A pamiętacie…: ChristiePrzeboje przełomu lat 60. i 70.: „Silence is Golden” oraz „Yellow River” sygnowane są nazwami dwóch różnych zespołów – odpowiednio The Tremeloes oraz Christie. A jednak warstwę instrumentalną obu tych piosenek nagrała jedna i ta sama grupa. Jak to możliwe?
Wojciech GołąbowskiA pamiętacie…: ChristiePrzeboje przełomu lat 60. i 70.: „Silence is Golden” oraz „Yellow River” sygnowane są nazwami dwóch różnych zespołów – odpowiednio The Tremeloes oraz Christie. A jednak warstwę instrumentalną obu tych piosenek nagrała jedna i ta sama grupa. Jak to możliwe? Jeff Christie urodził się w 1946 roku w Leeds, w hrabstwie Yorkshire, w Anglii. Jako nastolatek powołał do życia swą pierwszą kapelę – Outer Limits. Było ich czworo, grali podobnie jak The Beatles, toteż szybko stali się znani jako ich lokalna kopia. Podobnych zespołów było zresztą wówczas wiele, jednak tylko niektórym udało się wydać swe kompozycje na singlu – Outer Limits zaś miał ich na koncie kilka, z czego najsłynniejszymi były „Just One More Chance/Help Me Please” (1967) oraz „Great Train Robbery/Sweet Freedom” (1968). Single nie przyniosły jednak spodziewanego sukcesu, więc grupa się rozpadła – poza Jeffem żaden jej członek nie kontynuował kariery muzycznej. Wikipedia wspomina jeszcze jedną wczesną grupę Jeffa: Acid Galery z singlem „Dance Around the Maypole” (1969), jednak oficjalna strona grupy ją pomija. Były lider skoncentrował się na pisaniu piosenek i poszukiwaniu grup/wydawnictw, którym wysyłał kasety demo swych utworów. Jedna z nich trafiła do gitarzysty The Tremeloes, Alana Blakely’ego, któremu bardzo spodobał się zawarty na niej utwór „Yellow River”. Tremeloesi nagrali kilka wersji piosenki, lecz ostatecznie – ciesząc się wówczas należytą własną sławą (ich największy przebój, „Silence is Golden”, który osiągnął w 1967 r. pierwsze miejsca na wielu listach przebojów, nie był bynajmniej jedynym) – zasugerowali powołanie nowej grupy do oficjalnego wydania singla. Perkusista Mike Blakely (brat Alana) oraz gitarzysta Vic Elmes znali się wcześniej z zespołu The Epics – zgodzili się dołączyć do Jeffa i zgodnie z panującym wówczas trendem przyjąć nazwisko lidera jako nazwę kapeli. „Yellow River” wydano wiosną roku 1970, dogrywając wokal Jeffa do oryginalnego podkładu Tremeloesów (singla zresztą pomógł wyprodukować ich własny menedżer, nieco zawiedziony taką decyzją grupy – prawdopodobnie przewidywał, co tracą). Utwór opowiada o chłopcu, który po zakończonej wygraną wojnie (przełom lat 60. i 70. to czasy Wietnamu) może wrócić nad ukochaną Żółtą Rzekę – między innymi do pozostawionej tam dziewczyny. Ładna, chwytliwa kompozycja, interesująca gra gitarowa (w jednej z recenzji określona jako rapid-fire fingerpicked guitar threading through the second verse and the coda), miły wokal i temat na czasie – to oraz zapewne wiele innych czynników sprawiło, że utwór błyskawicznie wspiął się na pierwszą pozycję brytyjskiej listy przebojów i pozostał na niej na długo (w USA dotarł tylko do 23 miejsca). Warto w tym miejscu wspomnieć też o megagwieździe piosenki francuskiej, Joem Dassinie (znanym choćby z przebojów „Et si tu n’existais pas” czy „Les Champs-Élysées”), który w tym samym 1970 roku nagrał francuskojęzyczną wersję tego utworu, zatytułowaną „L’Amérique” (słowa napisał Pierre Delanoé). Oryginalna piosenka została także wykorzystana w reklamie firmy Yellow Pages – słowa refrenu zostały odpowiednio zmienione… Idąc za ciosem, w październiku 1970 grupa wydaje kolejny singiel zatytułowany „San Bernadino”. W ojczyźnie osiągnął jedynie piątą pozycję na liście przebojów, za to na przykład w Niemczech dotarł do miejsca pierwszego. Pierwszą ciekawostką w tym utworze jest błąd w samym tytule (i w dalszej treści) – piosenka opowiada o miasteczku San Bernardino w Kalifornii. Błąd został zauważony zbyt późno – gdy nagrany utwór został już wydany… Drugą ciekawostką jest fakt, że władze tegoż miasteczka uznały w 2005 roku utwór za oficjalny miejski hymn. Podczas serii licznych koncertów stało się jasne, że Mike Blakely nie rozwija swych umiejętności perkusisty, wobec czego został zastąpiony przez Paula Fentona. Grupa wydała w 1971 roku trzeci singiel („Man of Many Faces”) promujący dostępny już w tym momencie w sprzedaży pełny album, choć tej akurat piosenki na płycie długogrającej nie było. Na ten