A pamiętacie…: PilotW połowie lat 70. power popowe utwory „Magic” i „January” szkockiego kwartetu Pilot leciały z każdego tranzystora na słonecznej plaży, słychać je też było z przejeżdżających vw garbusów… Przynajmniej w szerokim świecie. Jeszcze przed przełomem dekad Pilot się rozpadł, lecz muzycy grali i śpiewali dalej – w o wiele bardziej znanych zespołach.
Wojciech GołąbowskiA pamiętacie…: PilotW połowie lat 70. power popowe utwory „Magic” i „January” szkockiego kwartetu Pilot leciały z każdego tranzystora na słonecznej plaży, słychać je też było z przejeżdżających vw garbusów… Przynajmniej w szerokim świecie. Jeszcze przed przełomem dekad Pilot się rozpadł, lecz muzycy grali i śpiewali dalej – w o wiele bardziej znanych zespołach. Byli i zniknęli. Błyskawicznie wspięli się na szczyty popularności i jeszcze szybciej z nich spadli. Niektórzy pojawiali się potem tu i ówdzie, po innych ślad zaginął. Mówią o nich: „artyści jednego przeboju”. Ich albumów nie znajdzie się w sklepach muzycznych, co najwyżej pojedyncze utwory trafiają na składanki typu „Best of X0’s”. A owe przeboje? Najczęstszą reakcją słuchacza jest: „Tak, znam to… Tylko kto to śpiewa…?”. Oto oni raz jeszcze. Pamiętacie…? Kapelę założyło w 1973 roku trzech młodych Szkotów: David Paton (bas, główny wokal), Billy Lyall (klawisze, flet i wokal) i Stuart Tosh (perkusja, wokal), a nazwę grupy wzięli – podobnie jak ABBA – ze swych inicjałów: P, L, T. Mimo młodego wieku mieli już doświadczenie muzyczne: Paton i Lyall grali wcześniej w Bay City Rollers. Wkrótce doszlusował do nich gitarzysta Ian Bairnson. Pilot w latach 70. © firstfoot.com Debiutancki singiel grupy, „Just a Smile” (czerwiec ‘74), nie odnosi sukcesu. Grupa przearanżowuje więc nieco swe utwory… i wrześniowy „Magic” dociera na 11. miejsce brytyjskiej i 5. amerykańskiej listy przebojów. Staje się popowym klasykiem. Brzmienie Beatlesów i ELO, nagranie w Abbey Road Studios pod okiem Alana Parsonsa (który miał już za sobą produkcję m.in. „The Dark Side of the Moon” Pink Floyd), moda na power pop1) (w tym czasie podobnie grali również Queen czy 10cc), chłopięca uroda członków grupy – to tylko kilka z czynników, które sprawiają, że przebój, jak i cała wydana w październiku płyta, cieszą się ogromną popularnością. Zespół udaje się w trasę koncertową, w grudniu jednak przerywa ją z uwagi na problemy wokalisty z gardłem. Zaszywa się za to w studiu i nagrywa. Kolejny singiel – wydany w styczniu 1975 „January” – dociera do miejsca pierwszego, będąc największym osiągnięciem grupy. Idąc za ciosem, w tym samym roku wydają jeszcze „Call Me Round” i zawierający oba te single album „Second Flight”. We wrześniu na światło dzienne wychodzi nagrany od nowa singiel „Just a Smile”. W pełnym składzie. Od lewej: Stuart Tosh, Billy Lyall, Ian Bairnson, David Paton © dprp.net W listopadzie 1975 grupa wydaje nieobecny na albumach utwór „Lady Luck” – po czym Billy Lyall opuszcza ją, by skoncentrować się na pisaniu, aranżowaniu i muzycznej produkcji. W 1976 roku grupa zmienia producenta; miejsce Alana Parsonsa zajmuje Roy Thomas Baker, który przyczynił się między innymi do sukcesu zespołu Queen. Pilot zaszywa się w miejscowości Morin Heights (Quebec, Kanada) – do południa jeżdżą na nartach, popołudniami siedzą w studiu i eksperymentują. Singiel „Running Water” ukazuje się w maju 1976, „Canada” w lipcu, a cały album „Morin Heights” – w sierpniu. Jednak tydzień przed ukazaniem się albumu, grupę opuszcza Stuart Tosh… Ciekawostką jest, że mimo nagrywania w Kanadzie i wydaniu w USA singla „Canada” w Stanach nigdy nie ukazał się ów album – najlepiej sprzedająca się