Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 25 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Zletovsko

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZletovsko
Wykonawca / KompozytorZletovsko
Data wydaniastyczeń 2013
NośnikCD
Czas trwania52:49
Gatunekjazz, metal, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Kei Fushimi, Isao Horikoshi, Shigekazu Kuwahara, Tatsuya Yoshida
Utwory
CD1
1) Thrush3:49
2) Rat & Dragon6:04
3) Gepek3:52
4) Improv: Prelude 8:00
5) The Golden Apples of the Sun, Part 15:00
6) Improv: Interlude 6:27
7) The Golden Apples of the Sun, Part 25:28
8) Zelot4:02
9) Bikuni6:55
10) Camel Clutch3:13
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: W tym szaleństwie jest metoda
[Zletovsko „Zletovsko” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Japonia od lat słynie jako ojczyzna kapel progresywnych o wyraźnie awangardowych inklinacjach. Wystarczy wspomnieć zespoły Kōenji Hyakkei, Korekyojin, Acid Mothers Temple czy KBB. Teraz narodziła się jednak nowa gwiazda – Zletovsko. Nowa, bo choć formacja istnieje od dekady, a tworzący ją muzycy dali się poznać już wcześniej, to jej debiutancka płyta pojawiła się w sprzedaży dopiero w 2013 roku.

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: W tym szaleństwie jest metoda
[Zletovsko „Zletovsko” - recenzja]

Japonia od lat słynie jako ojczyzna kapel progresywnych o wyraźnie awangardowych inklinacjach. Wystarczy wspomnieć zespoły Kōenji Hyakkei, Korekyojin, Acid Mothers Temple czy KBB. Teraz narodziła się jednak nowa gwiazda – Zletovsko. Nowa, bo choć formacja istnieje od dekady, a tworzący ją muzycy dali się poznać już wcześniej, to jej debiutancka płyta pojawiła się w sprzedaży dopiero w 2013 roku.

