Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Terje Rypdal
‹Live in Bremen›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLive in Bremen
Wykonawca / KompozytorTerje Rypdal
Data wydania31 grudnia 2020
Wydawca ECM Records
Nośnikcyfrowy
Czas trwania98:53
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Terje Rypdal, Barre Phillips, Jon Christensen
Utwory
Pliki
1) Journal02:55
2) Horizon13:18
3) Black Boy11:22
4) Back of J.05:35
5) Bend It14:29
6) Electric Fantasy – Event IV24:55
7) Rainbow11:10
8) Icing04:40
9) Tough Enough10:29
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Pirackie arcydzieło

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj nieoficjalny album koncertowy Terjego Rypdala, w nagraniu którego wspomogli go Barre Phillips i Jon Christensen.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Pirackie arcydzieło

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj nieoficjalny album koncertowy Terjego Rypdala, w nagraniu którego wspomogli go Barre Phillips i Jon Christensen.

Terje Rypdal
‹Live in Bremen›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLive in Bremen
Wykonawca / KompozytorTerje Rypdal
Data wydania31 grudnia 2020
Wydawca ECM Records
Nośnikcyfrowy
Czas trwania98:53
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Terje Rypdal, Barre Phillips, Jon Christensen
Utwory
Pliki
1) Journal02:55
2) Horizon13:18
3) Black Boy11:22
4) Back of J.05:35
5) Bend It14:29
6) Electric Fantasy – Event IV24:55
7) Rainbow11:10
8) Icing04:40
9) Tough Enough10:29
Wyszukaj / Kup
Wydanym w ostatnich miesiącach 1971 roku albumem zatytułowanym po prostu „Terje Rypdal” słynny norweski gitarzysta zakończył stałą współpracę z saksofonistą Janem Garbarkiem. I zabrał się za tworzenie nowego zespołu. Ze starego składu pozostał przy nim tylko jeden muzyk – perkusista Jon Christensen. Wkrótce dołączył do nich amerykański, chociaż w tamtym czasie rezydujący głównie w zachodnich Niemczech, kontrabasista Barre Phillips (rocznik 1934), który w Europie współpracował już między innymi z saksofonistą Gunterem Hampelem, polskim flecistą Krzysztofem Zgrają oraz The Baden-Baden Free Jazz Orchestra. Wiosną 1973 roku trio zagrało cykl koncertów w Republice Federalnej Niemiec. Jeden z nich odbył się w bremeńskiej Sendesaal, która wtedy już od dwóch dekad służyła regionalnemu radiu nie tylko jako sala koncertowa, lecz także studio nagraniowe.
Występ, jaki miał miejsce 4 kwietnia, został więc zarejestrowany, tyle że w epoce nie ukazał się na oficjalnej płycie. Zapewne dlatego, że Rypdal uznał skład z Phillipsem i Christensenem jedynie za efemeryczny, będący dopiero punktem wyjścia do stworzenia tego właściwego, z którym Terje planował nagrać nowy studyjny krążek (chodzi o płytę „What Comes After”, która powstanie we wrześniu 1973, a światło dzienne ujrzy w następnym roku). Wiosenne koncerty miały być jedynie przetarciem. Okazały się jednak na tyle intrygujące, że „wyciekły” z bremeńskiego radia i trafiły na bootlegi. Najobszerniejszy ich zapis ukazał się w 2020 roku za sprawą pirackiej wytwórni JZM. W sumie to prawie sto minut muzyki – bardzo różnorodnej, rozpiętej pomiędzy free jazzem a mrocznym fusion w stylu wczesnego Mahavishnu Orchestra, chociaż nie brakuje w niej również inspiracji psychodelicznym bluesem Jimiego Hendrixa. I pomyśleć, że to wszystko wyczarował zespół, którego instrumentarium było nadzwyczaj ubogie: gitara (bądź flet), kontrabas oraz perkusja.
Materiał, jaki zaprezentowali muzycy, to wybór kompozycji z krążków solowych Rypdala – tego z 1971 roku i dopiero planowanego „What Comes After”. Ale są też niespodzianki, między innymi utwory, które oficjalnie nigdzie się nie ukazały, a które można prawdopodobnie uznać za w pełni improwizowane (całkiem jednak możliwe, że niektóre ich motywy zostały potem wykorzystane w innych numerach). Te najmniej dzisiaj znane kawałki rozbrzmiewają na początku. Jak otwierający występ „Journal”, będący improwizacją Phillipsa na kontrabasie, na którym przez cały czas gra… smyczkiem. To zresztą wizytówka tej płyty. Dzięki takim zabiegom Barrego, jego instrument – poza funkcją stricte rytmiczną – staje się też solowym, w zależności od potrzeb wchodzącym w rolę wiolonczeli bądź skrzypiec. Zyskuje na tym cały zespół. Zyskują też – bez dwóch zdań – słuchacze, ponieważ muzyka tria nabiera tym sposobem rumieńców.
