Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 24 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Esensja słucha: Lipiec 2012 (2)
[ - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Tym razem bardzo równe (a przy tym co najmniej dobre) płyty trafiły do „Esensja słucha”. Ich autorami są: School Of Seven Bells, Sleep Maps, Spectrum Road, The Slow Death, Yppah oraz Zdrój Jana. Polecamy.

Sebastian Chosiński, Dawid Josz, Michał Perzyna

Esensja słucha: Lipiec 2012 (2)
[ - recenzja]

Tym razem bardzo równe (a przy tym co najmniej dobre) płyty trafiły do „Esensja słucha”. Ich autorami są: School Of Seven Bells, Sleep Maps, Spectrum Road, The Slow Death, Yppah oraz Zdrój Jana. Polecamy.
School Of Seven Bells „Ghostory” (2012) [70%]
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Niewątpliwie muzyków School Of Seven Bells ciągnie w stronę magii i spirytyzmu. Stąd charakterystyczny, dreampopowy i eteryczny klimat ich kolejnych wydawnictw oraz różne dziwactwa – jak karty tarota dołączone do poprzedniego krążka („Disconnect From Desire” z 2010 roku). Niestety, poza tą ciekawostką, niewiele dobrego pisało się o samym albumie i zawartych na nim brzmieniach. Zgodnie uznano go za rozczarowanie w stosunku do intrygującego i solidnego debiutu – „Alpinisms” z 2008 roku. Na początku bieżącego roku ukazał się trzeci studyjny longplay grupy, zatytułowany „Ghostory”, którego motywem przewodnim stały się oczywiście duchy. Choć właściwie przy tej okazji należy już pisać o duecie, ponieważ to pierwszy materiał nagrany bez Claudii Dehezy, która przecież razem z siostrą bliźniaczką Alejandrą oraz Benjaminem Curtisem zakładała opisywaną formację w 2007 roku. Trzeba przyznać, że w okrojonym składzie SVIIB poradzili sobie co najmniej przyzwoicie. Udało im się stworzyć spójny, a jednocześnie dość różnorodny, pulsujący album, który zgrabnie łączy rozmaite style – począwszy od wspomnianego dream popu, przez elektroniczną muzykę taneczną, shoegaze, a także liczne nawiązania do brzmień sprzed lat. Co istotne, „Ghostory”, pomimo wyraźnego rozmycia i czasem nawet przesadnej eteryczności (oraz rozbudowania aranżacji), jest w stanie pobudzić i nieco rozruszać („Lafaye”, „Low Times”), dzięki czemu podczas słuchania trudno popaść w skrajnie apatyczny albo refleksyjny nastrój. Na nieszczęście brakuje na nim jakiegoś porywającego, choć niekoniecznie tanecznego, hitu – całość na pewno jest dopracowana i przynajmniej poprawna, ale chwilami zdaje się również trochę nijaka. Może gdyby artyści zdobyli się na kompozycję prawdziwie przebojową lub chociaż wyjątkowo intrygującą, byłoby ciut lepiej. Z drugiej strony mogłoby to zaburzyć założony na wstępie metafizyczny koncept… Niemniej w przypadku „Ghostory” bez wątpienia mówić można o niezłej płycie, dobrze rokującej na przyszłość School Of Seven Bells.
Michał Perzyna
Sleep Maps „Fiction Makes The Future” (2012) [70%]
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Dość enigmatyczny projekt amerykańskiego multiinstrumentalisty, niejakiego Bena Kaplana. „Fiction Makes The Future” to pierwszy album studyjny formacji (mimo wszystko, wedle wszelkich znaków na ziemi i niebie należałoby w tym przypadku mówić o zespole, a nie o „one man band”). Zawiera tylko 5 utworów przy 40 minutach trwania, co daje średnio 8 minut na kompozycję – czyli, można powiedzieć, post-rockowy standard. Nie do końca jest to jednak kolejna, schematyczna płyta zaszufladkowana do tej kategorii. W wielu momentach albumu (który najlepiej rozpatrywać jako spójną całość, a kolejne utwory traktując tylko jako „punkty orientacyjne”) bliżej mu do post-metalu niż post-rocka. Często słychać masywną, przybrudzoną sekcję rytmiczną, a partie samej perkusji nierzadko brzmią niczym nagrane przez muzyka deathmetalowego. Gitary są potężne, agresywne, ciężkie, aczkolwiek sporo jest też fragmentów bardzo melodyjnych i lekkich. Poza tym w każdy utwór wpleciono sample z bliżej nieokreślonymi wypowiedziami. Brzmienie tych nagrań, atmosfera muzyki i okładka albumu sugerują, że to głosy astronautów. Trochę jak na pierwszych płytach Biosphere. Dla wielbicieli kosmicznych klimatów – rzecz warta przesłuchania.
Dawid Josz
Całego albumu można posłuchać tutaj.
Spectrum Road „Spectrum Road” (2012) [80%]