Zletovsko

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułZletovsko
Wykonawca / KompozytorZletovsko
Data wydaniastyczeń 2013
NośnikCD
Czas trwania52:49
Gatunekjazz, metal, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Kei Fushimi, Isao Horikoshi, Shigekazu Kuwahara, Tatsuya Yoshida
Utwory
CD1
1) Thrush3:49
2) Rat & Dragon6:04
3) Gepek3:52
4) Improv: Prelude 8:00
5) The Golden Apples of the Sun, Part 15:00
6) Improv: Interlude 6:27
7) The Golden Apples of the Sun, Part 25:28
8) Zelot4:02
9) Bikuni6:55
10) Camel Clutch3:13
Wyszukaj / Kup
Jest w Japończykach od wieków jakaś skłonność do szaleństwa. Niekiedy przejawia się ona w formie absolutnie przerażającej (vide okrucieństwa dokonywane podczas drugiej wojny światowej), innym znów razem – zwłaszcza gdy dotyka sztuki – fascynującej. Wystarczy wspomnieć filmy Akiry Kurosawy, Masakiego Kobayashiego, Nagisy Ōshimy, czy dzieła literackie Kōbō Abego, Yukio Mishimy, Harukiego Murakamiego. To nieokiełznanie, niekiedy graniczące z dzikością i obłędem, znalazło odzwierciedlenie również we współczesnej muzyce japońskiej, zwłaszcza rockowej. Jeśli ktokolwiek z Państwa miał okazję wsłuchać się kiedyś w dokonania takich zespołów jak Acid Mothers Temple (i jego wielu klonów), Kōenji Hyakkei (względnie Kōenjihyakkei, bo i taka pisownia jest stosowana), Pochakaite Malko, Korekyojin, Ruins bądź KBB, zapewne uzna powyższą tezę za zdecydowanie mniej kontrowersyjną, niż wynikałoby to z pierwszego wrażenia. A jeśli na dodatek posłucha jeszcze debiutanckiego krążka formacji Zletovsko, podpisze się pod nią obiema rękoma.
Nazwa zespołu rodem z Tokio ma pochodzenie macedońskie i może odnosić się tyleż do miasta Zletovo (położonego w północnowschodniej części kraju), co do rzeki Zletovska (będącej dopływem Bregałnicy), ewentualnie do zachodniej partii równiny nazywanej przez miejscowych Koczansko pole. Jednego w każdym razie można być pewnym – chrzcząc grupę w ten sposób, muzycy wbili swoim fanom niezły klin w głowę. Kapela narodziła się zaś w 2002 roku z inicjatywy klawiszowca Isao Horikoshiego oraz gitarzysty basowego Shigekazu Kuwahary. Pierwszy, od najmłodszych lat zafascynowany w równym stopniu Wolfgangiem Amadeuszem Mozartem, co formacjami Yes i Emerson, Lake & Palmer, karierę rockmana rozpoczął w 1999 roku w grającym free jazz bandzie Sherpa. Drugi natomiast pierwsze kroki stawiał we wspomnianym już wcześniej Kōenji Hyakkei, z którym nagrał debiutancki album „Hundred Sights of Koenji” (1994), po czym stanął na czele własnego zespołu progresywno-awangardowego Pochakaite Malko (ta nazwa ma, dla odmiany, korzenie bułgarskie). Z nim wydał dwie płyty długogrające – „Pochakaite Malko” (2001) i „Laya” (2004) – oraz EP-kę „Doppelgänger” (2006).
Zletovsko grało początkowo muzykę bardzo przewidywalną, starając się łączyć symfoniczne brzmienia Emerson, Lake & Palmer z jazz-rockowymi odjazdami w stylu UK. I pewnie właśnie ten eklektyzm i brak cech charakterystycznych spowodowały, że grupie nie udało się przebić do szerszej publiczności. Zasadnicza zmiana nastąpiła dopiero w 2009 roku, kiedy to podczas koncertu poświęconego zmarłemu w grudniu rok wcześniej Larsowi Holmerowi, liderowi kultowej szwedzkiej formacji Samla Mammas Manna (przez jakiś czas używającej też nazwy Zamla Mammaz Manna), Horikoshi i Kuwahara zagrali w kwartecie z młodym gitarzystą Kei Fushimim i legendarnym bębniarzem Tatsuyą Yoshidą. Występ był na tyle udany, że basista Zletovsko zdecydował się zaprosić nowych muzyków do stałej współpracy. Choć może akurat nazywanie ich „nowymi” nie jest do końca prawdziwe. Wszak Fushimi osiem lat wcześniej pojawił się gościnnie na debiucie płytowym Pochakaite Malko, a Yoshida był liderem Kōenji Hyakkei, w którym w pierwszej połowie lat 90. XX wieku grał Kuwahara. Z kolei Fushimi i Yoshida mieli okazję współpracować ze sobą, grając w jednej z ostatnich kapel lidera Samla Mammas Manna – Lars Holmer’s Global Home Project, która pozostawiła nawet po sobie krążek „SOLA” (2002).
W 2009 roku, po siedmiu latach istnienia, Zletovsko stało się kwartetem. Osobą z całej czwórki zdecydowanie najbardziej doświadczoną i zasłużoną dla rozwoju muzyki rockowej w Japonii był Tatsuya Yoshida (rocznik 1961). Dość powiedzieć, że miał już wtedy na koncie obfitującą w płyty (w sumie już kilkadziesiąt) współpracę między innymi z zespołami Zeni Geva, Acid Mothers Temple SWR, Kōenji Hyakkei oraz swoim sztandarowym projektem – Ruins, pod którego szyldem nagrywa po dziś dzień. A nie można zapominać także o krążkach solowych i licznych tworach okazjonalnych, które znikały z rynku tak szybko, jak nagle się na nim pojawiały. W nowym składzie Zletovsko wzięło się ostro do roboty, za swoją bazę obierając słynny w kręgach rockowych tokijski klub Silver Elephant. Tam w lipcu 2010 i w lutym 2011 roku nagrano materiał, który następnie poddano wielomiesięcznej – ciągnącej się aż do września następnego roku – obróbce. Płytę wydała ostatecznie firma Zelot, którą – jak można wnioskować – powołano do życia właśnie w tym celu. W każdym razie album zatytułowany po prostu „Zletovsko” jest pierwszym (i, jak na razie, jedynym) w jej katalogu.
