Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Stulecie Stanisława Lema: Pogrzeb pośród mgławic

Esensja.pl
Esensja.pl
Ani myślę oceniać płyty ni całej twórczości. Od dekady pisuję co najwyżej o koncertach, pozostawiając nagrania recenzentom właściwszym: nawet jeśli miałem jakiekolwiek kompetencje, z pewnością już nie mam. Są jednak, i w to nie wątpię, muzycy, którzy się marnują i przez złe podejście tracą potencjał. Niekiedy, ze względu na nadzwyczajną inspirację, mogą na chwilę niewykorzystanych zdolności użyć, a nawet je przekroczyć. Jak Maleńczuk w „Lema pamięci kosmicznym pogrzebie”.

Mieszko B. Wandowicz

Stulecie Stanisława Lema: Pogrzeb pośród mgławic

Ani myślę oceniać płyty ni całej twórczości. Od dekady pisuję co najwyżej o koncertach, pozostawiając nagrania recenzentom właściwszym: nawet jeśli miałem jakiekolwiek kompetencje, z pewnością już nie mam. Są jednak, i w to nie wątpię, muzycy, którzy się marnują i przez złe podejście tracą potencjał. Niekiedy, ze względu na nadzwyczajną inspirację, mogą na chwilę niewykorzystanych zdolności użyć, a nawet je przekroczyć. Jak Maleńczuk w „Lema pamięci kosmicznym pogrzebie”.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Maleńczuk mnie irytuje. Najpewniej mógłby być bardzo dobrym poetą; z reguły jawi mi się raczej jako zepsuty pop-prowokator, którego prowokacje i zepsucie nie mają zbyt dużego uroku, niechby z powodu przerośniętej już maniery, samozachwytu i braku ambicji. To jednak wrażenie; rzecz gustu; poza tym nie zamierzam przecież zgłębiać jego mózgu. Zostawię już Maleńczuka. Zostawię jego Homo Twist jako całość, a nawet płytę „Matematyk”, która zresztą nie wydaje mi się taka znowu zła. Lepiej skupić się na jej, tej płyty, ostatnim utworze, zatytułowanym „Lema pamięci kosmiczny pogrzeb”.
To, co bodaj oczywiste, hołd. Maleńczuk Lema, przynajmniej wtedy, podziwiał. Pamiętam też jakiś z nim wywiad sprzed lat, podczas którego zapytano go, czy sądzi, że ów pisarz — niczym generał Jaruzelski — przed śmiercią się nawrócił; odpowiedź brzmiała: Lem nie musiał. Czy w istocie? To inna sprawa, którą również warto pozostawić rozważaniom osobnym.
Oba tytuły wydają się jak najbardziej na miejscu, nawet jeśli związek między „Matematykiem” a „Kosmicznym pogrzebem” nie był zamierzony. Czy był? Nie wiem. Na miejscu jest też — tu z pewnością umyślny — utkwiony w tej pieśni, bo przecież nie piosence, patos. A także ciężar brzmienia, momentami zahaczający nieomal o doom metal: wszak zgładzenie Lema przez przemijanie jest jakąś niebłahą — nomen omen — zagładą, nie bez wpływu na niejedną drobinę wszechświata. Jednakże najważniejsze są słowa.
Są tam linijki, które powstały najpewniej w dużej mierze raczej dla nastroju niż treści. Ale niewiele. Zresztą to nie zarzut; w końcu nieśmiały cybernetyk postępował podobnie. Zwyciężają nawiązania: do tytułów i do Lemowych słów, czy to przezeń użytych po raz pierwszy, czy to rzadkich, ale przez Lema lubianych: „O Władco Much! Głosie Mego Pana! / Summo Technologiae, tylko tobie znana”; „Wszystko to woda, gmaź, trochę białka / Trze się to, mnoży, pożera i ciamka”; „Mózg razy nieskończoność, do entej potęgi / Trzeszczy, przeciążony, niczym statku wręgi”; „Tyś mi opowiadał o nieludzkiej przyldze / Boś ty był człowiekiem — gdzie mi szukać przyjdzie / Byłeś i po tobie kto mi bajkę powie?” To przy tym nie tak, żeby owe gmazie, wręgi i przylgi nie wiązały się z wyczytywanymi w twórczości Lema przesłaniami; w końcu: „Tyś jak Gabryjela wytykał przywary / Kosmiczna dulszczyzna, jądrowa głupota / Żadna przed tym wiatrem nie chroni kapota”, albo: „Tyś w gnozie nie uwiądł, miał myślenie czyste”.
Mnie najbardziej urzekają dwie zwrotki. Niekiedy je sobie podśpiewuję — z pewną ironią, ale nie bez afirmacji:
Zabierz mnie ze sobą, ostawim ten padoł
Oddaj mnie czeluściom, zaprzedaj miriadom
Może się obejrzę — jeśli tak się stanie
To tylko dlatego, żeś tu miał mieszkanie
Stanisławie martwy, kukło twego ciała
Co żeś taki umysł przez życie chowała
Płoń teraz cierpliwie w ognistej kąpieli
Drugiego takiego już nie będziem mieli
Rzeczywiście: gdzie znaleźć innego pisarza, który — w dodatku pośmiertnie — przyczynił się do powstania jednego z najlepszych polskich utworów rockowych? I to przy pomocy podniszczonego robota, w którym nigdy prawie niepodobna odblokować mnożnika. Zadziwiające.
koniec
2 grudnia 2021
PS „Czas umierać nastał — umieraj więc, trwogo”. Nie nastał: zawsze był czas umierania. Dla trwogi również, chociaż jej umierać trudniej.

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
Sebastian Chosiński

20 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Nie zadzieraj z Czukayem!
Sebastian Chosiński

15 IV 2024

W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Z tego cyklu

Pijane ślimaki prowadzą śledztwo
— Mieszko B. Wandowicz

O korzyściach z bycia ślimakiem (śluzem na marginesie „Głosu Pana”)
— Mieszko B. Wandowicz

List znad Oceanu
— Beatrycze Nowicka

Lem w komiksie
— Marcin Knyszyński

Przeciętniak w swym zawodzie
— Agnieszka Hałas, Adam Kordaś, Marcin Mroziuk, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Jam jest robot hartowany, zdalnie prądem sterowany!
— Miłosz Cybowski, Adam Kordaś, Marcin Mroziuk, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Zawsze szach, nigdy mat
— Marcin Knyszyński

Świadomość jako błąd
— Marcin Knyszyński

Człowiek jako bariera ostateczna
— Marcin Knyszyński

Nie wszystko i nie wszędzie jest dla nas
— Marcin Knyszyński

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.