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Piętnaście lat temu, w lutym 1997 roku, zmarł na zawał serca (który był skutkiem nieudanej operacji wycięcia woreczka żółciowego) legendarny czarnoskóry perkusista Tony Williams. Karierę zaczynał jako trzynastolatek (u boku awangardowego saksofonisty Sama Riversa), mając lat osiemnaście, trafił do zespołu Milesa Davisa. W połowie lat 60. XX wieku został liderem własnej kapeli; największą sławę zyskał, grając najpierw z Johnem McLaughlinem, a następnie z Allanem Holdsworthem w prowadzonym przez siebie The Tony Williams Lifetime. Jego śmierć – jakkolwiek banalnie to zabrzmi – była dla muzyki fusion niepowetowaną stratą. I choć odszedł już dość dawno, nie zapomniano o nim. W lutym ubiegłego roku dwóch niezwykłych muzyków – basista Jack Bruce (niegdyś w Cream) oraz gitarzysta Vernon Reid (z niezapomnianego Living Colour) – poinformowało, że tworzy właśnie formację, którą można określić jako tribute band Lifetime. Bruce, jak mało kto, miał do tego prawo, albowiem na początku lat 70. grywał z Tonym. Skład uzupełnili: fenomenalny jazzowy organista John Medeski (podpora tria Medeski, Martin, & Wood) oraz perkusistka Cindy Blackman-Santana (mająca na koncie współpracę z Lennym Kravitzem), prywatnie żona Carlosa Santany. Grupę ochrzczono Spectrum Road – nazwę zaczerpnięto z umieszczonego na „Emergency!” (1969) utworu „Via the Spectrum Road” – i taki też tytuł otrzymała jej debiutancka (oby!) płyta. Wypełnia ją dziesięć numerów, w tym osiem z repertuaru Williamsa. Mimo jazzowego rodowodu tej muzyki, należy zaznaczyć, że nie brak na krążku potęgi i mocy, której nie powstydziliby się wykonawcy z kręgu hard rocka i heavy metalu. Już pierwsze dźwięki otwierającego album „Vuelta Abajo” mogą zwalić z nóg; a później wcale nie jest – może z wyjątkiem bluesowo-jazzowego „There Comes a Time” (zaśpiewanego do spółki przez Jacka i Cindy) – lżej. W „Coming Back Home” folguje sobie przede wszystkim Reid, natomiast w liczącym ponad dwanaście minut „Where” cały zespół – włącznie z Medeskim – daje do wiwatu. Ten kawałek, skomponowany przez McLaughlina, to zresztą prawdziwe arcydzieło jazz-rocka! Czadu nie brakuje też jednak ani w „Vashkar”, ani w „One Word”, ani w zamykającym całość „Wild Life”. Jedynymi numerami spoza repertuaru Wiliamsa są szkocki klasyk „An t-Eilean Muileach” (rodem z XIX wieku) oraz wspólna kompozycja całego kwartetu – „Blues for Tillmon” (to drugie imię Tony’ego), udanie łącząca elementy jazzu i bluesa.
Sebastian Chosiński
The Slow Death „II” (2012) [70%]
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Sądząc po naszych ostatnich recenzjach – vide opisywane w poprzednich wydaniach „Esensja słucha” płyty zespołów Rwake, Isole oraz Black Pyramid – doommetalowy światek trzyma się nieźle. Kolejnym na to dowodem jest drugi w dyskografii krążek australijskiej grupy The Slow Death (lepszą nazwę dla kapeli grającej funeral doom chyba trudno byłoby wymyślić). Formacja ta powstała w Springwood w Nowej Południowej Walii w 2007 roku, a debiutancki album wydała już rok później; za to na kolejny trzeba było czekać aż cztery lata. Mózgiem kapeli jest grający na gitarze, basie i jeszcze kilku innych instrumentach Stuart Prickett (również między innymi deathmetalowy Backyard Mortuary); obowiązki wokalistów pełnią Gregg Williamson i śliczna Mandy Andresen (zasiadająca także za klawiszami), perkusję obsługuje natomiast Yonn Mclaughlin. Na „dzień dobry” zespół wybrał kawałek naprawdę wielkiego kalibru – i to nie tyle z powodu jakości, ile długości trwania. Czyli taki, który jest w stanie niemal natychmiast odsiać ziarno od plew, to znaczy fanów gatunku od przypadkowych słuchaczy. „The Long March” okazuje się bowiem naprawdę długim – dwudziestoczterominutowym – marszem ku… granicom wytrzymałości. Kto przezeń przebrnie, nie będzie miał już żadnych problemów z przyswojeniem sobie ciągu dalszego. W „Empty Places” zespół brzmi – o dziwo, okazuje się, że jest to możliwe – zarówno potężnie (dzięki typowo doomowej sekcji rytmicznej i growlingowi Williamsona), jak i zwiewnie (co z kolei zawdzięcza melodyjnym partiom gitary i eterycznemu śpiewowi Andresen). W „To Your Fate” Australijczycy postanawiają udowodnić, że nazwa, którą wzięli na swoje barki, nie jest przypadkiem i zwalniają tempo do takiego stopnia, do jakiego jest to w ogóle możliwe; nie inaczej dzieje się w „Reflections in Shattered Glass” – z tą różnicą, że świdrujące uszy gitary w tle i wysunięty na plan pierwszy – mniej więcej od połowy utworu – wokal Mandy przydają tej kompozycji urok gotycko-metalowych ballad (choć czy kawałek ten spodoba się fanom Amorphis bądź Nightwish, trudno ręczyć). „Reclaimed by Dust” to powrót do doomowych korzeni – znów jest dostojnie i majestatycznie, choć wcale nie przyciężkawo. Stuart Prickett nie jest wirtuozem gitary, ale doskonale wie, jak kilkoma dźwiękami tworzyć odpowiedni klimat, jak łamać schematy, wreszcie – jak Śmierć uczynić postacią, na którą można czekać z utęsknieniem.
