Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 23 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Iron Maiden
‹The Final Frontier›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThe Final Frontier
Wykonawca / KompozytorIron Maiden
Data wydania13 sierpnia 2010
Wydawca EMI
NośnikCD
Czas trwania76:34
Gatunekmetal
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Satellite 15... The Final Frontier8:41
2) El Dorado6:48
3) Mother of Mercy5:20
4) Coming Home5:52
5) The Alchemist4:29
6) Isle of Avalon9:06
7) Starblind7:48
8) The Talisman9:03
9) The Man Who Would Be King8:28
10) When the Wild Wind Blows10:59
Wyszukaj / Kup

Ostateczna granica?
[Iron Maiden „The Final Frontier” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Iron Maiden wracają po dość długim okresie ciszy. Cztery lata zajęły im przygotowania nowego albumu, najdłużej jak dotąd, ale opłacało się, bo na „The Final Frontier” zespół odświeżył swój styl i śmiało można powiedzieć, że jest to najlepsza płyta od czasu znakomitego „Brave New World”.

Przemysław Dobrzyński

Ostateczna granica?
[Iron Maiden „The Final Frontier” - recenzja]

Iron Maiden wracają po dość długim okresie ciszy. Cztery lata zajęły im przygotowania nowego albumu, najdłużej jak dotąd, ale opłacało się, bo na „The Final Frontier” zespół odświeżył swój styl i śmiało można powiedzieć, że jest to najlepsza płyta od czasu znakomitego „Brave New World”.

Iron Maiden
‹The Final Frontier›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThe Final Frontier
Wykonawca / KompozytorIron Maiden
Data wydania13 sierpnia 2010
Wydawca EMI
NośnikCD
Czas trwania76:34
Gatunekmetal
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Satellite 15... The Final Frontier8:41
2) El Dorado6:48
3) Mother of Mercy5:20
4) Coming Home5:52
5) The Alchemist4:29
6) Isle of Avalon9:06
7) Starblind7:48
8) The Talisman9:03
9) The Man Who Would Be King8:28
10) When the Wild Wind Blows10:59
Wyszukaj / Kup
Panowie mają chyba taki patent, by raz na dekadę dokonywać lekkiej wolty w brzmieniu. Zrobili tak trochę przy wspomnianym już „Brave New World”, tak też jest i tym razem. Płyta jest cięższa, dłuższa, bardziej surowa i progresywna niż to, co nagrywali do tej pory. Słychać to już od samego początku w pierwszym utworze „Satellite 15 …The Final Frontier”. Pierwsze cztery minuty z okładem to kapitalne, niepokojące intro na perkusję i gitary, a dopiero po nim rozpoczyna się właściwa część, w której Ironi od razu przechodzą do rzeczy, grając z powerem, jakiego nie mieli od lat. Podobnie jest chociażby w świetnym „Coming Home”. Nawet najsłabszy utwór na płycie, „El Dorado”, nie jest nadzwyczaj trudny do zniesienia. Ciężko zresztą jednoznacznie wskazać, który utwór jest najlepszy, bowiem w większości płyta ta jest na bardzo równym (i wysokim) poziomie. Na pewno uwagę zwracają epicki „Starblind” czy wieńczący dzieło wielowątkowy i ambitny „When the Wind Blows”. To właściwie czysty progresywny rock. Zresztą ja cały czas uważam Maiden za grupę bardziej progresywną niż heavymetalową. Oni zawsze mieli bardzo rozbudowane kompozycje, dużo długich solówek, mnóstwo zmian tempa – tak się nie gra heavy metalu. Moim zdaniem tak w ogóle Iron Maiden są głównymi prekursorami progresywnego metalu – to na nich przede wszystkim wzorowały się pierwsze progowe bandy. Byli oni takim pomostem pomiędzy progresywnym rockiem i metalem. Nowy album tylko potwierdza tą teorię.
Oczywiście nie ma tu mowy o jakimś znaczącym odejściu od znanego wszystkim stylu. To nadal stary dobry Maiden, tyle że nawet lepszy niż dotychczas. Pod wieloma względami płyta ta może być jednak trudniejsza w odbiorze od poprzedniczek. Nie ma tu aż tak dużo melodyjnych solówek jak kiedyś, a utwory są przyjemnie rozbudowane, pokomplikowane i długie. Na krążku są aż trzy numery, które trwają blisko 10 minut! Cała płyta z kolei liczy sobie prawie 80 minut! Grupa postawiła przed sobą ambitne zadanie i co najważniejszem sprostała mu w 100%. Pomimo iż słychać gdzieniegdzie wyraźnie echa „Brave New Word” czy „Dance of Death”, to jednak tym razem Harrisowi i spółce udało się trochę odświeżyć swoje brzmienie.
Taka znakomita forma muzyków, którzy nagrywają już blisko 30 lat, jest naprawdę godna uwagi. Na palcach jednej ręki można zliczyć zespoły z podobnym stażem, które nadal potrafią zachować świeżość. Po ostatnich, dość przeciętnych albumach, Maiden wraca w pełni chwały na czołówkę najlepszych metalowych grup na świecie.
Cieszy też fakt, że „The Final Frontier” okazał się sporym sukcesem komercyjnym na całym świecie. Wystarczy tylko nadmienić, że w Ameryce płyta ta zadebiutowała na 4. miejscu listy Billboardu. Jest to najwyższa ich pozycja w całej karierze. I choć nie należy się spodziewać, że nowy album będzie się sprzedawał tak jak ich pozycje z lat 80., to o sukcesie można mówić bez dwóch zdań. Tym bardziej że, jak wiadomo, Iron Maiden nie jest zespołem promowanym w radiu czy telewizji. Mając to na uwadze, wyczyn ten jest dość imponujący.
Naprawdę ciężko znaleźć jakieś słowa krytyki pod adresem „The Final Frontier”. Nawet okładka w końcu wróciła do „starej kiczowatości”, co się chwali, bo to, co widniało na ostatnich dwóch albumach, to dość osobliwy przykład złego gustu.
Nowa płyta nie jest wprawdzie powalającym arcydziełem, ale i tak na tle konkurencji wyróżnia się niezwykle pozytywnie. Fani Żelaznej Dziewicy powinni być „wpkiekłowzięci”.
koniec
5 października 2010

