Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 24 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Pink Floyd
‹1965: Their First Recordings›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Tytuł1965: Their First Recordings
Wykonawca / KompozytorPink Floyd
Data wydania27 listopada 2015
Wydawca Parlophone
NośnikWinyl
Czas trwania18:20
Gatunekpop, rock
EAN0825646018611
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
Winyl1
1) Lucy Leave2:53
2) Double O Bo3:25
3) Remember Me2:45
Winyl2
4) Walk With Me Sydney3:11
5) Butterfly2:59
6) I'm A King Bee3:07
Wyszukaj / Kup

Pink Floyd w XXI wieku: Ich pierwszy rhythm’n’blues

Esensja.pl
Esensja.pl
W XXI wieku zespół Pink Floyd praktycznie przestał istnieć. Panowie jeśli już nagrywali, to raczej na swój rachunek, a o koncertach mowy być nie mogło. Niemniej fani niemal co roku są uszczęśliwiani kolejnymi albumami sygnowanymi nazwą zespołu. Na przykład EP „1965: Their First Recordings” z 2015 roku.

Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Pink Floyd w XXI wieku: Ich pierwszy rhythm’n’blues

W XXI wieku zespół Pink Floyd praktycznie przestał istnieć. Panowie jeśli już nagrywali, to raczej na swój rachunek, a o koncertach mowy być nie mogło. Niemniej fani niemal co roku są uszczęśliwiani kolejnymi albumami sygnowanymi nazwą zespołu. Na przykład EP „1965: Their First Recordings” z 2015 roku.

