Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 16 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Markus Stockhausen, Jasper van ’t Hof
‹Aqua Sansa›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAqua Sansa
Wykonawca / KompozytorMarkus Stockhausen, Jasper van ’t Hof
Data wydania1980
Wydawca Fran Records
NośnikWinyl
Czas trwania46:59
Gatunekjazz
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Markus Stockhausen, Jasper van ’t Hof
Utwory
Winyl1
1) Aqua Sansa09:54
2) Silent Bell12:15
3) Daybreak03:29
4) Takone16:05
5) Conspiration05:15
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Jaki ojciec, taki syn

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj jedyny album holendersko-niemieckiego duetu tworzonego przez pianistę Jaspera van ’t Hofa i trębacza Markusa Stockhausena.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Jaki ojciec, taki syn

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj jedyny album holendersko-niemieckiego duetu tworzonego przez pianistę Jaspera van ’t Hofa i trębacza Markusa Stockhausena.

Markus Stockhausen, Jasper van ’t Hof
‹Aqua Sansa›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAqua Sansa
Wykonawca / KompozytorMarkus Stockhausen, Jasper van ’t Hof
Data wydania1980
Wydawca Fran Records
NośnikWinyl
Czas trwania46:59
Gatunekjazz
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Markus Stockhausen, Jasper van ’t Hof
Utwory
Winyl1
1) Aqua Sansa09:54
2) Silent Bell12:15
3) Daybreak03:29
4) Takone16:05
5) Conspiration05:15
Wyszukaj / Kup
Być dzieckiem słynnego i wybitnego artysty to z jednej strony przekleństwo, z drugiej – błogosławieństwo. To pierwsze, bo niemal zawsze będą cię porównywać do rodzica. By wyjść z jego cienia, nierzadko trzeba będzie poświęcić na intensywny rozwój wiele lat. To drugie, bo nierzadko samo nazwisko otwiera wiele zamkniętych na sześć spustów drzwi. Bez konieczności szarpania się i udowadnia innym, że ja też potrafię. W takiej sytuacji znalazł się urodzony w 1957 roku w Kolonii Markus Stockhausen, syn Karlheinza Stockhausena (1928-2007), jednego z najbardziej wpływowych kompozytorów muzyki współczesnej, guru światowej awangardy. Choć został, jak ojciec, muzykiem i na dodatek bardzo wcześnie rozpoczął profesjonalną karierę, to jednak poszedł w nieco inną stronę, jakby właśnie bardzo zależało mu na podkreśleniu faktu, że chce sam zapracować na swoją rozpoznawalność. Z drugiej strony nie odrzucił jednak pomocnej dłoni wyciągniętej przez Karlheinza i od połowy lat 70. XX wieku chętnie pojawiał się w organizowanych przez niego projektach.
Ale też od najmłodszych lat szukał własnej drogi. Już jako siedemnastolatek związał się z jazzrockową formacją Key, z którą występował przez kolejnych pięć lat. Po tym epizodzie jego kariery pozostał tylko jeden longplay, wydany w 1977 roku i zatytułowany po prostu… „Key”. Rok później Stockhausen junior dołączył do jazzowej formacji pianisty Rainera Brüninghausa, a wydarzeniem oddzielającym obie aktywności była efemeryczna, jednorazowa współpraca podjęta z legendą europejskiego jazzu – holenderskim pianistą Jasperem van ’t Hofem. Jasper był wtedy w prawdziwym nagraniowym „ciągu”. W 1978 roku wydał – pod własnym nazwiskiem – album „However”, rok później ukazały się płyty zrealizowane ze Szwajcarem George’em Gruntzem „Fairytale” oraz Charliem Mariano i Philipem Catherine’em „Sleep My Love”, wreszcie na początku 1980 roku światło dzienne ujrzał „Twilight Music”, jedyny krążek międzynarodowego kwartetu Apocalypse.
Dla niespełna dwudziestotrzyletniego Markusa Stockhausena możliwość współpracy z Jasperem van ’t Hofem musiała być ogromnym wyróżnieniem. I trudno byłoby uwierzyć, że nie zadziałała tu magia nazwiska, bo przecież Holender mógłby zaprosić do studia każdego liczącego się wówczas na świecie mistrza trąbki i pewnie od żadnego z nich nie spotkałby się z odmową. Sesja odbyła się w ciągu dwóch dni – 6 i 7 marca 1980 roku; niestety, nie ma stuprocentowej pewności, w jakim miejscu. Na okładce longplaya podane zostało jedynie, gdzie zmiksowano materiał (w studiu Conny’ego Planka nieopodal Kolonii), ale czy tam również go zarejestrowano? Markus zagrał na kilku rodzajach trąbek, natomiast Jasper sięgnął po różne klawisze (fortepiany akustyczny i elektryczny, syntezator i preparowane organy), do tego wykorzystał komputer i afrykańską kalimbę. Z tej wyliczanki widać już, że choć instrumentalistów było zaledwie dwóch, to zadbali o bogactwo brzmienia.
Za pięć kompozycji, jakie trafiły na wydany przez hamburską niezależną wytwórnię Fran Records longplay „Aqua Sansa”, odpowiadali obaj muzycy. I trudno się dziwić, skoro w zdecydowanej większości utwory te powstały „na żywo”, były efektem studyjnych improwizacji. Co najwyżej przed włączeniem magnetofonu określano ogólny zarys, a potem w ruch szła nieskrępowana wyobraźnia instrumentalistów. Powstała tym samym płyta stylistycznie jednorodna, ale także odwołująca się do bardzo różnych inspiracji: od rocka elektronicznego spod znaku Tangerine Dream i Klausa Schulzego, poprzez elektryczne fusion kojarzące się z Milesem Davisem, po free jazz i muzykę tak zwanego „trzeciego nurtu”, a więc będącą wypadkową jazzu i awangardowej klasyki (tu ewidentnie kłania się ojciec Markusa). A wszystko to zaklęte zostało w czterdziestosiedmiominutową porcję muzyki niezwykle klimatycznej, momentami wręcz kontemplacyjnej.
Na otwarcie Markus i Jasper wybrali utwór tytułowy, który zaczyna się od brzmień etnicznych. Rytm nadają zagęszczające się perkusjonalia, do których z czasem dołącza trąbka elektryczna. Na pojawienie się van ’t Hofa trzeba trochę poczekać; dopiero w trzeciej minucie rozbrzmiewa pulsujący syntezator, który od tej praktycznie do końca kompozycji będzie odpowiadał za jej rytmiczny szkielet. Aczkolwiek Holender pozwala sobie również na improwizację, którą zamyka dopiero pojawienie się powłóczystej trąbki Niemca. Końcówka oparta jest na klawiszach (spod znaku „szkoły berlińskiej”), które wymieszane zostają ze stricte Davisowską partią trąbki. Jestem w stanie wyobrazić sobie zaskoczenie słuchaczy tej płyty sprzed czterech dekad, którzy zapewne przecierali uszy ze zdziwienia, nie dowierzając, że takie dźwięki mogły wyjść spod ręki Jaspera van ’t Hofa. Były bowiem tak różne od tego, co nagrywał do tej pory. O czym to jednak świadczy? O nadzwyczaj bogatej wyobraźni Holendra i jego otwarciu na nowe trendy.
Co zresztą potwierdził również w pozostałych kompozycjach z „Aqua Sansa”. Jak chociażby w ponad dwunastominutowym „Silent Bell”, który ponownie przechodzi długą ewolucję: od rocka elektronicznego, poprzez generowane komputerowo fragmenty, które można uznać za początki ambientu, po elektroniczną awangardę (wzbogaconą dźwiękami preparowanych organów i fortepianu akustycznego). Do tego dochodzi oczywiście jeszcze – tutaj nieco zmarginalizowana – trąbka Stockhausena. Ale za to w otwierającym stronę B krótkim i nastrojowym „Daybreak” jest ona już instrumentem pierwszoplanowym, na równi z syntezatorem. Gdyby zagrać ten utwór na „żywych” instrumentach, to znaczy dorzucić do niego sekcję rytmiczną i fortepian – wyszłaby z tego nadzwyczaj nastrojowa ballada (choć niekoniecznie miłosna).
„Takone” to najdłuższa kompozycja na płycie. Trwa nieco ponad szesnaście minut i choćby z tego powodu pretenduje do miana suity. Od pierwszych sekund ton nadaje jej delikatny fortepian powtarzający nieustannie ten sam motyw. Na jego tle rozbrzmiewa trąbka Markusa, który od barw usypiających płynnie przechodzi do freejazzowej improwizacji. W tym samym czasie sporo dzieje się także w tle, za które odpowiada van ’t Hof: mieszają się tam dźwięki fortepianu i syntezatora z komputerowymi pogłosami, co – dodając partię trąbki – prowadzi w szybkim tempie do eksplozji i przesilenia. Po nim muzycy budują wszystko od nowa, tym razem stawiając na znacznie większą subtelność. Po „Takone” jest jeszcze coda w postaci „Conspiration” – mimo leniwego tempa, jest ona zaskakująco melodyjna, a nawet – w porównaniu z wcześniejszymi utworami – radosna (choć bez przesady). By jednak nie rozstawać się ze słuchaczami w nastroju nazbyt optymistycznym, na finał van ’t Hof wprowadza sporo niepokoju za sprawą przytłaczających swym ciężarem partii syntezatora i modulowanych organów.
koniec
23 października 2021
Skład:
Markus Stockhausen – trąbka, trąbka elektryczna, trąbka piccolo, skrzydłówka, dzwonki, muzyka
Jasper van ’t Hof – fortepian, fortepian elektryczny, organy preparowane, syntezator, komputer, kalimba (zanza), muzyka

