Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Prima Aprilis: Musica alternativa: Rubik – anioł zniszczenia

Esensja.pl
Esensja.pl
W Polsce – ale nie tylko – artyści dzielą się na cztery kategorie: dobrzy i popularni (w środowisku kompozytorów muzyki współczesnej są to na przykład Kilar lub Penderecki), dobrzy, ale niepopularni (choćby Tomasz Sikorski, Hanna Kulenty), źli i niepopularni (o nich w ogóle nie mówmy) i w końcu kategoria najciekawsza: źli, ale popularni.
Pytanie za sto punktów: gdzie umieścić Piotra Rubika?

Paweł Franczak

Prima Aprilis: Musica alternativa: Rubik – anioł zniszczenia

W Polsce – ale nie tylko – artyści dzielą się na cztery kategorie: dobrzy i popularni (w środowisku kompozytorów muzyki współczesnej są to na przykład Kilar lub Penderecki), dobrzy, ale niepopularni (choćby Tomasz Sikorski, Hanna Kulenty), źli i niepopularni (o nich w ogóle nie mówmy) i w końcu kategoria najciekawsza: źli, ale popularni.
Pytanie za sto punktów: gdzie umieścić Piotra Rubika?

Pionierzy muzyki nigdy nie mieli łatwego życia. To, co dzisiaj brzmi swojsko i przyjemnie, kiedyś budziło wstręt i oburzenie. Dotyczy to także artystów nam współczesnych. Kto wie, ile tracimy, podchodząc do wykonawców awangardy jak pies do jeża, zakładając z góry, że „tego słuchać się nie da”? Warto więc przyjrzeć się bliżej tym wszystkim dziwakom, którzy wbijali w fortepian gwoździe (jak Cage), dawali dwudniowe koncerty (La Monte Young), a inspiracje czerpali z mantr buddyjskich (Stockhausen) albo śpiewu leśnych ptaków (Messiaen). Temu służy ten cykl. Przecież za 50 lat ci szaleńcy mogą być klasykami…

