Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Michel Ripoche, André Demay
‹Contes musicaux›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułContes musicaux
Wykonawca / KompozytorMichel Ripoche, André Demay
Data wydania1977
Wydawca Atlantic
NośnikWinyl
Czas trwania36:08
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Michel Ripoche, André Demay, Charles Bennaroch
Utwory
Winyl1
1) Danse du crabe05:58
2) Crépuscule04:44
3) Violon fantôme08:16
4) Sonatélectrique06:24
5) Nouvelle valse02:27
6) Récréation03:36
7) Sept boules de Liège04:42
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Zanim stało się to modne

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj francuski duet (choć tak naprawdę trio) jazzrockowy Michel Ripoche i André Demay.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Zanim stało się to modne

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj francuski duet (choć tak naprawdę trio) jazzrockowy Michel Ripoche i André Demay.

Michel Ripoche, André Demay
‹Contes musicaux›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułContes musicaux
Wykonawca / KompozytorMichel Ripoche, André Demay
Data wydania1977
Wydawca Atlantic
NośnikWinyl
Czas trwania36:08
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Michel Ripoche, André Demay, Charles Bennaroch
Utwory
Winyl1
1) Danse du crabe05:58
2) Crépuscule04:44
3) Violon fantôme08:16
4) Sonatélectrique06:24
5) Nouvelle valse02:27
6) Récréation03:36
7) Sept boules de Liège04:42
Wyszukaj / Kup
Fusion może przybrać bardzo różną postać. W przypadku Francji wielu artystów łączyło go bądź to z muzyką klasyczną bądź awangardą (co dotyczy przede wszystkim prowadzonej przez Christiana Vandera Magmy, ale również Zao), innym bliższe był inklinacje progresywne (jak Surya czy Speed Limit). Ale trafiali się i tacy, którzy potrafili zaskoczyć w jeszcze większym stopniu. Jak na przykład duet – choć w rzeczywistości trio – złożony ze skrzypka Michela Ripoche’a i gitarzysty André Demaya, który nagrał progresywno-jazzrockowy album akustyczny na wiele lat przed tym, zanim w Stanach Zjednoczonych wybuchła moda na koncerty i płyty „unplugged”. Ich jedyne wspólne wydawnictwo zatytułowane zostało „Contes musicaux” i ukazało się w 1977 roku nakładem wytwórni Atlantic (a szczegółowiej: jej francuskiej i kanadyjskiej filii).
Michel Ripoche zaczynał karierę w cenionej i bardzo popularnej we Francji na przełomie lat 60. i 70. ubiegłego wieku formacji Zoo, która udanie łączyła elementy jazz-rocka i progresu. W połowie dekady dał się przekonać Christianowi Vanderowi do udziału w jego efemerycznym okołomagmowym projekcie Utopic Sporadic Orchestra; Jeff Seffer z Zao ściągnął go z kolei do składu Speed Limit. Jakby tego było mało, w tym samym roku Ripoche opublikował swój debiutancki krążek solowy – „Equinoxe”, na którym jako gitarzystę basowego możemy usłyszeć Janicka Topa. W zupełnie innym miejscu swojej kariery był natomiast André Demay, który dopiero wkraczał na rockową scenę. Dla niego współpraca z Ripoche’em była początkiem drogi. Choć w późniejszym czasie bardziej wciągnęła go jednak nowa fala i synth-pop (vide solowy album „Genetic” z 1980 czy jedyny krążek grupy Comix z 1981 roku).
Panowie Ripoche i Demay zaprosili do współpracy jeszcze jednego muzyka – perkusistę (tym razem obsługującego perkusjonalia) Charles’a Bennarocha. To był najbardziej doświadczony artysta z całej trójki. W 1961 roku współtworzył rockandrollową formację El Toro et les Cyclones, potem przez kilka lat udzielał się we francuskiej wersji The Shadows – Les Fantômes, z którymi nagrał parę płyt, także akompaniując takim wokalistom, jak Eddy Mitchell, Petula Clark, Gene Vincent czy Danyel Gérard. Na początku lat 70. z kolei wspomagał na koncertach Zoo i przy tej okazji poznał Michela Ripoche’a, który przystępując do pracy nad „Contes musicaux”, przypomniał sobie o starym koledze. Materiał nagrano w paryskim studiu Gang, które powstało zaledwie trzy lata wcześniej, a zawiadywał nim między innymi znany producent dźwięku, wokalista, multiinstrumentalista i okazjonalnie także kompozytor – Jean-Pierre Janiaud. Płyta nie jest zbyt długa – trzydzieści sześć minut – ale mieści się w ówczesnych standardach. Poza tym, wiele razy podobne rozważania już tutaj snułem, lepsze tyle wartościowej muzyki niż godzina (bądź jeszcze więcej) nijakiej.
