EKSTRAKT: | 70% |
---|---|
WASZ EKSTRAKT: | |
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Z.O.U. |
Wykonawca / Kompozytor | Z.O.U. |
Data wydania | 1975 |
Wydawca | Polydor |
Nośnik | Winyl |
Czas trwania | 30:47 |
Gatunek | jazz, rock, soul |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
W składzie |
Maria Popkiewicz, Joël Hervé, André Hervé, Michel Hervé, Stéphan Hervé |
Utwory | |
Winyl1 | |
1) I Love You | 04:39 |
2) She’s a Girl | 03:00 |
3) Pick Up Pull | 03:54 |
4) Humming Bird | 04:14 |
5) Puzzle Head | 12:14 |
6) Bouggy Zouggy (Rétro Rock) | 02:47 |
Non omnis moriar: Jak piękna Maria podbiła światMuzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj jedyny longplay francuskiego kwintet Z.O.U.
Sebastian ChosińskiNon omnis moriar: Jak piękna Maria podbiła światMuzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj jedyny longplay francuskiego kwintet Z.O.U. Z.O.U.
Wyszukaj / Kup Prześledzenie kariery zmarłej w lutym tego roku Marii Popkiewicz, kanadyjsko-francuskiej wokalistki polskiego pochodzenia, nie jest sprawą łatwą. Tyle było w jej bogatym życiu zwrotów akcji i… miejsc zamieszkania. W drogę na podbój świata wyruszyła z Montrealu, gdzie w latach 1959-1961 studiowała w katolickiej Thomas D’Arcy McGee High School. Tam nie tylko śpiewała w szkolnym chórze, ale również grała w drużynie koszykarskiej i uprawiała gimnastykę artystyczną. Przede wszystkim jednak pociągała ją muzyka – i to bardzo różnorodna: od klasycznej po jazz, od soulu po rock. Chcąc wybić się, w marcu 1966 roku – jak wielu artystów z Ameryki Północnej – przeniosła się na Stary Kontynent i na ponad trzy lata zakotwiczyła we Frankfurcie nad Menem, gdzie śpiewała w różnych klubach. Następnie na dwa miesiące zaangażowała się w Hamburgu, ale głównie po to, aby złapać dobry kontakt w Londynie. Co zresztą udało się! W 1970 roku powierzono jej jedną z ról w rockowym musicalu autorstwa kanadyjskiego kompozytora Galta MacDermota (współtwórcy legendarnego „Hair”) – „Isabel’s a Jezebel”. Był on z powodzeniem wystawiany przez kilka miesięcy w The Duchess Theatre na londyńskim West Endzie. Na Popkiewicz zwrócono uwagę i rok później dano jej rolę w „Hair”. Tyle że fakt ten oznaczał kolejne przenosiny – tym razem do Belgii – albowiem chodziło o przedstawienie prezentowane w brukselskim Theatre Auditorium 44. I kiedy wydawało się, że teraz świat padnie już na kolana przed – jak ją nazywano (zresztą nie bez powodu) – „La Belle Maria”, nagle okazało się, że pokończyły się wszystkie kontrakty i w związku z tym trzeba wracać do kraju, czyli do Kanady. Od sierpnia do grudnia 1971 roku Popkiewicz śpiewała „do kotleta” ze specjalizującym się w coverach zespołem English Blood. Zapewne było to dla niej o pięć miesięcy za długo. Gdy więc nadeszła w ostatnich dniach 1971 roku propozycja z Londynu, Maria nie zastanawiała się długo, wsiadła w samolot i poleciała do Europy. O co chodziło? O wydanie singla z piosenkami z musicalu „Isabel’s a Jezebel” („Sand” i „Use My Name / These Are the Things”), który nagrała wspólnie z Frankiem Aiello. Kooperację tę Popkiewicz uznała za na tyle satysfakcjonującą, że niebawem dyskografia duetu Frank & Maria wzbogaciła się o jeszcze jedną małą płytkę (z utworami „So Here I Go Again” i „Mercy Mercy”). Jednocześnie wokalistka postanowiła spróbować szczęścia w nieco innej formule i związała się – zresztą razem z Frankiem – z hardrockową formacją The Big Bertha, w której karierę zaczynał między innymi perkusista Cozy Powell. Znalazła też jednak czas, aby odwiedzić rodzinę w Kanadzie i przy okazji nagrać trzy piosenki z funkowo-soulową grupą Cane and Able; ukazały się one następnie na longplayu „Relating a Message to You” (1972). Tym razem pobyt Marii w ojczyźnie był krótki, ponieważ nadeszła propozycja, jakiej odrzucić nie