EKSTRAKT: | 80% |
---|---|
WASZ EKSTRAKT: | |
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Troc |
Wykonawca / Kompozytor | Troc |
Data wydania | 1973 |
Wydawca | Cy Records |
Nośnik | Winyl |
Czas trwania | 38:11 |
Gatunek | jazz, rock, soul |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
W składzie |
Alex Ligertwood, Henri Giordano, Jacky Giraudo, Jannick Top, André Ceccarelli, Claude Engel, Francis Moze |
Utwory | |
Winyl1 | |
1) Kali Lo | 06:41 |
2) Truth [Vérité] | 06:48 |
3) Old Man River | 06:08 |
4) Did You Ever | 04:15 |
5) Plum | 03:34 |
6) Stick Time | 10:45 |
Non omnis moriar: Biali, choć „czarni”; rockowi, choć soulowiMuzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj francuska formacja jazzrockowa Troc, w której udzielali się szkocki wokalista Alex Ligertwood oraz francuski basista Jannick Top.
Sebastian ChosińskiNon omnis moriar: Biali, choć „czarni”; rockowi, choć soulowiMuzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj francuska formacja jazzrockowa Troc, w której udzielali się szkocki wokalista Alex Ligertwood oraz francuski basista Jannick Top. Troc
Wyszukaj / Kup Żywot tego zespołu był – przynajmniej jeśli weźmiemy pod uwagę jego pierwsze wcielenie – bardzo krótki. Istniał zaledwie przez rok. Pozostawił po sobie tylko jeden longplay. A jednak do dzisiaj jest wspominany jako jedno z największych objawień na francuskiej scenie jazzrockowej początku lat 70. XX wieku. W dużej mierze stało się tak z powodu karier, jakie później zrobili tworzący go muzycy, spośród których trzech wyrosło na wybitnych artystów. Motorem napędowym Troc był szkocki wokalista – urodzony w Glasgow w 1946 roku – Alex Ligertwood, który po krótkiej przygodzie w kraju leżącym na południe od kanału La Manche wrócił do ojczyzny, aby na dobre rozwinąć skrzydła. W kolejnych dekadach współpracował między innymi z takimi formacjami, jak Brian Auger’s Oblivion Express, Jeff Beck Group, Average White Band, Steve Morse Band, a nade wszystko – przez piętnaście lat! – z Carlosem Santaną. Niejako na drugim biegunie znajdował się rówieśnik Ligertwooda, pochodzący z Nicei perkusista André Ceccarelli, który jako nastolatek grywał jazz w grupach występujących w kasynach i restauracjach w Monako i na Lazurowym Wybrzeżu. Z czasem postanowił jednak robić coś ambitniejszego, niż przygrywanie do – choćby i w najbardziej luksusowych lokalach Europy – kotleta. W latach 70. był rozchwytywanym we Francji bębniarzem, angażującym się w wiele projektów jazzrockowych i progresywnych. Trzecią gwiazdą Troc był basista Jannick Top – marsylczyk, rocznik 1947 – który w tamtym czasie udzielał się również w kultowej później Magmie Christiana Vandera, a w kolejnych latach zasilił szeregi Speed Limit i okołomagmowych formacji Vandertop oraz Fusion. Skład uzupełnili jeszcze dwaj mniej znani i dzisiaj już zapomniani (przynajmniej poza Francją) instrumentaliści: klawiszowiec Henri Giordano oraz gitarzysta Jacky Giraudo. Ta piątka w 1972 roku – niestety, nie można wskazać dokładniejszej daty – zarejestrowała materiał, jaki ukazał się rok później (nakładem wytwórni Cy Records) na jedynej długogrającej płycie zespołu, zatytułowanej po prostu „Troc”. Nad albumem kwintet pracował w należącym do kompozytora muzyki filmowej Michela Magnego studiu Strawberry, jakie mieściło się w osiemnastowiecznym zamku we wsi Hérouville, około trzydziestu kilometrów na zachód od Paryża (co ciekawe, w tym samym miejscu i w tym samym roku swą debiutancką, ale na szczęście nie jedyną płytę nagrał zeuhlowy zespół Zao, który następnie stał się jedną z najważniejszych formacji francuskiego jazz-rocka). W jednym z sześciu utworów, jakie pojawiły się następnie na winylowym krążku („Old