Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 24 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Three Seasons
‹Grow›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułGrow
Wykonawca / KompozytorThree Seasons
Data wydania14 maja 2014
Wydawca Transubstans Records
NośnikCD
Czas trwania49:14
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Sartez Faraj, Olle Risberg, Christian Eriksson
Utwory
CD1
1) Which Way06:30
2) Drowning04:01
3) By the Book05:30
4) Tablas of Bahar07:27
5) Food for the Day04:14
6) No Shame06:33
7) Home Is Waiting05:04
8) Familiar Song09:55
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: Dorosłe dzieci skłonniejsze są do refleksji
[Three Seasons „Grow” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Szwedom z Three Seasons kibicujemy od początku istnienia tej formacji. Recenzowaliśmy poprzednie dwa albumy zespołu, nie możemy więc przegapić premiery najnowszego krążka, zatytułowanego „Grow”. W porównaniu z muzyką zawartą na wcześniejszych płytach, ta rzeczywiście jest dojrzalsza, bardziej wysmakowana i refleksyjna. Wciąż jednak jest to heavy prog w stylu Led Zeppelin, Deep Purple i 2066 & Then.

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Dorosłe dzieci skłonniejsze są do refleksji
[Three Seasons „Grow” - recenzja]

Szwedom z Three Seasons kibicujemy od początku istnienia tej formacji. Recenzowaliśmy poprzednie dwa albumy zespołu, nie możemy więc przegapić premiery najnowszego krążka, zatytułowanego „Grow”. W porównaniu z muzyką zawartą na wcześniejszych płytach, ta rzeczywiście jest dojrzalsza, bardziej wysmakowana i refleksyjna. Wciąż jednak jest to heavy prog w stylu Led Zeppelin, Deep Purple i 2066 & Then.