Rubik po…<br>Fot. www.filmpolski.pl
Rubik po…
Fot. www.filmpolski.pl
„Kicz jest sztuką bez gówna”.
Zdzisław Cackowski, epistemolog
„Tu Es Petrus” („Ty jesteś skałą”). Faktycznie, to nadane przez Zdzisława Książka określenie pasuje do Rubika jak ulał – kompozytor wydaje się być niczym monolit. Dla krytyka muzycznego jest nie do ugryzienia. Bo i co takiemu zarzucić? Że za grosz nie ma talentu? To nieprawda. Rubik jest fatalnym kompozytorem – bez dwóch zdań – ale wiolonczelistą jest przyzwoitym, zresztą w trakcie studiów został koncertmistrzem Światowej Orkiestry Jeunesses Musicales zrzeszającej 110 muzyków z 35 krajów świata. Że nie ma wykształcenia? Jak na prawdziwego muzyka przystało, skończył prawdziwą Akademię Muzyczną (im. Fryderyka Chopina w Warszawie). Podobno nawet uczęszczał na jakieś kursy prowadzone przez Ennia Morricone. Więc może to, że sprzedaje mało płyt? Ha! Diamentowa Płyta dla „Psałterza Wrześniowego”, Złota dla „Tu Es Petrus”, Platynowa za całokształt. Do tego Wiktory i inne laury. Żeby choć brzydki był. Ale nie, na to jest za twardy: siłownia i dieta przemieniły go z pociesznego sybaryty w kalifornijski typ „czuję się tak dobrze, jak wyglądam”. Czyli klops! Człowiek bez wad. Ale tak naprawdę Rubik jest raczej, jak u Roberta Musila, „człowiekiem bez właściwości”. Tak jak jego muzyka – nieudolnie zlepiona z tak wielu elementów, że praktycznie nie do przełknięcia.
Piotr Rubik to Paulo Coelho współczesnej muzyki. Popularny literat ma z Rubikiem wiele wspólnego. Po pierwsze: obydwaj mają pieniądze. Po prostu wiedzą, jak je zarabiać, nie brudząc sobie rąk. Po drugie: są nieznośnie popularni – z tym że Rubik na razie tylko u nas, choć zobaczymy, jak to będzie z jego podbojem Hollywood. Po trzecie: tworzą sztukę tak złą, że nie sposób nazwać ją sztuką wysoką, i na tyle sprytną, że nie sposób jej nie sprzedać. Coelho pisze dla kur domowych i licealistek o umysłach nieskażonych głębszymi treściami pod przykrywką filozofii dla każdego. Rubik tworzy muzaka dla tej samej grupy docelowej, uważanego (niekoniecznie przez niego samego) za sztukę wysoką. Dla umysłowo skarlałych, należałoby dodać.
…i przed transformacją<br>Fot. www.forum.muzyka.pl
…i przed transformacją
Fot. www.forum.muzyka.pl
Wymienionych twórców łączy również to, że ich potencjalny odbiorca jest nie tyle osłem, co patentowanym leniem. Nie podejmuje bowiem wysiłku, żeby po przeczytaniu „Alchemika” sięgnąć po literaturę buddyjską lub filozofię egzystencjalistów, by stwierdzić, że pisarz swoje dzieła pisał patykiem nurzanym w wodzie wielkiej myśli. I że literacka zasada: „zgrabny cytat na każdą stronicę” pokrywa semantyczną pustkę. Odbiorca „Oratorium…” i „Psałterzy…” nie zadaje sobie trudu wysłuchania w całości oratorium „Carmina Burana” Carla Orffa czy muzyki amerykańskich minimalistów z Philipem Glassem na czele, żeby dowiedzieć się, jak prostymi patentami Rubik buduje całe swe dzieła.
Wybitny krytyk muzyczny, Andrzej Chłopecki, w swej analizie Rubikowej muzyki wskazuje na powiązania muzyczne ze Zygmuntem Koniecznym i Michaelem Nymanem, ale nie zauważa wpływów musicalowych. Zdaje się, że całą twórczość blondwłosego kompozytora można by określić mianem „neoromantyzmu słodszego niż sam cukier”, gdyby nie ta musicalowa proweniencja właśnie. Andrew Lloyd Webber się kłania, „Jesus Christ Superstar”, ale i „Hair”; i sporo muzyki popowej z lat 70. i 80. (zwłaszcza tej bardzo rozbudowanej aranżacyjnie); i rock (tak, tak, gdzieś między jednym a drugim słodkim do bólu zębów motywem zdarzy się przyspieszenie akcji na rockową modłę); i, naturalnie, gospel. W wersji najbardziej „easy listening”, rzecz jasna.
Piękny miszmasz, prawda? Eklektyzm. Postmodernizm. Ale podobnie jak i brazylijski pisarz, Rubik kleci z tego całość przewidywalną i nudną. Jeśli jest jakaś melodyjna wielowątkowość i wielopoziomowość, to nie na zasadzie intrygującego kontrapunktu, ale w postaci zgrzytliwego chaosu. Jeśli Rubik pozuje na Satie’ego, to nie tworzy efemerycznych, pięknych miniaturek wplecionych w utwór, ale proste jak konstrukcja cepa banały. Nie ma musique d’ameublement, jest śmiertelna nuda. Pomysł wydaje się być taki: zamiast głowić się nad narracją oraz dynamiką, wypełniamy dziury między poszczególnymi dwu-, trzyminutowymi piosenkami. Dajemy jakieś tło, byle coś grało. Byle tylko przykuć uwagę na tych kilka chwil, resztę można zignorować.
Ostatnio pewien krytyk, którego nazwiska przez wzgląd na poziom portalu nie przywołam, wskazał na niezwykły podział rytmiczny Rubikowych hitów. Jakby już samo to stanowiło o ich wartości. „Bo to nie jest tylko proste granie na 2/4”. Analogicznie więc rozumować trzeba tak: gdzie nie ma fajnego klaskania, tam muzyczna łopatologia się szerzy. Bez komentarza.
Paulo Coelho – bratnia dusza Piotra R.<br>Fot. www.schaelchli.ch
Paulo Coelho – bratnia dusza Piotra R.
Fot. www.schaelchli.ch
Ma Rubik po swojej stronie jeszcze jeden argument: mocno religijny aspekt muzyki. „Przekrój” nazwał gatunek mianem „sacro-polo”, zaś Chłopecki pisał o tym fakcie tak: „Mamy więc tu do czynienia z moralnym szantażem – skrytykujesz Książka z Rubikiem, a wyjdziesz na hunwejbina, pozbawionego szacunku dla wiary i Jana Pawła II”. Podobnie jest z Miłoszem: Rubik wykorzystał jego „Psalmy”, bój się zatem Boga, kto go zganić się ośmieli! Bo to niemal tak, jakbyśmy Mistrzowi w twarz napluli.
Libretto to zasługa (jeśli ktoś się uprze) współpracowników – a zwłaszcza Książka, który jak mało kto potrafi celnie opisać rzeczywistość. Weźmy choćby taki fragment „Psałterza Wrześniowego”: „Babcia, co odebrała rentę / Wrzesień i trupy w World Trade Center / Chrupkie pieczywo na śniadanie / Wrzesień i z kosą śmierć w Biesłanie”. Jest w twórczości Rubika więcej takich perełek, ot na przykład: „Sąsiada romans, płacz sąsiadki / Kiecki, paltoty, kapelusze / Kmiotek kłamiący: Bóg mi świadkiem! / Nad wszystko smak dojrzałych gruszek”.
Więcej? Już się robi: „Wuj Józek dłoń wujenki gładzi / A jej łza spływa do rosołu / Jak śmierć oboje siedzą bladzi / Szóste oznacza: nie cudzołóż”… Nie lada gratka dla literaturoznawców.
Przez te efekty Rubik osiąga swój cel zawładnięcia słuchaczem. Oto jego siła, oto jego kunszt. W mnogości doznań, w epatowaniu religijnością, radosną wspólnotą, pięknem aż do porzygania. Czy trudno sobie wyobrazić taki koncert? Gdy utwór śpiewa sam Piotr, wtedy zmysły doznają pomieszania: ten głos (choć barwa jakby nieco skrzekliwa) miesza się z dźwiękami fortepianu (choć jakby lekko fałszował?); tekst piosenki („Chcę być z tobą bardzo blisko / Chcę zapalić tu ognisko”) przywołuje ciarki – albo i torsje; burza lśniących blond włosów, omiatających jego piękną twarz, i sąsiad po prawej, który wyje razem z solistą – to wszystko razem doprowadza do granic rozkoszy. Już nie wiemy, gdzie góra, gdzie dół, gdzie F-dur, gdzie c-moll! W tej szalonej synestezji religijna iluminacja miesza się z erotyczną ekstazą i być może Rubik nie jest już li tylko kompozytorem, lecz blondwłosym aniołem. I gdy już myślimy, że to koniec, czeka nas crescendo! Smyczki sieką powietrze: to nie Bach – tu muzyka nie oddycha, ona zionie. To nie atmosfera wzruszenia, to „Teksańska maskara smyczkiem”. I wtedy z całą mocą wchodzi chór! Ba! – chór wbiega, chór naciera, chór tratuje kobiety i dzieci, chór z całą siłą ryczy! I nagle wszyscy klaszczą: na scenie i na widowni! Rytmicznie klaszczą, pięknie klaszczą. I płaczą! I już wiadomo, że warto było wydać te dwie stówy, żeby to przeżyć…
Czy można więc dziwić się miejskim rajcom, że płacą setki tysięcy złotych, by dać ludziom takie chwile?
koniec
1 kwietnia 2008
Piotr Rubik – kompozytor i multiinstrumentalista, urodził się w 1968 r. w Warszawie. Ukończył Akademię Muzyczną im. Fryderyka Chopina w tym mieście, był koncertmistrzem Światowej Orkiestry Jeunesses Musicales. W Sienie uczęszczał na kursy prowadzone przez Ennia Morricone. Jego ważniejsze kompozycje to: oratorium „Świętokrzyska Golgota” (2004), oratorium „Tu Es Petrus” (2005), dedykowane Janowi Pawłowi II, oratorium „Psałterz wrześniowy” (2006) – za wszystkie otrzymał Platynowe Płyty. Singlem „Oj kot” promował film Andrzeja Wajdy pt. „Zemsta”. Współpracował m.in. z Januszem Radkiem, Edytą Górniak, Tytusem Wojnowiczem, Przemysławem Brannym, Katarzyną Skrzynecką, Michałem Bajorem, Katarzyną Groniec.
Źródła:
  • A. Chłopecki, "Rubik, czyli triumf hucpy", Tygodnik Powszechny, 4/2001
  • P. Najsztub "Moja muzyka mnie wzrusza. Wywiad z Piotrem Rubikiem", Przekrój, 12/2008
  • www.wikipedia.com
  • www.rubik.pl

