Joł, kolęda, kolęda…Usłyszałam niedawno w radiu pieśń bożonarodzeniową w wykonaniu Piotra Kupichy i spółki. To wydarzenie wstrząsnęło mną do głębi i nadal trzyma za gardło jak agresywny młodzieniec w ciemnym zaułku. Mojego stanu nie poprawiły ociekające cukrem przeboje zachodnie, serwowane nam zresztą co roku, z nieśmiertelnymi już „Last Christmas” i „Merry Christmas Everyone” na czele. Wymyśliłam więc prywatną ripostę – alternatywną listę kolędową w nowych aranżacjach.
Magda JurowiczJoł, kolęda, kolęda…Usłyszałam niedawno w radiu pieśń bożonarodzeniową w wykonaniu Piotra Kupichy i spółki. To wydarzenie wstrząsnęło mną do głębi i nadal trzyma za gardło jak agresywny młodzieniec w ciemnym zaułku. Mojego stanu nie poprawiły ociekające cukrem przeboje zachodnie, serwowane nam zresztą co roku, z nieśmiertelnymi już „Last Christmas” i „Merry Christmas Everyone” na czele. Wymyśliłam więc prywatną ripostę – alternatywną listę kolędową w nowych aranżacjach. Żeby nie iść w żadne półśrodki, znaczy pastorałki (bo tym mniej więcej mianem określa się to, co nam serwują media), postawiłam na tradycyjne polskie kolędy. Zaczynamy od mocnego uderzenia. „Triumfy Króla niebieskiego” to kolęda może mniej znana, ale ognista i często, niestety, paskudzona w wykonaniu. A gdyby tak zaśpiewała ją KSU – jedna z lepszych punkrockowych kapel w naszym kraju? Nie wątpię, że Siczka i spółka nadaliby jej całkiem nową jakość. Może ostrzejszą i cięższą w brzmieniu, ale już nikt by nie powiedział, że kolędy są tylko dla starszych pań. Panowie z KSU też najmłodsi nie są, a temperament ciągle mają. Dam głowę, że „Triumfy...” w takiej wersji śpiewaliby chętnie także członkowie rodziny przechodzący akurat okres młodzieńczego buntu. Próbka mocnego uderzenia: „Wśród nocnej ciszy” to kolęda nieco bardziej stonowana. Tempo raz zwalnia, raz przyśpiesza, potrzebny tu zatem spec od nastrojów. Co powiecie na rodzinę Waglewskich? Ładnie im wyszła „Męska muzyka”, więc z kolędą też sobie poradzą. Mają ku temu warunki: młodzieńczy entuzjazm synów, nieco melancholii ojca i świetne głosy. A Fiszowy specyficzny uśmiech i pogoda ducha całego tria sprawią, że w pieśni będzie przeważać bożonarodzeniowa radość. I o to właśnie chodzi. Odrobina liryzmu rodziny Waglewskich: „Jezus malusieńki” to jedna z kolęd niebezpiecznych. Niby prosta, niby wolna, ale śpiewana nieumiejętnie powoduje wewnętrzne zgrzytanie zębów (zewnętrznie przy rodzinie zgrzytać nie wypada). Potrzeba tu zatem wykonawcy odważnego. A któż może być odważniejszy od zaprawionego we fristajlach rapera? Myślę, że Peja będzie w sam raz. Raz, że tematyka kolędy hiphopowa (bieda, nieślubne dziecko, rodzina z nizin społecznych), dwa, że on z utworu nie zrobi landrynki, a trzy – z pewnością wyjdzie ciekawie. Przykład Pejowej twórczości ze starych, chudych czasów: „Przybieżeli do Betlejem” to kolęda, którą chyba wszyscy znają doskonale. Niby to dobrze, ale psychologowie od związków damsko-męskich uważają, że jeśli swojego partnera znamy doskonale, to znudzi nas prędzej czy później. Teza ta sprawdza się też w muzyce. Na szczęście jest światełko w tunelu - gruntowne odświeżenie i zerwanie z konwencją. A kto się do tego lepiej nadaje niż nasi najdziwniejsi rockowcy, czyli Big Cyc? Patrząc na ich 20-letnie dokonania, można być pewnym tylko jednego: będzie szokująco i niestandardowo. Muzycy Big Cyc znani są z wielu poświęceń dla dobrego utworu: „Lulajże, Jezuniu” to kolęda uwielbiana zwłaszcza przez żeńską część rodziny: mamy, ciotki i babcie. Jak sam tytuł wskazuje, należy do kołysanek, czyli niezwykle wolnych i spokojnych utworów, przy których zasypiają wszyscy oprócz usypianego dzieciątka. Żeby cała rodzina nie padła nosami w talerze z pozostałościami wieczerzy, proponuję wykonanie męskie – Abradaba i Gutka. Ten ciekawy duet łączący reggae z hip-hopem z pewnością wprowadzi nas w klimat miłości i