Three Seasons
‹Grow›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułGrow
Wykonawca / KompozytorThree Seasons
Data wydania14 maja 2014
Wydawca Transubstans Records
NośnikCD
Czas trwania49:14
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Sartez Faraj, Olle Risberg, Christian Eriksson
Utwory
CD1
1) Which Way06:30
2) Drowning04:01
3) By the Book05:30
4) Tablas of Bahar07:27
5) Food for the Day04:14
6) No Shame06:33
7) Home Is Waiting05:04
8) Familiar Song09:55
Wyszukaj / Kup
Skład zespołu od chwili powstania, czyli od nieco ponad czterech lat, nie uległ zmianie. Wciąż tworzą go trzej doskonale znający się i rozumiejący muzycy: wokalista i gitarzysta Sartez Faraj, basista Olle Risberg oraz bębniarz Christian Eriksson. Pozostają oni wierni zresztą nie tylko sobie, ale również wytwórni płytowej, czyli Transubstans Records, i przede wszystkim obranej na samym początku kariery stylistyce, którą najkrócej określić można jako wypadkową hard rocka, rocka progresywnego i psychodelicznego oraz bluesa. W każdym razie jest to muzyka głęboko zakorzeniona w latach 70. ubiegłego wieku, o czym Three Seasons miało już okazję przekonać słuchaczy płytami „Life’s Road” (2011) i „Understand the World” (2012). Oba albumy przywoływały jednoznaczne skojarzenia z dokonaniami Led Zeppelin i Deep Purple, Free i Blind Faith, jak również, zerkając na inne poletko, z niemieckim 2066 & Then.
Po zakończonej w ubiegłym roku trasie koncertowej, promującej płytę „Understand the World”, trio po raz kolejny zamknęło się w należącym do Transubstans studiu nagraniowym, aby w ekspresowym – jak na współczesne standardy – czasie zarejestrować materiał na trzeci w swojej dyskografii „pełnometrażowy” krążek. Tym razem, po raz pierwszy, obyło się bez udziału gości; nawet partie instrumentów klawiszowych – a konkretniej: organów Hammonda – wziął na siebie Sartez Faraj (wcześniej muzycy Three Seasons prosili o to Mattiasa Risberga, brata Ollego, oraz Malin Ahlberg). Inna sprawa, że jest on klasycznym multiinstrumentalistą i gdyby tylko zaistniała taka potrzeba, byłby w stanie nagrać wszystkie ścieżki dźwiękowe. Krążek, którego premierę sklepową wyznaczono na połowę maja, otrzymał znaczący – by nie rzec: symboliczny – tytuł „Grow”. Na ile poważnie należy traktować zawartą w tym słowie deklarację? W porównaniu z poprzednimi albumami na pewno zawiera on muzykę brzmiąca dojrzalej; więcej jest w niej refleksji i zadumy, nieco mniej psychodelicznego szaleństwa. Najważniejsze jednak, że wciąż tyle samo energii i emocji.
Na krążku znalazło się osiem kompozycji, bardzo spójnych brzmieniowo, choć różnorodnych w formie. Three Seasons zawsze stawiali na szczerość przekazu – i to się ani na jotę nie zmieniło; wciąż mamy do czynienia z grupą, która równie dobrze mogłaby nagrać swoją muzykę przed czterdziestu laty, siedząc gdzieś w garażu. Pierwszy w zestawie kawałek „Which Way” zaczyna się od nałożonych na siebie ścieżek dwóch gitar – elektrycznej i akustycznej – które stanowią idealny podkład do pełnego nostalgii głosu wokalisty (słowem: Sartez Faraj w potrójnej roli). Dopiero po minucie następuje mocniejsze uderzenie, a frazy bluesowe kapitalnie mieszają się z hardrockową sekcją rytmiczną. W podobnym stylu utrzymany jest również, wybrany na utwór promujący płytę, „Drowning” – z tą różnicą, że tu od pierwszych sekund mamy do czynienia z patentem heavybluesowym. Psychodelicznej „kwasowości” przydaje mu natomiast powracający jak mantra motyw gitarowy, który znika jednak w momencie, gdy Faraj rozpoczyna solówkę.
Zawodzi początek „By the Book”. Mniej więcej do połowy numer wydaje się kompletnie nijaki; brak mu jakiegokolwiek charakterystycznego fragmentu, który usprawiedliwiałby jego powstanie. Ale za to w drugiej jego części następuje zasadnicza zmiana: kapitalna, wpadająca w ucho melodyjna solówka gitarowa podparta zostaje na dodatek smakowitym brzmieniem Hammondów. Hipnotyczny, lekko kołyszący bluesrockowy rytm otwiera zaś drogę – biorąc pod uwagę przyszłe koncerty – do wielominutowych improwizacji. Jeszcze lepiej prezentuje się jedyny w pełni instrumentalny, a więc całkowicie pozbawiony wokalu, kawałek na „Grow”, czyli „Tablas of Bahar”. Pierwszych kilkadziesiąt sekund, opartych na dialogu gitary akustycznej z elektryczną, jest w zasadzie powtórką z „Which Way”; później jednak następuje zasadnicza zmiana – rozmyte brzmienia klawiszy i przesterowanej gitary zabierają słuchacza ze świata hard rocka w krainę psychodelii. Ale nie brakuje też chwili na refleksję, kiedy następuje niemal całkowite wyciszenie, a jedynymi dźwiękami dobywającymi się z głośników są pojedyncze akordy grane na „pudle” (nie licząc przesuniętych na bardzo odległy plan organów).
„Food for the Day” to bliski dokonaniom Free i The Cream blues-rock, okraszony prawdziwie heavymetalową solówką. Więcej powiedzieć się o nim w zasadzie nie da. Za to o „No Shame” można by napisać prawdziwy elaborat. Ta bluesowo-hardrockowa ballada z miejsca bowiem przywodzi na myśl niezapomniane „Since I’ve Been Loving You” Led Zeppelin – i to zarówno za sprawą podkładu instrumentalnego (z kolejną wyborną partią Hammondów), jak i rozdzierającego serce wokalu Faraja (gdy wykrzykuje: „I miss you”, nie sposób nie poczuć ciarek przebiegających przez plecy). Uwagę zwraca też fakt wyeksponowania klawiszy – w tym właśnie numerze po raz pierwszy i, na szczęście, nie po raz ostatni mamy do czynienia z solówką na organach. O ile „No Shame” wprowadza słuchacza w nastrój refleksyjny, o tyle „Home Is Waiting” przywraca go rzeczywistości. W warstwie wokalnej wciąż mamy do czynienia z „wycieczkami” pod Roberta Planta, muzycznie natomiast jest to ogniście energetyczny hardrockowy blues.
Zeppelinowski z ducha jest też wieńczący krążek, najdłuższy w całym zestawieniu, numer zatytułowany „Familiar Song”. Otwiera go długi, instrumentalny wstęp z klawiszami w tle. Kiedy jednak do głosu dochodzi wokalista, zmienia się również klimat tego utworu – mocniejsze uderzenie perkusji idzie w parze z zadziorną gitarą elektryczną (przez cały czas wykorzystującą efekty modulacyjne), a śpiew Faraja momentami przypomina bliski histerii krzyk. W dalszej części natomiast palmę pierwszeństwa przejmują Hammondy – najpierw jako instrument solowy, następnie w kolejnym duecie z gitarą. Kawałek ten można zresztą potraktować jako symboliczne podsumowanie całego „Grow” – jest w nim to wszystko, co słyszeliśmy we wcześniejszych kompozycjach, a więc zmieniające się nastroje, tęsknota i gniew, melancholia i złość, ale przede wszystkim nieskrywana miłość do artystów sprzed lat, na których wychowało się już niejedno pokolenie rockmanów. I nawet jeśli ktoś uzna – najzupełniej słusznie zresztą – że panowie z Three Seasons nie wydają ze swoich instrumentów ani jednego dźwięku, którego wcześniej byśmy już nie słyszeli, najważniejsze, że robią to z sercem i rozumem.
koniec
3 maja 2014
Skład:
Sartez Faraj – śpiew, gitara elektryczna, gitara akustyczna, organy Hammonda
Olle Risberg – gitara basowa
Christian Eriksson – perkusja

