Tu miejsce na labirynt…: Z ziemi greckiej do Polski [Jerzy „Jorgos” Skolias, Oleś Brothers „Sefardix” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Muzycy pochodzenia greckiego odegrali w ostatnich kilkudziesięciu latach ogromną rolę w rozwoju polskiego rocka, bluesa i jazzu. Wystarczy wymienić nazwiska Sarandisa Juwanadisa, Apostolisa Anthimosa, Milo Kurtisa czy też – jednego z wciąż bardzo aktywnych i wszechstronnych muzyków – Jorgosa Skoliasa. Parę miesięcy temu światło dzienne ujrzał kolejny jego niezwykły projekt – nagrana z braćmi Oleś płyta „Sefardix”.
Tu miejsce na labirynt…: Z ziemi greckiej do Polski [Jerzy „Jorgos” Skolias, Oleś Brothers „Sefardix” - recenzja]Muzycy pochodzenia greckiego odegrali w ostatnich kilkudziesięciu latach ogromną rolę w rozwoju polskiego rocka, bluesa i jazzu. Wystarczy wymienić nazwiska Sarandisa Juwanadisa, Apostolisa Anthimosa, Milo Kurtisa czy też – jednego z wciąż bardzo aktywnych i wszechstronnych muzyków – Jorgosa Skoliasa. Parę miesięcy temu światło dzienne ujrzał kolejny jego niezwykły projekt – nagrana z braćmi Oleś płyta „Sefardix”.
Jerzy „Jorgos” Skolias, Oleś Brothers ‹Sefardix›Utwory | | CD1 | | 1) Sto purim | 12:37 | 2) Wurca | 05:18 | 3) Tympanon & kymbala | 02:50 | 4) Kaimos | 08:06 | 5) Kandili kiei | 01:53 | 6) Faghito | 05:20 | 7) Noches | 03:31 | 8) Sokaki | 05:09 | 9) Teliomata | 08:48 |
Jak na zaledwie kilkanaście miesięcy działalności, warszawska wytwórnia płytowa For Tune może pochwalić się już bardzo bogatym i różnorodnym katalogiem. Wydała bowiem w tym czasie około dwudziestu płyt z – posługując się pewnymi uproszczeniami – muzyką jazzową, folkową i klasyczną. Wśród nich znalazł się między innymi, bardzo chwalony na łamach „Esensji” przed kilkoma miesiącami, album supergrupy Piotra Damasiewicza Power of the Horns „ Alaman”. I choć w centrum zainteresowania firmy znajduje się przede wszystkim młody polski jazz, chętnie eksploruje ona również jego bliższe i dalsze okolice. Czego efektem jest podseria prezentująca muzykę o korzeniach żydowskich. Do tej pory ukazały się w niej dwie płyty: koncertowy krążek „Krakoff” nagrany przez Bester Quartet (czyli dawny, rozsławiony przez Tzadik Records Johna Zorna, The Cracow Klezmer Band) oraz „Sefardix” autorstwa Jorgosa Skoliasa i braci-bliźniaków Marcina i Bartłomieja Olesiów. Obie, choć sięgają do tych samych źródeł, prezentują krańcowo odmienne oblicze muzyki żydowskiej – Jarosław Bester (nowa nazwa zespołu pochodzi właśnie od nazwiska lidera) sięga bowiem po kompozycje o nieco lżejszym, nierzadko klezmerskim (i tanecznym) rodowodzie, z kolei Skolias nie unika pieśni o charakterze religijnym. Jorgos Skolias urodził się w 1950 roku w Zgorzelcu; należał do dzieci bardzo licznego grona uchodźców politycznych z ogarniętej wojną domową Grecji, którzy zostali z otwartymi rękami przyjęci przez ówczesne władze Polski Ludowej. Trzeba przyznać, że odpłacili się oni swojej przybranej ojczyźnie z nawiązką, wnosząc olbrzymi wkład w rozwój muzyki rockowej, bluesowej i jazzowej nad Wisłą. Dość powiedzieć, że do tego samego pokolenia co Skolias należą również: zmarły w styczniu ubiegłego roku na zawał serca perkusista Sarandis Juwanadis (w latach 80. XX wieku muzyk formacji Tie Break, Free Cooperation, znany też z nagrań Osjanu i Voo-Voo), perkusjonalista Milo Kurtis (współtwórca Grupy w Składzie i Ya-Sou, członek wspomnianego już Osjanu i The Users oraz motor napędowy Drum Freaks), wreszcie gitarzysta Apostolis Anthimos (od początku istnienia będący podporą legendarnego SBB, współpracujący także z Krzakiem, Dżemem, Tomaszem Stańko i wieloma innymi artystami). Jorgos Skolias