Who walks the streets of London
Dirt in her hair and her clothes in rags?
She’s no time for talking,
She just keeps right on walking
Carrying her home in two carrier bags1)
A pamiętacie…: Ralph McTellNazwanie Ralpha McTella artystą jednego przeboju byłoby mocno krzywdzące dla osoby mającej tak duży wpływ na angielską muzykę folkową – już od czterdziestu lat. Niemniej jest faktem, że w Polsce ów niegdysiejszy „chłopak z gitarą” jest znany tylko z przepięknej ballady z 1974 roku – „Streets of London”.
Wojciech GołąbowskiA pamiętacie…: Ralph McTellNazwanie Ralpha McTella artystą jednego przeboju byłoby mocno krzywdzące dla osoby mającej tak duży wpływ na angielską muzykę folkową – już od czterdziestu lat. Niemniej jest faktem, że w Polsce ów niegdysiejszy „chłopak z gitarą” jest znany tylko z przepięknej ballady z 1974 roku – „Streets of London”. Byli i zniknęli. Błyskawicznie wspięli się na szczyty popularności i jeszcze szybciej z nich spadli. Niektórzy pojawiali się potem tu i ówdzie, po innych ślad zaginął. Mówią o nich: „artyści jednego przeboju”. Ich albumów nie znajdzie się w sklepach muzycznych, co najwyżej pojedyncze utwory trafiają na składanki typu „Best of X0’s”. A owe przeboje? Najczęstszą reakcją słuchacza jest: „Tak, znam to… Tylko kto to śpiewa…?”. Oto oni raz jeszcze. Pamiętacie…? Have you seen the old girl Who walks the streets of London Dirt in her hair and her clothes in rags? She’s no time for talking, She just keeps right on walking Carrying her home in two carrier bags1) Określenie „muzyka folk” kojarzy się w naszym kraju… dziwnie. Z jednej strony stają nam przed oczyma takie zespoły jak Śląsk czy Mazowsze, czasem do tego dochodzi muzyka cygańska czy innych mniejszości; ostatnimi laty także Brathanki, Golec uOrkiestra czy Zakopower. Z drugiej – tak zwana poezja śpiewana, z kręgu której do świadomości ogólnej z trudem przebijają się katowane przy ogniskach Pod Budą, Wolna Grupa Bukowina czy Stare Dobre Małżeństwo. Wydaje się, że obecnie „chłopak z gitarą” (akustyczną) ma szansę zaistnieć jedynie… w kabarecie. I tam już pozostać. Czyż należy się więc dziwić, że bogata twórczość Ralpha McTella i innych licznych przedstawicieli tego muzycznego gatunku jest w Polsce praktycznie nieznana? Nawet Boba Dylana rzadko można usłyszeć w mediach, choć to nazwisko kojarzy chyba każdy meloman. Album, który przyniósł międzynarodową sławę Ralph May urodził się w 1944 roku w Farnborough, na przedmieściach Londynu. Trudne przeżycia z dzieciństwa (m.in. odejście ojca, świadomość niesprawiedliwości sądów w sprawach kolegów – o wszystkim tym później napisze piosenki) oraz umiłowanie kościelnej muzyki sprawiają, że już jako nastolatek Ralph zaczyna grać (początkowo na ukulele). W szkole czuje się wyobcowany, jako 15-latek zapisuje się więc do młodzieżowego batalionu The Queen’s Surrey Regiment. Tu jednak przekonuje się, że w porównaniu z armią szkoła to raj, więc pół roku później wraca do nauki, kończąc szkołę średnią na kierunku artystycznym (‘A’ level exam in art). W latach 60. odkrywa amerykańską czarną muzykę – jazz, blues i R&B – a także kulturę beatnikowską. Kupuje gitarę i jako uliczny grajek przemierza niemal całą zachodnią Europę (zahaczając także o Jugosławię). W Paryżu poznaje studentkę z Norwegii, Nannę Stein, która przekonuje go do używania scenicznego pseudonimu – nazwiska McTell. W ‘66 roku pobierają się, wkrótce przychodzi na świat ich syn, Sam. Po różnych pracach dorywczych, próbach nauczania Ralph decyduje się mocniej zaangażować w działalność muzyczną. 60. urodziny artysty w London’s Royal Festival Hall, listopad 2004 © bbc.co.uk Na początku 1968 roku wydaje pierwszą płytę („Eight Frames A Second”), pod jego koniec drugą („Spiral Staircase”), na której znalazła się pierwsza wersja jego najsłynniejszego utworu. Trzecia płyta, „My Side Of Your Window” (1969), określona zostaje przez czasopismo „Melody Maker” folkową płytą miesiąca. W ‘70 występuje na festiwalu Isle of Wight obok takich sław jak Jimi Hendrix, Joan Baez czy Leonard Cohen. Bez problemu zapełnia na swych koncertach Royal Albert Hall. Jego płyty (a wydaje ich sporo, średnio jedną rocznie; gra też wiele koncertów) podbijają listy przebojów. W 1974 roku ponownie nagrywa swą starszą piosenkę, „Streets of London”, która, wydana na singlu, dociera do drugiego miejsca notowań, stając się światowym bestsellerem (miliony sprzedanych kopii), przynosząc autorowi Ivor Novello Award i międzynarodową sławę. Po serii morderczych tras koncertowych i kolejnych dokumentujących je płyt Ralph postanowił nieco odpocząć wraz z żoną i czwórką już dzieci. Jednak nie zaprzestał komponowania nowych utworów. Gdy w 1980 roku wygasł kontrakt z Warner Bros., wraz z bratem Bruce’em założyli własną wytwórnię, Mays Records. Pierwszym jej wydawnictwem był singiel „England” (1981), który następnie został zaadaptowany jako temat muzyczny filmu podróżniczego (television travelogue), prowadzonego przez długoletniego przyjaciela artysty. 