Cały longplay „Contes musicaux” oparty jest na dźwiękach akustycznych (skrzypce, gitara, perkusjonalia), chociaż trafiają się także brzmienia syntetyczne, będące zapewne efektem pogłosów i innych „zabaw” realizatora. By wzbogacić aranżację, posłużono się natomiast nakładaniem na siebie ścieżek tych samych instrumentów. Zdarza się więc, że w jednym utworze słyszymy w tle gitarzystę grającego rytmicznie i jednocześnie popisującego się solówką. Utworów jest siedem, wszystkie wyszły spod ręki liderów projektu – cztery skomponował Demay, trzy natomiast Ripoche, choć biorąc pod uwagę doświadczenie i zasługi, powinno być raczej odwrotnie. Płytę otwiera „Danse du crabe”, dzieło tego pierwszego. I jest to dynamiczne otwarcie, z motoryczną gitarą i zadziornymi skrzypcami, które w dalszym ciągu jednak znacząco łagodnieją i generują coraz bardziej powłóczyste, progresywne dźwięki (zastępując tym sposobem syntezatory), by w finale zabrzmieć niemal… ludowo (ze skocznymi bębenkami w tle).
W nastrojowym „Crépuscule” (autorstwa Ripoche’a) to skrzypce odgrywają główną rolę; gitara pełni natomiast rolę instrumentu akompaniującego, choć zaszczyt zwieńczenia kompozycji przypada akurat samotnemu Bennarochowi. W najdłuższym w całym zestawie, ponad ośmiominutowym „Violon fantôme”, którego twórcą był André, mamy do czynienia zarówno ze zmianami tempa, jak i wynikającymi z tego zmianami poetyki. Od fragmentów ostrzejszych, bardziej dynamicznym, poprzez stonowane i delikatniejsze, do niepokojących. Gitara i skrzypce – po raz pierwszy tak wyraźnie – przenikają się wzajemnie, wchodząc w interakcję prowadzącą do mocnego, progresywnego finału. Nie mniej emocji i atrakcji niesie ze sobą otwierająca stronę B wydawnictwa „Sonatélectrique”. Chociaż trwa niespełna sześć i pół minuty, ma strukturę minisuity, składa się bowiem z czterech części, w których przenikają się różne style i gatunki: od funku (z „kwaczącą” gitarą), poprzez psychodelię, do – ponownie – progresu. Z kolei w „Nouvelle valse” robi się – za sprawą partii solowej Ripoche’a (mimo że autorem jest Demay) – bardzo romantycznie i niemal klasycznie.
Początek „Récréation” ożywia nastrój, a największą ma w tym zasługę skutecznie „poganiający” kolegów Charles Bennaroch. Później wprawdzie trio ściąga nogę z gazu, ale to nie oznacza, że nie dzieje się już nic ciekawego – skrzypce ponownie nadają ton całości, aczkolwiek nadchodzi taki moment, kiedy zostają zepchnięte na dalszy plan przez zgodnie współpracujące gitarę i perkusjonalia. Utworem pożegnalnym okazuje się „Sept boules de Liège”, o którym można powiedzieć w zasadzie tyle, że… jest. Owszem, Ripoche zaczyna klasycznie, potem skręca w rejony jazzrockowe, by na koniec zagrać w duecie z Demayem. Tyle że, w porównaniu z wcześniejszymi kompozycjami, inwencji jakby tu mniej. Inna sprawa, że utworowi siódmemu na liście już nie tak łatwo zaskoczyć słuchacza, jak temu, który zajmuje miejsce pierwsze, drugie czy trzecie. Po wydaniu „Contes musicaux” drogi muzyków rozeszły się; pozostała jednak, na szczęście, intrygująca pamiątka ich artystycznej kooperacji – kto wie, czy nie jedyna taka w historii francuskiego fusion.
koniec
10 października 2020
Skład:
Michel Ripoche – skrzypce
André Demay – gitara akustyczna
Charles Bennaroch – instrumenty perkusyjne

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Nie zadzieraj z Czukayem!
Sebastian Chosiński

15 IV 2024

W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.

więcej »

Non omnis moriar: Znad Rubikonu do Aszchabadu
Sebastian Chosiński

13 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj kolejny longplay Orkiestry Gustava Broma, na którym połączyła ona post-bop z „trzecim nurtem”.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Aneks, nie popłuczyny
Sebastian Chosiński

8 IV 2024

Jak każdy funkcjonujący przez wiele lat i mający trwałe miejsce w historii rocka zespół, także zachodnioniemiecki Can doczekał się wielu wydawnictw nieoficjalnych. Jednym z ciekawszych jest opublikowany przed piętnastoma laty „Ogam Ogat” – bootleg zawierający muzykę powstałą w tym samym czasie co materiał, jaki znalazł się na dwupłytowym krążku „Tago Mago”.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.