sam rok datuje się także singiel „Everything’s Gonna Be Alright/Freewheelin’ Man/Magic Highway” oraz drugi pełny album „For All Mankind”, na którym Jeff postanowił nawiązać do bardziej progresywnych korzeni, z wpływami rockowymi, bluesowymi i country. Wytwórnia płytowa oraz menedżer postanowili promować go utworem „Picture Painter”, ale ostatecznie został on wydany jedynie w południowo-wschodniej Azji. W tym czasie do grupy dołącza Lem Lubin, basista wspomagający Christie podczas koncertów (oryginalnym basistą był sam Jeff). Wkrótce wydany zostaje singiel „Iron Horse” (1972), uważany za jedną z najlepszych kompozycji w dorobku Jeffa Christiego. Niestety, jest zarazem ostatnim wielkim przebojem grupy. Podczas przygotowywania materiału na trzeci album wewnątrz kapeli narastają kłótnie. W 1973 roku Lem odchodzi, zastąpiony przez Rogera Flavella. Wkrótce zespół opuszcza także perkusista Paul Fenton (dołącza do składu Carmen, a potem T. Rex). W efekcie Jeff zapowiada rozpad grupy i kontynuację muzycznej kariery solo. Gitarzysta Vic Elmes początkowo rzuca muzykę w ogóle, lecz wkrótce do niej wraca, realizując własne projekty – Vic Elmes Again, China, Christie Again. Pisze także muzykę do projektów telewizyjnych, spośród których można wymienić choćby „Kosmos 1999”. Kilka miesięcy później Jeff Christie zmienia jednak zdanie i wraz z nowymi muzykami tworzy nowy skład zespołu, wydając single „The Dealer/Pleasure and Pain” (1973) oraz „Alabama/I’m Alive” (1974). Podczas międzynarodowej trasy koncertowej i krótko po niej skład grupy ulega dalszym zmianom. Przy okazji zespół wydaje covery popularnych hiszpańskich utworów „Guantanamera” i „Navajo” (stają się popularne między innymi w Meksyku i krajach Ameryki Południowej). W 1976 roku Jeff ponownie rozwiązuje zespół, wydając niedługo potem „ostatni singiel grupy Christie” – „Most Wanted Man in the USA” (nagrany jednak przy pomocy muzyków sesyjnych). W tym czasie byli członkowie Christie koncertują pod nazwą kapeli, jednak fani czują, że to nie to samo. W 1980 roku Jeff Christie wydaje dwa single („Tightrope/Somebody Else” oraz „Both Ends of the Rainbow/Turn On Your Lovelight”) pod własnym imieniem, jednak z powodu słabej sprzedaży nie dochodzi do publikacji pełnego albumu. W 1990 r. wraz z kilkoma muzykami grupy Tubeless Hearts reaktywuje kapelę, by wystartować w konkursie piosenki Eurowizji 1991 – ale nie odnosi sukcesu. Mimo to w kolejnych latach zdarza im się koncertować w Europie, Rosji i Izraelu. Sam zaś robi to, co wychodzi mu najlepiej – komponuje piosenki dla różnych wykonawców. 15 marca 2008 |
16 marca bieżącego roku zmarł Ernest Bryll, poeta, pisarz, dziennikarz, dyplomata, ale także autor wielu tekstów piosenek. Ponieważ mam wrażenie, że jego twórcza wciąż nie jest należycie doceniana, pomyślałem, że warto poświęcić jej chwilę i upamiętnić krótkim tekstem.
więcej »Od początku kariery muzycy Can mieli silne inklinacje filmowe. Pomagali przecież Irminowi Schmidtowi w nagrywaniu komponowanych przez niego ścieżek dźwiękowych. Swój debiutancki krążek zatytułowali „Monster Movie”, a na kolejnej płycie – „Soundtracks” – umieścili swoje utwory wybrane z pięciu filmów, których premiery odbyły się w latach 1970-1971.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj longplay Orkiestry Gustava Broma, która przy okazji reedycji zyskała zapadający w pamięć tytuł „Kyrie Eleison”.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Zbierając okruchy przeszłości
— Wojciech Gołąbowski
Mała Esensja: Nadmorskie zagadki sprzed pół wieku
— Wojciech Gołąbowski
Gdy szukasz własnej drogi
— Wojciech Gołąbowski
Tylko praca dyplomowa, niestety
— Wojciech Gołąbowski
O pożytkach ze zdrowych zębów oraz powrót do Liszkowa
— Wojciech Gołąbowski
Krótko o komiksach: NieZjawiskowy spadek formy
— Wojciech Gołąbowski
Miejsca, które warto odwiedzić: Kiedy para - buch!
— Wojciech Gołąbowski
Miejsca, które warto odwiedzić: Ochorowiczówka ma młodsze rodzeństwo!
— Wojciech Gołąbowski
Ten okrutny XX wiek: Jak Stany Zjednoczone usiłowały zachować neutralność
— Wojciech Gołąbowski
Kadr, który…: Głowa astronauty czy ufoludka?
— Wojciech Gołąbowski
Dla mnie Zespół Ten, pozostanie WIELKI !!! Te czasy, te klimaty... nigdy się nie powtórzą !!! Przełom lat 60-ych i 70-ych to było NIEBO dla muzyki !!! Żólta rzeka czy San Bernardino to był wtedy SZOK !!!