60. urodziny artysty w London’s Royal Festival Hall, listopad 2004 © bbc.co.uk Telewizja miała przynieść kolejny zwrot w muzycznej karierze Ralpha. W 1982 roku Granada Television wyprodukowała serię programów dla dzieci „Alphabet Zoo”, opartych na komponowanych i wykonywanych przez niego piosenkach. Programy odniosły sukces, jak również i albumy zawierające utwory z tego cyklu oraz kontynuacji. Idąc za ciosem, w 1984 powstał kolejny cykl tego typu, „Tickle on the Tum”. Jednak wkrótce potem McTell wrócił do samej muzyki. Druga połowa lat 80. przynosi bardziej komercyjne płyty: covery klasycznych utworów (jak „Penny Lane”, „Morning Has Broken” czy „Scarborough Fair”) oraz wykonawców z lat młodości artysty (w ‘87 jego występy otwierają brytyjską turę koncertów The Everly Brothers). Przełom lat 80. i 90. to z kolei ponowne nagrania i kompilacje utworów własnych. W latach 90. nagrywa kolejne płyty, współpracuje z telewizją, bywa na festiwalach folkowych, angażuje się także społecznie. W 2000 roku zostaje dziadkiem… W 2001 roku uczestniczy w specjalnej trasie koncertowej (rok później udokumentowanej płytą „National Treasure”), grając na resonator guitar, rodzaju steel guitar, znanej choćby ze słynnej okładki płyty „Brtohers In Arms” zespołu Dire Straits. Również w 2002 otrzymuje nagrodę za całokształt działalności muzycznej (ma na swym koncie skomponowanych i nagranych ponad 200 piosenek!), przyznaną podczas corocznej gali BBC Radio 2 – Folk Awards. Artysta nie zamierza jednak zrezygnować z działalności muzycznej, choć w trakcie wyczerpujących spotkań pokoncertowych podczas trasy „Walk Into The Morning” (2006) deklaruje, że więcej tego robić nie będzie. Lecz pod koniec owego 2006 roku ukazują się kolejne wydawnictwa – najnowsza płyta „Gates of Eden” oraz czteropłytowy box wybranych utworów z lat 1965-2005 wraz z utworami do tej pory niepublikowanymi… Czyż można więc nadal twierdzić, że Ralph McTell jest artystą jednego przeboju? So how can you tell me you’re lonely And say for you that the sun don’t shine? Let me take you by the hand and lead you through the streets of London I’ll show you something to make you change your mind2) 29 lipca 2007 1)
Czy widziałeś tę starą dziewczynę wędrującą po ulicach Londynu brud w jej włosach i ubranie w strzępach? Nie ma czasu na rozmowę skupia się na chodzeniu trzymając swój dom w dwóch reklamówkach 2)
Więc jak możesz mówić, że jesteś samotny i że słońce nie świeci dla ciebie? Pozwól wziąć się za rękę i poprowadzić po ulicach Londynu Pokażę ci coś, byś się zmienił |
16 marca bieżącego roku zmarł Ernest Bryll, poeta, pisarz, dziennikarz, dyplomata, ale także autor wielu tekstów piosenek. Ponieważ mam wrażenie, że jego twórcza wciąż nie jest należycie doceniana, pomyślałem, że warto poświęcić jej chwilę i upamiętnić krótkim tekstem.
więcej »Od początku kariery muzycy Can mieli silne inklinacje filmowe. Pomagali przecież Irminowi Schmidtowi w nagrywaniu komponowanych przez niego ścieżek dźwiękowych. Swój debiutancki krążek zatytułowali „Monster Movie”, a na kolejnej płycie – „Soundtracks” – umieścili swoje utwory wybrane z pięciu filmów, których premiery odbyły się w latach 1970-1971.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj longplay Orkiestry Gustava Broma, która przy okazji reedycji zyskała zapadający w pamięć tytuł „Kyrie Eleison”.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Zbierając okruchy przeszłości
— Wojciech Gołąbowski
Mała Esensja: Nadmorskie zagadki sprzed pół wieku
— Wojciech Gołąbowski
Gdy szukasz własnej drogi
— Wojciech Gołąbowski
Tylko praca dyplomowa, niestety
— Wojciech Gołąbowski
O pożytkach ze zdrowych zębów oraz powrót do Liszkowa
— Wojciech Gołąbowski
Krótko o komiksach: NieZjawiskowy spadek formy
— Wojciech Gołąbowski
Miejsca, które warto odwiedzić: Kiedy para - buch!
— Wojciech Gołąbowski
Miejsca, które warto odwiedzić: Ochorowiczówka ma młodsze rodzeństwo!
— Wojciech Gołąbowski
Ten okrutny XX wiek: Jak Stany Zjednoczone usiłowały zachować neutralność
— Wojciech Gołąbowski
Kadr, który…: Głowa astronauty czy ufoludka?
— Wojciech Gołąbowski