Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

A pamiętacie…: Baltimora

Esensja.pl
Esensja.pl
Baltimora jest jednym z lepszych przykładów „artysty jednego przeboju”. Wydała raptem dwie płyty, w 1985 i 1987 roku, a do historii weszła na trwałe swym pierwszym singlem – światowym megaprzebojem „Tarzan Boy”.

Wojciech Gołąbowski

A pamiętacie…: Baltimora

Baltimora jest jednym z lepszych przykładów „artysty jednego przeboju”. Wydała raptem dwie płyty, w 1985 i 1987 roku, a do historii weszła na trwałe swym pierwszym singlem – światowym megaprzebojem „Tarzan Boy”.
Okładka singla
Okładka singla

Byli i zniknęli. Błyskawicznie wspięli się na szczyty popularności i jeszcze szybciej z nich spadli. Niektórzy pojawiali się potem tu i ówdzie, po innych ślad zaginął. Mówią o nich: „artyści jednego przeboju”. Ich albumów nie znajdzie się w sklepach muzycznych, co najwyżej pojedyncze utwory trafiają na składanki typu „Best of X0’s”. A owe przeboje? Najczęstszą reakcją słuchacza jest: „Tak, znam to… Tylko kto to śpiewa…?”. Oto oni raz jeszcze. Pamiętacie…?

Na włoską „grupę” Baltimora, jak podają źródła, składała się w zasadzie jedna osoba: północnoirlandzki pieśniarz i tancerz Jimmy McShane. Do tego dochodzili jeszcze autorzy piosenek Maurizio Bassi i Naimy Hackett oraz prawdopodobnie muzycy sesyjni. Wikipedia klasyfikuje muzykę Baltimory jako new wave, synthpop i italo disco, dorzucając informację, że był to „projekt taneczny” (dance project). Między Bogiem a prawdą, nie widać tego na kilku dostępnych w sieci teledyskach – frontman tańczy jak tańczy (w stylu bywalca dyskoteki), w dodatku najwyraźniej zabrakło choreografa. Niekoniecznie dobrego. Jakiegokolwiek. Zresztą – abstrahując od tańca McShane’a i dziewczyn mu towarzyszących – teledyski są po prostu kiepskie, nawet jak na lata 80.
Kadr z teledysku
Kadr z teledysku
Na szczęście dla zespołu piosenki były o wiele lepsze. Wydany w 1985 roku „Tarzan Boy” z miejsca podbił europejskie listy przebojów, w pierwszych notowaniach docierając do ścisłej czołówki. Wiosną 1986 podbił także rynek amerykański. Album „Living in the Background” (’85) zawierał tylko sześć utworów, lecz z uwagi na niesamowitą sprzedaż Tarzana, wydano jeszcze (z powodzeniem!) trzy dalsze single – tytułowy „Living in the Background”, „Woodie Boogie” oraz „Chinese Restaurant”. Kolejne single i drugi album („Survivor in Love”) wydano w 1987 roku – ale jedynie piosence „Key Key Karimba” udało się wzbić stosunkowo wysoko na listy.
O samym McShanie niewiele wiadomo, poza tym, że urodził się w północnoirlandzkim Londonderry w 1957 roku i zmarł na AIDS w 1995 r. Nic nie wiadomo o jego dokonaniach wokalnych przed ’85 i po ’87, co w połączeniu w wyczuwalnym (przez niektórych) włoskim akcentem w piosenkach było przyczyną pojawienia się plotek, że Irlandczyk był jedynie – podobnie jak to było w przypadku grupy Milli Vanilli – „ładną buzią” na pokaz, podczas gdy w rzeczywistości śpiewał kompozytor, Maurizio Bassi.
„Tarzan Boy” przeżył swego wykonawcę. W 1993 roku pojawił się na ścieżce dźwiękowej filmu „Teenage Mutant Ninja Turtles III”, co umożliwiło mu (a właściwie jego remiksowi) ponowne podbicie listy przebojów. Sukces nakręca sukces, więc utwór pojawił się także w komedii „Beverly Hills Ninja” (1997) oraz w reklamach płynu do mycia zębów Listerine, napoju Coca-Cola Light oraz firmy Telia.
koniec
11 października 2007
Źródła:

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Nie zadzieraj z Czukayem!
Sebastian Chosiński

15 IV 2024

W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.

więcej »

Non omnis moriar: Znad Rubikonu do Aszchabadu
Sebastian Chosiński

13 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj kolejny longplay Orkiestry Gustava Broma, na którym połączyła ona post-bop z „trzecim nurtem”.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Aneks, nie popłuczyny
Sebastian Chosiński

8 IV 2024

Jak każdy funkcjonujący przez wiele lat i mający trwałe miejsce w historii rocka zespół, także zachodnioniemiecki Can doczekał się wielu wydawnictw nieoficjalnych. Jednym z ciekawszych jest opublikowany przed piętnastoma laty „Ogam Ogat” – bootleg zawierający muzykę powstałą w tym samym czasie co materiał, jaki znalazł się na dwupłytowym krążku „Tago Mago”.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.