Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Soundgarden
‹King Animal›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKing Animal
Wykonawca / KompozytorSoundgarden
Data wydania13 listopada 2012
NośnikCD
Czas trwania52:01
Gatunekrock
EAN602537185481
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Been Away Too Long3:36
2) Non-State Actor3:57
3) By Crooked Steps4:00
4) A Thousand Days Before4:23
5) Blood on the Valley Floor3:48
6) Bones of Birds4:22
7) Taree3:38
8) Attrition2:52
9) Black Saturday3:29
10) Halfway There3:16
11) Worse Dreams4:53
12) Eyelid's Mouth4:39
13) Rowing5:08
Wyszukaj / Kup

Powrót w świetnym stylu
[Soundgarden „King Animal” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Kiedy na początku 2010 roku Chris Cornell ogłosił reaktywację Soundgarden, po chwilach euforii wśród fanów grupy nastąpiły miesiące oczekiwania na nowy materiał od legendy sceny Seattle. I wreszcie jest: pierwszy album studyjny zespołu od 16 lat.

Dawid Josz

Powrót w świetnym stylu
[Soundgarden „King Animal” - recenzja]

Kiedy na początku 2010 roku Chris Cornell ogłosił reaktywację Soundgarden, po chwilach euforii wśród fanów grupy nastąpiły miesiące oczekiwania na nowy materiał od legendy sceny Seattle. I wreszcie jest: pierwszy album studyjny zespołu od 16 lat.

Soundgarden
‹King Animal›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułKing Animal
Wykonawca / KompozytorSoundgarden
Data wydania13 listopada 2012
NośnikCD
Czas trwania52:01
Gatunekrock
EAN602537185481
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Been Away Too Long3:36
2) Non-State Actor3:57
3) By Crooked Steps4:00
4) A Thousand Days Before4:23
5) Blood on the Valley Floor3:48
6) Bones of Birds4:22
7) Taree3:38
8) Attrition2:52
9) Black Saturday3:29
10) Halfway There3:16
11) Worse Dreams4:53
12) Eyelid's Mouth4:39
13) Rowing5:08
Wyszukaj / Kup
Zacznijmy od pierwszego wrażenia: kwartet brzmi tak, jakby nie miał żadnej przerwy w działalności. Od początku do końca albumu słychać, że to nadal grupa muzyków, których łączy muzyczna chemia i którzy razem tworzą niepowtarzalną atmosferę – tak było na poprzednich pięciu albumach, tak jest i teraz. Pomimo tego, że w ciągu 13-letniego „urlopu” od Soundgarden właściwie nie było mowy o reaktywowaniu formacji, a wszyscy tworzący ją artyści udzielali się mniej lub bardziej aktywnie w innych projektach (prym wiódł rzecz jasna Cornell), muzyka zespołu nadal brzmi oryginalnie i od pierwszych taktów słychać w niej z daleka rozpoznawalny styl. Nawet jeśli przeszła ona przez nieco inną produkcję niż „Down On The Upside” – poprzednik „King Animal”. Zdecydowanie bardziej odpowiada mi mniej wygładzone i naturalniejsze brzmienie nowej płyty, w dodatku myślę, że spokojnie mogłaby zostać nagrana właśnie po powalającym „Superunknown”. Wtedy nie byłoby mowy o powielaniu graniczącego z ideałem albumu i uczuciu lekkiego rozczarowania po przesłuchaniu materiału.
Wracając jednak do teraźniejszości, „King Animal” zaczyna się tak, jak można by oczekiwać od tego składu: mocno, chwytliwie, z nieodłącznym elementem psychodelicznym i delikatną zabawą z rytmem. Trudno nie zgodzić się z wokalistą, śpiewającym w pierwszym utworze „I’ve been away for too long” – takiego Cornella, rockowo zdzierającego gardło, nie było właściwie od zakończenia działalności Audioslave. Podobnie, a nawet jeszcze zadziorniej pod względem wokalnym, jest również dalej – całkiem interesująco wypada jeden z trzech utworów autorstwa basisty Bena Shepherda, „Non-State Actor” (nie licząc finałowego „Rowing”, podpisanego również przez Cornella). Tradycyjnie najcięższe okazały się kompozycje Kima Thayila. W „A Thousand Days Before”, z charakterystycznymi gitarowymi ozdobnikami, niestety troszkę brakuje mocy. Lepszy pod tym względem jest „Blood on the Valley Floor”. Drugi utwór gitarzysty, prowadzony przez ciężki, sabbathowy riff, został ubarwiony partią gitary zagraną techniką slide. Szósty na liście kawałek, „Bones of Birds”, to kompozycja Chrisa Cornella, i, przede wszystkim w zwrotkach, wręcz przesycona delikatnością ballada – być może to efekt doświadczeń muzyka ze znacznie lżejszą, spokojniejszą i bardziej popową muzyką, którą tworzył na swoich solowych albumach. Nie jest to jednak ociekająca lukrem radiowa piosenka, jakie niestety zdarzało mu się komponować w ciągu ostatniej dekady. Z drugiej strony jest w tym utworze coś, co bardzo pasowałoby do klimatu „Superunknown”. W środku albumu mamy kolejne dwa utwory Shepherda. „Attrition” to może nie aż tak szalony i zakręcony gitarowy strzał jak na przykład „Ty Cobb” z przedostatniego albumu Soundgarden, ale jest miłym zaskoczeniem pośród kompozycji utrzymanych głównie w średnim tempie – tym bardziej że w chórkach zaśpiewał Matt Cameron. Warto wspomnieć również o nieco transowym „Eyelid’s Mouth” z gościnnym udziałem członka Pearl Jam, Mike’a McCready’ego, który dograł dodatkowe partie gitarowe. Za to wieńczący płytę „Rowing” wydaje się wyrazem uwielbienia Cornella dla soulu – jego efektem jest chyba najbardziej hipnotyzujący utwór na krążku, z dominującą partią basu i klasycznie soundgardenową solówką gitarową.
Spójność i pozornie małe zróżnicowanie „King Animal” nie oznacza oczywiście nudy panującej na płycie. Wręcz przeciwnie, kwartet stworzył bardzo dojrzały album, który porywa jako całość. Ewentualny kontrargument wskazujący brak przebojów jest zdecydowanie chybiony, przede wszystkim ze względu na to, że chwytliwych kompozycji nie brakuje. Poza tym – Soundgarden mają już tyle mniej lub bardziej znanych piosenek, które stały się hitami, że po reaktywacji mogli pozwolić sobie na nagranie takiej właśnie płyty: spójnej, okraszonej wieloma smaczkami instrumentalnymi, zawierającej wszystkie elementy stylu, z którego muzycy są znani, i przy tym na swój sposób stonowanej, w dojrzały sposób wyważonej. „King Animal” można potraktować jako świadectwo sprawności kompozytorskiej zespołu, tego, że wciąż jest on w stanie tworzyć solidną muzykę, chociaż raczej niczego zupełnie nowego na tej płycie nie usłyszeliśmy. Ma to swoje dobre strony – przynajmniej nie było (negatywnie) zwalającego z nóg zaskoczenia, jakiego fani rocka doznali po zapoznaniu się z pierwszym singlem Cornella wyprodukowanym przez Timbalanda.
koniec
2 grudnia 2012

