30 najlepszych płyt 2021 rokuDawno już nie miałem takiego problemu, aby wybrać najlepsze płyty roku. Obrodziło bowiem ciekawymi tytułami. Zwłaszcza na naszym rynku. Ale co będę mówił, przekonajcie się sami.
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski30 najlepszych płyt 2021 rokuDawno już nie miałem takiego problemu, aby wybrać najlepsze płyty roku. Obrodziło bowiem ciekawymi tytułami. Zwłaszcza na naszym rynku. Ale co będę mówił, przekonajcie się sami. Ekipa ekstremalnych death metalowców z Buffalo działa od 1988, regularnie wydając płyty. Choć nigdy nie brali jeńców (a jeśli, to potem ich zjadali), to ich ostatnie płyty nie stanowiły tak ekscytującej uczty, jak te z lat 90. Tym bardziej cieszy powrót do formy. „Violence Unimagined” nie stanowi żadnego nowego otwarcia. Nie ma tu innowacji, czy przełamywania ram stylu. To po prostu kawał solidnego, soczystego muzycznego mięcha, zagranego z godną podziwu energią. Dokonania Lisy Gerrard nie kończą się jedynie na Dead Can Dance i soundtracku do „Gladiatora”. Dość regularnie nawiązuje współpracę z mniej lub bardziej znanymi artystami (np. ze Zbigniewem Preisnerem). Najczęściej nie są to najweselsze nagrania. Tym bardziej „Burn” jawi się jako rzecz wyjątkowa. Choć nie ma mowy o skocznych rytmach, można odnieść wrażenie, że Gerrard, wraz z Julesem Maxwellem, nagrała jeden z pogodniejszych i przystępnych albumów w swojej dyskografii. Ideologia Mozila nie jest wywrotowa, czy szczególnie kontrowersyjna. Powiedziałbym, że składa się z dość oczywistych prawd, na czele których jest miłość i poszanowanie bliźniego. To w sumie smutne, że o takich rzeczach należy wciąż przypominać. Tu ten przekaz ubrany jest dodatkowo w atrakcyjne melodie i w pełni zaangażowany śpiew Czesława, który albo się kocha, albo nienawidzi. Ja kocham. Debiutancki solowy album wokalisty Happysad i… daleko od tego zespołu nie uciekliśmy. Zwłaszcza, kiedy słyszy się specyficzną manierę wokalisty, oraz jego neurotyczne teksty. A jednak ten album bardziej mnie przekonuje, niż ostatnie dokonania macierzystej formacji. Może to dlatego, że przyzwyczaiłem się do jej pierwszych, radośnie gitarowych propozycji, a może, ponieważ minimalizm muzyczny w tym wypadku świetnie koreluje ze słownym przesłaniem? ![]()
Wyszukaj / Kup 26. Anneke Van Giersbergen „The Darkest Skies Are the Brightest” Anneke głównie znana jest ze współpracy z zespołem The Gathering, ale nie tylko, bo fani szeroko pojętego metalu na pewno kojarzą jej występy z takimi formacjami, jak The Gentle Storm, Ayreon, Anathema, Within Temptation, Moonspell, a nawet Napalm Death. Tymczasem wokalistka tworzy także bardziej przystępną muzykę. „The Darkest Skies Are the Brightest” to nie jest w prawdzie pop, ale ładnych melodii, wyśpiewywanych aksamitnym głosem Anneke na nim nie brakuje. Wszystko podlane jest sosem półakustycznej, zwiewnej muzyki, o zabarwieniu folkowym, co łącznie tworzy niepowtarzalny klimat. Miazga. Tak w jednym słowie można określić najnowszą płytę klasyków death metalu z Carcass. Pomimo upływu lat, panowie nie tracą wigoru i umiejętności tworzenia ultraciężkich, ale jednocześnie na swój sposób melodyjnych utworów. Dla nas ten album jest jednak wyjątkowy z jeszcze jednego powodu – pomysłową grafikę na okładce stworzył nasz rodak Zbigniew Bielak. Greta Van Fleet swoimi pierwszymi EP-kami objawiła się, jako nowe wcielenie Led Zeppelin. Na debiucie panowie zasygnalizowali, że nie chcą być postrzegani jako epigoni. „Battle of Garden’s Gate” jeszcze bardziej oddala ich od twórców „Stairway to Heaven” (choć utwór „Broken Bells” ma w sobie coś z niego). Głos Joshuy Kiszki wciąż brzmi potężnie, niczym Roberta Planta z najlepszych czasów, ale od strony muzycznej ekipa skręca bardziej w stronę folku i blues rocka, niż mocnego uderzenia. Chciałoby się zakrzyknąć: „nareszcie”. Tori Amos całkiem wraca do formuły albumu złożonego z piosenek. I to bardzo udanych. Artystka po dziesięcioletniej przerwie odnowiła współpracę z perkusistą Mattem Chamberlainem i basistą Jonem Evansem, dzięki czemu całość brzmi ciepło i wyjątkowo rytmicznie. Stąd skojarzenia z nagraniami artystki sprzed dwóch dekad, kiedy to własne emocje i przeżycia przekazywała słuchaczom w