Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Jan Garbarek, Arild Andersen, Edward Vesala
‹Triptykon›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułTriptykon
Wykonawca / KompozytorJan Garbarek, Arild Andersen, Edward Vesala
Data wydania1973
Wydawca ECM Records
NośnikWinyl
Czas trwania42:19
Gatunekfolk, jazz
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Jan Garbarek, Arild Andersen, Edward Vesala
Utwory
Winyl1
1) Rim10:34
2) Selje02:18
3) J.E.V.07:27
4) Sang02:47
5) Triptykon12:43
6) Etu hei!02:18
7) Bruremarsj04:12
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Góry i pastwiska

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj album Jana Garbarka, w którego nagraniu wsparli go Arild Andersen i Edward Vesala.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Góry i pastwiska

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj album Jana Garbarka, w którego nagraniu wsparli go Arild Andersen i Edward Vesala.

Jan Garbarek, Arild Andersen, Edward Vesala
‹Triptykon›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułTriptykon
Wykonawca / KompozytorJan Garbarek, Arild Andersen, Edward Vesala
Data wydania1973
Wydawca ECM Records
NośnikWinyl
Czas trwania42:19
Gatunekfolk, jazz
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Jan Garbarek, Arild Andersen, Edward Vesala
Utwory
Winyl1
1) Rim10:34
2) Selje02:18
3) J.E.V.07:27
4) Sang02:47
5) Triptykon12:43
6) Etu hei!02:18
7) Bruremarsj04:12
Wyszukaj / Kup
Wydane w 1971 roku płyty „Sart” oraz „Terje Rypdal” zakończyły trwającą mniej więcej od połowy lat 60. XX wieku bliską współpracę saksofonisty Jana Garbarka z gitarzystą Terjem Rypdalem. Od tego momentu panowie podążyli własnymi ścieżkami, aczkolwiek wciąż łączył ich kontrakt z tym samym wydawcą – monachijską wytwórnią ECM Records. Co ciekawe, tuż po rozstaniu obaj muzycy sformowali nowe zespoły, które były triami. Rypdal początkowo zaprosił do wspólnego grania amerykańskiego kontrabasistę Barrego Phillipsa i Jona Christensena (gdy jednak wszedł do studia, poszerzył skład do kwintetu), natomiast Garbarek sięgnął po kontrabasistę Arilda Andersena oraz fińskiego bębniarza Edwarda Vesalę (1945-1999). Ten ostatni znajdował się właśnie u progu wspaniałej kariery, znaczonej w niedalekiej już przyszłości fantastycznymi albumami zarejestrowanymi między innymi z udziałem Tomasza Stańki („Twet”, 1974), Rolfa Kühna („NDR Jazz Workshop No. 95 – Hamburg 1973”), Charliego Mariano („Nan Madol”, 1974; „Tea for Four”, 1984) oraz Toto Blankego („Electric Circus”, 1976).
Longplay „Triptykon”, który nagrany został w dobrze Garbarkowi znanym studiu Arnego Bendiksena w Oslo (muzykom wystarczył na to zaledwie jeden dzień – środa 8 listopada 1972 roku), sygnowany był jednak nazwiskami całej trójki, a więc także Arilda i Edwarda. Wpływ na to zapewne miał fakt, że byli oni podpisani jako kompozytorzy pod pięcioma z siedmiu utworów; jeden był dziełem duetu Garbarek-Vesala, natomiast ostatni stanowił przeróbkę norweskiej melodii ludowej. Krążek ukazał się w 1973 roku, w czasie kiedy Rypdal pracował właśnie nad „What Comes After”. Garbarek był więc chronologicznie pierwszy. Na „Triptykon” zagrał na saksofonach (sopranowym, tenorowym i barytonowym) oraz flecie; Arild obsługiwał kontrabas, natomiast Edward skorzystał z rozbudowanego zestawu perkusyjnego. Stylistycznie to wciąż był free jazz, chociaż zdradzający już – w późniejszym czasie bardzo charakterystyczne dla lidera projektu – zainteresowanie Jana skandynawską muzyką etniczną. Pod tym względem przypominał nieco, chociaż tamten szukał inspiracji w innym regionie świata, Charliego Mariano.
