Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 24 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Kühn
‹Don’t Split!›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDon’t Split!
Wykonawca / KompozytorKühn
Data wydania1983
Wydawca L+R Records
NośnikWinyl
Czas trwania35:31
Gatunekjazz
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Rolf Kühn, Joachim Kühn, Peter Weihe, Bob Mintzer, Detlev Beier, Mark Nauseef
Utwory
Winyl1
1) Spring Ball07:44
2) Don’t Split07:33
3) Compulsion04:24
4) Horror Dream09:34
5) No Sé06:16
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Wszystkie drogi prowadzą do… Hamburga

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj jazzowy projekt Kühn, kierowany przez braci Rolfa (klarnecistę i klawiszowca) oraz Joachima (pianistę).

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Wszystkie drogi prowadzą do… Hamburga

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj jazzowy projekt Kühn, kierowany przez braci Rolfa (klarnecistę i klawiszowca) oraz Joachima (pianistę).

Kühn
‹Don’t Split!›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułDon’t Split!
Wykonawca / KompozytorKühn
Data wydania1983
Wydawca L+R Records
NośnikWinyl
Czas trwania35:31
Gatunekjazz
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Rolf Kühn, Joachim Kühn, Peter Weihe, Bob Mintzer, Detlev Beier, Mark Nauseef
Utwory
Winyl1
1) Spring Ball07:44
2) Don’t Split07:33
3) Compulsion04:24
4) Horror Dream09:34
5) No Sé06:16
Wyszukaj / Kup
Los przez lata nie był dla braci Kühnów łaskawy. Po upadku III Rzeszy obaj znaleźli się po wschodniej stronie „żelaznej kurtyny”. Jako pierwszy opuścił ją, co oczywiste, choćby z racji wieku, starszy z nich, czyli Rolf. W 1956 roku, mając 27 lat, skorzystał z okazji, że – jako jeden z najwybitniejszych jazzowych klarnecistów w Europie – został zaproszony przez włoską piosenkarkę Caterinę Valente na jej trasę koncertową po Stanach Zjednoczonych, gdzie postanowił zamieszkać. Wrócił na Stary Kontynent po siedmiu latach, by osiąść w Hamburgu. Jego młodszy o piętnaście lat brat Joachim także zaczął w tym czasie robić karierę muzyczną – jako jazzowy pianista. Tyle że w… Berlinie Wschodnim. Rolf, będący już wtedy uznanym artystą, postanowił pomóc Joachimowi, nawiązał z nim współpracę – w tym celu wybrał się nawet w 1964 roku na wschodnią stronę muru berlińskiego, a po dwóch latach ściągnął najbliższego krewnego do Hamburga.
Od połowy lat 60. ubiegłego wieku bracia Kühnowie często współpracowali ze sobą w przeróżnych konstelacjach i pod różnymi nazwami. Na koncie mają między innymi takie albumy, jak „Solarius” (1965), „Re-Union in Berlin” (1965), „Transfiguration” (1967), „Monday Morning” (1969), „Going to the Rainbow” (1971), „Devil in Paradise” (1971), „Connection ’74” (1974), „Cinemascope” (1974), „Total Space” (1975) czy „Cucu Ear” (1980). A to przecież wcale nie wszystko. W czerwcu 1982 roku Rolf i Joachim ponownie znaleźli się w studiu nagraniowym – tym razem było to, działające zaledwie od trzech lat, hamburskie… Tennessee (założone przez Michaela Wagenera, gitarzystę heavymetalowej formacji Band X, która następnie przepoczwarzyła się w Accept) – by zarejestrować najnowszy longplay. Ukazał się on rok później nakładem też dopiero zdobywającej uznanie wytwórni L+R Records z Frankfurtu nad Menem.
Do nagrania „Don’t Split!”, bo taki właśnie tytuł uzyskało wydawnictwo, Kühnowie zaprosili jeszcze czterech instrumentalistów: dwóch początkujących Niemców – gitarzystę Petera Weihego i (kontra)basistę Detleva Beiera – oraz dwóch zaprawionych w muzycznych bojach Amerykanów. Saksofonista Bob Mintzer był znany między innymi z kooperacji z big bandami pianisty George’a Gruntza i basisty Jaco Pastoriusa, natomiast perkusista Mark Nauseef mógł pochwalić płytami, na których akompaniował takim tuzom rocka, jak Ian Gillan i Phil Lynott, miał też swoje epizody w The Velvet Underground i Thin Lizzy. Mogło się więc wydawać, że on akurat do tego towarzystwa pasuje najmniej. Ale na początku lat 80. Mark zaczął wyraźnie zmierzać w stronę fusion (co słychać chociażby na jego solowym debiucie „Personal Note” z 1982 roku). Był też wtedy stałym akompaniatorem Joachima Kühna, z którym nagrał albumy „Nightline New York” (1981), „Information” (1981), „Sura” (1983) i „I’m Not Dreaming” (1983). Nawet jeśli edukacja jazzowa Nauseefa nie była długa, to jednak bardzo intensywna.