Man River”), można usłyszeć dwóch gości: gitarzystę Claude’a Engela oraz basistę Francisa Moze’a, którzy w tamtym czasie współtworzyli Magmę (patrz: albumy „Kobaïa” z 1970 oraz „1001° Centigrades” z 1971 roku). Jak doszło do tej współpracy? Pewności nie mam, ale sytuacja mogła wyglądać tak: Chcąc przyciągnąć szersze grono słuchaczy do trudnego artystycznego świata Magmy, w 1972 roku lider formacji, perkusista Christian Vander, zdecydował się nagrać płytę nieco przystępniejszą w odbiorze i wydać ją pod innym szyldem. Tak narodził się zespół Univeria Zekt, który krążek „The Unnamables” nagrywał w studiu Magnego w Hérouville. Jest więc realne, że w tym miejscu w tym samym czasie przecięły się drogi aż trzech paryskich grup: Magmy (występującej pod płaszczykiem Univeria Zekt), Zao (którego założycielami byli dwaj eksmagmowcy: François Cahen i Jeff „Yochk’o” Seffer), wreszcie Troc (w składzie z Jannickiem Topem, który parę miesięcy później zarejestruje z Magmą longplay „Mekanïk Destruktïẁ Kommandöh”). Wróćmy jednak do Troc. Niemal równolegle z longplayem w sprzedaży pojawił się promujący go singiel z utworami „Old Man River” oraz „May Be Tomorrow Not Today”. O tym pierwszym będzie jeszcze mowa, ponieważ trafił on również na duży krążek, ten drugi natomiast był dynamiczną jazzrockową kompozycją z mocnymi wpływami amerykańskiego soulu, jakim wtedy zafascynowany był Alex Ligertwood (w tym kontekście nie dziwi fakt, że w późniejszym okresie nawiąże on współpracę z Santaną i Average White Band). Taka muzyka przewija się zresztą na albumie „Troc” przez cały czas, chociaż trafiają się tam także utwory o bardziej rockowym bądź bluesowym rodowodzie. Jak na przykład otwierający stronę A doskonały „Kali Lo”, oparty na energetycznym duecie fortepianu elektrycznego (Henri Giordano) i gitary (Jacky Giraudo); sekcja rytmiczna (czyli Jannick Top i André Ceccarelli) skupia się głównie na motoryce, natomiast Ligertwood z wielką swobodą przechodzi od jazzowych wokaliz do bluesowego śpiewu, przy okazji pokazując pełnię swoich nieprzeciętnych możliwości. W „Truth (Vérité)” zespół pozostaje przy stylistyce klasycznego fusion, ale nawiązuje do stonowanej twórczości amerykańskich mistrzów gatunku, to jest Weather Report i The Tony Williams Lifetime; z kolei wokalnie Alex zbliża się mocno do soulu, w niektórych momentach śpiewając jak… Czesław Niemen. Dopiero w końcówce zespół podkręca tempo, ale wciąż pozostaje wierny „czarnej” muzyce zza Oceanu. Największą niespodzianką w repertuarze płyty może wydawać się – wydany wcześniej na singlu – „Old Man River”. I nie tylko z tego powodu, że nie jest to kompozycja własna muzyków. Piosenka ta – stworzona przez słynny duet Jerome Kern (muzyka) i Oscar Hammerstein II (słowa) – pochodzi z musicalu „Show Boat”, który miał swoją premierę w… 1927 roku. W wersji Troc, wcale nie tak odległej od oryginału, choć oczywiście nowocześnie zaaranżowanej, stała się ona bluesowo-soulową balladą, z wyeksponowanym fortepianem akustycznym i chórkami w tle. To w tym utworze słyszymy właśnie grającego na gitarze Claude’a Engela i wspierającego Ceccarellego basistę Francisa Może’a (w przyszłości między innymi Gong i Pierre Moerlen’s Gong), który intensywnością swojej partii niemal wymusza na reszcie zespołu energetyczne zwieńczenie całości. Otwierający stronę B wydawnictwa „Did You Ever” podtrzymuje ten poziom dynamiki – zarówno za sprawą kapitalnego popisu Giordano na fortepianie elektrycznym, jak i kapitalnie śpiewającego scatem Ligertwooda. Jeszcze „czarniej” i trochę bardziej niepokojąco robi się natomiast w niespełna czterominutowym, najkrótszym na płycie, „Plum”, chociaż i tutaj nie brakuje mocnego fusion (uwagę przykuwa głównie