Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 24 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Lao Che
‹Soundtrack›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSoundtrack
Wykonawca / KompozytorLao Che
Data wydania17 października 2012
Wydawca Mystic Production
NośnikCD
Gatunekrock
EAN5903427875624
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) District Line, Wimbledon Branch, Westbound, At Putney Bridge
2) 4 piosenki
3) Kołysan go
4) Jestem psem
5) Na końcu języka
6) Dym
7) Już jutro
8) Zombi !
9) Govindam
10) Idzie Wiatr
Wyszukaj / Kup

Album niekoncepcyjny z konceptem
[Lao Che „Soundtrack” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Po trzech zróżnicowanych tematycznie concept albumach i spektakularnym sukcesie „Powstania Warszawskiego” w karierze Lao Che przyszedł czas na zmiany. Pierwszym tego przejawem był wydany w 2010 roku „Prąd stały/Prąd zmienny” – pierwszy w historii grupy krążek, którego myślą przewodnią był brak myśli przewodniej. Tendencję tę zdaje się kontynuować najnowsza płyta zespołu zatytułowana „Soundtrack”, ale czy na pewno?

Monika Kapela

Album niekoncepcyjny z konceptem
[Lao Che „Soundtrack” - recenzja]

Po trzech zróżnicowanych tematycznie concept albumach i spektakularnym sukcesie „Powstania Warszawskiego” w karierze Lao Che przyszedł czas na zmiany. Pierwszym tego przejawem był wydany w 2010 roku „Prąd stały/Prąd zmienny” – pierwszy w historii grupy krążek, którego myślą przewodnią był brak myśli przewodniej. Tendencję tę zdaje się kontynuować najnowsza płyta zespołu zatytułowana „Soundtrack”, ale czy na pewno?