Na „Don’t Split!” trafiło pięć kompozycji: dwie wyszły spod ręki Rolfa (tytułowa i „No Sé”), autorem dwóch był Joachim („Spring Ball” i „Horror Dream”), natomiast jedną, najkrótszą, dorzucił Bob Mintzer („Compulsion”). Ten kompozytorski rozrzut nie wpłynął jednak wcale na brak stylistycznej spójności, aczkolwiek nie można też powiedzieć, że wszystko zostało zagrane na jedną modłę. Wszak zainteresowania braci Kühnów były rozległe – od hard-bopu i jazzu modalnego po free jazz; obaj chętnie reagowali na nowinki muzyczne, kiedy więc w latach 70. XX wieku popularność zaczął zyskiwać funk – nie omieszkali i jego elementów włączyć do własnej twórczości. Ale po kolei… Longplay otwiera niemal ośmiominutowy „Spring Ball”, w którym dominuje – co nie powinno dziwić, skoro jego twórcą jest Joachim – fortepian akustyczny (notabene marki Bechstein). Całość oparta jest na dynamicznych improwizacjach, do których dołącza również Mintzer oraz – w części końcowej – Rolf. Beier i Nauseef dbają natomiast o szybkie tempo marszu, nie zapominając przy tym o roztoczeniu przyjaznego uszom słuchaczy brzmienia (zwłaszcza basu).
W tytułowym „Don’t Split!” na plan pierwszy wybija się klarnet (wiadomo, Rolf!), który dopiero po kilkuminutowej partii ustępuje miejsca fortepianowi, a następnie – gitarze solowej. Wirtuozerski popis Petera mógłby być z kolei ozdobą każdej ukazującej się w tamtym czasie płyty jazzrockowej. Mniej natomiast jest w tym numerze saksofonu, który słyszymy jedynie w duecie z klarnetem (inna sprawa, że grające unisono dęciaki są ozdobą całego albumu). Ostatnim dziełkiem na stronie A jest prezent od Boba, czyli „Compulsion”, w którym ścierają się dwie narracje: niepokojący fortepian i znacznie optymistyczniejsze instrumenty dęte, których drogi z czasem rozchodzą się, by ponownie zejść w finale, w którym towarzyszą intensywnemu fortepianowi. Choć solówki klarnetu i saksofonu są improwizowane, to jednak przeznaczony na nie czas Mintzer odliczył co do sekundy (zarówno dla Rolfa, jak i siebie przeznaczył dokładnie po minucie).
Stronę B – podobnie jak poprzednią – otwiera kompozycja Joachima. „Horror Dream” mieni się wieloma barwami: po dynamicznym, rozedrganym wstępie (ze wspomagającymi sekcję rytmiczną dęciakami) pojawiają się stonowane partie saksofonu i fortepianu. Dopiero kiedy do głosu dochodzi klarnet Rolfa tempo zostaje podkręcone; Beier rozpoczyna taki sprint na kontrabasie, że pozostałym muzykom niełatwo jest za nim nadążyć. Całość zmierza natomiast do prawdziwie mocnego zakończenia. Ostatnie słowo kompozytorskie należy do lidera projektu. To właśnie w „No Sé” pojawiają się wtręty funkowe (za sprawą syntezatorów i basu), które przenikają się z elementami zdecydowanie jazzrockowymi (zadziorna sekcja rytmiczna plus „podgryzająca” ją gitara). Weihe po raz drugi – wcześniej było to w „Don’t Split” – dostaje szansę wykazania się swoimi umiejętnościami i wykorzystuje ją z korzyścią dla wszystkich. Aż dziw, że w kolejnych latach muzyk ten nie zrobił kariery na miarę Iana Akkermana, Larry’ego Coryella czy Raya Gomeza. Czegoś jednak, widocznie, zabrakło. Jeśli nie umiejętności, to może talentu lub – zwyczajnie – szczęścia?
koniec
18 września 2021
Skład:
Rolf Kühn – klarnet, syntezatory, produkcja, muzyka (2,5)
Joachim Kühn – fortepian, muzyka (1,4)
Peter Weihe – gitara elektryczna
Bob Mintzer – saksofon tenorowy, muzyka (3)
Detlev Beier – kontrabas, gitara basowa
Mark Nauseef – perkusja, instrumenty perkusyjne

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
Sebastian Chosiński

20 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Nie zadzieraj z Czukayem!
Sebastian Chosiński

15 IV 2024

W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.