Tu miejsce na labirynt…: Najlepsza saksofonistka w mieście! [Sax Ruins „Blimmguass” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Kiedy do perkusji zasiada Tatsuya Yoshida, możemy być pewni, że będzie jazzowo i rockowo, metalowo i progresywnie, eksperymentalnie i ekstremalnie. I niech nikogo nie zmyli szyld, pod jakim wydany został album „Blimmguass”, czyli Sax Ruins. Mimo pierwszego członu, zawarta na nim muzyka nie ma nic wspólnego z „pościelówkami” serwowanymi przez artystów pokroju Kenny’ego G.
Tu miejsce na labirynt…: Najlepsza saksofonistka w mieście! [Sax Ruins „Blimmguass” - recenzja]Kiedy do perkusji zasiada Tatsuya Yoshida, możemy być pewni, że będzie jazzowo i rockowo, metalowo i progresywnie, eksperymentalnie i ekstremalnie. I niech nikogo nie zmyli szyld, pod jakim wydany został album „Blimmguass”, czyli Sax Ruins. Mimo pierwszego członu, zawarta na nim muzyka nie ma nic wspólnego z „pościelówkami” serwowanymi przez artystów pokroju Kenny’ego G.
Sax Ruins ‹Blimmguass›Utwory | | CD1 | | 1) Vrresto | 07:08 | 2) Refusal Fossil | 03:47 | 3) Quopern | 02:34 | 4) Blimmguass | 06:33 | 5) Lariko Shodel | 04:13 | 6) Warrido | 05:29 | 7) Del Fanci Kant | 05:41 | 8) Bighead | 06:05 | 9) Zwinbarrac Khafzavrapp | 07:25 | 10) improvisation1 | 00:56 | 11) improvisation2 | 01:55 | 12) improvisation3 | 01:27 | 13) improvisation4 | 02:28 |
Urodzony w 1961 roku Tatsuya Yoshida to legenda światowej (bo już nie tylko japońskiej) muzyki jazzrockowej, progresywnej i awangardowej. To perkusista, który przez lata angażował się w dziesiątki projektów muzycznych, nagrywając nie tylko pod własnym nazwiskiem, ale także jako lider i motor napędowy między innymi takich kapel, jak Kōenji Hyakkei, Korekyojin, Zletovsko, Knead, Sanhedrin, Seikazoku, Akaten czy Daimonji. Który ma również swój udział w sukcesach grup PainKiller, Acid Mothers Temple (i różnych jej wcieleń), Samla Mammas Manna i Satoko Fujii Quartet. Który od prawie trzydziestu już lat stoi na czele swojego „oczka w głowie”, czyli przechodzącego przeróżne transformacje stylistyczne i składowe (choć i z nazwą na przestrzeni dekad działy się różne rzeczy) zespołu Ruins. W założeniu formacja ta, powołana do życia w 1985 roku, miała być duetem tworzonym przez śpiewających muzyków sekcji rytmicznej. Czasami jednak Yoshida zapraszał do udziału w nagraniach osoby trzecie, jak chociażby nieżyjącego już, zmarłego w 2005 roku, angielskiego gitarzystę jazzowego Dereka Baileya („Saisoro”, 1995; „Tohjinbo”, 1998) czy grającego na tym samym instrumencie Yamamoto Seiichiego („Ruinzhatova – Close to the RH”, 2003). Przez pierwsze dwie dekady istnienia Ruins u boku Yoshidy pojawiało się czterech gitarzystów basowych, których można uznać za – przynajmniej w danym okresie – stałych współpracowników bębniarza; byli to: Hideki Kawamoto (1985-1987), Kazuyoshi Kimoto (1987-1990), Ryuichi Masuda (1991-1997) oraz Hisashi Sasaki (1997-2004). Po rozstaniu z tym ostatnim, Tatsyua postanowił zmienić dotychczasową formułę działania grupy, tworząc na jej bazie dwa odrębne projekty: wbrew pozorom nie tylko studyjny Ruins Alone, którego efektem pracy okazała się przed trzema laty płyta „Alone” (ścieżki wszystkich instrumentów nagrał Yoshida) oraz… Sax Ruins, będący duetem perkusisty z grającą na dęciakach Ryoko Ono. Debiutancka płyta tego drugiego, zatytułowana „Yawiquo”, pojawiła się w 2009 roku (po trzech latach od nawiązania współpracy) i zawierała nowe opracowania dawnych utworów grupy. Większość fanów Japończyka uważała, że będzie to tylko jednorazowy „skok w bok”, tymczasem okazało się, że eksperyment doczekał się kontynuacji pod postacią krążka „Blimmguass”, który w wersji kompaktowej opublikowany został przed siedmioma miesiącami przez należącą do Yoshidy wytwórnię Magaibutsu, w winylowej natomiast – wiosną tego roku przez Amerykanów ze Skin Graft Records. Pochodząca z Sapporo, ale mieszkająca dzisiaj w Nagoyi, Ryoko Ono nie zalicza się do estradowych żółtodziobów, ale sławy Yoshidzie wciąż mogłaby jeszcze pozazdrościć. Dotychczas udzielała się głównie jako muzyk sesyjny bądź gość. Nagrywała między innymi z Acid Mothers Temple & The Melting Paraiso UFO („Have You Seen the Other Side of the Sky?”, 2006; „Crystal Rainbow Pyramid Under the Stars”, 2007; „Nam Myo Ho Ren Ge Kyo”, 2007) oraz w duecie z multiinstrumentalistą Atsushi Tsuyamą („Live at Lucrezia”, 2007). Własnym nazwiskiem sygnowała albumy „Solo & Duo” (2007) i „Undine” (2012), gdzie w jednym, ale za to najdłuższym – aż czternastominutowym – kawałku („Tarkus”) zagrał na perkusji Tatsuya Yoshida. W kwietniu tego roku Ono zakończyła natomiast pracę nad kolejną produkcją solową, która światło dzienne – pod tytułem „Electronic Elements” – powinna ujrzeć w lipcu. Do dyskografii Japonki trzeba oczywiście doliczyć jeszcze krążki sygnowane nazwą Sax Ruins. „Blimmguass”, który (nie licząc improwizacji) podobnie jak debiut zawiera przede wszystkim nowe wersje starych kompozycji Yoshidy, powstawał zaskakująco długo – od grudnia 2012 do sierpnia 2013 roku – co jednak należy raczej spisać na karb wielu dodatkowych zajęć obu muzyków, nie zaś, wynikającej z braku talentu, niemożności dokończenia rozpoczętego już dzieła. Nie da się ukryć, że perkusja i saksofon to niezbyt bogate instrumentarium, tym bardziej że w niektórych przypadkach Sax Ruins postanowili wziąć na warsztat utwory nagrane w nieco szerszym składzie niż sama sekcja rytmiczna. Stąd zapewne wziął się pomysł, aby Ryoko Ono wykorzystała podczas nagrań nie jeden, ale kilka saksofonów, których ścieżki dźwiękowe były na siebie nakładane i którym Japonka przydała tym samym do spełnienia różnorodne zadania. Bywa więc, że jeden z jej instrumentów dętych traktowany jest jak gitara basowa, inny pełni tę samą rolę co gitara solowa, a jeszcze inny – najczęściej flet – dba o atrakcyjne wypełnienie tła. Dodatkowo w dwóch numerach gościnnie zagrał, na co dzień współpracujący z jazzową Orkiestrą Tokijską prowadzoną przez znaną także w Polsce pianistkę Satoko Fujii, saksofonista Ryuichi Yoshida. Spośród dziewięciu zawartych na „Blimmguass” kompozycji (tyle numerów zawiera wersja podstawowa płyty, wersja rozszerzona uzupełniona została o cztery krótkie improwizacje), siedem pojawiło się wcześniej na regularnych krążkach Ruins. Co wcale nie oznacza, że z tego powodu pracy przy nagrywaniu materiału było mniej. Pamiętajmy bowiem o tym, że wszystkie kawałki trzeba było praktycznie zaaranżować od nowa; wcześniej przecież Tatsuya nie wykorzystywał dęciaków – przynajmniej w Ruins – w ogóle. Punktem wyjścia do oceny numerów znajdujących się na „Blimmguass” są oczywiście ich „wydania” oryginalne, najczęściej bardzo bliskie stylistyce jazz-rocka, mocno jednak zanurzonego w technicznym metalu i rocku progresywnym. Przerabiając swoje utwory na wersje z saksofonami, Yoshida założył prawdopodobnie, że w żadnym wypadku nie mogą one stracić na ostrości – dlatego też większość z nich, zamiast brzmieć łagodniej, charakteryzuje się jeszcze większym czadem. Momentami można odnieść wrażenie, że w podobny sposób brzmiałyby grupy Death, Atheist czy