pokoju, przy okazji ciesząc uszy melodyjną muzyką. Specyficzny klimat Abradowo-Gutkowych utworów: Do kolęd nastrojowych zalicza się też „Oj, maluśki, maluśki”. Ponieważ męska część rodziny Waglewskich została już zaangażowana, tutaj proponuję Maćka Maleńczuka, zresztą kolegę seniora W. Dlaczego? Po pierwsze, jest poetą, a do pięknych staropolskich słów utworu takiego typa właśnie trzeba. Po drugie, nie boi się wyzwań (przykładowo wydanie „Psychodancingu”). Po trzecie, ma charyzmę, męski głos i urok drania. W duecie z takim facetem kolędę zaśpiewałyby chętnie nie tylko licealistki. Odrobina nastrojowej (nie płaczliwej) poezji: W raczej sfeminizowanym świecie kolęd „Bracia, patrzcie jeno” należą do utworów dobrze brzmiących jedynie w męskim wykonaniu. A już ideałem jest, gdy są to męskie głosy Ryczących Dwudziestek - weteranów polskiej sceny muzyki żeglarskiej. Panowie, którzy swoim śpiewem obudziliby nawet umrzyka ze skrzyni, nadadzą tej kolędzie nieco marynarską nutę. Bo co z tego, że akcja pieśni dzieje się w jakimś Betlejem? Odrobina morskiej bryzy: W naszym zestawieniu nie mogło zabraknąć chyba najbardziej znanej (i najczęściej fałszowanej) kolędy pt. „Cicha noc, święta noc”. Jeżeli ktoś potrafi zaśpiewać ją tak, żeby nawet jego chomik z wrażenia stanął w kołowrotku, potrafi zaśpiewać wszystko. A że łatwo tu popaść w płaczliwość, nie każdy wyjdzie z tej próby zwycięsko. Moim zdaniem do tego utworu doskonale pasuje Kasia Nosowska z charakterystycznie zachrypniętym głosem i uczuciem, z jakim wykonuje swoje piosenki. Kto był kiedykolwiek na jej koncercie, ten wie, o czym mówię, a reszta niech użyje swojej wyobraźni i YouTube: Dociekliwi Czytelnicy i feministki mogą zapytać: „Dlaczego Kasia Nosowska jest jedyną kobietą w tym kolędowym zestawieniu?”. Bynajmniej nie dlatego, że nie wyobrażam sobie tutaj innych wokalistek. Chciałam przy okazji mojej świątecznej toplisty pokazać, że panowie też nadają się do tak „niemęskich” czynności jak śpiewanie kolęd. Dobre męskie głosy byłyby miłą odmianą w gronie cieniutkich i często piskliwych głosików pań. Zwłaszcza dla osób, które jeszcze całkiem głuche nie są. 22 grudnia 2008 PS. „Last Christmas” George′a M. ma ze świętami tyle wspólnego, co tytułowe słowa przewijające się przez refren i dzwoneczki robiące za podkład. Do tej pory nie mogę pojąć, czemu taką smutną piosenkę puszczają nam akurat w radosne święta, i to w czasach, gdy gdzie się nie splunie, powstaje szkoła ucząca angielskiego? |
16 marca bieżącego roku zmarł Ernest Bryll, poeta, pisarz, dziennikarz, dyplomata, ale także autor wielu tekstów piosenek. Ponieważ mam wrażenie, że jego twórcza wciąż nie jest należycie doceniana, pomyślałem, że warto poświęcić jej chwilę i upamiętnić krótkim tekstem.
więcej »Od początku kariery muzycy Can mieli silne inklinacje filmowe. Pomagali przecież Irminowi Schmidtowi w nagrywaniu komponowanych przez niego ścieżek dźwiękowych. Swój debiutancki krążek zatytułowali „Monster Movie”, a na kolejnej płycie – „Soundtracks” – umieścili swoje utwory wybrane z pięciu filmów, których premiery odbyły się w latach 1970-1971.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj longplay Orkiestry Gustava Broma, która przy okazji reedycji zyskała zapadający w pamięć tytuł „Kyrie Eleison”.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Medyczne spojrzenie na sztukę
— Magda Jurowicz
Minimalne poprawki w zapomnianych miejscach
— Magda Jurowicz
Słodko-gorzki powrót do przeszłości
— Magda Jurowicz
Kobieta niekobieca, artystka niebezpieczna
— Magda Jurowicz
Wspaniałe buty to priorytet w życiu kobiety (i pomidory)
— Magda Jurowicz
Radosne fałszowanie w życiowym chórze
— Magda Jurowicz
Ciężkie jest życie wziętego scenarzysty
— Magda Jurowicz
Irytujący literacki bigos
— Magda Jurowicz
Opętanie przez gotowanie
— Magda Jurowicz
Bajka dla dorosłych z tortoleniem w tle
— Magda Jurowicz