Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 października 2023
w Esensji w Esensjopedii

Hawkwind
‹Levitation: Live at Lewisham Odeon 18th December 1980›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLevitation: Live at Lewisham Odeon 18th December 1980
Wykonawca / KompozytorHawkwind
Data wydania28 września 2009
Wydawca Atomhenge
NośnikCD
Czas trwania78:26
Gatunekkoncert, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Dave Brock, Huw Lloyd-Langton, Harvey Bainbridge, Ginger Baker, Keith Hale, Michael Moorcock
Utwory
CD1
1) Technicians of Spaceship Earth / Levitation07:28
2) Motorway City07:36
3) Death Trap04:44
4) Angels of Death06:06
5) Dust of Time12:02
CD2
1) Running Through My Back Brain [Messages]06:23
2) Dangerous Vision05:06
3) Who’s Gonna Win the War?07:26
4) Psi Power04:50
5) Shot Down in the Night07:15
6) World of Tiers05:18
7) Space Chase04:11
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Może i „trochę leniwi”, ale piekielnie zdolni

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj kolejny zawierający archiwalia (z 1980 roku) album koncertowy Hawkwind.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Może i „trochę leniwi”, ale piekielnie zdolni

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj kolejny zawierający archiwalia (z 1980 roku) album koncertowy Hawkwind.