może pochwalić się nie mniej bogatym curriculum vitae – usłyszeć można go między innymi w nagraniach Krzaka, Basspace, Young Power, Tie Break i Leszka Windera. W ubiegłym roku ukazały się kolejne dwa albumy zrealizowane z udziałem Jorgosa Skoliasa: „Sing Cuckoo” grupy El Greco prowadzonej przez Joachima Mencla (ze śpiewanymi przez Greka wierszami Jana Kochanowskiego, Cypriana Kamila Norwida, Kazimierza Przerwy-Tetmajera, ale również Oscara Wilde’a i Emily Dickinson) oraz właśnie „Sefardix”. Co ciekawe, nagrania, które wypełniły oba krążki, czekały na publikację aż dwa lata; w rzeczywistości zarejestrowano je w niemal tym samym czasie, a precyzyjniej: w odstępie miesiąca – „Sefardix” w listopadzie, a „Sing Cuckoo” w grudniu 2011 roku. Podczas pracy nad pierwszym z wymienionych albumów wokalista spotkał się z muzykami młodszymi od siebie o pokolenie; bracia Marcin (kontrabasista) oraz Bartłomiej (perkusista) Olesiowie są bowiem młodsi od Skoliasa o dwadzieścia trzy lata. Najważniejsze jednak, że ani na scenie – projekt był pierwotnie prezentowany na, organizowanym przez Mirona Zajferta, festiwalu Nowa Muzyka Żydowska – ani w studiu tej różnicy lat nie słychać. Muzycy rozumieją się doskonale, mimo że wywodzą się de facto z zupełnie innych światów – i najmniejszym rowem do zakopania jawiło się tutaj pochodzenie etniczne. Na szczęście trójka artystów znalazła pole porozumienia, za które uznać można z jednej strony zamiłowanie do improwizacji, z drugiej – radość czerpaną z uprawiania nastrojowej kameralistyki. W średniowieczu przez długie lata Półwysep Iberyjski był spokojną przystanią dla tysięcy Żydów. Sytuacja zaczęła zmieniać się na ich niekorzyść w XV wieku, kiedy to do głosu doszedł fundamentalizm katolicki. Znalazł on swój najbardziej ponury przejaw w powołaniu do życia przez królową Izabelę Kastylijską i jej męża króla Ferdynanda Aragońskiego inkwizycji, której kierownictwo oddano w ręce dominikanina Tomása de Torquemady. Ten z kolei zasłynął jako nieprzejednany wróg religii żydowskiej i „kryptojudaizmu”, a jego działania doprowadziły w 1492 roku do wygnania Żydów z Hiszpanii; pięć lat później identyczną decyzję podjął król Portugalii Manuel I Szczęśliwy. Żydzi z Półwyspu Iberyjskiego – zaczęto ich nazywać Sefardyjczykami (od hebrajskiego „Sefarad”, które oznaczało „Hiszpanię i Portugalię”) – rozpierzchli się po Europie (dotarli do Włoch, Niderlandów, Grecji, nawet Polski), Afryce Północnej (można ich było spotkać w Tunezji, Algierii, Maroku) oraz Azji Mniejszej (na obszarach Imperium Osmańskiego). Wcześniej posługiwali się przede wszystkim językiem hiszpańskim, teraz ich mowa zaczęła nasiąkać językami krajów, w których zamieszkali; w efekcie wykrystalizowało się ladino, czyli dialekt judeo-hiszpański. Jedną z najliczniejszych kolonii europejskich Sefardyjczyków stały się Saloniki, w których Żydzi mogli – w miarę spokojnie – mieszkać do drugiej wojny światowej. Nie ma się więc co dziwić, że gdy Jorgos Skolias zdecydował się na uczestnictwo w projekcie „Sefardix”, podjął decyzję o zaśpiewaniu pieśni oryginalnie funkcjonujących w ladino – w języku greckim. Dzięki temu nabrały one posmaku egzotyki, który straciłyby, gdyby artyści wybrali polski. Klasyczne instrumentarium wykorzystywane przez Sefardyjczyków obejmowało głos, instrumenty strunowe szarpane i/lub smyczkowe oraz perkusyjne. W przypadku tria Skolias i bracia Oleś tradycja ta została podtrzymana, choć przy okazji wprowadzono także kilka zmian, wykorzystując kontrabas (niekiedy traktowany jak skrzypce) oraz rozbudowany zestaw perkusyjny. Album otwiera najdłuższa na płycie kompozycja „Sto purim” – otwiera ją ponad