oryginalna płyta zespołu. David Paton i Ian Bairnson nie dają za wygraną, kontynuując działalność spółki pisarsko-kompozytorskiej. W Abbey Road Studios pracują jednocześnie nad dwoma płytami: czwartym albumem Pilota „Two’s a Crowd” oraz projektem Alana Parsonsa „I Robot” (concept album oparty o twórczość Isaaca Asimova). W międzyczasie śpiewają także chórki w hicie Paula McCartneya „Mull of Kintyre”. Ostatecznie Arista Records wydaje w 1977 roku „Two’s a Crowd” i promujący to wydawnictwo singiel „Get Up and Go”. W 1978 roku zespół ostatecznie rozpada się – także z powodu „zniknięcia” pieniędzy w przepastnej kieszeni producenta. Ian Bairnson zostaje regularnym gitarzystą zespołu Alan Parsons Project (te magiczne dźwięki w „Eye in the Sky”…!). Lista światowej sławy nazwisk i zespołów, z którymi następnie – jako muzyk sesyjny – grywa, jest dłuższa od mojej ręki… Również Tosh i Paton grywają z APP; dodatkowo Tosh gra też na perkusji w zespole 10cc oraz Camel. Paton grywa i śpiewa między innymi z zespołem Camel (na słynnej płycie „Stationary Traveller” i innych), z Fishem, Jimmym Page’em, Rickiem Wakemanem czy Eltonem Johnem (bas w „Nikicie”). Billy Lyall w 1976 przy pomocy kolegów z zespołu nagrywa album solowy „Solo Casting”, a następnie dołącza do zespołu Dollar. Umiera na AIDS w roku 1989. Pozostali członkowie grupy do dziś aktywnie działają w branży muzycznej. David Paton w studiu © davidpaton.com W wielu krajach pojawiły się różne kompilacje i składanki grupy: m.in. w USA „Magic” (1997), w Wielkiej Brytanii „The Best of Pilot” (1980), w Holandii „Magic” (1997). W roku 1996 Adam Sandler zamieścił utwór „Magic” w ścieżce dźwiękowej swej komedii „Happy Gilmore”; w 2007 roku firma spożywcza The Pillsbury Company wykorzystała go również w swej reklamówce. W 2002 roku ukazała się płyta „Blue Yonder” zespołu Pilot, będąca kompilacją starych przebojów i – o ile dobrze rozumiem – dwóch nowych utworów Patona i Bairnsona. Jeśli zaś ktoś chce posłuchać grupy Pilot na żywo (a przynajmniej duetu Paton & Tosh), może w ramach „Pilot Tour 2007 / First Flight to Japan” 17 listopada 2007 roku udać się do Club Citta’ w Kawasaki. 26 sierpnia 2007
1) power pop – za Wikipedią: gatunek muzyczny wywodzący się z amerykańskiego i brytyjskiego popu i rocka lat 60., charakteryzujący się zdecydowaną linią melodyczną, wyraźną wokalną harmonią, oszczędną aranżacją i widocznymi riffami gitarowymi. Instrumentalne partie solowe są minimalizowane, a elementy bluesowe bagatelizowane; rytm perkusyjny jest zwięzły i stanowczy. Instrumentarium zawiera zazwyczaj jedną lub więcej elektrycznych gitar, elektryczną gitarę basową, perkusję i elektroniczne organy lub syntezator. Za prekursorów power popu uważa się grupę The Who, The Everly Brothers, The Beatles, The Byrds oraz The Beach Boys. Źródła:
|
Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.
więcej »W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Zbierając okruchy przeszłości
— Wojciech Gołąbowski
Mała Esensja: Nadmorskie zagadki sprzed pół wieku
— Wojciech Gołąbowski
Gdy szukasz własnej drogi
— Wojciech Gołąbowski
Tylko praca dyplomowa, niestety
— Wojciech Gołąbowski
O pożytkach ze zdrowych zębów oraz powrót do Liszkowa
— Wojciech Gołąbowski
Krótko o komiksach: NieZjawiskowy spadek formy
— Wojciech Gołąbowski
Miejsca, które warto odwiedzić: Kiedy para - buch!
— Wojciech Gołąbowski
Miejsca, które warto odwiedzić: Ochorowiczówka ma młodsze rodzeństwo!
— Wojciech Gołąbowski
Ten okrutny XX wiek: Jak Stany Zjednoczone usiłowały zachować neutralność
— Wojciech Gołąbowski
Kadr, który…: Głowa astronauty czy ufoludka?
— Wojciech Gołąbowski