Komentarze

06 X 2010   01:40:04

Najpierw chciałem polemizować, ale właściwie nie zgadzam się z ani jednym zdaniem z tej recenzji, więc chyba szkoda strzępić klawiaturę. Dla mnie "The Final Frontier" to najsłabsza płyta Iron Maiden od czasu "Virtual XI" (a jestem wielkim fanem progressive rocka/metalu).

01 XI 2010   10:05:23

Muszę się zgodzić. Może dwa numery trzymają poziom, reszta jest nijaka i słaba.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Mityczna rzeka w jaskini lwa
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Po trzech latach oczekiwania wreszcie zostały spełnione marzenia wielbicieli norweskiego tria Elephant9. Nakładem Rune Grammofon ukazała się dziesiąta, wliczając w to także albumy koncertowe, płyta formacji prowadzonej przez klawiszowca Stålego Storløkkena – „Mythical River”. Dla fanów skandynawskiego jazz-rocka to pozycja obowiązkowa. Dla tych, którzy dotąd nie zetknęli się z zespołem – szansa na nowy związek, którego nie da się zerwać.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: W poszukiwaniu zapomnianej przyszłości
Sebastian Chosiński

18 IV 2024

Każdy wielbiciel rodzimej progresywnej elektroniki powinien z uwagą przyglądać się kolejnym produkcjom kierowanego przez Jarosława Pijarowskiego Teatru Tworzenia. Chociaż lider pochodzi z Bydgoszczy, jest to projekt wykraczający znacznie poza miasto nad Brdą, a w przypadku najnowszego materiału – „Forbidden Archaeology (Opus 1,1)” – wręcz międzynarodowy. Jak na razie udostępniony został jedynie w sieci, także w formie filmu wideo.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Muzyczny seans spirytystyczny
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

W latach 2019-2020 Alan Davey, były gitarzysta basowy Hawkwind, wydał pod nawiązującym do tej legendarnej formacji szyldem Hawkestrel trzy albumy, po czym… zamilkł. A w zasadzie zajął się innymi konceptami artystycznymi. Musiały minąć cztery lata, aby przypomniał sobie o tym projekcie i uraczył fanów longplayem o wielce mówiącym tytule „Chaos Rocks”.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja słucha: Trzeci / czwarty kwartał 2010
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Michał Perzyna, Kuba Sobieralski, Jakub Stępień

Tegoż twórcy

Długość i jakość
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Pot i Kreff – Made in Poland: Polska dla niego krzyczała!
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Pot i Kreff: Na pokładzie lotu „666”
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Tegoż autora

Nihil Novi
— Przemysław Dobrzyński

Supergrupa: Reaktywacja
— Przemysław Dobrzyński

Nowe szaty króla
— Przemysław Dobrzyński

Czarne chmury nad Teatrem Marzeń
— Przemysław Dobrzyński

Potęga boskiego głosu
— Przemysław Dobrzyński

Przeboje w purpurowym deszczu
— Przemysław Dobrzyński

Pustynia pełna dźwięków
— Przemysław Dobrzyński

A imię jego 44:44
— Przemysław Dobrzyński

Nowoczesne oblicze metalu
— Przemysław Dobrzyński

Green Day w trzech aktach
— Przemysław Dobrzyński

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.