem zachwycony. O wiele bardziej, niż dziś „S&M 2”.
J.W.: Tak, tak. „Jedynka” jest o wiele lepsza i dobrze się zestarzała. Porównaj choćby symfoniczne „Nothing Else Matters” z 1999 roku i obecną wersją…
Pi: Tu się zgodzę, że poprzednio ten utwór był zagrany z o wiele większym żarem.
J.W.: Oj, nie tylko ten. „Outlaw Torn” zabrzmiał wcześniej monumentalniej, „No Leaf Clover” porywał, a teraz brzmi przeciętnie. Nawet „For Whom the Bell Tolls” zawodzi. Naprawdę lepiej by zrobili, gdyby zagrali więcej nowych rzeczy, a nie siłowali się z Metalliką A.D. 1999.
Pi: Mi się akurat „No Leaf Clover” podoba, ale to numer stworzony pod orkiestrę. I tak dobrze, że nie odtworzyli „S&M” jeden do jednego.
J.W.: To byłoby słabe. Szkoda jednak – skoro już przy „No Leaf Clover” jesteśmy – że nie napisali z okazji „S&M 2” nowego utworu. Przecież w ich archiwach na pewno są jakieś demówki niedokończonych numerów.
Pi: Zamiast tego dostajemy opracowania rosyjskich klasyków. O tyle, o ile „Odlewnię stali” Aleksandra Mosołowa, wykonaną z udziałem Metalliki, rozumiem, to już fragment „Suity scytyjskiej” Siergieja Prokofjewa mogli sobie darować. Zaburza dynamikę koncertu. To w końcu miała być Metallica z towarzyszeniem orkiestry, nie odwrotnie.
J.W.: Rozumiem chyba ideę: edukowanie fanów. Zresztą metalowcom nie tak daleko do wielbicieli muzyki poważnej – wystarczy sprawdzić, co zainspirowało Tony’ego Iommiego do napisania głównego riffu „Black Sabbath”.
Pi: Sprawdzamy: chodzi o siedmioczęściową suitę „Planety”, której autorem jest angielski kompozytor Gustav Holst. A co z resztą materiału? Poza sztandarowymi „Master of Puppets”, „Enter Sandman”, „Nothing Else Matter” i kilkoma innymi mamy silną reprezentację kawałków z XXI wieku. To zdecydowanie wychodzi krążkowi na plus.
J.W.: I tu mam problem. Panuje zasada: weźmiemy coś z „jedynki”, coś nowego i jeszcze jakieś eksperymenty typu „gramy klasyczne kompozycje z orkiestrą”. Osobiście wyrzuciłbym jednak sporo tych utworów, które znamy już – do tego w niemal takich samym aranżach! – z pierwszej „esemki”, a dodał więcej kompozycji Metalliki czy coverów, które dotąd nie zostały dotknięte batutą. Jest tego trochę: „Fade to Black”, „The Unforgiven”, „Fixxxer”, „Seek and Destroy”, „Turn the Page”…
Pi: Ale jakby sięgnęli po „Fade to Black”, „The Unforgiven”, „Turn the Page” i do tego zostawili te wolniejsze utwory, to by wyszła składanka do przytulańców. Choć oczywiście zgadzam się, że „The Outlaw Torn” i „Wherever I May Roam” mogli zamienić na coś innego, co lepiej pasowałoby do orkiestry. Z powtórek chyba najkorzystniej wypada „One”, który poprzednio był skaszaniony i gdzie najwyraźniej widać, jak zespół tnie swoje, a orkiestra swoje.
J.W.: Trudno mi pochwalić odświeżone wersje aranżów z 1999 r. Może faktycznie „One” i „Master of Puppets” z tymi bondowskimi smykami, którymi tak wszyscy się podniecają, ale poza tym? To aż dziwne, bo w sumie niewiele zmieniono, a jednak jakoś teraz utwory nie robią takiego wrażenia.
Pi: Osobiście mam żal, że znów nie wykorzystano możliwości orkiestry w „Call of Ktulu”, by oddać ten monumentalny ryk morskiego potwora, który pojawia się w wersji studyjnej. I, o dziwo, nawet wstęp „The Ecstasy of Gold” Ennia Morricone wypada jakoś blado. Na szczęście potem symfonicy i zespół się rozkręcają. A więc wchodzimy w strefę utworów nowych. Dla mnie absolutnymi hitami z tego wydawnictwa są „The Day that Never Comes” i „The Unforgiven III”.
J.W.: Tak, w przypadku nowszych aranżów jest już dobrze. „The Unforgiven III” to perełka tego wydawnictwa. Podobnie, jak „(Anesthesia) Pulling Teeth”, „Halo on Fire” i odarte z ciężkich gitar „All Within My Hands”. Niestety znowu w towarzystwie Ulricha zabrakło kogoś, kto podpowiedziałby mu, że może „Confusion” nie warto odświeżać, bo temu potworkowi i tak nic nie pomoże.
Pi: Słabiutko poradzili sobie także w hitowym „Moth Into Flame”, który dotknął syndrom przedobrzenia. Przyznam więc, że o wiele bardziej podoba mi się druga płyta w zestawie, gdzie mamy więcej niespodzianek. Dla mnie największą z nich jest to, że „All Within My Hands” jest tak dobrym numerem, kiedy się go trochę przearanżowało. Zawsze byłeś orędownikiem „St. Anger”, jako płyty niesłusznie krytykowanej i proszę, wyszło na twoje.
J.W.: Ogólnie brakuje mi więcej takich niespodzianek. A przecież na wydanej niedawno płytce z zapisem koncertu akustycznego pokazali, że potrafią wspaniale przearanżować swoje tharshowe klasyki na akustyki. Mało tego, w czasie pandemii poczęstowali fanów „Blackened” w wersji soft. Wystarczyło po prostu chcieć i spędzić nad tym projektem trochę więcej czasu.