zmysłowej i zwiewnej oprawie. Muchy są zespołem, który gdyby powstał gdzieś na Zachodzie, miałby szansę na wielką międzynarodową karierę. Tymczasem u nas są jak z tytułu ich drugiej płyty – „notorycznymi debiutantami”. „Szaroróżowe” to nowe otwarcie, w którym zespół definiuje się po raz kolejny, dostarczając następne hity w swoim dorobku. Całość materiału stanowi połączenie nadzwyczajnej przebojowości z inteligentnymi, niebanalnymi tekstami. W tym wypadku mówimy o odnodze zespołu dowodzonej przez Bartłomieja Krysiuka. „Carju Niebiesnyj” to wprawdzie tylko EP, ale ponieważ trwa prawie pół godziny, można je śmiało traktować jako pełnoprawne wydawnictwo. Zespół w dalszym ciągu kroczy wyznaczoną przez siebie blackmetalową ścieżką z wyraźnymi wpływami muzyki cerkiewnej. I niezmiennie posiada w sobie powiew świeżości. |
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj archiwalny koncert legendy czeskiego jazz-rocka Martina Kratochvíla i jego formacji Jazz Q (Praha).
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj ostatni opublikowany w epoce longplay kwintetu Dona Rendella i Iana Carra.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj koncertowa (ale z premierowym materiałem) płyta kwintetu Dona Rendella i Iana Carra.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Długość i jakość
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Tu miejsce na labirynt…: Czekajcie, a będzie Wam dane!
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Heavymetalowa space-opera
— Sebastian Chosiński
10 naj… : 10 roztańczonych kadrów
— Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady
10 największych rozczarowań muzycznych 2021 roku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
10 naj… : Najseksowniejsze okładki z udziałem Mary Jane
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
10 naj...: Dzień Nauczyciela
— Wojciech Gołąbowski, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady
10 najśmieszniejszych lub najdziwniejszych książkowych scen ze zwierzętami
— Esensja
10 naj… : Zwierzęta
— Miłosz Cybowski, Wojciech Gołąbowski, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady
10 naj…: 11 twarzy jesieni
— Esensja
10 naj...: Żółty, jesienny liść
— Miłosz Cybowski, Wojciech Gołąbowski, Marcin Mroziuk, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady
10 najlepszych slasherów komediowych
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
10 slasherów oddających hołd klasykom
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Tu miejsce na labirynt…: Valparaíso, Helsingborg, Malmö
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Lasy, bagna, torfowiska
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Jest moc i jest piękno
— Sebastian Chosiński
SilnaPłyta
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Tu miejsce na labirynt…: Świat byłby uboższy bez Agusy
— Sebastian Chosiński
Nostalgiczny biały walc
— Vivienne Znamirowska
Tu miejsce na labirynt…: Skandynawski wehikuł czasu
— Sebastian Chosiński
Underground from Poland: Zbuntowani weterani
— Sebastian Chosiński
Underground from Poland: „Budzy” i jego żołnierze
— Sebastian Chosiński
Underground from Poland: „Kelner” – Dezerterem, czyli Dwie legendy w jednym
— Sebastian Chosiński
Wrzesień 2023
— Sebastian Chosiński, Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch
Trzeci raz & dobrze…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Sekrety przeszłości
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Komiksowe Top 10: Sierpień 2023
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Prawo zemsty
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Ogniem i młotem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Dobre średniego początki
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Siedmiu skacowanych
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Dziewczyny z okładek Marvela: Burza rudych włosów i zbroja-bikini
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Dziewczyny z nadłamanym pazurem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
"Cztery albumy w pięć lat to wynik w dzisiejszych czasach zupełnie niespotykany"
No nie wiem, Japończycy z Boris kilka lat temu wydali cztery albumy w rok. :)