EKSTRAKT: | 90% |
---|---|
WASZ EKSTRAKT: | |
Zaloguj, aby ocenić | |
Tytuł | Terje Rypdal |
Wykonawca / Kompozytor | Terje Rypdal |
Data wydania | 1971 |
Wydawca | ECM Records |
Nośnik | Winyl |
Czas trwania | 43:06 |
Gatunek | jazz, rock |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
W składzie |
Jan Garbarek, Bobo Stenson, Arild Andersen, Jon Christensen, Inger Lise Rypdal, Tom Halvorsen, Bjørnar Andresen, Ekkehard Fintl, Terje Rypdal |
Utwory | |
Winyl1 | |
1) Keep It Like That – Tight | 12:19 |
2) Rainbow | 07:10 |
3) Electric Fantasy | 15:37 |
4) Lontano II | 03:16 |
5) Tough Enough | 04:45 |
Non omnis moriar: Nordic-jazz w wersji wzorcowejMuzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj drugi solowy album Terjego Rypdala, w nagraniu którego wspomogli go między innymi Jan Garbarek i Bobo Stenson.
Sebastian ChosińskiNon omnis moriar: Nordic-jazz w wersji wzorcowejMuzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj drugi solowy album Terjego Rypdala, w nagraniu którego wspomogli go między innymi Jan Garbarek i Bobo Stenson. Terje Rypdal
Wyszukaj / Kup Pierwsze lata kariery norweskiego gitarzysty Terjego Rypdala były bardzo intensywne. Jeszcze jako nastolatek występował w psychodeliczno-garażowych, nawiązujących do tak zwanej „brytyjskiej inwazji”, zespołach The Vanguards i Dream. Poznawszy jazzowego saksofonistę Jana Garbarka, zyskał nie tylko wiernego przyjaciela, ale też poniekąd przewodnika na nowej drodze artystycznej. Wraz z nim nawiązał współpracę z amerykańskim pianistą George’em Russellem. Zaowocowała ona nagranymi pod koniec lat 60., lecz wydanymi dopiero na początku następnej dekady XX wieku albumami „The Essence of George Russell”, „Electronic Sonata for Souls Loved by Nature” oraz „The Esoteric Circle”. Po drodze Rypdal zaliczył także nadzwyczaj udany debiut płytowy pod własnym nazwiskiem („Bleak House”, 1968), po czym stał się etatowym członkiem Kwartetu Garbarka („Afric Pepperbird”, 1970). Jakby tego było mało, powołał do życia również efemeryczne jazzrockowe trio Min Bul, którego krótki żywot podsumował longplay „Min Bul” (1970). Nic zatem dziwnego, że na tak pracowitych i prezentujących niewiarygodnie wysoki poziom młodych artystów, jak Rypdal i Garbarek, zwróciło uwagę szefostwo monachijskiej wytwórni ECM Records. W 1971 roku firma ta wydała dwa albumy z ich udziałem: zarejestrowany w połowie kwietnia „Sart” oraz nagrany niemal dokładnie cztery miesiące później – 12 i 13 sierpnia – „Terje Rypdal”. W obu przypadkach artyści pracowali w tym samym studiu w Oslo, którego właścicielem był Arne Bendiksen. Więcej nawet: taki sam był podstawowy skład towarzyszący Terjemu i Janowi w nagraniach, a znaleźli się w nim: szwedzki pianista Bobo Stenson, kontrabasista Arild Andersen i perkusista Jon Christensen. Przy drugim, czyli sierpniowym, podejściu gitarzysta zaprosił kilku dodatkowych gości: wokalistkę Inger Lise Rypdal (prywatnie swoją żonę), pianistę Toma Halvorsena, którego poznał w Bergen podczas pracy nad norweską wersją musicalu „Hair”, gitarzystę basowego Bjørnara Andresena (znanego już z longplaya Min Bul) oraz oboistę i kornecistę Ekkeharda Fintla. Choć obie płyty – „Sart” i „Terje Rypdal” – nagrali w zasadzie ci sami muzycy, są one sygnowane w różny sposób i nie jest to przypadek. Na tej pierwszej najważniejsze kompozycje, nie licząc dwóch miniatur, są autorstwa Garbarka (stąd jego nazwisko wypisane na okładce od razu pod tytułem), na tej drugiej natomiast za całość materiału odpowiadał Terje. Warto też podkreślić, że wydawnictwa te zdecydowanie różnią się od siebie stylistycznie: „Sart” to album łączący free jazz z awangardą „trzecionurtową”, z kolei drugi solowy krążek Rypdala zawiera mroczne fusion w charakterystycznym dla tego artysty klimacie skandynawskim (nordic-jazz), który od tamtego momentu stanie się jego znakiem rozpoznawczym aż do czasów nam współczesnych (vide albumy „Crime Scene” oraz „Conspiracy”). Z tego też powodu, jak można podejrzewać, od tego momentu drogi obu artystów zaczną się rozchodzić; Garbarek postanowi bowiem podążyć nieco mniej wyboistą, bardziej stonowaną ścieżką. Album „Terje Rypdal” to nadzwyczaj przemyślane dzieło; dużo bardziej jednorodne niż debiutancki „Bleak House” (też zresztą doskonały). Nadany mu tytuł sugeruje zresztą, że to od niego zaczyna się właściwa dyskografia artysty. Wcześniejsza płyta – młodzieńcza (nagrywając ją, Terje miał zaledwie dwadzieścia jeden