Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jasper van ’t Hof
‹However›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułHowever
Wykonawca / KompozytorJasper van ’t Hof
Data wydania31 grudnia 1978
Wydawca MPS Records
NośnikWinyl
Czas trwania42:42
Gatunekjazz
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Jasper van ’t Hof, Bob (Malik) Malach, John Lee, Alphonse Mouzon
Utwory
Winyl1
1) However04:52
2) Poobli13:04
3) Win Again04:07
4) Four Way Boogie / Four Way Multiplug04:43
5) Lucas04:33
6) T.E.E. Again02:45
7) Bobby Dee08:38
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: (Nie)zgniły kompromis

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj projekt Holendra Jaspera van ’t Hofa, w którym wsparło go trzech amerykańskich jazzmanów.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: (Nie)zgniły kompromis

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj projekt Holendra Jaspera van ’t Hofa, w którym wsparło go trzech amerykańskich jazzmanów.

Jasper van ’t Hof
‹However›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułHowever
Wykonawca / KompozytorJasper van ’t Hof
Data wydania31 grudnia 1978
Wydawca MPS Records
NośnikWinyl
Czas trwania42:42
Gatunekjazz
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Jasper van ’t Hof, Bob (Malik) Malach, John Lee, Alphonse Mouzon
Utwory
Winyl1
1) However04:52
2) Poobli13:04
3) Win Again04:07
4) Four Way Boogie / Four Way Multiplug04:43
5) Lucas04:33
6) T.E.E. Again02:45
7) Bobby Dee08:38
Wyszukaj / Kup
Nagrywając na przełomie lat 1978/1979 wraz z belgijsko-brytyjskim gitarzystą Philipem Catherine’em oraz amerykańskim flecistą i saksofonistą Charliem Mariano album „Sleep My Love”, Jasper van ’t Hof pracował w kopenhaskim studiu Easy Sound. Nie była to jednak jego pierwsza wizyta w tym miejscu. Mniej więcej półtora roku wcześniej zaprosił tam trzech innych muzyków zza Oceanu, z którymi zarejestrował – wydany później przez zasłużoną dla propagowania europejskiego jazz-rocka wytwórnię MPS Records z Villingen (w Badenii-Wirtembergii) – longplay „However”. Tamta wizyta była znacznie krótsza – ograniczyła się do trzech lipcowych dni (od jedenastego do trzynastego) 1977 roku – ale jej efekt okazał się równie zadowalający. Zresztą czy mogło być inaczej, skoro w sesji udział wzięli muzycy takiego formatu?
„Takiego”, czyli jakiego? Na saksofonie tenorowym zagrał Bob Malik, podpisujący się również Malach, o którym była już okazja wspomnieć w tym miejscu podczas omawiania płyt Johna Lee („Chaser”), zespołu Medusa („Medusa”) oraz koncertu Didiera Lockwooda („Live in Montreux”). Obowiązki basisty pełnił natomiast przywołany już do tablicy John Lee, artysta w tamtym czasie dosłownie rozchwytywany przez największe gwiazdy jazzu na Starym Kontynencie, ale również tworzący ekscytujący duet z perkusistą Gerrym Brownem (między innymi „Infinite Jones”, „Mango Sunrise”, „Still Can’t Say Enough”, „Brothers” i wiele innych). Z kolei za bębnami zasiadł – jedyny nieżyjący już uczestnik tej sesji – Alphonse Mouzon, akompaniator McCoya Tynera, Joachima Kühna i jego starszego brata Rolfa.
Jeżeli do tego zestawienia dodamy jeszcze spiżową postać lidera projektu – holenderskiego klawiszowca Jaspera van ’t Hofa – będziemy mieć pełen obraz. Jasper tym razem zagrał na syntezatorze PPG, preparowanych organach, akustycznym Steinwayu oraz elektrycznym pianie Rhodesa. Do tego całość wyprodukował i skomponował większość materiału; po jednym utworze przynieśli do studia Alphonse („Poobli”) i Bob („Win Again”), w jednym też lidera wsparł koncepcyjnie Malach („Bobby Dee”). I chociaż efekt nie jest tak powalający, jak w przypadku płyt Holendra z pierwszej połowy lat 70. ubiegłego wieku (zwłaszcza kiedy odwołać się do Association P.C., Pork Pie bądź solowego „Eyeball”), to jednak muzyka zawarta na „However” ma wiele uroku i – w większości utworów – tchnie optymizmem, chociaż czasy wcale nie nastrajały radośnie.