Lao Che
‹Soundtrack›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSoundtrack
Wykonawca / KompozytorLao Che
Data wydania17 października 2012
Wydawca Mystic Production
NośnikCD
Gatunekrock
EAN5903427875624
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) District Line, Wimbledon Branch, Westbound, At Putney Bridge
2) 4 piosenki
3) Kołysan go
4) Jestem psem
5) Na końcu języka
6) Dym
7) Już jutro
8) Zombi !
9) Govindam
10) Idzie Wiatr
Wyszukaj / Kup
Lao Che nie jest pierwszą grupą, która dostrzegając ogromny potencjał w muzyce filmowej, postanowiła stworzyć ścieżkę dźwiękową do nieistniejącej produkcji. Podobny cel przyświecał muzykom z młodego olsztyńskiego Fade Out, którzy w 2010 wydali debiutancki instrumentalny album „No Movie Soundtrack”. Hubert „Spięty” Dobaczewski z kolegami postanowił jednak wykorzystać nieograniczoną pojemność treściową takiego zabiegu i za pomocą „Sondtracku” stworzyć swoistą projekcję rzeczywistości złożoną ze snów, mar i koszmarów. Chociaż trudno sobie wyobrazić obraz, do którego nowa płyta Lao Che mogłaby być ilustracją, podczas pracy nad nią do zespołu podobno zgłosiła się ekipa z propozycją realizacji filmu opartego na muzyce i tekstach grupy. Niestety, jak czytamy na stronie formacji, „z powodów niezależnych od zespołu, a także kłopotów technologicznych osób odpowiedzialnych za stronę filmową projektu, do dziś nie udało się sfinalizować tego pomysłu”. A szkoda, bo byłaby to chyba pierwsza produkcja stworzona do soundtracku, a nie odwrotnie. Obrazu jednak jak nie było, tak nie ma i nic nie wskazuje na to, żeby miał szybko się pojawić (i tu nasuwa się uzasadniona wątpliwość, czy aby na pewno kiedykolwiek była możliwość jego stworzenia, czy może enigmatyczna informacja o jakimś „filmowym zespole producenckim” nie jest tylko chwytem marketingowym?). Jest za to „Soundrack” – i to nie byle jaki.
Mimo odejścia od wyraźnej poetyki concept albumu „Spięty” i reszta wciąż mają wyraźne ciągoty do sklejania swoich piosenek w jedną całość i nadawania im wspólnego mianownika. W przypadku nowego wydawnictwa rolę takiego kleju odgrywa już sam tytuł, który jednocześnie w żaden sposób nie ogranicza twórców do jednego tematu. Czym bowiem jest prawdziwa ścieżka dźwiękowa? To muzyczna ilustracja tego, co dzieje się na ekranie, bez względu na to, do jakiego gatunku to przynależy i jaką historię prezentuje. Ekranem, na którym wyświetlany jest obraz do „Soundtracku”, jest po prostu otaczająca nas rzeczywistości. Sugestywne, przepełnione grami słownymi i dwuznacznościami teksty lidera grupy wielokrotnie odwołują się do teraźniejszości, w mniej lub bardziej dosłowny sposób opisując to, czego projekcję obserwujemy na co dzień. Mamy tu więc inwazję zombie („Zombie!”), rosnący antyklerykalizm i zeświecczenie społeczeństwa („Dym”), problem poczucia własnej wartości bez przerostu ego („KołysanEgo”) oraz spotęgowane rozdarcie i zagubienie współczesnego człowieka („Idzie Wiatr”). Wszystko to, okraszone niebanalnymi metaforami (porównanie ludzkiego ego do śpiącego dziecka w „KołysanEgo”: „Karzełku nie masz mamy, lecz po cóż ona ci/ Zakochał tato się sam w sobie, a owoc pasji tej to ty”, czy zestawienie religii z nałogiem tytoniowym w „Dymie”: „Rzuciłem palenie i kościół też/ Do pierwszego czasem wracam, do drugiego – nie”), licznymi odwołaniami do historii i literatury (np. motyw rozdartej sosny z „Ludzi bezdomnych” Żeromskiego w finałowym „Idzie wiatr”), charakterystycznym głosem wokalisty, chętnie korzystającego z melorecytacji (np. w „Na końcu języka”) oraz powtarzanymi jak mantra psychodelicznymi partiami (np. „Govindam”: „Arktyka i Antarktyka, Arktyka i Antarktyka, Arktyka i Antarktyka,/ to miejsce gdzie rzadko się mnie dotyka”), tworzy album niezwykły. Warstwa muzyczna, zawierająca to, co najlepsze we wszystkich gatunkach, od rocka przez funk i elektronikę po hip-hop, dopełnia całości, która dzięki wykorzystaniu odgłosów miasta (np. dźwięk przejeżdżającego pociągu otwierający całą płytę, syreny w „Zombi!”), jak przystało na prawdziwy soundtrack, zyskuje wiarygodność przestrzenną.
Świadomie czy nieświadomie, Lao Che wpisuje się swoim nowym albumem w coraz wyraźniej rysującą się na polskim rynku muzycznym tendencję do poruszania ważnych spraw obyczajowo-społecznych, a nawet politycznych. Chociaż muzyka w Polsce od zawsze pełniła taka rolę (chociażby rock i punk w czasach PRL-u), to ostatnio skupiał się na tym głównie hip-hop. Tymczasem tylko tej jesieni na sklepowe półki trafiło co najmniej kilka tytułów poruszających temat współczesnego patriotyzmu, antyklerykalizmu itp. Artyści z Lao Che swoim „Soundtrackiem” również zabierają głos w tej dyskusji, formułując swoje poglądy może w mniej dosłowny, ale dla uważnego słuchacza równie czytelny sposób. Gry słowne i skojarzeniowe konotacje nie tylko podkreślają ogromny kunszt poetycki, ale też wymagają od słuchacza większego zaangażowania. O ile proste historyczne odwołania w „Powstaniu Warszawskim”, rzucone na podatny grunt polskiego przywiązania do tradycji, przyniosły zespołowi spektakularny, ale stosunkowo łatwy sukces, o tyle nowym albumem formacja rzuca wyzwanie swoim fanom. Oby je podjęli, bo takich zespołów, tekstów i muzyki wykraczającej poza wszelkie gatunkowe ramy potrzebujemy.
koniec
22 listopada 2012

Komentarze

22 XI 2012   08:42:11

Trzecia odsłona i na pewno nie ostatnia. Cieszy fakt, że Esensja (Recenzenci) dostrzega zachodzące zmiany w pełnym zakresie. Kultura - muzyka, jest w nas i nas otacza. Nie może ograniczać się do produkcji kiczu i kitu i mówić o niczym. Jeżeli ukazuje się coraz więcej płyt "Socjologicznych" to widocznie są ku temu powody. Jeśli ktoś tego nie lubi to przecież ma wolną wolę, chyba, że już nie!