Wydawnictwo otwiera ponad dziesięciominutowy „Rim”, któremu od pierwszych sekund ton nadaje nadzwyczaj nastrojowy saksofon Garbarka. Andersen i Vesala taktownie trzymają się z tyłu – co zastanawiające, nawet wtedy, gdy saksofonista zaczyna grać z coraz większą intensywnością (nie rezygnując przy tym z przemycania zapadającej w pamięć melodii). Kiedy na ponad półtorej minuty Jan milknie, to oni dwaj pozostają na arenie i kontynuują swą stonowaną opowieść. Powrót Garbarka w ostatniej części utworu odbywa się już na ich warunkach. „Selje” to jeden z dwóch najkrótszych fragmentów płyty, ale za to bardzo zaskakujący. Lider odkłada w nim na bok saksofony, bierze natomiast do ręki flet, na którym gra etniczną melodię. Gdy dodamy do tego jeszcze wykorzystywane przez bębniarza dzwonki, można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z muzyką… pasterską (jest w ogóle taki gatunek?). W każdym razie każdemu, kto w młodości pasał krowy (bądź inne zwierzęta) dźwięki wyczarowywane przez Garbarka będą zapewne kojarzyć się z bezmiarem pastwiska bądź górskich hal.
Zupełnie odmiennie ma się rzecz z „J.E.V.” – to dynamiczny, w stu procentach improwizowany jazz, w którym ponownie na plan pierwszy wybija się saksofon. I ponownie, jak w przypadku „Rim”, mamy w nim niezwykły mariaż free jazzu z modernistyczną melodyką. Kolejnym wspólnym mianownikiem z utworem otwierającym longplay jest duet kontrabasu z perkusją, tym razem nieco intensywniejszy. Perkusja gra też „pierwsze skrzypce” w rozpoczynającym stronę B winylowego krążka „Sang”. Vesala dostał tu wolną rękę od kolegów i poczyna sobie ze sporym rozmachem, choć wykorzystuje głównie dzwonki i talerze. Opus magnum albumu jest natomiast prawie trzynastominutowa kompozycja tytułowa. Prawdziwie monumentalna za sprawą patetycznej, ale i melodyjnej partii saksofonu. Z czasem „Triptykon” ewoluuje jednak w stronę klasycznego free, przytłaczającego swą dynamiką i energią. Aż do przesilenia, które pojawia się w idealnym momencie. Słuchacz może wreszcie odetchnąć, kojąc zmysły delikatnymi dźwiękami kontrabasu.
Jest to konieczne, by przetrzymać kolejny utwór – „Etu hei!”. Krótki wprawdzie, ale najintensywniejszy w całym zestawie: począwszy od „krztuszącego” się saksofonu Garbarka po solowy popis fińskiego perkusisty. Na finał lider wybrał natomiast numer najbardziej zaskakujący, zaczerpnięty z norweskiego folkloru „Bruremarsj”, który pod wieloma względami może kojarzyć się z polską muzyką góralską. Co jest tym bardziej zadziwiające, że trio posłużyło się przecież instrumentami stricte jazzowymi, w tym głównie grającymi unisono saksofonami i kontrabasem (w tym przypadku Arild sięgnął po smyczek). W kolejnych latach etniczne eksperymenty staną się wizytówką Garbarka, choć oczywiście będzie im nadawał różną formę.
koniec
26 marca 2022

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Nie zadzieraj z Czukayem!
Sebastian Chosiński

15 IV 2024

W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.

więcej »

Non omnis moriar: Znad Rubikonu do Aszchabadu
Sebastian Chosiński

13 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj kolejny longplay Orkiestry Gustava Broma, na którym połączyła ona post-bop z „trzecim nurtem”.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Aneks, nie popłuczyny
Sebastian Chosiński

8 IV 2024

Jak każdy funkcjonujący przez wiele lat i mający trwałe miejsce w historii rocka zespół, także zachodnioniemiecki Can doczekał się wielu wydawnictw nieoficjalnych. Jednym z ciekawszych jest opublikowany przed piętnastoma laty „Ogam Ogat” – bootleg zawierający muzykę powstałą w tym samym czasie co materiał, jaki znalazł się na dwupłytowym krążku „Tago Mago”.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.