Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

George Russell
‹Electronic Sonata for Souls Loved by Nature›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułElectronic Sonata for Souls Loved by Nature
Wykonawca / KompozytorGeorge Russell
Data wydania1971
Wydawca Flying Dutchman
NośnikWinyl
Czas trwania52:21
Gatunekjazz
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
George Russell, Jan Garbarek, Manfred Schoof, Terje Rypdal, Red Mitchell, Jon Christensen
Utwory
Winyl1
1) Part 1 [Events 1-2-3-4-5-6-7]25:49
2) Part 2 [Events 8-9-10-11-12-13-14]26:32
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: „Elektronicznej sonaty…” – wersja koncertowa

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj międzynarodowy projekt Amerykanina George’a Russella z udziałem Jana Garbarka i Terjego Rypdala.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: „Elektronicznej sonaty…” – wersja koncertowa

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj międzynarodowy projekt Amerykanina George’a Russella z udziałem Jana Garbarka i Terjego Rypdala.

George Russell
‹Electronic Sonata for Souls Loved by Nature›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułElectronic Sonata for Souls Loved by Nature
Wykonawca / KompozytorGeorge Russell
Data wydania1971
Wydawca Flying Dutchman
NośnikWinyl
Czas trwania52:21
Gatunekjazz
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
George Russell, Jan Garbarek, Manfred Schoof, Terje Rypdal, Red Mitchell, Jon Christensen
Utwory
Winyl1
1) Part 1 [Events 1-2-3-4-5-6-7]25:49
2) Part 2 [Events 8-9-10-11-12-13-14]26:32
Wyszukaj / Kup
W czasie swego kilkuletniego pobytu w Skandynawii, który przypadł na drugą połowę lat 60. ubiegłego wieku, amerykański pianista jazzowy George Russell (1923-2009) nie próżnował. Komponował, grywał koncerty, ale też przypatrywał się młodym artystom, który miał później zamiar wypromować po drugiej stronie Atlantyku. Największe wrażenie zrobił na Jankesie saksofonista Jan Garbarek oraz towarzyszący mu artyści. Z kompletem nagrań zespołu powrócił on do ojczyzny i namówił swego dobrego znajomego, producenta Boba Thiele’a, który nieco wcześniej założył w Nowym Jorku własną wytwórnię płytową – Flying Dutchman (czyli Latający Holender) – na ich publikację. Dzięki temu ukazał się longplay zatytułowany „George Russell Presents The Esoteric Circle”, który skrywał materiał nagrany de facto przez formację Jan Garbarek Quartet, chociaż jej nazwa na okładce albumu nie pojawia się.
Dowodem jeszcze większego uznania, jakim Amerykanin obdarzył młodych Norwegów, było zaproszenie ich do udziału w swoim najambitniejszym projekcie – rejestracji kompozycji „Electronic Sonata for Souls Loved by Nature”, która idealnie wpisywała się w popularny wówczas tak zwany „trzeci nurt”, czyli mariaż muzyki klasycznej z jazzem improwizowanym. Russell wyprzedził jednak swoją epokę tym, że poszerzył jeszcze granice gatunku o – co zostało ujęte w tytule utworu – elementy elektroniki. Nad swoją nietypową „sonatą” George pracował w szwedzkim radiu już w latach 1966-1967; rok później przygotował natomiast wariant, który miał zostać zaprezentowany „na żywo”. Do tego potrzebny był mu podkład elektroniczny, który nagrano w sztokholmskim Electronic Music Studios. Został on następnie wykorzystany podczas prapremierowego koncertu, jaki odbył się 28 kwietnia 1969 roku w muzeum-galerii Henie Onstad Kunstsenter w miejscowości Høvikodden (na południe od Oslo).
Warto wspomnieć co nieco o tym miejscu. W nazwie uwiecznieni zostali założyciele tego „centrum sztuki”, czyli Sonja Henie (1912-1969), legendarna norweska łyżwiarka figurowa, największe sukcesy odnosząca w latach 1927-1936 (była wówczas trzykrotną złotą medalistką olimpijską, dziesięciokrotną mistrzynią świata i sześciokrotną mistrzynią Europy), oraz Niels Onstad (1909-1978), niegdyś piłkarz nożny, potem milioner, który został mecenasem sztuki. Muzeum-galerię założyli w 1968 roku, gdy Sonja była już śmiertelnie chora (na białaczkę); występ sekstetu George’a Russella odbył się więc w miejscu, które dopiero zdobywało sławę. Podobnie zresztą jak towarzyszący Amerykaninowi na scenie artyści. A było to towarzystwo międzynarodowe…
Poza grającym na fortepianie liderem projektu w koncercie udział wzięło trzech instrumentalistów z Kwartetu Jana Garbarka: on sam (saksofon tenorowy), gitarzysta Terje Rypdal oraz perkusista Jon Christensen. Zabrakło jedynie miejsca dla kontrabasisty Arilda Andersena, którego zastąpił rodak Russella, Red Mitchell; składu dopełnił natomiast niemiecki trębacz Manfred Schoof (między innymi The German All Stars, Sincerely P.T., European Jazz Ensemble oraz Globe Unit Orchestra). Do tego należy dodać jeszcze muzykę puszczaną z taśmy, czyli właśnie zarejestrowany przez George’a (pytanie czy osobiście?) rok wcześniej podkład elektroniczny, oraz… nagrania afrykańskie, pochodzące z północnej Ugandy, które w 1967 roku przywiózł ze sobą niejaki Cal Floyd, a które wpleciono w część drugą „Electronic Sonata…”.