dwuminutowy wstęp na kontrabasie (Marcin Oleś gra tutaj smyczkiem), po którym przyłącza się bębniarz i dopiero jako trzeci wokalista. Skolias zaczyna od melorecytacji, wprowadzając słuchacza w pełen zadumy klimat, który dodatkowo podkreśla jego charakterystyczny, niski, zachrypnięty głos. Z czasem, gdy krystalizuje się transowy rytm utworu, Grek daje wreszcie próbkę swoich nieprzeciętnych możliwości – modulując śpiew, prowadzi swoisty dialog – choć raczej powinniśmy powiedzieć o wielogłosie – wokalny, który ostatecznie przeistacza się w pełną szaleństwa kilkuminutową improwizację. Kiedy z kolei on robi sobie przerwę, pałeczkę przejmuje kontrabasista. Cała trójka spotyka się ponownie w finale, w którym Jorgos powraca do głównego motywu muzycznego, przywołując na powrót niezwykły nostalgiczny nastrój. „Wurca” wyróżnia się obecnym przez cały czas pulsującym rytmem sekcji, na tle której lśni jak ciemny brylant śpiew Skoliasa; mniej więcej w połowie przechodzi on w kolejną, niemalże wprowadzającą słuchaczy w trans, improwizowaną wokalizę. „Tympanon & kymbala” – oryginalna kompozycja Bartłomieja Olesia – to niespełna trzyminutowy popis perkusisty; proszę jednak nie odbierać słowa „popis” w znaczeniu: „A teraz ja wam pokażę, jak potrafię potężnie uderzać w bębny!”. To kameralny utwór, w warstwie rytmicznej przez cały czas nawiązujący do tradycji sefardyjskiej. Stanowi też idealne wprowadzenie do „Kaimos” – jednego z najpiękniejszych numerów na „Sefardix”. Niepokojące dźwięki przez dłuższy czas docierają z oddali, muzyka rozwija się powoli, aż w końcu krystalizuje się melodia – majestatyczna i frapująca, podniosła i kontemplacyjna, taka, dzięki której można się zapomnieć i odpłynąć myślami w daleki świat. „Kandili kiei” to zaśpiewana przez Skoliasa a capella miniatura, którą wieńczy mocniejsze uderzenie perkusji – oznacza ono także początek kolejnego utworu, obfitującego w połamańce rytmiczne „Faghito”. W te skomplikowane podziały znakomicie wpisuje się głos wokalisty, nierzadko traktowany jak kolejny instrument solowy, zastępujący – chociażby – typowe dla Sefardyjczyków skrzypce. „Noches” jest natomiast popisem kontrabasisty i jednocześnie wstępem do piosenki „Sokaki”, w której instrument ten nadal odgrywa wiodącą rolę – raz „wcielając się” w gitarę rytmiczną (przez większość utworu), to znów w solową (w jednym fragmencie). Całości dopełnia głos Skoliasa, chociaż tym razem partia wokalna została opracowana tak, aby nie spychać na plan dalszy instrumentu, na którym gra Marcin Oleś. „Sefardix” zamyka prawie dziewięciominutowa kompozycja „Teliomata”, chyba najbardziej klezmerska – czytaj: skoczna, taneczna, radosna (na co wpływa również między innymi partia… hmm… gwizdana Skoliasa) – w całym zestawie. To jednak wcale nie oznacza, że i tutaj nie odnajdziemy nastroju zamyślenia i medytacji – zwłaszcza od momentu, gdy Grek zaczyna snuć swoją nieszablonową opowieść na temat świata i ludzi, których dawno już pochłonęły mroki Historii (tak, właśnie przez „H”). Bracia Oleś i Jorgos Skolias – pomijając jedynie utwór „Tympanon & kymbala” – oparli się na oryginalnych melodiach sefardyjskich. Nie oznacza to jednak, że zagrali je nuta w nutę zgodnie z pierwowzorem; wręcz przeciwnie – potraktowali je jedynie jako punkt wyjścia do własnych poszukiwań, dokonując – to określenie użyte przez samych artystów – redefinicji tej muzyki. W efekcie powstał niezwykły album, zrodzony w miejscu, w którym jazz spotkał się z folklorem, w którym słowiańska wrażliwość pozwoliła zaświecić nowym blaskiem nucie żydowskiej. Skład: Jorgos Skolias – śpiew Marcin Oleś – kontrabas Bartłomiej Brat Oleś – perkusja
|