Pink Floyd
‹1965: Their First Recordings›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Tytuł1965: Their First Recordings
Wykonawca / KompozytorPink Floyd
Data wydania27 listopada 2015
Wydawca Parlophone
NośnikWinyl
Czas trwania18:20
Gatunekpop, rock
EAN0825646018611
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
Winyl1
1) Lucy Leave2:53
2) Double O Bo3:25
3) Remember Me2:45
Winyl2
4) Walk With Me Sydney3:11
5) Butterfly2:59
6) I'm A King Bee3:07
Wyszukaj / Kup
Choć w tym wypadku mówienie, że mamy do czynienia z płytą Pink Floyd jest małą nieścisłością. W 1965 roku zespół jeszcze się tak nie nazywał. Nim Syd Barrett skleił szyld z imion zapomnianych bluesmanów Pinka Andersona i Floyda Councila, panowie firmowali swoją twórczość, jako m.in. Sigma 6, The Meggadeaths, The Abdabs, The Screaming Abdabs, The Architectual Abdabs oraz The Tea Set. To właśnie pod tą ostatnią nazwą nagrali swoje pierwsze utwory, które w 2015 roku po raz pierwszy oficjalnie zostały udostępnione szerszej publiczności. Choć może nie aż tak szerszej, biorąc pod uwagę, że „1965: Their First Recordings” składał się z dwóch siedmiocalowych winyli, których nakład wyniósł 1050 egzemplarzy, z czego 50 zostało przeznaczonych do promocji.
Należy w tym miejscu zaznaczyć, że skład Pink Floyd również w tamtym czasie ewoluował. Niewiele osób wie, że początkowo znajdowały się w nim dwie kobiety, a mianowicie udzielające się wokalnie Sheilagh Noble i Juliette Gale. Ta druga od 1964 roku była żoną klawiszowca Ricka Wrighta. O tyle, o ile Sheilagh jest jedynie wymieniana przez biografów, to Juliette wreszcie możemy usłyszeć w chórkach w utworze „Walk with Me Sydney”.
Pink Floyd mieli także swojego Pete’a Besta. Tym, którzy nie wiedzą kto to, wyjaśniam, iż chodzi o pierwszego perkusistę The Beatles, usuniętego ze składu tuż przed nagraniem debiutanckiej płyty. Dla Floydów tym kimś był gitarzysta Rado Klose. Co ciekawe w owym czasie był chyba najbardziej sprawnym technicznie członkiem grupy. Ciągnęło go jednak w stronę jazzu i bluesa, podczas gdy koledzy woleli oddawać się psychodelicznym lotom. Do tego bardziej na poważnie traktował studiowanie architektury, co nie sprzyjało odkrywaniu własnego stylu. Ostatecznie panowie się pożegnali, a etap The Tea Set został zamknięty.
Zanim doszło do przetasowań personalnych, sześcioosobowy skład zdążył jeszcze zarejestrować kilka utworów. Wbrew tytułowi nie stało się to w 1965 roku, a w grudniu roku poprzedniego. Przynajmniej taką wersję podaje w autobiografii „Pink Floyd. Moje wspomnienia” Nick Mason. Niemniej mówi się także, że miało to miejsce już po nowym roku, albo wręcz w październiku i listopadzie 1965 roku. Prawdopodobnie nie da się tego dziś ustalić. Z korzyścią dla zespołu, którego prawa autorskie byłyby chronione gdyby jednak chodziło o rok 1965.
Pomimo długiego leżakowania w archiwum, nagrania są całkiem dobrej jakości. A niechęć związana z ich publikacją zapewne wynikała, że znacznie różniły się stylistycznie od tego z czego zespół jest znany. Dziś wręcz trudno uwierzyć, że cztery z sześciu zaprezentowanych na EP piosenek skomponował Syd Barrett. Owszem, „Lucy Leave” cechuje rhythm’n’bluesowa przebojowość, która zwiastuje pierwsze symptomy własnego stylu, ale już „Double O Bo” to próba podpięcia się pod klimaty Bo Diddley’a. „Remember Me” to hałaśliwsze granie spod znaku The Kinks, w którym najlepiej wypada psychodeliczna partia organów Wrighta. O „Butterfly” z kolei można zapomnieć, ponieważ jest to wyjątkowo mało oryginalne połączenie fragmentów bluesujących z wielogłosami w refrenie a’la The Beach Boys.
Poza twórczością Barretta znalazło się także miejsce dla jednej kompozycji Rogera Watersa, czyli wspomnianej wyżej „Walk with Me Sydney”. Tak lekkiego kalifornijskiego surf rocka po udręczonym wewnętrznie basiście nikt się chyba nie spodziewał. Szóstym i ostatnim nagraniem jest cover piosenki Slim Harpo „I’m a King Bee”, znanej przede wszystkim z tego, że znalazła się na debiutanckim krążku The Rolling Stones (ale nie tylko, ponieważ sięgali po nią tacy artyści, jak The Doors, Muddy Waters czy Grateful Dead). Wersja The Tea Set jest może mniej spektakularna, ale bardzo stylowa. Chłopaki nieźle poradzili sobie z tym korzennym bluesem, dodając nieco od siebie, jak choćby brzdąknięcie gitary na początku, mające przypominać lot pszczoły. To zdecydowanie najciekawsza propozycja w zestawie.
Dziś EP „1965: Their First Recordings” jest kolekcjonerskim rarytasem, którego limitowany charakter mocno winduje ceny. Nie zmienia to faktu, że w tym wypadku mamy do czynienia przede wszystkim z wydawnictwem dla maniaków, które postronne osoby mogą sobie odpuścić. Ponadto jego zawartość powtórzono w ramach boksu „The Early Years 1965–1972”, a następnie w „1965–1967: Cambridge St/ation”. O tym jednak powiemy kiedy indziej.
Dla laików: * * / 5
Dla koneserów: * * * * / 5
koniec
29 czerwca 2022

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
Sebastian Chosiński

20 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Nie zadzieraj z Czukayem!
Sebastian Chosiński

15 IV 2024

W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Z tego cyklu

Zespół wybitnie niefestiwalowy
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Szlifowanie ejtisowych naleciałości
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Zagraj to jeszcze raz, Nick
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Klasyka + reszta
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Delikatny dźwięk wzorowej reedycji
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wczesne późne lata
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Paczuszka z płytami
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Opowieść muzyka
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Na tle Wezuwiusza raz jeszcze
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Czy to jest płyta, jakiej rzeczywiście chcieliśmy?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Tegoż twórcy

Pot i Kreff – Oni czasem wracają: Szkoda, że ich tu nie ma
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Tegoż autora

Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Komiksowe Top 10: Marzec 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Po komiks marsz: Kwiecień 2024
— Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch

My i Oni
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wielki mały finał
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Piołun w sercu a w słowach brak miodu, czyli 10 utworów do tekstów Ernesta Brylla
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Kim był Józef J.?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Komiksowe Top 10: Luty 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Ilu scenarzystów potrzea by wkręcić steampunkową żarówkę?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.