Z tymi częściami to zresztą jest rzecz czysto umowna: po prostu z uwagi na ograniczenia, jakie niosła ze sobą „objętość” longplaya, trzeba było podzielić całość na dwie części, z których każda i tak trwała o kilka minut dłużej, niż było to w zwyczaju. Russell każdą z nich rozbił jeszcze na mniejsze cząstki: w sumie jest ich czternaście, po siedem na jedną stronę winylowego krążka. Najlepiej jednak nie przykładać do tego „dzielenia” większej wagi i raczyć się pełnią tego dobra, jakie zaoferował słuchaczom George Russell i jego współpracownicy. Początek kompozycji jest stonowany: z ciszy wyłaniają się najpierw delikatne dźwięki kontrabasu, do którego po chwili dołącza pulsująca perkusja. Nowy impuls pojawia się wraz z monotonnym, rytmicznym motywem fortepianu, który – jak się okazuje już po dotarciu do mety – spina klamrą całą „sonatę”. Na jego tle wkrótce rozbrzmiewa pierwsza z saksofonowych improwizacji Garbarka, a potem…
Henie Onstad Kunstsenter
Henie Onstad Kunstsenter
…coraz istotniejszą rolę zaczyna odgrywać wypełniająca tło elektronika. Za jej sprawą sekstet skręca w stronę klasycznej awangardy. Muzycy nie chcą jednak szokować słuchacza, dlatego pozwalają sobie na nastrojowe „smaczki”, za które odpowiadają głównie Russell i Garbarek. Kiedy George na jakiś czas wycofuje się, na plan pierwszy wybijają się grające unisono dęciaki (do saksofonu dołącza trąbka Schoofa). Utwór stopniowo nabiera jazzowej mocy, choć w tle wciąż wyraźnie słychać podkład elektroniczny, na przekór któremu w finale „Part 1” Garbarek gra tak klasyczne solo na saksofonie, że z miejsca przenosimy się w lata 50. XX wieku. I to jest ten moment, w którym – jeśli słuchamy „Electronic Sonata for Souls Loved by Nature” z płyty winylowej – musimy przewrócić krążek na stronę B. Po to, by przenieść się do… Afryki.
Etniczne śpiewy, wsparte perkusjonaliami i wyraźnie słyszalnym flecikiem (w opisie płyty nie ma o tych instrumentach mowy), mogły być niemałym zaskoczeniem. Bo co nowoczesna na wskroś kompozycja Russella mogła mieć wspólnego z folklorem z Czarnego Lądu. Dla Amerykanina istotna była jednak siła kontrastu. A może po prostu chciał przypomnieć wszystkim, gdzie tkwią źródła współczesnego jazzu? Po tym ugandyjskim epizodzie po raz pierwszy wybrzmiewa (a przynajmniej po raz pierwszy słychać ją tak wyraźnie) gitara Terjego Rypdala. Na razie tylko akcentuje on swój udział, by powrócić w dalszej części. Bez jego udziału zespół ponownie wskakuje na stricte jazzowe tory, z czasem przechodząc płynnie od jazzu modalnego do free w duchu Johna Coltrane’a. W pewnym momencie odzywa się też – ze znanym już z początku „Part 1” rytmicznym motywem fortepianowym – George, który nie porzuca swojej narracji przez kolejne dwanaście minut, czyli aż do samego końca.
Cóż, mimo oczywistego ówczesnego nowatorstwa, dzisiaj „Electronic Sonata for Souls Loved by Nature” nie robi już tak wielkiego wrażenia. Z perspektywy czasu można odnieść wrażenie, że kompozytor nie potrafił wykorzystać do końca umiejętności muzyków, których zaprosił do współpracy. Mając na podorędziu instrumentalistów takiego formatu, jak Manfred Schoof, Jan Garbarek, Terje Rypdal czy Jon Christensen (owszem, byli oni wtedy młodzi, a niektórzy nawet bardzo młodzi, ale udowodnili już wcześniej swój niecodzienny talent), powinien „wycisnąć” z nich więcej. Jak? Dać im po prostu więcej luzu, pozwolić na odważniejsze improwizacje. Tak, jak zrobił to, nagrywając – w znacznie poszerzonym składzie – pierwszą studyjną (sic!) wersję „sonaty” (dłuższą o kilka minut i podzieloną na trzy części), która ukazała się na dwupłytowym albumie „The Essence of George Russell” w tym samym 1971 roku (tyle że w Szwecji). Jak widać, Amerykanin nieustannie coś w tej kompozycji poprawiał i zmieniał. W 1980 roku w Mediolanie z zupełnie innymi muzykami nagrał jeszcze jeden wariant.
koniec
22 stycznia 2022
Skład:
George Russell – fortepian, muzyka, produkcja
Jan Garbarek – saksofon tenorowy
Manfred Schoof – trąbka
Terje Rypdal – gitara elektryczna
Red Mitchell – kontrabas
Jon Christensen – perkusja, instrumenty perkusyjne

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Nie zadzieraj z Czukayem!
Sebastian Chosiński

15 IV 2024

W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.

więcej »

Non omnis moriar: Znad Rubikonu do Aszchabadu
Sebastian Chosiński

13 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj kolejny longplay Orkiestry Gustava Broma, na którym połączyła ona post-bop z „trzecim nurtem”.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Aneks, nie popłuczyny
Sebastian Chosiński

8 IV 2024

Jak każdy funkcjonujący przez wiele lat i mający trwałe miejsce w historii rocka zespół, także zachodnioniemiecki Can doczekał się wielu wydawnictw nieoficjalnych. Jednym z ciekawszych jest opublikowany przed piętnastoma laty „Ogam Ogat” – bootleg zawierający muzykę powstałą w tym samym czasie co materiał, jaki znalazł się na dwupłytowym krążku „Tago Mago”.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.