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Nie zadzieraj z Czukayem!
Sebastian Chosiński

15 IV 2024

W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.

więcej »

Non omnis moriar: Znad Rubikonu do Aszchabadu
Sebastian Chosiński

13 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj kolejny longplay Orkiestry Gustava Broma, na którym połączyła ona post-bop z „trzecim nurtem”.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Aneks, nie popłuczyny
Sebastian Chosiński

8 IV 2024

Jak każdy funkcjonujący przez wiele lat i mający trwałe miejsce w historii rocka zespół, także zachodnioniemiecki Can doczekał się wielu wydawnictw nieoficjalnych. Jednym z ciekawszych jest opublikowany przed piętnastoma laty „Ogam Ogat” – bootleg zawierający muzykę powstałą w tym samym czasie co materiał, jaki znalazł się na dwupłytowym krążku „Tago Mago”.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż autora

Milczenie Boga
— Paweł Franczak

Są wielcy, nie Mali!
— Paweł Franczak

Pokój z Zornem!
— Paweł Franczak

Podsumowanie muzyczne roku 2008 (2)
— Paweł Franczak, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Prezenty świąteczne: Prezentuj, broń!
— Paweł Franczak, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Sobczyński, Mieszko B. Wandowicz

Zawód: kompozytor
— Paweł Franczak

Zły i Niegłupi: Podróż sentymentalna
— Paweł Franczak, Jacek Sobczyński

Na żywo i z prądem
— Paweł Franczak

Pierwszy sort Chopina
— Paweł Franczak

Między arcydziełem a Radiem Maryja
— Paweł Franczak

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.