mogła: tym razem z Paryża, a konkretniej z – mieszczącego się w Palais de Chaillot (wcześniej Palais du Trocadero) – Theatre National Populaire. Chodziło o rolę (między innymi Marii Magdaleny) w musicalu „Jesus Christ Superstar”. Spektakl był wystawiany bez przerwy przez pięć miesięcy. Wystarczająco długo, aby dać się poznać z jak najlepszej strony. I tę okazję „La Belle Maria” wykorzystała. Wkrótce stała się członkinią tria wokalnego The Holladay Sisters, które wspierało swym talentem całą rzeszę francuskich artystów. Aż w końcu na jej drodze stanęli czterej bracia Hervé: perkusista Stéphan, a właściwie Eugène (rocznik 1942), klawiszowiec André (rocznik 1946), basista Michel (rocznik 1947) oraz gitarzysta Joël (rocznik 1949). Dwóch z nich – Michel i nieżyjący już André (zmarł w 2004 roku) – nie tak dawno „pogrzebało” swój sztandarowy projekt, jazzrockową grupę Zoo („Zoo”, 1969; „I Shall Be Free”, 1970; „Hard Tines, Good Times”, 1972) i właśnie rozglądało się za czymś nowym. Tym „czymś nowym” okazał się powołany do życia razem z Marią Popkiewicz zespół… Z.O.U. Jego nazwa była skrótem od Zön Orchestra Unlimited, ale oczywiście nawiązywała bezpośrednio do poprzedniego projektu braci. Sesja nagraniowa debiutanckiej i, jak się potem okazało, jedynej płyty – zatytułowanej po prostu „Z.O.U” – odbyła się w październiku i listopadzie 1974 roku w paryskim studiu Clarens; album ujrzał natomiast światło dzienne parę miesięcy później nakładem francuskiej filii wytwórni Polydor. Była to, jak na dzisiejsze standardy, krótka płyta, trwająca zaledwie trzydzieści minut (z groszami). Ale biorąc pod uwagę, ile działo się w tych kompozycjach – można uznać, że to wystarczający format. Stylistycznie pogodzono na „Z.O.U” zainteresowania obu stron, co oznacza, że usłyszeć można zarówno krótkie soulowo-jazzowe piosenki, jak i – w jednym przypadku – dłuższą jazzrockową kompozycję (nawiązującą do tego, co bracia Hervé grali z Zoo). W tej dwoistości formacji można też jednak dostrzec przyczyny jej artystycznego niepowodzenia. Publiczność wolała bowiem w tamtym czasie wykonawców, którzy konkretniej określaliby swoje zainteresowania i fascynacje. Publikację longplaya poprzedziło wydanie singla z piosenkami „I Love You” oraz „She’s a Girl”. Obie trafiły później – jako dwa pierwsze utwory – na duży krążek. „I Love You” otwiera fortepian André, do którego szybko dołącza subtelny śpiew Marii (z czasem w tle rozlega się także chórek złożony z Joëla, Michela i wspomnianego już André). I chociaż w połowie numeru kwintet nabiera rozmachu, główny przekaz się nie zmienia – do końca mamy do czynienia z „czarną” (soulową) muzyką i „białym” wokalem, co jednak, niestety, lekko się gryzie. W „She’s a Girl” dochodzą do tego jeszcze elementy francuskiego szanso nu, za sprawą których bluesowy podkład miesza się ze stricte balladową narracją. Zastanawiam się, czy po wysłuchaniu takiego singla, na pewno zainwestowałbym w kupno longplaya i… mam poważne wątpliwości. Na szczęście po latach nie stoję przed takim dylematem. Włączam kompakt i od razu po „She’s a Girl” zapadam się w zadziorny „Pick Up Pull”, w którym rytm boogie przecinany jest ostrą rockową gitarą Joëla, a smaczku dodają wyczarowane na specjalnym syntezatorze orkiestrowe smyczki. Na dodatek z każdą kolejną minutą numer ten nabiera intensywności, dzięki czemu wszyscy, którym podobało się Zoo, zaczną także doceniać Z.O.U. Stronę A zamyka „Humming Bird”, w którym francuski zespół powraca do psychodelicznego soulu, dodatkowo okraszając go dynamicznym groove’em. Na plan pierwszy natomiast ponownie wybija się duet wokalno-fortepianowy. Wielbiciele bardziej rockowych brzmień odetchną dopiero przy ponad dwunastominutowym „Puzzle Head”. To pięcioczęściowa minisuita, w której soulu także nie brakuje (we fragmencie