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Mityczna rzeka w jaskini lwa
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Po trzech latach oczekiwania wreszcie zostały spełnione marzenia wielbicieli norweskiego tria Elephant9. Nakładem Rune Grammofon ukazała się dziesiąta, wliczając w to także albumy koncertowe, płyta formacji prowadzonej przez klawiszowca Stålego Storløkkena – „Mythical River”. Dla fanów skandynawskiego jazz-rocka to pozycja obowiązkowa. Dla tych, którzy dotąd nie zetknęli się z zespołem – szansa na nowy związek, którego nie da się zerwać.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: W poszukiwaniu zapomnianej przyszłości
Sebastian Chosiński

18 IV 2024

Każdy wielbiciel rodzimej progresywnej elektroniki powinien z uwagą przyglądać się kolejnym produkcjom kierowanego przez Jarosława Pijarowskiego Teatru Tworzenia. Chociaż lider pochodzi z Bydgoszczy, jest to projekt wykraczający znacznie poza miasto nad Brdą, a w przypadku najnowszego materiału – „Forbidden Archaeology (Opus 1,1)” – wręcz międzynarodowy. Jak na razie udostępniony został jedynie w sieci, także w formie filmu wideo.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Muzyczny seans spirytystyczny
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

W latach 2019-2020 Alan Davey, były gitarzysta basowy Hawkwind, wydał pod nawiązującym do tej legendarnej formacji szyldem Hawkestrel trzy albumy, po czym… zamilkł. A w zasadzie zajął się innymi konceptami artystycznymi. Musiały minąć cztery lata, aby przypomniał sobie o tym projekcie i uraczył fanów longplayem o wielce mówiącym tytule „Chaos Rocks”.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.