Wiele pozytywnych emocji niesie ze sobą otwierający wydawnictwo utwór tytułowy, którego łagodna, „pościelowa” introdukcja (z grającym pierwszoplanową rolę saksofonem) sprawia, że usłyszawszy go w radiu jeszcze przed opuszczeniem łóżka, nie chciałoby się z niego podnosić, a jedynie głębiej zanurzyć w kołdrę. Leniwie snująca się sekcja rytmiczna dodatkowo koi skołatane nerwy, dla których prawdziwym balsamem okazuje się solówka lidera na organach. To jeden z tych utworów, które – mówiąc kolokwialnie – potrafią „zrobić dzień”, czyli nastroić pozytywnie aż do nocy. W nieco innej stylistyce utrzymany jest trzynastominutowy „Poobli”, w którym pobrzmiewają echa fusion spod znaku Weather Report czy The Eleventh House, co nie powinno zbytnio zaskakiwać, skoro jego autorem jest Mouzon. To zarazem najlepszy fragment całej płyty: z jednej strony wyrastający z korzeni jazzrockowych, ale z drugiej – śmiało nawiązujący do rocka progresywnego, jak również krautowej elektroniki. Dużo w tej kompozycji niepokoju, którego nie uśmierza nawet rozbudowany popis Malacha (tak skutecznie przyciągającego nas do łóżka we wcześniejszych „However”). Swoją drogą trochę żal, że cały longplay nie został utrzymany w podobnej poetyce.
Ronę A zamyka kompozycja Boba – „Win Again”. Mimo że jej twórcą jest saksofonista, lojalnie dzieli się on „czasem antenowym” z pianistą, którego improwizacja przydaje całości dynamiki. Instrument Malacha tym razem pełni bowiem funkcję łagodzącą; podobnie jak głęboki bas i delikatna perkusja. Po przełożeniu krążka na stronę B słyszymy złożony z dwóch miniatur „Four Way Boogie / Four Way Multiplug” – numer bliski stylistyce funku, w którym dominują zwłaszcza syntezator i gitara basowa. W „Lucasie” do duetu z van ’t Hofem dołącza natomiast Malach. Wspólnie snują opowieść stonowaną, ale przedstawianą na dużym luzie, który podkreśla dodatkowo wyrafinowana, lecz zarazem bardzo swobodna gra sekcji rytmicznej. Numerem, który z kolei łatwo przegapić, jest „T.E.E. Again”. Gdyby go na płycie wcale nie było, nikt pewnie nie kruszyłby kopii. Inaczej ma się rzecz z wieńczącym „However” – ponad ośmiominutowym, składającym się z dwóch części, „Bobby Dee”. W pierwszej, utrzymanej w powolnym bluesowym rytmie, na plan pierwszy wybija się saksofon, natomiast fortepian wspomaga sekcję rytmiczną; w drugiej za to mamy do czynienia z improwizacją Jaspera na Steinwayu, którą zamyka jego duet z Malachem.
To były już czasy, kiedy jazz-rock stracił swój pierwotny pazur. Kiedy artyści kojarzeni z tym nurtem otwierali się na mniej dynamiczne style (jak smooth jazz), licząc na to, że dzięki temu dotrą do szerszego grona słuchaczy i sprzedadzą więcej płyt. „However” jest właśnie owocem takiego kompromisu. Wprawdzie nie zgniłego, lecz jednak wymagającego od wielbiciele klasycznego fusion nieco samozaparcia.
koniec
2 października 2021
Skład:
Jasper van ’t Hof – syntezator, organy preparowane, fortepian, fortepian elektryczny, produkcja, muzyka (1,4-7)

oraz
Bob (Malik) Malach – saksofon tenorowy, muzyka (3,7)
John Lee – gitara basowa
Alphonse Mouzon – perkusja, muzyka (2)

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Nie zadzieraj z Czukayem!
Sebastian Chosiński

15 IV 2024

W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.

więcej »

Non omnis moriar: Znad Rubikonu do Aszchabadu
Sebastian Chosiński

13 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj kolejny longplay Orkiestry Gustava Broma, na którym połączyła ona post-bop z „trzecim nurtem”.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Aneks, nie popłuczyny
Sebastian Chosiński

8 IV 2024

Jak każdy funkcjonujący przez wiele lat i mający trwałe miejsce w historii rocka zespół, także zachodnioniemiecki Can doczekał się wielu wydawnictw nieoficjalnych. Jednym z ciekawszych jest opublikowany przed piętnastoma laty „Ogam Ogat” – bootleg zawierający muzykę powstałą w tym samym czasie co materiał, jaki znalazł się na dwupłytowym krążku „Tago Mago”.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.