Cynic, gdyby ich muzycy odłożyli na bok gitary elektryczne i nauczyli się grać na saksofonach. Od strony technicznej współpraca Yoshidy i Ryoko Ono została dopracowana do perfekcji; choć ich utwory mają niezwykle gęstą fakturę, nie ma w nich ani jednej zbędnej nuty. Powstająca ściana dźwięku, mimo że bywa przytłaczająca, cechuje się niekiedy dużą melodyjnością. Otwierające płytę „Vrresto” składa się z dwóch powtarzanych na przemian części: lekkiej i rytmicznej (z prowadzącymi sympatyczny dialog saksofonami) oraz pełnej szalonych improwizacji, w których tle mamy do czynienia z prawdziwie deathmetalowym odjazdem. Częste zmiany tempa i nastroju sprawiają, że momentami trudno wręcz nadążyć za wyobraźnią muzyków. W „Refusal Fossil” jest jeszcze bardziej ekstremalnie – niecodzienna sekcja rytmiczna perkusji i saksofonu może przyprawić o zawrót głowy. Tatsuya Yoshida nie oszczędza się tu ani przez chwilę, jakby razem z panią Ono postawili sobie za punkt honoru doprowadzenie wytrzymałości słuchacza do granicy cierpliwości. Trochę oddechu duet serwuje w krótkim „Quopern”, gdzie mamy do czynienia z wpadającą w ucho, rozkołysaną i skoczną melodią. A mówiąc na marginesie: rozmach, z jakim kompozycja ta została nagrana, sprawia wrażenie, jakbyśmy mieli do czynienia z całym big-bandem. „Blimmguass” rozpoczyna się z kolei od funkowej partii dęciaków, która następnie przeistacza się w klasyczną freejazzową improwizację. W tym utworze też mają miejsce częste zmiany tempa i nastroju – chwilami jest podniośle i majestatycznie (jak na rock progresywny przystało), to znów minimalistycznie awangardowo (gdy Yoshida „gaworzy” sobie z Ono, wymieniając się pojedynczymi dźwiękami swoich instrumentów). W zakończeniu natomiast ponownie daje o sobie znać niemal symfoniczny rozmach. W energetycznym „Lariko Shodel” Ryoko w nieco większym stopniu wykorzystuje flet, chociaż w końcu i tak przychodzi moment, gdy palmę pierwszeństwa przejmują saksofony po to, by stoczyć ze sobą regularną bitwę. W efekcie słuchacz atakowany jest kaskadą dźwięków, z których pozornego chaosu wyłania się wyjątkowo skondensowana propozycja artystyczna duetu. „Warrido”, mimo że jest równie dynamiczne, ma więcej do zaoferowania w zakresie melodyjności. Dęciaki ponownie brzmią, jakby żywcem zostały przeniesione z jazzowego big-bandu; ba! pojawiają się nawet fragmenty kojarzące się ze ska. Co nie powinno dziwić, bo podobnych smaczków stylistycznych i aranżacyjnych jest na tym albumie więcej. Chociażby w „Del Fanci Kant”, gdzie deathmetalowe szaleństwo sąsiaduje z klimatami rodem z muzyki klezmerskiej, a zapadający w pamięć motyw przewodni musi konkurować o należne mu miejsce z niezwykle intensywną emocjonalnie improwizacją. W jeszcze inne rejony zabiera słuchaczy „Bighead”. Saksofony budują w nim taką ścianę dźwięku, że Yoshidzie i Ono mogłaby tego pozazdrościć niejedna kapela post-rockowa bądź post-metalowa. Poza tym mamy do czynienia z typowym technicznym metalowym graniem, choć – nie zapominajmy o tym nawet przez chwilę – bez gitar. Zamykający zasadniczą część „Blimmguass” utwór „Zwinbarrac Khafzavrapp” zasługuje na miano opus magnum. Nie tylko tytułem, ale i w warstwie muzycznej nawiązuje on do dokonań francuskiej legendy Zeuhl, czyli Magmy. Jest w nim to wszystko, za co przed laty fani pokochali grupę Christiana Vandera, a więc jazzrockowa energia, techniczna perfekcja, zmieniające się nastroje i klimatyczne partie instrumentalne, w tym przecudnej urody, nostalgiczna melodia grana na saksofonie (choć przy akompaniamencie fletu). