Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 24 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Pål Thowsen, Jon Christensen, Terje Rypdal, Arild Andersen
‹No Time for Time›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułNo Time for Time
Wykonawca / KompozytorPål Thowsen, Jon Christensen, Terje Rypdal, Arild Andersen
Data wydania1977
Wydawca Sonet Records
NośnikWinyl
Czas trwania38:13
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Pål Thowsen, Jon Christensen, Terje Rypdal, Arild Andersen
Utwory
Winyl1
1) No Time for Time07:15
2) More Cymbals03:02
3) Pox03:33
4) Craggy Mountains03:55
5) The Tamborim02:51
6) P.T.07:46
7) Only Two03:05
8) Mauve Stripes04:24
9) May 17th02:20
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Dylemat gitarzysty: Wbić się czy nie wbić?

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj album norweskiego kwartetu perkusyjnego, w którym gitarzysta Terje Rypdal pełni rolę… pomocniczą.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Dylemat gitarzysty: Wbić się czy nie wbić?

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj album norweskiego kwartetu perkusyjnego, w którym gitarzysta Terje Rypdal pełni rolę… pomocniczą.

Pål Thowsen, Jon Christensen, Terje Rypdal, Arild Andersen
‹No Time for Time›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułNo Time for Time
Wykonawca / KompozytorPål Thowsen, Jon Christensen, Terje Rypdal, Arild Andersen
Data wydania1977
Wydawca Sonet Records
NośnikWinyl
Czas trwania38:13
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Pål Thowsen, Jon Christensen, Terje Rypdal, Arild Andersen
Utwory
Winyl1
1) No Time for Time07:15
2) More Cymbals03:02
3) Pox03:33
4) Craggy Mountains03:55
5) The Tamborim02:51
6) P.T.07:46
7) Only Two03:05
8) Mauve Stripes04:24
9) May 17th02:20
Wyszukaj / Kup
Latem 1976 roku po rozpadzie swego dotychczasowego zespołu (tego, który nagrał między innymi „Odyssey”) Terje Rypdal znalazł się na zakręcie życiowym i artystycznym. Dlatego swój następny album, zatytułowany „After the Rain”, zarejestrował, nie licząc niewielkiego wsparcia wokalnego żony, w pojedynkę (był odpowiedzialny za wszystkie ścieżki dźwiękowe). Ciągnęło go jednak do grania zespołowego, więc kiedy zgłosił się do niego młodszy o kilka lat, pochodzący z Lillestrøm (na południu kraju), bębniarz Pål Thowsen i zaproponował wspólny projekt – nie odmówił. Tym bardziej że oznaczał on powrót do współpracy ze starymi kumplami: kontrabasistą Arildem Andersenem i perkusistą Jonem Christensenem. Panowie znali się przecież doskonale jeszcze z czasów kooperacji z George’em Russelem („The Essence of George Russell”, „On Air”).
Później Rypdal, Andersen i Christensen współtworzyli zespoły Jana Garbarka („George Russell Presents The Esoteric Circle”, „Afric Pepperbird”, „Sart”). Ale nie można zapominać też o tym, że Arild i Jon wsparli Terjego podczas pracy nad jego drugim solowym krążkiem „Terje Rypdal” (1971). Po tym wydarzeniu ich drogi zaczęły się rozchodzić, chociaż Christensena można usłyszeć jeszcze na „What Comes After” (1974) i „Whenever I Seem to be Far Away” (1974). Aż nadszedł listopad 1976 roku i panowanie ponownie spotkali się w studiu Arnego Bendiksena w Oslo. Nie zapominajmy jednak, że katalizatorem tego spotkania tym razem okazał się Thowsen.
Pål (rocznik 1955) nie miał, jak dotąd, wielkiego dorobku. Ale był przecież wciąż bardzo młodym człowiekiem. Jako dziewiętnastolatek związał się z zespołem Moose Loose (longplay „Elgen er løs”, 1974), w którym występowali znani z wcześniejszych płyt Rypdala klawiszowiec Brynjulf Blix i basista Sveinung Hovensjø. W tym samym czasie trafił też do szeregów Kwartetu Arilda Andersena, choć w tym przypadku na wydanie albumu musiał czekać aż do 1978 roku („Green Shading into Blue”). Po drodze trafiła się sesja do „No Time for Time”, który to krążek trafił do sprzedaży w 1977 roku za sprawą duńskiej wytwórni Sonet. Grupa, która nie otrzymała żadnej nazwy, była o tyle nietypowa, że jej motorami napędowymi byli dwaj bębniarze, czyli Thowsen i Christensen, których partie w czasie postprodukcji rozdzielone zostały na dwa różne kanały (Påla słychać w lewym, a Jona w prawym). Rypdal i Andersen pojawiali się w tych nagraniach okazjonalnie, ale i tak odcisnęli na nich swoje piętno.