Sebastian Chosiński
Yppah „Eighty One” (2012) [80%]
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Dużo przestrzeni i klimatycznej, ciepłej elektroniki wypełnia trzeci studyjny album w dyskografii Jose Corralesa, który występuje pod pseudonimem Yppah. Artysta związany z Ninja Tune bardzo efektywnie nawiązuje do najlepszych czasów chilloutu oraz downtempa, przede wszystkim sprawnie budując pulsujące (często też z wyraźnymi, hiphopowymi beatami), nieraz migotliwe, a zwłaszcza rozmywające się w wielu fragmentach podkłady. A jako że dopełnieniem płyty jest, czterokrotnie ujawniany, łagodny wokal Anomie Belle (czyli Toby Campbell), to słuchacze otrzymują kompletny i wciągający materiał, plasujący się gdzieś pomiędzy dokonaniami Boards Of Canada a Bonobo, z którym naprawdę trudno się rozstać. I choć wskazywać można w nim nierzadkie zbliżenia choćby do trip-hopu, shoegaze’u czy nawet tradycyjnego gitarowego grania, to mimo wszystko sporo w projekcie Amerykanina również odwołań do bardziej tanecznej elektroniki. To wszystko powoduje, że krążek na pewno nie nuży, a czasem nawet przyjemnie potrafi rozruszać, jak w kawałkach „D. Song”, „R. Mullen” albo „Never Mess With Sunday”. Na dodatek przy niewątpliwej złożoności pozostaje tworem nad wyraz spójnym, który właściwie bezboleśnie potrafi płynąć w sąsiedztwie słuchacza. „Eighty One” nie stanowi przełomu lub epokowego odkrycia, to raczej odświeżenie brzmień, które przed laty czarowały sporą część muzycznego świata. Do tego to po prostu dobry album, zwłaszcza na gorące i duszne dni.
Michał Perzyna
Zdrój Jana „cd” (2011) [70%]
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
To rzeczywiście ewenement na skalę światową – wydać debiutancką płytę czterdzieści trzy lata po powstaniu. A to właśnie przytrafiło się krakowskiej kapeli Zdrój Jana, której korzenie tkwią w tak właśnie nazywającym się kabarecie (starszym jeszcze o trzy lata od zespołu). Zespół działał przy klubie Akademii Sztuk Pięknych „Pod Ręką”, a ton nadawali mu przede wszystkim wokalista i gitarzysta Jacek Ukleja oraz perkusjonalista i autor tekstów Ryszard Antoniszczak. Do 1972 roku grupa nagrała kilka utworów dla radia oraz zagrała wiele niezapomnianych koncertów klubowych, które po latach ze sporą afektacją wspominali inni muzycy rockowi (jak chociażby „Kora” Jackowska). Zdrój Jana, choć praktycznie nieobecny w mediach, zyskał w Krakowie status kapeli kultowej, do czego przyczyniła się zarówno muzyka łącząca rock i folk z hipisowską psychodelią, jak i niecodzienna oprawa występów. Brak możliwości wydania płyty w takiej formie, jaką wymarzyli sobie muzycy, doprowadził do zawieszenia działalności przez grupę Uklei i Antoniszczka w 1972 roku. Co ciekawe, dwa lata później dużą sławę zyskała „Ballada o dziadku kolejofilu”, którą Antoniszczak wykorzystał jako ilustrację do swego krótkometrażowego filmu animowanego „Żegnaj paro!” (nagrodzonego Brązowym Lajkonikiem na Krakowskim Festiwalu Filmowym). Materiał, który trafił na CD zatytułowane „cd”, został nagrany na przełomie 2009 i 2010 roku i zawiera kompozycje z różnych lat, są i takie – jak nieco country’owa „Ballada o Nowym Sączu” – które pamiętają lata 70. Generalnie album utrzymany jest w psychodeliczno-rockandrollowym klimacie, do którego idealnie pasuje nieco skrzeczący i zawodzący wokal Uklei („Hymn”, „Cztery schody”, „Navigare”, „Tango Centralne”). Lżej robi się, kiedy grupa sięga po ballady, jak w najlepszym na całym krążku „Peronie” czy następującej po niej akustyczno-folkowej „Ćmie”. „Mały Wóz” to z kolei klasyczny blues, a zamykające „cd” „Blow Blow” – dedykowane zmarłemu w 1989 roku gitarzyście Zdroju Jana Jerzemu Wójcikowi (zresztą autorowi tej piosenki) – równie dobrze mogłoby się znaleźć w repertuarze wczesnego Leonarda Cohena czy Boba Dylana. To jedna z tych płyt, które mają głównie wartość archiwalną, ale na pewno nie trącą myszką.
Sebastian Chosiński
koniec
14 lipca 2012