Hawkwind
‹Levitation: Live at Lewisham Odeon 18th December 1980›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLevitation: Live at Lewisham Odeon 18th December 1980
Wykonawca / KompozytorHawkwind
Data wydania28 września 2009
Wydawca Atomhenge
NośnikCD
Czas trwania78:26
Gatunekkoncert, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Dave Brock, Huw Lloyd-Langton, Harvey Bainbridge, Ginger Baker, Keith Hale, Michael Moorcock
Utwory
CD1
1) Technicians of Spaceship Earth / Levitation07:28
2) Motorway City07:36
3) Death Trap04:44
4) Angels of Death06:06
5) Dust of Time12:02
CD2
1) Running Through My Back Brain [Messages]06:23
2) Dangerous Vision05:06
3) Who’s Gonna Win the War?07:26
4) Psi Power04:50
5) Shot Down in the Night07:15
6) World of Tiers05:18
7) Space Chase04:11
Wyszukaj / Kup
Gdyby szef londyńskiej wytwórni Bronze Records Gerry Bron (1933-2012) przed czterdziestu trzema laty wysłuchał Dave’a Brocka, na publikację tych nagrań wielbiciele grupy nie musieliby czekać aż do 2009 roku. Stało się inaczej, ale najważniejsze przecież, że w końcu, choć po długim czasie, ujrzały one światło dzienne. W lipcu i sierpniu 1980 roku nowy, tym razem pięcioosobowy skład Hawkwind zarejestrował w studiu materiał na kolejny album – chodzi o „Levitation” – który do sprzedaży trafił pod koniec października. Trwała już wtedy trasa po Brytanii i Irlandii, której celem było wypromowanie longplaya: zaczęła się ona 10 października, a zakończyła 15 listopada. Po niemal miesięcznej przerwie grupa ponownie wyruszyła na występy: wystartowała 12 grudnia, a do Londynu wróciła dziesięć dni później. To właśnie w ramach tej koncertowej „dogrywki” zespół zagrał w istniejącej od 1932 roku sali kinowo-widowiskowej Lewisham Odeon (mieszczącej się w Lewisham, czyli południowo-wschodniej dzielnicy tak zwanego Wielkiego Londynu).
Cała ta jesienna trasa obfitowała w ekscesy. Przede wszystkim nie potrafili dojść do porozumienia Brock i klawiszowiec Tim Blake, co ostatecznie doprowadziło do wyrzucenia tego ostatniego ze składu Hawkwind. Na kilka występów zastąpił go dotychczasowy techniczny, odpowiadający właśnie za instrumenty klawiszowe, to jest Paul Noble, który niebawem został wykluczony z gry z powodu wypadku samochodowego. Wtedy w trybie awaryjnym sprowadzono mało znanego Keitha Hale’a i to właśnie on obsługuje syntezatory i organy podczas koncertu w Lewisham Odeon. Hale wcześniej dał się poznać jako muzyk progresywno-folkowego Comus („To Keep from Crying”, 1974) oraz nowofalowego Blood Donor (zaledwie trzy single wydane w latach 1979-1980), później natomiast został współpracownikiem Gingera Bakera i Toyah Wilcox. Z Hawkwind nic więcej go już nie łączyło.
Kiedy ta pechowa trasa koncertowa dobiegła końca, Dave Brock poczuł się wyczerpany. Chcąc dać sobie i kolegom trochę czasu na odpoczynek i poukładanie spraw zawodowych, zaproponował Gerry’emu Bronowi, by następna płyta grupy wydana przez Bronze Records była albumem koncertowym, na co szef wytwórni nie wyraził zgody (przecież dopiero co ukazała się „Live Seventy Nine”). Po latach skomentował to zresztą dość złośliwie, twierdząc, że członkowie grupy byli „trochę leniwi”, z tego powodu chcieli wydawać płyty nagrane „na żywo”, bo z myślą o nich nie trzeba było tworzyć nowych piosenek. A repertuar Hawkwind – to już mój domysł – po dziesięciu latach aktywnej działalności był już na tyle bogaty, że odpowiednio żonglując piosenkami, można było na kolejnych „koncertówkach” nie wykorzystywać ponownie tych samych kompozycji.
Brock dopiął swego dopiero niemal dziesięć lat później, kiedy to firma Atomhenge, publikując reedycję „Levitation”, zdecydowała się wyciągnąć z archiwum zarejestrowany 18 grudnia 1980 roku koncert z Lewisham Odeon. Opublikowano go na dwóch dodatkowych krążkach; łącznie to niemal osiemdziesiąt minut muzyki. W sumie dwanaście utworów, z czego połowa pochodziła z promowanego w tym czasie longplaya. Pozostałe wcale nie są starociami. Ba! pojawiły się nawet dwie (a może nawet trzy? – zależy jak liczyć) premiery. Gerry Bron nie miał więc do końca racji, ale z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że wydawanie w tamtym czasie dwóch płyt koncertowych w odstępnie kilkunastu miesięcy nie przyniosłoby sukcesu komercyjnego drugiemu z wydawnictw, czyli właśnie „Live at Lewisham Odeon 18th December 1980”. Poza tym odmowa zmusiła muzyków do pracy nad kolejnym wydawnictwem, w efekcie czego w październiku 1981 roku ukazał się „Sonic Attack”.
Koncert w Lewisham otwiera króciutkie intro ukryte pod hasłem „Technicians of Spaceship Earth”, które płynnie przechodzi w „Levitation”. Trudno sobie wyobrazić w tamtym czasie trafniejszy początek koncertu Hawkwind. Wszak „Levitation” to kwintesencja stylu zespołu: numer łączący potężną moc i motorykę z melodyjnością i przebojowością, na co wpływ mieli przede wszystkim grający na gitarze solowej Huw Lloyd-Langton oraz nowy, okazjonalny klawiszowiec, czyli Keith Hale. Z nowego albumu pochodził tak drugi w kolejności utwór – „Motorway City”. Więcej tu stonowania, ale charakterystycznego dla tej londyńskiej formacji rozmachu wciąż nie brakuje. Uwagę przykuwa zwłaszcza wysmakowane solo Lloyda-Langtona, którego powrót do grupy rok wcześniej okazał się dla Brytyjczyków prawdziwym błogosławieństwem. W ślad za nim w drugiej części kompozycji podąża także Hale, aczkolwiek w jego popisie słychać, choć może to jedynie autosugestia, brak pewności, jakby klawiszowiec grał na zaciągniętym hamulcu.
W pożyczonym z repertuaru Sonic Assassins „Death Trap” (później przywłaszczonym również przez Hawklords i wreszcie zaanektowanym do repertuaru Hawkwind) kwintet łączy swój psychodeliczny space-rock z elementami muzyki nowofalowej i postpunkowej, udowadniając przy okazji, że każde bezpośrednie spotkanie z publiką pozwala mu wykrzesać z siebie dodatkową energię. „Angels of Death” to jeszcze jeden numer, którego pierwociny powstały w czasach Sonic Assassins, ale który oficjalnie ukazał się dopiero na singlu i longplayu Hawkwind w 1981 roku. Mamy w nim i punkową ekspresję, i transową psychodelię, nie brakuje też świszczących syntezatorów ani stonowanej solówki gitarowej. Nie jest to może numer, który na lata zapada w pamięć, ale na pewno nie zaniża on poziomu całości. Tym bardziej nie robi tego „Dust of Time”, który w Lewisham Odeon został rozciągnięty do dwunastu minut.
To jeden z najmocniejszych punktów występu: zróżnicowany, wielowątkowy, z przepięknym, charakterystycznym lejtmotywem gitary, który chyba jednak niepotrzebnie zostaje lekko popsuty poprzez użycie przetworników dźwięku. To jest zresztą uwaga, która dotyczy niemal wszystkich partii zagranych przez Lloyda-Langtona. Najprawdopodobniej gitarzysta chciał koniecznie zmienić coś w porównaniu z wersjami studyjnymi i „zabawiał” się różnymi efektami elektronicznymi, co nie zawsze wychodziło na lepsze. Drugi krążek kompaktowy otwiera nieznany wcześniej „Running Through My Back Brain (Messages)”, w którym usłyszeć możemy – na tle syntezatorów (vide Hale, Brock i Bainbridge) – melorecytację pisarza Michaela Moorcocka. Z kolei kolejna premiera, czyli „Dangerous Vision”, to będąca wkładem własnym Keitha Hale’a – przez niego także zaśpiewana – urokliwa ballada. Wersję studyjną tej kompozycji grupa zarejestruje w 1981 roku, a na płycie wyda dopiero po kolejnych dwóch latach (LP „Zones”).
W patetycznym hardrockowym „Who’s Gonna Win the War?” kwintet nie tylko straszy słuchaczy przejmującym tekstem, ale też urzeka mocą. W nowofalowo-postpunkowym „Psi Power” (z „25 Years On” wydanym pod szyldem Hawklords) oferuje dużo przebojowego grania, wyhamowuje nieco przy „Shot Down in the Night”, bez którego album ten spokojnie mógłby się obyć. Obok „Running Through My Back Brain (Messages)” to najbardziej bezbarwny fragment wydawnictwa. Na szczęście rekompensują to dwa ostatnie utwory (oba pochodzące z „Levitation”): doskonały, z kolejną świetną, bardzo zadziorną w wersji koncertowej partią gitarową Lloyda-Langtona, „World of Tiers” oraz zaskakująco dynamiczny „Space Chase”, w którym kwintet rozpędza się do niebezpiecznych stanów (co jest głównie zasługą Harveya Bainbridge’a i Gingera Bakera). Nie dziwota, że po dotarciu do mety publika nagradza grupę rzęsistymi oklaskami. W ten sposób reaguje zresztą i wcześniej, niemal po każdym utworze. Jak najbardziej słusznie.
koniec
15 kwietnia 2023
Skład:
Dave Brock – śpiew, gitara elektryczna, syntezatory
Huw Lloyd-Langton – gitara solowa, gitara akustyczna, chórki
Keith Hale – syntezatory, organy, śpiew (CD2:2)
Harvey Bainbridge – gitara basowa, chórki, syntezatory
Ginger Baker – perkusja, instrumenty perkusyjne

