Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

John Lee, Gerry Brown, Eef Albers, Darryl Thompson
‹Brothers›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBrothers
Wykonawca / KompozytorJohn Lee, Gerry Brown, Eef Albers, Darryl Thompson
Data wydania1981
Wydawca Mood Records
NośnikWinyl
Czas trwania38:47
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
John Lee, Gerry Brown, Eef Albers, Darryl Thompson
Utwory
Winyl1
1) Uptown Express06:23
2) Brothers04:28
3) Rita05:10
4) Rise On04:28
5) For Bill05:39
6) Close the Door04:44
7) Uncle William08:07
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Bracia w doli i niedoli

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj ostatni album amerykańskiego duetu jazzrockowego John Lee i Gerry Brown nagrany z udziałem gitarzystów Eef Albers i Darryl Thompson.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Bracia w doli i niedoli

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj ostatni album amerykańskiego duetu jazzrockowego John Lee i Gerry Brown nagrany z udziałem gitarzystów Eef Albers i Darryl Thompson.

John Lee, Gerry Brown, Eef Albers, Darryl Thompson
‹Brothers›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBrothers
Wykonawca / KompozytorJohn Lee, Gerry Brown, Eef Albers, Darryl Thompson
Data wydania1981
Wydawca Mood Records
NośnikWinyl
Czas trwania38:47
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
John Lee, Gerry Brown, Eef Albers, Darryl Thompson
Utwory
Winyl1
1) Uptown Express06:23
2) Brothers04:28
3) Rita05:10
4) Rise On04:28
5) For Bill05:39
6) Close the Door04:44
7) Uncle William08:07
Wyszukaj / Kup
To już, jak sądzę, ostatnie spotkanie z twórczością „solową” (w cudzysłowie, ponieważ panowie nagrywali jednak w duecie) basisty Johna Lee i perkusisty Gerry’ego (Geralda) Browna – i zarazem ostatnia z ich wielkich płyt. Wydana w 1981, ale nagrana kilka miesięcy wcześniej, bo w grudniu 1980 roku. Tym samym można uznać, że rejestracja tego doskonałego materiału zwieńczyła nadzwyczaj udaną dla Amerykanów dekadę lat 70. XX wieku. Sesja, choć brali w niej udział aż trzej artyści ze Stanów Zjednoczonych, miała miejsce na Starym Kontynencie, a konkretnie – w chętnie eksplorowanym przez muzyków z kręgu europejskiego krautrocka i fusion stuttgarckim studiu Zuckerfabrik (to tam Jasper van ’t Hof pracował nad longplayem „The Selfkicker”, Zbigniew Seifert nad „Man of the Light”, natomiast Didier Lockwood nad „New World”). Płytę opublikowało założone cztery lata wcześniej wydawnictwo Mood Records, które powstało z inicjatywy kilku zasłużonych niemieckich jazzmanów, w tym między innymi gitarzysty Volkera Kriegela, pianisty Wolfganga Daunera oraz puzonisty Alberta Mangelsdorffa.
Na swoich wcześniejszych płytach Lee i Brown obracali się wokół fusion: niekiedy pojmowanego klasycznie („Infinite Jones”, „Medusa”), to znów mocno zabarwionego modnym w tamtym czasie funkiem, nie bez wpływów przebojowego pop rocka („Mango Sunrise”, „Still Can’t Say Enough”, „Chaser”). Na „Brothers” postanowili powrócić do swoich jazzrockowych korzeni, nagrywając najbardziej dynamiczną i energetyczną płytę w swojej karierze. A o pomoc w tym poprosili swoich dobrych znajomych, dwóch gitarzystów: Holendra Eefa Albersa oraz nieżyjącego już Amerykanina Darryla Thompsona (1955-2014). Cała czwórka znała się doskonale, wcześniej bowiem wielokrotnie spotykali się w studiach nagraniowych i na scenach. Ich wpływ na ostateczny kształt krążka był tak duży, że tym razem longplay oficjalnie sygnowano nie tylko nazwiskami Johna i Gerry’ego, ale także pozostałych instrumentalistów.