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Mityczna rzeka w jaskini lwa
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Po trzech latach oczekiwania wreszcie zostały spełnione marzenia wielbicieli norweskiego tria Elephant9. Nakładem Rune Grammofon ukazała się dziesiąta, wliczając w to także albumy koncertowe, płyta formacji prowadzonej przez klawiszowca Stålego Storløkkena – „Mythical River”. Dla fanów skandynawskiego jazz-rocka to pozycja obowiązkowa. Dla tych, którzy dotąd nie zetknęli się z zespołem – szansa na nowy związek, którego nie da się zerwać.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: W poszukiwaniu zapomnianej przyszłości
Sebastian Chosiński

18 IV 2024

Każdy wielbiciel rodzimej progresywnej elektroniki powinien z uwagą przyglądać się kolejnym produkcjom kierowanego przez Jarosława Pijarowskiego Teatru Tworzenia. Chociaż lider pochodzi z Bydgoszczy, jest to projekt wykraczający znacznie poza miasto nad Brdą, a w przypadku najnowszego materiału – „Forbidden Archaeology (Opus 1,1)” – wręcz międzynarodowy. Jak na razie udostępniony został jedynie w sieci, także w formie filmu wideo.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Muzyczny seans spirytystyczny
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

W latach 2019-2020 Alan Davey, były gitarzysta basowy Hawkwind, wydał pod nawiązującym do tej legendarnej formacji szyldem Hawkestrel trzy albumy, po czym… zamilkł. A w zasadzie zajął się innymi konceptami artystycznymi. Musiały minąć cztery lata, aby przypomniał sobie o tym projekcie i uraczył fanów longplayem o wielce mówiącym tytule „Chaos Rocks”.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Z tego cyklu

Grudzień 2013
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Dawid Josz, Mateusz Kowalski

… projektu R.U.T.A.
— Sebastian Chosiński

Październik 2013
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Michał Perzyna

Maj 2013
— Sebastian Chosiński, Łukasz Izbiński, Dawid Josz, Michał Perzyna

Kwiecień 2013
— Sebastian Chosiński, Łukasz Izbiński, Dawid Josz, Mateusz Kowalski

Marzec 2013 (2)
— Sebastian Chosiński, Łukasz Izbiński, Michał Perzyna, Przemysław Pietruszewski

Marzec 2013
— Łukasz Izbiński, Dawid Josz, Michał Perzyna, Przemysław Pietruszewski

Luty 2013
— Łukasz Izbiński, Dawid Josz, Michał Perzyna, Przemysław Pietruszewski

Grudzień 2012 (2)
— Łukasz Izbiński, Dawid Josz, Mateusz Kowalski, Michał Perzyna, Przemysław Pietruszewski

Grudzień 2012
— Mateusz Kowalski, Paweł Lasiuk, Michał Perzyna, Bartosz Polak

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.