Pi: Skoro już jesteśmy przy „Helping Hands… Live & Acoustic at the Masonic”, to przyznam, że strasznie się rozczarowałem tym albumem. Rozłazi się w szwach i nie ma pazura. Tam na ten przykład „All Within My Hands” wypadł dość blado. Szkoda, bo zawsze chciałem, by Metallica nagrała wreszcie oficjalny krążek akustyczny. Bootleg „Acoustic Metal” z końca lat 90. pokazywał, że mają do tego dryg. Tymczasem, pomimo surowego brzmienia, wypada lepiej, niż to, co otrzymaliśmy w zeszłym roku.
J.W.: To temat na osobną dyskusję, ale kompletnie się nie zgadzam. Do „Helping Hands” wracam często i uważam, że to wydawnictwo lepsze od „S&M 2”! „All Witihin…” wypadło tam zresztą lepiej niż na „symfonicznej”. Ale wiesz, ja lubię „St. Anger” i „Lulu”, więc się pewnie nie znam.
Pi: Ok, to co teraz? Jak widzisz przyszłość Metalliki?
J.W.: Tu nie będzie zaskoczeń. Pograją jeszcze z 10-15 lat. Nagrają 2-3 studyjne płyty, wydadzą reedycje poprzednich, pewnie „zaskoczą” eksperymentami typu swój festiwal obwoźny czy gra komputerowa itd. Ogólnie starzeją się z godnością.
Pi: Czyli uważasz, że nie rozwiążą się jak Slayer? Ja bym chciał, aby czas lockdownu i generalnie spowolnienie koncertowe zaowocowało powstaniem nowej płyty. Bo co jeszcze mogą zrobić? „Garage Inc. 2”? Są symfonicy, rok temu była koncertówka akustyczna, grali już w całości klasyczne albumy. Wszystko fajnie, ale pomysły chyba zaczynają się wyczerpywać.
J.W.: Przy takim zespole trudno, żeby się nie wyczerpywały. Mówimy o muzykach, którzy wymyślili thrash, potem go „zdradzili” – i dzięki temu nie muszą się teraz rozwiązywać jak Slayer – zagrali południowy rock i nu metal po swojemu. Co teraz? Mnie by wystarczyła już Metallica-kustosz, która ładnie nam się starzeje. Na nową płytę nie czekam, już prędzej na reedycje „Black Albumu”, „Load” i pozostałych albumów, tzw. „Presidio Album” i – no właśnie – kolejne koncerty w Polsce.
Pi: Generalnie dochodzimy do ciekawego momentu w historii muzyki, kiedy wielcy thrashowcy wchodzą w wiek emerytalny, a żeby wciąż dorzucać do ognia, trzeba mieć kondycję. Pierwsi odpadli panowie ze Slayera. Myślę, że gdyby nie śmierć Jeffa Hannemana i problemy zdrowotne Toma Arayi, graliby dalej. Niby Rolling Stonesi i Judas Priest pokazują, że można zasuwać na scenie nawet w wieku zaawansowanym, ale na przykład Kiss to już karykatura samych siebie. Jak będzie z thrashematalowcami? Wymrą jak dinozaury, czy złagodnieją, by pozostać na scenie?
J.W.: Metallica nie jest kapelą thrashową od 30 lat! Zauważ też, że coraz częściej grają koncerty akustyczne, a i ostatnia płyta stylistycznie nawiązuje do „Load” i „Black Albumu”. Myślę, że panowie pograją jeszcze z 10 lat. W końcu co wieczór nie wykonują na żywo „Angel of Death”.
Pi: Nie, ale mają „Battery”, czy „Blackened”. Ja bym chciał, żeby jeszcze przed zdziadzieniem nagrali mocny, metalowy, wściekły album. Ostatnio takimi mogą się pochwalić Testament, Overkill i Annihilator. Coś na zasadzie środkowego palca dla wszystkich niedowiarków, a potem mogą sobie siedzieć na scenie w wieśniackich kapelutkach i brzdąkać „Mama Said”.
J.W.: Cóż, ja jestem jednak specyficznym fanem Mety. Niech nagrywają po prostu szczere albumy, nawet jeśli będzie to coś na kształt „St. Anger” czy „Lulu” (tak, tę płytę też lubię!). Co do twojego marzenia szansę są pół na pół – wystarczy posłuchać „Hardwired…”, gdzie znalazł się słaby bieda-thrashowy otwieraczy i gruchoczący kości „Spit out the Bone”.
Pi: A masz jakieś ulubione płyty metalowe/rockowe z symfonikami? Ja o Scorpionsach już pisałem. A na naszym podwórku całkiem zgrabnie sprawę załatwili Perfect i Lady Pank, a nawet Coma.
J.W.: Tu nie będę oryginalny i podpiszę się pod twoimi propozycjami. Ogólnie „S&M” zaczął cały ten trend – był przecież potem zapomniany dziś trochę koncert Perfectu z filharmonikami, a nawet płyty blackmetalowców, którzy eksperymentowali z „krawaciarzami”. Tyle że efekty bywały średnie i na ich tle płyta Metalliki brzmiała i brzmi wspaniale. Tym bardziej szkoda, że „S&M 2” nie do końca sprostało oczekiwaniom.
Pi: To ja pokuszę się o mała prywatę – złodzieju, który kilka lat temu, zwędziłeś mi z namiotu płytownik CD z nagraniem koncertu symfonicznego Perfectu (i nie tylko), mam nadzieję, że przytniesz sobie brodę suwakiem od kurtki!
A na koniec definitywna deklaracja odnośnie „S&M 2” – jesteś na tak, czy na nie?
J.W.: Na tak, ale mogło być lepiej.
Pi: Przy „jedynce” też się mówiło, że mogło być lepiej, a teraz znów wybrzydzamy?
J.W: Może za 20 lat powiem, że to genialna płyta…
koniec
30 września 2020