Ciekawostką jest rozbudowany do ponad trzynastu minut „Horizon”, którego płytowy debiut miał miejsce na wydanym w 1971 roku longplayu „New Violin Summit”, który sygnowali czterej jazzowi skrzypkowie – Don „Sugarcane” Harris, Jean-Luc Ponty, Nipso Brantner oraz Michał Urbaniak. W wydaniu tria Rypdal / Phillips / Christensen to opowieść bardzo emocjonalna, którą rozpoczyna nastrojowy duet kontrabasu i fletu, w dalszej części zastąpionego przez gitarę. I to właśnie za sprawą gitary, wybijającej się z tła na plan pierwszy, „Horizon” z każdą kolejną minutą nabiera mocy i zadziorności, aż do prawdziwie ognistej improwizacji, która jest w stanie poruszyć każdego fana jazzu i rocka. Pojawiający się na zakończenie tego utworu stonowany kontrabas płynnie też przenosi nas do „Black Boy”, w którym obok gitary Rypdala uwagę przykuwa przede wszystkim bardzo intensywnie improwizująca sekcja rytmiczna. Christensen dokonuje prawdziwych cudów, warto więc mocno wytężyć słuch, by wyłapać z tła jego rytmiczne „połamańce”.
„Back of J.” to pierwszy z zupełnie nowych utworów, który powstał z myślą o dopiero planowanej płycie (chodzi oczywiście o „What Comes After”). Pewnie dlatego ma bardziej zwartą strukturę, bo był dopiero na etapie opracowywania. Ton nadaje mu piękna i chwytająca za serce solówka gitarowa Terjego, którą Rypdal pod koniec zamienia na nie mniej urokliwą partię fletu. Nowym dziełem Norwega jest też „Bend It”, którego introdukcja oparta na rzewnej melodii kontrabasu, na którym Barre ponownie gra smyczkiem, oraz eterycznych dźwiękach fletu potrafi przyprawić o ciarki na plecach. I nie zmienia się to nawet, kiedy zespół przechodzi do intensywnej freejazzowej improwizacji. Dopiero w ostatniej części trio wyhamowuje; Phillips stara się uporządkować rytmikę, a Rypdal robi gitarowy wypad w stronę blues-rocka. Pierwszy, ale wcale nie ostatni podczas tego występu.
Opus magnum koncertu są jednak połączone ze sobą „Electric Fantasy” (oryginał znalazł się na „Terje Rypdal”) i nawiązujący do „Electronic Sonata for Souls Loved by Nature” George’a Russella „Event IV”. W sumie to dwudziestopięciominutowa kompozycja, w której zespół pozwala sobie na więcej niż we wszystkich wcześniejszych. Początek jest stonowany i subtelny, Barre „zamienia” swój kontrabas w skrzypce, dzięki czemu przez kilka minut możemy odnieść wrażenie, że słuchamy jakiegoś zapomnianego utworu Mahavishnu Orchestra z czasów „The Inner Mounting Flame” (1971). Potem jednak stery przejmuje lider formacji i daje sygnał do czadowej freerockowej improwizacji, w której znajduje się miejsce na wycieczki i w stronę fusion, i w stronę bluesa. Po przesileniu trio od nowa buduje napięcie, pozwalając sobie z kolei na odrobinę awangardowej ekstrawagancji. Pod tą „ekstrawagancją” kryje się chociażby wściekła partia kontrabasu, który nadzwyczaj aktywnie wspiera zarówno Christensena, jak i Rypdala.
Po dawce tak intensywnej muzyki konieczne jest uspokojenie. Zapewnia je, znany z poprzedniej płyty, „Rainbow”: smutny, oparty przede wszystkim na dźwiękach kontrabasu, ze stonowanymi improwizacjami pozostałych instrumentów, płynnie przechodzący w zupełnie nową kompozycję – „Icing” (kolejną, która studyjną premierę będzie miał na „What Comes After”). Jej awangardowe otwarcie może być nieco mylące, zwłaszcza że w dalszej części nabiera ona psychodelicznego posmaku twórczości Hendrixa, przy okazji przeistaczając się niepostrzeżenie w „Tough Enough” (z albumu wydanego w 1971 roku). I tu także nie brakuje odniesień do bluesa, a nawet boogie. Całość, za sprawą pełnej feelingu gry Terjego Rypdala, brzmi też bardziej optymistycznie. Potrafię zrozumieć, że nagrania te nie ukazały się wówczas na płycie, a raczej płytach, bo jeden krążek winylowy by ich oczywiście nie pomieścił. Szkoda tylko, że nawet po latach chcąc je poznać, fani norweskiego gitarzysty muszą sięgać po bootlegi.
koniec
5 marca 2022
Skład:
Terje Rypdal – gitara elektryczna, flet, muzyka
Barre Phillips – kontrabas
Jon Christensen – perkusja, instrumenty perkusyjne

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
Sebastian Chosiński

20 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Nie zadzieraj z Czukayem!
Sebastian Chosiński

15 IV 2024

W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Z tego cyklu

Praga pachnąca kanadyjską żywicą
— Sebastian Chosiński

Znad Rubikonu do Aszchabadu
— Sebastian Chosiński

Gustav, Praga, Brno i Jerzy
— Sebastian Chosiński

Jazzowa „missa solemnis”
— Sebastian Chosiński

Prośba o zmiłowanie
— Sebastian Chosiński

Strzeż się jazzowej policji!
— Sebastian Chosiński

Fusion w wersji nordic
— Sebastian Chosiński

Van Gogh, słoneczniki i dyskotekowy funk
— Sebastian Chosiński

Surrealizm podlany rockiem, bluesem i jazzem
— Sebastian Chosiński

W cieniu tragedii
— Sebastian Chosiński

Tegoż twórcy

Tu miejsce na labirynt…: W konspiracji z Terjem
— Sebastian Chosiński

Esensja słucha: Październik 2011
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Bartosz Makświej, Michał Perzyna

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.