Płyta zaczyna się od „Thrush” – wyjątkowo mocnego uderzenia. I tak też jest, z niewielkimi wyjątkami, przez kolejnych pięćdziesiąt minut, czyli do samego końca. Sygnał do ataku daje Tatsuya Yoshida, który nadając bardzo szybki rytm, „ciągnie” za sobą cały zespół. O odpowiedni klimat dba natomiast Isao Horikoshi, przesiadający się co rusz od syntezatorów do organów Hammonda. Wszystko to na pełnym gazie! A gdy wydaje się, że czeka wreszcie nas chwila oddechu, do akcji wkracza Kei Fushimi, który serwuje solówkę udowadniającą, że nie musi mieć żadnych kompleksów wobec amerykańskich kolegów po fachu, to jest Steve’a Vaia i Joego Satrianiego. Uwagę zwracają również zmiany tempa i wiążące się z nimi przeskoki stylistyczne – raz Zletovsko zapędza się w rejony jazzowo-metalowe, bliskie Norwegom z Shining („One One One”), to znów przypomina starym fanom, że zaczynało od klasycznie progresywnych dźwięków spod znaku tria Emerson, Lake & Palmer (vide zakończenie „Thrush”). W „Rat & Dragon” od pierwszych chwil ton nadaje gitarzysta, którego wirtuozeria może niejednego adepta szkoły muzycznej przyprawić o zawrót głowy. Co jednak ważniejsze, popisy Fushimiego nie służą jedynie udowadnianiu wszystkim dokoła własnej wielkości, są idealnie wprzęgnięte w wyobraźnię muzyczną całego zespołu. Gdy zaś dodamy do nich pasaże perkusyjne Yoshidy i typowo hardrockowe brzmienie organów Horikoshiego, okazuje się, że panom ze Zletovsko nieobce są także wycieczki na obszary zarezerwowane dla kapel pokroju Rush i – nade wszystko – Dream Theater. Co zresztą potwierdzają później w kilku kolejnych numerach.
W „Gepek” po raz pierwszy pojawiają się głosy ludzkie, bo trudno uznać to za śpiew, a poziom szaleństwa osiąga taki stopień, że w pełni uzasadnione wydają się z kolei porównania zarówno do sztandarowych wykonawców spod znaku Tzadik Records, Naked City oraz Massacre („Love Me Tender”), jak i kultowych awangardzistów z Luizjany, czyli The Residents. Osobne miejsce zajmuje na krążku dwudziestopięciominutowa suita „The Golden Apples of the Sun”, na którą składają się cztery fragmenty: dwa improwizowane – preludium i interludium – oraz dwie zasadnicze części. „Improv: Prelude” to tak naprawdę reminiscencje z dokonań Ruins Yoshidy. Bębniarz przez cały czas gra tu praktycznie w duetach – z Horikoshim (tym razem na fortepianie) i Fushimim; dopiero w końcówce, gdy klawiszowiec bierze do ręki syntezator, perkusja schodzi na dalszy plan, a wyeksponowany zostaje głos. I tu mamy pewną zagwozdkę; jest on bowiem tak wysoki, że w pierwszej chwili przychodzi na myśl, iż śpiewa kobieta. Tyle że w opisie płyty nie ma na ten temat nawet słowa. Czyżby więc jednak dźwięki te wydawał któryś z panów? Część pierwsza „The Golden Apples of the Sun” to powrót do krainy progresywnego metalu; numer ten powinien spodobać się zwłaszcza wielbicielom Voivod (z czasów „Phobos”) skrzyżowanego z King Crimson (z epoki „THRAK”), jednak pod warunkiem, że wcześniej Robertowi Frippowi i jego kompanom podłączono by turbodoładowanie. „Improv: Interlude” to przede wszystkim zabawa formą – w pełni improwizowana, co zresztą podpowiada tytuł, kakofonia dźwięków, z których w finale pozostaje naśladująca bicie serca perkusja, owinięta, jak bluszczem, dźwiękami gitary i głosu ludzkiego. W części drugiej znacznie istotniejszą rolę odgrywają natomiast instrumenty klawiszowe, co ponownie zbliża Zletovsko do Dream Theater, a Horikoshiego do Jordana Rudessa.
„Zelot” rozpoczyna się marszowym pochodem perkusji, do którego wkrótce dołączają gitara i fortepian. To najbardziej freejazzowy numer na płycie; każdy z muzyków zdaje się grać coś innego, a jedynym elementem spajającym całość jest gitara basowa Shigekazu Kuwahary. Ogromne wrażenie robi „Bikuni”, w którym po raz kolejny Zletovsko miesza style; jest tu miejsce i dla progresywnego hard rocka (z wyśmienitą partią syntezatorów), i dla metalu ekstremalnego (z growlingiem na planie pierwszym), wreszcie – dla najsmakowitszej na całym albumie solówki gitarowej. Wieńczące całość „Camel Clutch” to z kolei zwrot o sto osiemdziesiąt stopni. Lekka i wpadająca w ucho melodia otwierająca utwór może wręcz – na tle poprzednich kompozycji – sprawiać wrażenie żartu muzycznego. Ale chyba nie o to Japończykom chodziło; prędzej już należałoby podejrzewać ich o próbę – notabene całkiem udaną – udowodnienia, że na poletku progresywnym potrafią zagrać wszystko. Taki numer mógłby być ozdobą chyba każdej płyty zawierającej klasyczny progrock (ech, znów te cudowne klawisze!). Na swoim debiucie Zletovsko bardzo skutecznie wymyka się jednoznacznym klasyfikacjom. I bardzo dobrze – dzięki temu, sięgając po ich płytę nawet po raz enty, będzie można odkrywać wciąż coś nowego. Chyba że ktoś nie lubi być co rusz zaskakiwany zmianami stylistyki, klimatu, tempa. Wtedy lepiej niech sięgnie po zespół znacznie bardziej przewidywalny, których przecież nie brakuje.
koniec
9 lipca 2013
Skład:
  • Kei Fushimi – gitara elektryczna
  • Isao Horikoshi – instrumenty klawiszowe, głos
  • Shigekazu Kuwahara – gitara basowa, głos
  • Tatsuya Yoshida – perkusja, głos