lat) – przynależy do innej epoki; prawdziwie dojrzały artysta, świadomy tego, co chce przekazać światu, narodził się dopiero w momencie wydania tego krążka. Otwiera go dwunastominutowa dwuczęściowa kompozycja „Keep It Like That – Tight”, której ton nadaje powtarzany niemal obsesyjnie niepokojący motyw gitary basowej Andersena. Wokół niego budują swoją narrację pozostali soliści, a więc – obok lidera projektu – przede wszystkim grający na fortepianie elektrycznym Stenson. W części drugiej na plan pierwszy wybija się natomiast narzucająca dostojny rytm perkusja Christensena, za którym podążają Garbarek (saksofon tenorowy) i Rypdal (ten ostatni z mocno rockową solówką gitary). Początek jest więc nadzwyczaj mocny i energetyczny, choć jednocześnie wprowadzający w niezwykły nastrój, w jakim utrzymana jest w zasadzie cała płyta. Słychać to wyraźnie zwłaszcza w drugim w kolejności „Rainbow”, opartym na duecie fletu (Rypdal) i klarnetu (Garbarek). Pozorna monotonia tej kompozycji urzeka niepokojącym pięknem, tak charakterystycznym dla skandynawskiego jazzu. „Electric Fantasy” to najbardziej zaskakujący utwór, jaki trafił na album. Nie tylko dlatego, że trwa ponad piętnaście minut, ale głównie z tego powodu, że – o czym przekonuje opis – Terje stworzył go jako zakończenie do wystawianego w Bergen w 1970 roku musicalu „Hair”. W przedstawieniu tym wystąpił między innymi miejscowy muzyk Tom Halvorsen (znany z jazzrockowej formacji Saft), który zagrał na fortepianie elektrycznym. Realizując płytową wersję utworu, Rypdal zaprosił go do studia – w efekcie w tym jednym numerze zastąpił on Stensona. Studyjną wersję podzielonego na kilka fragmentów „Electric Fantasy” otwiera nastrojowa introdukcja, w której fortepian elektryczny idealnie współgra z duetem fletowym, stworzonym przez Terjego i Jana. Z tego wstępu po kilkudziesięciu sekundach wyłania się subtelna partia fortepianu, do którego dołącza śpiewająca żona Rypdala, Inger Lise. Sam kompozytor na razie pojawia się jedynie na drugim planie, wspomagając klarnecistę i wokalistkę. W kolejnej odsłonie tej opowieści wybija się już jednak przed szereg, najpierw dialogując z Halvorsenem, a następnie serwując majestatyczne, lecz jednocześnie bardzo energetyczne solo na gitarze. W finale muzycy powracają do punktu wyjścia, dając przy okazji jeszcze jedną szansę na zabranie głosu pani Rypdal. Po tam potężnej dawce emocji przydaje się utwór pokroju „Lontano II”, który – mimo swej eksperymentalności – udanie wycisza nastroje. W zasadzie w tym momencie płyta mogłaby się zakończyć, ale pojawia się jeszcze jedna kompozycja – „Tough Enough”. Na tle poprzednich wyróżnia się luźniejszą formą i płynnymi przejściami od fusion do blues-rocka, ale – mimo stonowanego otwarcia i zamknięcia – nie brakuje mu ani mocy, ani pozytywnego przesłania. To piękna płyta. Pierwsza z wielu pięknych płyt, jakie w ciągu kolejnego półwiecza nagrał norweski gitarzysta. 26 lutego 2022 |
Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.
więcej »W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Praga pachnąca kanadyjską żywicą
— Sebastian Chosiński
Znad Rubikonu do Aszchabadu
— Sebastian Chosiński
Gustav, Praga, Brno i Jerzy
— Sebastian Chosiński
Jazzowa „missa solemnis”
— Sebastian Chosiński
Prośba o zmiłowanie
— Sebastian Chosiński
Strzeż się jazzowej policji!
— Sebastian Chosiński
Fusion w wersji nordic
— Sebastian Chosiński
Van Gogh, słoneczniki i dyskotekowy funk
— Sebastian Chosiński
Surrealizm podlany rockiem, bluesem i jazzem
— Sebastian Chosiński
W cieniu tragedii
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: W konspiracji z Terjem
— Sebastian Chosiński
Esensja słucha: Październik 2011
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Bartosz Makświej, Michał Perzyna
Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński
Klasyka kina radzieckiego: Said – kochanek i zdrajca
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
— Sebastian Chosiński
„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Mityczna rzeka w jaskini lwa
— Sebastian Chosiński
Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
— Sebastian Chosiński
East Side Story: Czy można mieć nadzieję w Piekle?
— Sebastian Chosiński
PRL w kryminale: Biały Kapitan ze Śródmieścia
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: W poszukiwaniu zapomnianej przyszłości
— Sebastian Chosiński
Klasyka kina radzieckiego: Odcięta głowa Jima Clarka
— Sebastian Chosiński