Komentarze

02 XII 2012   18:16:17

Bardzo dobry album!
Cornell zrehabilitował się po ostatnich "dokonaniach". Chłopaki nie grają też byle-czego, oby na czasie, ale kawałki we własnym stylu. Od początku do końca wiadomo, że to Soundgarden i to jest najważniejsze.
Mój faworyt: Blood On The Valley Floor ... i może też "połamaniec" Non-state actor.

03 XII 2012   00:16:42

zgadza się, bardzo udany powrót z przepięknym "Rowing" na zakończenie.

25 XII 2021   23:53:31

Po pierwszym "liźnięciu" płyty byłem zawiedziony i uznałem, że album jest zdecydowanie najgorszy w dyskografii. Wróciłem do niego i mimo, że jeszcze w pełni się nie przez niego przegryzłem, to już wiem, że jest bardzo dobry i zasługuje na miano pełnoprawnego albumu Soundgarden. Jaram się!

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
Sebastian Chosiński

25 IV 2024

Arild Andersen to w świecie europejskiego jazzu postać pomnikowa. Kontrabasista nie lubi jednak przesiadywać na cokole. Mimo że za rok będzie świętować osiemdziesiąte urodziny, wciąż koncertuje i nagrywa. Na dodatek kolejnymi produkcjami udowadnia, że jest bardzo daleki od odcinania kuponów. „As Time Passes” to nagrany z muzykami młodszymi od Norwega o kilkadziesiąt lat album, który sprawi mnóstwo radości wszystkim wielbicielom nordic-jazzu.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

Martin Küchen – lider freejazzowej formacji Angles 9 – zaskakiwał już niejeden raz. Ale to, co przyszło mu na myśl w czasie pandemicznego odosobnienia, przebiło wszystko dotychczasowe. Postanowił stworzyć – opartą na starożytnym greckim micie i „Odysei” Homera – jazzową operę. Do współpracy zaprosił wokalistkę Elle-Kari Sander, kolegów z Angles oraz kwartet smyczkowy. Tak narodziło się „The Death of Kalypso”.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Mityczna rzeka w jaskini lwa
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Po trzech latach oczekiwania wreszcie zostały spełnione marzenia wielbicieli norweskiego tria Elephant9. Nakładem Rune Grammofon ukazała się dziesiąta, wliczając w to także albumy koncertowe, płyta formacji prowadzonej przez klawiszowca Stålego Storløkkena – „Mythical River”. Dla fanów skandynawskiego jazz-rocka to pozycja obowiązkowa. Dla tych, którzy dotąd nie zetknęli się z zespołem – szansa na nowy związek, którego nie da się zerwać.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.