Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Szatan na podniebnych schodach

Esensja.pl
Esensja.pl
Hoipasfovbieuvqpbveubve… Tak mniej więcej brzmiałyby moje słowa, puszczone od tyłu. Jednak niektórzy są nieco bardziej kreatywni i potrafią ukryć w ten sposób pochwałę Szatana lub też zaproszenie do łóżka. A może to coś więcej, niż zwykła pomysłowość?

Kuba Dobroszek

Szatan na podniebnych schodach

Hoipasfovbieuvqpbveubve… Tak mniej więcej brzmiałyby moje słowa, puszczone od tyłu. Jednak niektórzy są nieco bardziej kreatywni i potrafią ukryć w ten sposób pochwałę Szatana lub też zaproszenie do łóżka. A może to coś więcej, niż zwykła pomysłowość?
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Rok 1947, Roswell. Konferencja prasowa w sprawie niezbyt udanego lądowania gości nie z tego świata. Osoba reprezentująca władze opowiada o krótkim nagraniu wideo z kapitanem lotnictwa Jamesem McAndrew, które pokazuje wyraźnie, że w sprawie rzekomego spotkania z kosmitami nie ma o czym mówić. Jednak wtajemniczeni wiedzą, że wypowiedź pana kapitana słuchana od tyłu przekazuje coś zupełnie innego: „We faked it” (Sfingowaliśmy to).
Rok 1963. John F. Kennedy dokonuje żywota na pewno nie w taki sposób, w jaki by sobie tego życzył. W ostatniej drodze byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych towarzyszy mu chmara dziennikarzy relacjonujących na żywo całe wydarzenie. Ktoś kiedyś chyba cierpiał na nadmiar wolnego czasu, bo postanowił posłuchać audycji wspak. Wyraźne: „Mocno oberwał! Spójrz w górę”, które da się usłyszeć w nagraniu, zapewne zwaliło słuchacza z nóg.
Rok 1969. Człowiek ląduje na Księżycu (przynajmniej według oficjalnej wersji). Neil Armstrong wypowiada wtedy pamiętne zdanie: „That’s one small step for a man, one giant lemp for manking”. Na pierwszy rzut oka (w tym wypadku ucha) nie ma w tej sentencji niczego nadzwyczajnego. Dziwić może jedynie gra słów, która pasuje bardziej do poety niż do astronauty. Jednak kiedy odtworzymy tekst Amerykanina „od tyłu”, słyszymy coś innego: „Man will space walk”…
Backmasking to w prostych słowach ukrywanie wiadomości możliwych do usłyszenia tylko po wstecznym odtworzeniu danego utworu. Teoria znana od dawna, ale sławę zyskała dopiero dzięki rockowym kapelom z lat 70. Według sceptyków mowa odwrotna jest tylko wytworem naszej wyobraźni – to normalne, że słychać jakieś dźwięki, ale to, jak je zinterpretujemy, zależy już tylko od nas. Zwolennicy zaś twierdzą, że to świadome działanie mające na celu kontrolowanie umysłów młodych ludzi. Natomiast ci, którzy w każdym opuszczonym domu doszukują się duchów i co noc widują na niebie UFO, przedstawiają mowę odwrotną jako fascynujące zjawisko paranormalne. Podobno nasze słowa i gesty nie są jedyną formą komunikacji z drugą osobą. Istnieje jeszcze przekaz naszej podświadomości, którym może być właśnie mowa odwrotna. Rozmawiając, możemy okłamać osobę, ale jego podświadomości już nie. Zdaniem wielu jest to najskuteczniejszy wykrywacz kłamstw, jaki kiedykolwiek wymyślono.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Ale jak mowa odwrotna ma się do muzyki? Otóż wbrew pozorom wcale nie jak pięść do oka… Wszystko zaczęło się wraz z grupą The Beatles. John Lennon – zainspirowany swoim wypadem do Australii, a konkretnie związkiem tubylców z pogodą – napisał piosenkę „Rain”. Tytuł tłumaczy chyba wszystko. Ale nie geneza jest najciekawszą stroną tego utworu. Ostatnie kilka sekund, w których Lennon śpiewa: „set up my memorey, put me with him rain. We are shy”, to nic innego jak… początek piosenki, ale puszczony od tyłu! Jeden z pierwszych przykładów zastosowania backmaskingu w muzyce okazał się komercyjnym sukcesem.
Jednak owo zjawisko stało się naprawdę głośne dzięki Led Zeppelin i ich standardowym „Stairway to Heaven”. Do dziś utwór ten należy do najczęściej wymienianych na prywatnych listach „The Best Of”, mimo że nigdy nie został wydany na singlu. Ciekaw jestem, czy gdyby wszyscy wiedzieli, co Jimmy Page i spółka tak naprawdę chcieli przekazać tą piosenką, nadal byłby tak poważany. W każdym razie przez rodziców, bo młodzi z pewnością nie mieliby nic przeciwko. Słuchając „normalnie”, czyli jak nakazuje zdrowy rozsądek – od przodu, nie znajdujemy w tym utworze niczego zdrożnego, ot – teksty o buszującej w ogrodzie Królowej Maj. Lecz gdy uruchomimy w naszym komputerowym odtwarzaczu opcję „odtwarzaj od tyłu”, wychodzi cała natura Zeppelinów. Kłócące się z Biblią przekonania, cytaty z Szatana i liczba 666 są tu na porządku dziennym. Niby nic zadziwiającego, biorąc pod uwagę umiłowanie Aleistera Crowleya przez Page’a, ale niepokój pozostaje.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Najczęściej odnajdujemy w backmaskingu właśnie kwestie antyreligijne. Ludzie fascynują się samym zjawiskiem, zaczynają szukać przykładów, oswajają się z pewnymi przekonaniami. Np. The Eagles w piosence „Hotel California” śpiewają, że to Szatan pozwala im uwierzyć. O krok dalej posunął się Jim Morrison w szlagierze „Break on Through”. Niewtajemniczeni słuchacze słyszą tylko „treasure’s there”. Co bardziej ciekawscy – „I am Satan”.