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
Sebastian Chosiński

25 IV 2024

Arild Andersen to w świecie europejskiego jazzu postać pomnikowa. Kontrabasista nie lubi jednak przesiadywać na cokole. Mimo że za rok będzie świętować osiemdziesiąte urodziny, wciąż koncertuje i nagrywa. Na dodatek kolejnymi produkcjami udowadnia, że jest bardzo daleki od odcinania kuponów. „As Time Passes” to nagrany z muzykami młodszymi od Norwega o kilkadziesiąt lat album, który sprawi mnóstwo radości wszystkim wielbicielom nordic-jazzu.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

Martin Küchen – lider freejazzowej formacji Angles 9 – zaskakiwał już niejeden raz. Ale to, co przyszło mu na myśl w czasie pandemicznego odosobnienia, przebiło wszystko dotychczasowe. Postanowił stworzyć – opartą na starożytnym greckim micie i „Odysei” Homera – jazzową operę. Do współpracy zaprosił wokalistkę Elle-Kari Sander, kolegów z Angles oraz kwartet smyczkowy. Tak narodziło się „The Death of Kalypso”.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Mityczna rzeka w jaskini lwa
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Po trzech latach oczekiwania wreszcie zostały spełnione marzenia wielbicieli norweskiego tria Elephant9. Nakładem Rune Grammofon ukazała się dziesiąta, wliczając w to także albumy koncertowe, płyta formacji prowadzonej przez klawiszowca Stålego Storløkkena – „Mythical River”. Dla fanów skandynawskiego jazz-rocka to pozycja obowiązkowa. Dla tych, którzy dotąd nie zetknęli się z zespołem – szansa na nowy związek, którego nie da się zerwać.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.