23 XI 2012   12:57:37

No tak, to wszystko prawda. I odniesienia do literatury, i ciekawe dźwięki, ale razem to jest nudne. Z Prądów w pamięci została tylko Zimaaa stuleeecia, a tu może Zombie. Dla mnie to druga nieudana płyta i następną przesłucham przed kupnem. Gospel to dla mnie najlepsze Lao Che i chyba już tak zostanie.

10 I 2014   21:25:06

Jestem sympatykiem Lao Che od bardzo dawna w pierwszych trzech albumach zakochałem się od pierwszego przesłuchania byłem na kilku koncertach po których wracałem powalony na kolana.Niestety już "Prąd ..." poza kilkoma dobrymi kawałkami trochę mnie zaniepokoił ogromnym spadkiem formy już tam coś zgrzytało.Tak "Soundtrack" to dla mnie totalna porażka album z ciężkim sercem i ogromnym trudem przesłuchałem dwa razy ( mam do nich ogromna sympatie więc chciałem dać chłopakom szansę )i po prostu nie mam ochoty do niego wracać dla mnie jest nie do strawienia.Przekombinowany przerost formy nad treścią.Szkoda na prawdę szkoda.Mimo wszystko Mam nadzieję że chłopaki mnie jeszcze zaskoczą powstana jak przysłowiowy feniks z popiołów może jeszcze nie teraz ale za kilka albumów .... będę monitorował ich muzyczną karierę bo naprawdę mam ogromny sentyment do nich za ich pierwsze genialne albumy

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Mityczna rzeka w jaskini lwa
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Po trzech latach oczekiwania wreszcie zostały spełnione marzenia wielbicieli norweskiego tria Elephant9. Nakładem Rune Grammofon ukazała się dziesiąta, wliczając w to także albumy koncertowe, płyta formacji prowadzonej przez klawiszowca Stålego Storløkkena – „Mythical River”. Dla fanów skandynawskiego jazz-rocka to pozycja obowiązkowa. Dla tych, którzy dotąd nie zetknęli się z zespołem – szansa na nowy związek, którego nie da się zerwać.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: W poszukiwaniu zapomnianej przyszłości
Sebastian Chosiński

18 IV 2024

Każdy wielbiciel rodzimej progresywnej elektroniki powinien z uwagą przyglądać się kolejnym produkcjom kierowanego przez Jarosława Pijarowskiego Teatru Tworzenia. Chociaż lider pochodzi z Bydgoszczy, jest to projekt wykraczający znacznie poza miasto nad Brdą, a w przypadku najnowszego materiału – „Forbidden Archaeology (Opus 1,1)” – wręcz międzynarodowy. Jak na razie udostępniony został jedynie w sieci, także w formie filmu wideo.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Muzyczny seans spirytystyczny
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

W latach 2019-2020 Alan Davey, były gitarzysta basowy Hawkwind, wydał pod nawiązującym do tej legendarnej formacji szyldem Hawkestrel trzy albumy, po czym… zamilkł. A w zasadzie zajął się innymi konceptami artystycznymi. Musiały minąć cztery lata, aby przypomniał sobie o tym projekcie i uraczył fanów longplayem o wielce mówiącym tytule „Chaos Rocks”.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż twórcy

Nareszcie
— Jakub Stępień

Festiwal piosenki studenckiej
— Paweł Franczak

Niech żyje Polska!
— Marek Staszewski

Tegoż autora

Skazany na bluesa od kołyski
— Monika Kapela

Nowe szaty króla
— Monika Kapela

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.