przesterowane brzmienie piana Fendera). Aczkolwiek w finale Alex dba o to, aby powrócić do soulowego punktu wyjścia całej kompozycji. Album zamyka, stanowiący jego opus magnum, prawie jedenastominutowy „Stick Time”. Początek jest stonowany: sentymentalny fortepian elektryczny towarzyszy musicalowemu w stylu śpiewowi frontmana, ale za czasem – zwłaszcza po dołączeniu pozostałych muzyków – utwór zyskuje na mocy. Rozbudowaną formę artyści wykorzystują zaś do popisów solowych; swoje „pięć minut” ma tu i André Ceccarelli, i – po raz kolejny – Henri Giordano (przed którym, panie i panowie, czapki z głów!). Im bliżej końca, tym na więcej pozwala sobie cały kwintet; Alex z kolei nie stroni od wokalnych improwizacji, w których ponownie zbliża się do stylu Czesława Niemena. Czy nim jednak się inspirował – trudno stwierdzić; Niemen też przecież miał swoich soulowych mistrzów, być może nawet tych samych co Szkot. Po wydaniu albumu „Troc”, o czym była już mowa, drogi muzyków szybko się rozeszły, a Ligertwood wrócił na Wyspy Brytyjskie. Ale, wbrew pozorom, to wcale nie było zwieńczenie historii tej formacji. Grupa odrodziła się w 2010 roku i dokonała nawet nowych nagrań, jakie ukazały się na albumie „Troc 2011” (2011). Z muzyków oryginalnego składu zabrakło Giordana i Giraudo, których zastąpili odpowiednio Eric Legnini oraz… Claude Engel. Rok później wydawnictwo Frémeaux & Associés wznowiło natomiast debiutancki longplay formacji, do którego dorzucono dwa bonusy: singlowy (ze strony B) „May Be Tomorrow Not Today” oraz wcześniej niepublikowany „Troc”, będący w zasadzie zespołową improwizacją jazzrockowo-soulową. Koncertujący odrodzony Troc spotkał się z na tyle ciepłym przyjęciem, że jego liderzy zdecydowali się na kontynuowanie działalności i nagranie kolejnego materiału. Ukazał się on krążku zatytułowanym „Crosstalk” (2015), a w jego realizacji – oprócz Alexa, Jannicka i André – udział wzięli jeszcze włoski klawiszowiec (w zasadzie pianista jazzowy) Julian Oliver Mazzariello oraz gitarzysta Amaury Filliard. I na tym – na razie – kończy się historia formacji. 7 listopada 2020 Skład: Alex Ligertwood – śpiew Henri Giordano – fortepian elektryczny, fortepian Jacky Giraudo – gitara elektryczna Jannick Top – gitara basowa André Ceccarelli – perkusja, instrumenty perkusyjne, dzwonki (6) gościnnie: Claude Engel – gitara elektryczna (3) Francis Moze – gitara basowa (3) |
Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.
więcej »W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Praga pachnąca kanadyjską żywicą
— Sebastian Chosiński
Znad Rubikonu do Aszchabadu
— Sebastian Chosiński
Gustav, Praga, Brno i Jerzy
— Sebastian Chosiński
Jazzowa „missa solemnis”
— Sebastian Chosiński
Prośba o zmiłowanie
— Sebastian Chosiński
Strzeż się jazzowej policji!
— Sebastian Chosiński
Fusion w wersji nordic
— Sebastian Chosiński
Van Gogh, słoneczniki i dyskotekowy funk
— Sebastian Chosiński
Surrealizm podlany rockiem, bluesem i jazzem
— Sebastian Chosiński
W cieniu tragedii
— Sebastian Chosiński
Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński
Klasyka kina radzieckiego: Said – kochanek i zdrajca
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
— Sebastian Chosiński
„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Mityczna rzeka w jaskini lwa
— Sebastian Chosiński
Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
— Sebastian Chosiński
East Side Story: Czy można mieć nadzieję w Piekle?
— Sebastian Chosiński
PRL w kryminale: Biały Kapitan ze Śródmieścia
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: W poszukiwaniu zapomnianej przyszłości
— Sebastian Chosiński
Klasyka kina radzieckiego: Odcięta głowa Jima Clarka
— Sebastian Chosiński