Otwierający album numer tytułowy to jedyny na krążku cover. Oryginalnie kompozycja wyszła bowiem spod ręki amerykańskiego pianisty jazzowo-soulowego (w późniejszym czasie bliższego brzmieniom funkowo-dyskotekowym) Webstera Lewisa (1943-2002). Jej początek jest „zabójczy”, właśnie za sprawą dwóch rozpędzonych i mocno pulsujących perkusji. W wykonaniu norweskiego kwartetu ten funkowy utwór stał się prawdziwym jazzrockowym killerem, w którym znalazło się również miejsce na solowe popisy gitarzysty (nawet dwa) i kontrabasisty. „More Cymbals” to – dla odmiany – trzyminutowa improwizacja na dwa zestawy perkusjonaliów i pojawiającą się w tle gitarę, której dźwięki, przetworzone elektronicznie, sprawiają, że całość nabiera nieco ambientowego charakteru (choć o ambiencie mało kto wtedy jeszcze słyszał). W podobnym charakterze utrzymany jest nadzwyczaj intensywny „Pox”, aczkolwiek tu słyszymy tylko dwóch muzyków – Påla i Jona. Za to jest całe mnóstwo smaczków, włącznie z dominującym nad wszystkimi instrumentami, choć odzywającym się z rzadka, gongiem.
Stronę A winylowego krążka zamyka utwór „Craggy Mountains”. To z kolei dzieło Christensena i Rypdala, aczkolwiek Thowsen w czasie jego nagrania też nie siedział z założonymi rękoma. Jeden z perkusistów obsługuje pełen zestaw, drugi skupia się jedynie na wykorzystaniu „talerzy”, natomiast gitarzysta stara się zachować dyskrecję, nawiązując do tradycji minimalistycznej awangardy. Po przełożeniu płyty na drugą stronę otrzymujemy „The Tamborim” – kolejny perkusyjny duet, zagrany w szybkim tempie i z inklinacjami tanecznymi, ale co najważniejsze – dużo w tej muzyce psychodelicznego transu. Najdłuższym utworem na longplayu jest kompozycja Arilda Andersena „P.T.”. Podobnie jak w przypadku tytułowego „No Time for Time”, to jazzrockowy wymiatacz. Kontrabasista zadbał bowiem o to, aby Rypdal wreszcie miał możliwość popisania się swoim kunsztem. Terje uznał zaś, że niczego sobie nie pożałuje. I słusznie, bo tak czadowych i energetycznych solówek nie grał od czasów fantastycznego „Min Bul” (1970).
Jakby tego było mało, Thowsen i Christensen również robią wszystko, co możliwe, aby rozpędzić tę muzyczną machinę do prędkości, jakiej nie należy rozwijać nawet na autostradzie. W efekcie powstało jedno z najbardziej rockowych dzieł w dorobku Terjego Rypdala i – być może – najbardziej szalony utwór autorstwa Andersena. Po takim szaleństwie należy się odrobina oddechu zarówno muzykom, jak i słuchaczom, dlatego po „No Time for Time” pojawia się utrzymany w wolnym tempie, w wielu miejscach wręcz majestatyczny perkusyjny „Only Two”. Niemałe wrażenie pozostawia po sobie także „Mauve Stripes”, w którym do Påla i Jona dołącza Arild. Grają we trójkę na takiej intensywności, że Rypdal może sobie odpocząć. Nawet gdyby chwycił za gitarę, to i tak nie byłby w stanie przebić się przez generowany przez kolegów gąszcz dźwięków. Ma za to możliwość pożegnania się ze słuchaczami w finałowym „May 17th”, choć nie jest to może akurat takie pożegnanie, o jakim marzyłby ambitny gitarzysta. I tu bowiem instrument Terjego pełni jedynie rolę służebną, wypełniając tło pod rytmiczny marsz obu perkusistów.
koniec
4 czerwca 2022
Skład:
Terje Rypdal – gitara elektryczna
Arild Andersen – kontrabas
Jon Christensen – perkusja, instrumenty perkusyjne (kanał prawy)
Pål Thowsen – perkusja, instrumenty perkusyjne (kanał lewy)

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
Sebastian Chosiński

20 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Nie zadzieraj z Czukayem!
Sebastian Chosiński

15 IV 2024

W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Z tego cyklu

Praga pachnąca kanadyjską żywicą
— Sebastian Chosiński

Znad Rubikonu do Aszchabadu
— Sebastian Chosiński

Gustav, Praga, Brno i Jerzy
— Sebastian Chosiński

Jazzowa „missa solemnis”
— Sebastian Chosiński

Prośba o zmiłowanie
— Sebastian Chosiński

Strzeż się jazzowej policji!
— Sebastian Chosiński

Fusion w wersji nordic
— Sebastian Chosiński

Van Gogh, słoneczniki i dyskotekowy funk
— Sebastian Chosiński

Surrealizm podlany rockiem, bluesem i jazzem
— Sebastian Chosiński

W cieniu tragedii
— Sebastian Chosiński

Tegoż twórcy

Tu miejsce na labirynt…: W konspiracji z Terjem
— Sebastian Chosiński

Esensja słucha: Październik 2011
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Bartosz Makświej, Michał Perzyna

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.