Przełom lat 70. i 80. nie był najlepszym okresem dla jazz-rocka. Wielcy twórcy gatunku stopniowo tracili na znaczeniu, ich popularność przemijała; młodsze pokolenie chętniej sięgało po płyty z jednej strony wykonawców dyskotekowych, z drugiej – heavymetalowych i punkrockowych. I w takiej właśnie, coraz mniej sprzyjającej, atmosferze Lee, Brown, Albers i Thompson wydali longplay, który bez wahania można uznać za arcydzieło fusion. I to ognistego! Ale skoro do pracy nad „Brothers” zaproszono dwóch wytrawnych i rasowych gitarzystów, biorąc przy okazji na warsztat zaproponowane przez nich kompozycje, to ten fakt musiał znaleźć odzwierciedlenie w powstałych nagraniach. Winylowy krążek otwiera, będący dziełem Darryla, optymistyczno-przebojowy „Uptown Express”. To ponad sześć minut intensywnego gitarowego grania, w którym sekcja rytmiczna odpowiada za stronę jazzową (ach, te kombinacje!), natomiast obaj gitarzyści za rockową (Thompson pozwolił swemu koledze po fachu zagrać drugą w kolejności solówkę). Serwowany przez nich przebojowy motyw przewodni długo jeszcze pozostaje w pamięci.
W „Brothers” (autorstwa Thompsona i Lee) kwartet jeszcze bardziej podkręca poziom dynamiki. Motoryczne bas i bębny służą za podkład do wirtuozerskich popisów gitarzystów. Eef i Darryl niczego tu sobie nie odmawiają: są zadziorni i energetyczni, wyrafinowani i rozpędzeni. Dopiero w trzeciej w kolejności „Ricie”, która wyszła spod ręki Holendra, zespół zwalnia tempo i tonuje emocje. Gdyby dodać do tej kompozycji partię wokalną, można by ją uznać za nastrojową, romantyczną balladę. Stronę A zamyka jedyne w zestawie dzieło Gerry’ego, które zresztą wykorzystane zostało już wcześniej na nagranym za Oceanem albumie „Still Can’t Say Enough”. Tam jednak brzmiało, chociażby za sprawą pojawiających się dęciaków, nieco inaczej, ale i tak na tle pozostałych wyróżniało się rockową energią. W tej wersji energii, mimo ciągotek funkowych, jest jeszcze więcej i nie zmienia tego nawet fakt, że w drugiej części utwory pojawiają się dźwięki fortepianu akustycznego, na którym gra John. Żałować można jedynie, że Brown pozostawił po sobie tak niewiele kompozycji. Gdyby bowiem inne były równie udane co „Rise On”…
Subtelna i stonowana jest również nieco ponad minutowa introdukcja do otwierającego stronę B longplaya „For Bill” (ponownie autorstwa Darryla). Później jednak kwartet wkracza już na właściwe dla siebie jazzrockowe tory. Solówkami gitarzyści dzielą się po równo, basiście i perkusiście pozostawiając dbałość o intensywność podkładu rytmicznego. W „Close the Door” (to z kolei numer Johna) jazz i rock mieszają się z bluesem, co dziwić nie powinno, ponieważ na poprzednich płytach duetu takiego inspiracje również były słyszalne. W kierunku tym ciąży zwłaszcza drugi w kolejności popis gitarowy, czyli solo Albersa. Holendra spotkał też zaszczyt pożegnania się ze słuchaczami za sprawą ponad ośmiominutowego „Uncle William”. O dziwo, choć to najdłuższa kompozycja na płycie, dzieje się w niej stosunkowo niewiele; muzycy skupiają się głównie na niespiesznym budowaniu nastroju, a Eef długo cyzeluje grany przez siebie i ewoluujący motyw… Po wydaniu „Brothers” tak bliska współpraca Lee i Browna dobiegła końca. Widać coś się wyczerpało; artyści doszli do muru, uznając zapewne, że wspólnie nic doskonalszego już nie stworzą. I chociaż żal, to jednak nie sposób nie przyznać im racji.
koniec
24 kwietnia 2021
Skład:
John Lee – gitara basowa, fortepian (4), muzyka (2,6)
Gerry Brown – perkusja, muzyka (4)
Eef Albers – gitara elektryczna, muzyka (3,7)
Darryl Thompson – gitara elektryczna, muzyka (1,2,5)

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
Sebastian Chosiński

20 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Nie zadzieraj z Czukayem!
Sebastian Chosiński

15 IV 2024

W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.