Może doszukujemy się w mowie odwrotnej tego, czego najbardziej się boimy? Zjawisko okryte jest taką aurą tajemniczości, że nadprzyrodzone postacie i wydarzenia świetnie wpisują się w jego formułę. Ale to przecież tylko założenie sceptycznie nastawionych do backmaskingu ludzi, bo przecież nie jest wykluczone, że podświadomością twórców ktoś zawładnął. Irracjonalne – ale w końcu ile logiki jest we wszelakich zjawiskach paranormalnych? A do takich właśnie zaliczana jest mowa odwrotna. Do końca nie wiadomo, jakiego „lorda” miał na myśli Prince w piosence „Darling Nikki”. Końcówka utworu brzmi jak strasznie (dosłownie!) dziwny chór z pogranicza gospel i pijanych mężczyzn spod sklepu. Dopiero po odsłuchaniu fragmentu od tyłu niezrozumiały bełkot przeradza się w wyraźną mowę: „Hello! How are you? I′m fine, ′Cuz I know that the lord is coming soon… Coming, coming soon!”. W ogóle cały album „Purple Rain”, z którego pochodzi wspomniana piosenka, jest jednym wielkim przykładem użycia mowy odwrotnej w muzyce.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Ale backmasking na Szatanie i liczbie 666 się nie kończy… W 1980 roku zostaje zastrzelony John Lennon. Stało się to kilka dni po wydaniu jego kolejnej płyty. Na krążku obok nagrań byłego Beatlesa znalazło się kilka piosenek jego małżonki, Yoko Ono. Na uwagę zasługuje utwór „Kiss Kiss Kiss”. Gdy puści się go od tyłu, wyraźnie słychać „I shot John Lennon”. Teraz dodajmy do tego kilka faktów. Pod koniec wspólnego pożycia Ono i Lennon mieli kryzys w związku. Yoko nie chciała i nie chce, aby nazwisko zamachowca trafiło do opinii publicznej, a mordercę znaleziono jedynie według oficjalnej wersji…
Nieco inną deklarację złożył Freddie Mercury. W „Another One Bites The Dust” podkreślił, że fajnie jest palić marihuanę. Po wokaliście Queen rzeczywiście można było się takiego tekstu spodziewać. Również Britney Spears niczym nie zaskakuje. W refrenie piosenki „Baby One More Time” słyszymy „Sleep with me, I’m not too young”. Eminem z kolei poszedł po linii najmniejszego oporu – powtarzane do znudzenia tytułowe zdanie piosenki „My name is” odtworzone wspak znaczy „to Eminem”. Wobec mowy odwrotnej nie pozostał obojętny również inny wielki zespół, kto wie, czy nie największy – czyli Pink Floyd. Z tą różnicą, że oni się nią ewidentnie zabawili i w tym wypadku raczej nie ma co doszukiwać się podstaw dla pomysłu, jakoby obcy nie z tego świata zawładnął umysłem Rogera Watersa. Charakterystyczny wstęp z „Empty Spaces” wysłuchany od tyłu z bliżej niezidentyfikowanych odgłosów przeradza się w gratulacje za znalezienie ukrytej wiadomości. A w wiadomości – adres Syda Baretta. Dzisiejsi celebryci byliby zachwyceni tak otwartym demonstrowaniem czyjejś prywatności.
Jednak nie tylko zagraniczni artyści dopuszczają się tego rodzaju przekazu informacji. Najbardziej znanym polskim przypadkiem wykorzystania mowy odwrotnej jest z całą pewnością piosenka „Plus i minus” nieżyjącego już Piotra „Magika” Łuszcza z zespołu Kaliber 44. Wszystko kręci się wokół wizyty u lekarza, podczas której podmiot liryczny ma się dowiedzieć, czy jest chory na AIDS czy też nie (stąd tytułowe znaki: minus – zdrowie, plus – choroba). W tekście z niewyjaśnionych powodów pada imię Marta, a żona Łuszcza miała na imię Justyna. Mimo to najbardziej wstrząsającym fragmentem jest ten, kiedy słychać: „jeszcze cztery”. Piosenka została nagrana w 1994 r. W roku 2000 „Magik” wyskoczył przez okno, nie przeżył. Czy na pewno było to samobójstwo?
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Skupmy się na płycie „Księga Tajemnicza. Prolog”, z której pochodzi kawałek „Plus i minus”. W utworze „To czyni mnie innym od was wszystkich” jest fragment rapowany przez Abradaba. Puszczony od tyłu brzmi mniej więcej tak: „śmiało w ryj, urzynam rękę, głowę, byś umarł. W szyję, mózg w breję? Wybierej, wybierej!”. Może Abradab chciał wyjść z cienia Łuszcza i w jakiś sposób przyczynił się do jego śmierci? Mam nadzieję, że to tylko przypadek tudzież nadinterpretacja…
Także w nagraniach Comy, Oddziału Zamkniętego czy Big Cyca można doszukać się ukrytych wiadomości, ale… Niech najlepszym określeniem powyższych przykładów będzie wypowiedź, którą znalazłem na jednym z forów: „włączcie sobie Arkę Noego, to też znajdziecie jakieś przykazy!”.
Oficjalnej wykładni dla backmaskingu chyba nie ma. Temat ciągle traktowany jest jako ciekawostka. Krytycy muzyczni milczą. Zespoły – z małymi wyjątkami – także. Jedynie John Lennon i Floydzi potwierdzili, że umyślnie zastosowali mowę odwrotną w swoich utworach. Może najbardziej „bezpiecznym” wyjściem będzie wysłuchanie opinii zespołu Iron Maiden? Chyba każdy, kto choć trochę interesuje się twórczością tego brytyjskiego zespołu, kojarzy nietypowy wstęp do piosenki „Still Life” z albumu „Piece of Mind”. Dopiero po odsłuchaniu owego wstępu od tyłu dowiadujemy się, co zespół chciał nam powiedzieć: „Nie mieszaj się w sprawy, których nie rozumiesz”. Tak brzmi stanowisko „Żelaznej Dziewicy” wobec doszukiwania się w utworach muzycznych wzmianek o Szatanie.
Przykłady, zarówno te strasznie naciągane, jak i ewidentnie słyszalne, można mnożyć. W jakie wytłumaczenie owego zjawiska czytelnik uwierzy, jest to już jego prywatna sprawa, autor nie może tu nic zrobić. No, chyba że nagracie ten artykuł i puścicie od tyłu. A nuż, widelec, coś usłyszycie…
koniec
21 maja 2009