Komentarze

30 IX 2020   13:35:35

"Trzeba przecież pamiętać, że na swój sposób był to krok pionierski. Symfonicy z metalem do tej pory kojarzyli się z gotykiem."

bez przesady - niemiecki Rage zrobił taki eksperyment kilka lat wcześniej na płycie Lingua mortis, a pewnie nie byli pierwszymi metalowcami, którzy na to wpadli.

30 IX 2020   15:18:23

@R.F.
Deep Purple wydało „Concerto for Group and Orchestra” w 1969 r.

01 X 2020   07:49:15

Pi chodziło zapewne, że tak ciężki zespół po raz pierwszy nagrał płytę z symfonikami.

01 X 2020   08:46:53

Nie, no, jasne, że wcześniej był nie tylko Deep Purple, ale i Moody Blues, Procol Harum, czy Emerson Lake and Palmer, ale "S&M" to po pierwsze opracowanie starych kawałków na orkiestrę (a nie całkiem autorska rzecz), po drugie, chodzi o skalę projektu i jego oddziaływanie na popkulturę. W momencie, kiedy Purple pozostali niezrozumiani, a trasa z filharmonikami ELP przyniosła straty, tu mieliśmy sukces kasowy, za którym posypały się kolejne tego typu wydawnictwa.

01 X 2020   09:55:08

@Zoom: wiem, dlatego specjalnie napisałem "metalowcami" nie "muzykami rockowymi".

@Pi: Lingua Mortis to tez stare kawałki w symfonicznej aranżacji. Sukces komercyjny jednak nie ten, bo Rage to nie najbardziej znany cover band świata jak Hetfield i spółka.

02 X 2020   19:48:43

@R.F.
Jeżeli Deep Purple ne jest dla Ciebie dostatecznie metalowe, to w 1976 zespół Rainbow z Monachijską Orkiestrę Filharmoniczną nagrał najlepszą metalową piosenkę wszechczasów https://www.youtube.com/watch?v=c0WNMSTG5C8

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
Sebastian Chosiński

20 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Nie zadzieraj z Czukayem!
Sebastian Chosiński

15 IV 2024

W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Inne recenzje

10 największych muzycznych rozczarowań 2020 roku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Z tego cyklu

Usuwamy najsłabsze utwory z albumów Metalliki
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Walewski

Kolejna niezła płyta Wielkiego Zespołu… tylko
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Walewski

Metalliki trzeba po prostu słuchać
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Walewski

Led Zeppelin skończył się na Kill’Em All?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Walewski

Tegoż autora

Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Komiksowe Top 10: Marzec 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Po komiks marsz: Kwiecień 2024
— Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch

My i Oni
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wielki mały finał
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Piołun w sercu a w słowach brak miodu, czyli 10 utworów do tekstów Ernesta Brylla
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Kim był Józef J.?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Komiksowe Top 10: Luty 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Ilu scenarzystów potrzea by wkręcić steampunkową żarówkę?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.