środkowym, zatytułowanym „«Where»”), ale jednak znacznie więcej jest tu progresu. Zasadniczą zmianę w podejściu muzyków słychać już w otwierającym tę kompozycję, opartym na organach Hammonda, „One Minute Wonders”; z kolei w „Hope Chant” zespół zahacza nawet o melodyjny hard rock. We wspomnianym już „«Where»”, głównie za sprawą Marii Popkiewicz, Z.O.U płynnie przechodzi od soulowego groove’u do brzmień musicalowych, by następnie podkreślić swe jazzrockowe korzenie („Retrospective”), całość zaś zwieńczyć niemal sakralnymi organami i chórem („Requiem ad infinitum”). Trochę szkoda, że po tak pięknym i majestatycznym finale „Puzzle Head” pojawia się jeszcze całkiem odmienny w nastroju „Bouggy Zouggy (Rétro Rock)” – w zasadzie to zbrutalizowany rock and roll – ale widocznie muzykom zależało na tym, aby zakończenie ich debiutanckiego krążka nie było tak śmiertelnie poważne. Nie na wiele się to zdało, ponieważ niebawem zespół i tak rozpadł się. Dla Marii Popkiewicz nie było to wielkim problemem, albowiem pod koniec lat 70. została zaproszona do współpracy przez samego Christiana Vandera. Przez kilka lat koncertowała z Magmą; jej śpiew można usłyszeć między innymi na wydanych w 1981 roku albumach „Retrospektïẁ (Parts I+II)” oraz „Retrospektïẁ (Part III)”. Co ciekawe, z czasem do Magmy doszlusowali także dwaj bracia Hervé: Michel i André, ale nie odegrali w niej tak istotnej roli, jak „La Belle Maria”. 24 lipca 2021 Skład: Maria Popkiewicz – śpiew Joël Hervé – gitara elektryczna, chórek André Hervé – fortepian, fortepian elektryczny, organy Hammonda, ksylofon, syntezator, gitara akustyczna, chórek Michel Hervé – gitara basowa, chórek Stéphan Hervé – perkusja |
16 marca bieżącego roku zmarł Ernest Bryll, poeta, pisarz, dziennikarz, dyplomata, ale także autor wielu tekstów piosenek. Ponieważ mam wrażenie, że jego twórcza wciąż nie jest należycie doceniana, pomyślałem, że warto poświęcić jej chwilę i upamiętnić krótkim tekstem.
więcej »Od początku kariery muzycy Can mieli silne inklinacje filmowe. Pomagali przecież Irminowi Schmidtowi w nagrywaniu komponowanych przez niego ścieżek dźwiękowych. Swój debiutancki krążek zatytułowali „Monster Movie”, a na kolejnej płycie – „Soundtracks” – umieścili swoje utwory wybrane z pięciu filmów, których premiery odbyły się w latach 1970-1971.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj longplay Orkiestry Gustava Broma, która przy okazji reedycji zyskała zapadający w pamięć tytuł „Kyrie Eleison”.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Prośba o zmiłowanie
— Sebastian Chosiński
Strzeż się jazzowej policji!
— Sebastian Chosiński
Fusion w wersji nordic
— Sebastian Chosiński
Van Gogh, słoneczniki i dyskotekowy funk
— Sebastian Chosiński
Surrealizm podlany rockiem, bluesem i jazzem
— Sebastian Chosiński
W cieniu tragedii
— Sebastian Chosiński
Piosenkowe początki
— Sebastian Chosiński
Od nonetu do tria
— Sebastian Chosiński
Różne oblicza Jany
— Sebastian Chosiński
Zapomniany rozdział historii polskiej psychodelii
— Sebastian Chosiński
W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński
Klasyka kina radzieckiego: Trup ściele się gęsto
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: W pełni usprawiedliwiona pewność siebie
— Sebastian Chosiński
„Kobra” i inne zbrodnie: Hans Kloss w Werwolfie
— Sebastian Chosiński
Nie taki krautrock straszny: Spaghetti western, thriller, dramat…
— Sebastian Chosiński
East Side Story: W poszukiwaniu straconego życia
— Sebastian Chosiński
PRL w kryminale: Miłość i nienawiść w bałkańskim słońcu
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Szczęśliwi, choć nostalgiczni
— Sebastian Chosiński
Klasyka kina radzieckiego: Co dwie głowy, to nie jedna
— Sebastian Chosiński
„Kobra” i inne zbrodnie: Ten Brunner, ach! ten Brunner…
— Sebastian Chosiński