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Nie zadzieraj z Czukayem!
Sebastian Chosiński

15 IV 2024

W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.

więcej »

Non omnis moriar: Znad Rubikonu do Aszchabadu
Sebastian Chosiński

13 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj kolejny longplay Orkiestry Gustava Broma, na którym połączyła ona post-bop z „trzecim nurtem”.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Aneks, nie popłuczyny
Sebastian Chosiński

8 IV 2024

Jak każdy funkcjonujący przez wiele lat i mający trwałe miejsce w historii rocka zespół, także zachodnioniemiecki Can doczekał się wielu wydawnictw nieoficjalnych. Jednym z ciekawszych jest opublikowany przed piętnastoma laty „Ogam Ogat” – bootleg zawierający muzykę powstałą w tym samym czasie co materiał, jaki znalazł się na dwupłytowym krążku „Tago Mago”.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Z tego cyklu

Znad Rubikonu do Aszchabadu
— Sebastian Chosiński

Gustav, Praga, Brno i Jerzy
— Sebastian Chosiński

Jazzowa „missa solemnis”
— Sebastian Chosiński

Prośba o zmiłowanie
— Sebastian Chosiński

Strzeż się jazzowej policji!
— Sebastian Chosiński

Fusion w wersji nordic
— Sebastian Chosiński

Van Gogh, słoneczniki i dyskotekowy funk
— Sebastian Chosiński

Surrealizm podlany rockiem, bluesem i jazzem
— Sebastian Chosiński

W cieniu tragedii
— Sebastian Chosiński

Piosenkowe początki
— Sebastian Chosiński

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.