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Nie zadzieraj z Czukayem!
Sebastian Chosiński

15 IV 2024

W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.

więcej »

Non omnis moriar: Znad Rubikonu do Aszchabadu
Sebastian Chosiński

13 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj kolejny longplay Orkiestry Gustava Broma, na którym połączyła ona post-bop z „trzecim nurtem”.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Aneks, nie popłuczyny
Sebastian Chosiński

8 IV 2024

Jak każdy funkcjonujący przez wiele lat i mający trwałe miejsce w historii rocka zespół, także zachodnioniemiecki Can doczekał się wielu wydawnictw nieoficjalnych. Jednym z ciekawszych jest opublikowany przed piętnastoma laty „Ogam Ogat” – bootleg zawierający muzykę powstałą w tym samym czasie co materiał, jaki znalazł się na dwupłytowym krążku „Tago Mago”.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Inne recenzje

Prezenty świąteczne 2017: Po muzykę Super Deluxe marsz!
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Prezenty świąteczne 2014: Mikołaju, zapodawaj muzę!
— Jacek Walewski, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Po płytę marsz: Październik 2014
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Dwutakt: Led Zeppelin skończył się na Kill’Em All?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Jacek Walewski

30 muzycznych inspiracji prozą Tolkiena
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Przeboje w purpurowym deszczu
— Przemysław Dobrzyński

Tegoż twórcy

Długość i jakość
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Esensja słucha: Trzeci / czwarty kwartał 2010
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Michał Perzyna, Kuba Sobieralski, Jakub Stępień

Ostateczna granica?
— Przemysław Dobrzyński

Pot i Kreff – Made in Poland: Polska dla niego krzyczała!
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Pot i Kreff – Oni czasem wracają: Hej, Ahmet! Udało im się!
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Pot i Kreff: Na pokładzie lotu „666”
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Subiektywny Przegląd Muzyczny: Gargamel z Księciem w szkatułce Pandory
— Sebastian Chosiński

Tegoż autora

Koncertowa Polska w XXI wieku
— Kuba Dobroszek

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.