gościnnie:
Michael Moorcock – głos (CD2:1)

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie przegap: Wrzesień 2023
Esensja

30 IX 2023

Oto pierwsza porcja recenzji na tegoroczne jesienne wieczory.

więcej »

Non omnis moriar: Frywolnie i kontemplacyjnie, tanecznie i elegijnie
Sebastian Chosiński

30 IX 2023

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj longplay, na którym można usłyszeć zarówno Sextet, jak i Trio brytyjskiego pianisty Michaela Garricka.

więcej »

Non omnis moriar: Artysta o wielu twarzach
Sebastian Chosiński

23 IX 2023

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj minialbum tria brytyjskiego pianisty Michaela Garricka.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Z tego cyklu

Frywolnie i kontemplacyjnie, tanecznie i elegijnie
— Sebastian Chosiński

Artysta o wielu twarzach
— Sebastian Chosiński

W cieniu historycznego browaru
— Sebastian Chosiński

Ostatni krok
— Sebastian Chosiński

Tańce i głosy
— Sebastian Chosiński

Przejście do „fazy III”
— Sebastian Chosiński

Narodziny progresywnego jazzu
— Sebastian Chosiński

Początki wcale nie wyboiste
— Sebastian Chosiński

Narodziny legendy
— Sebastian Chosiński

Psychodeliczni wojownicy rozbijają się o ścianę
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.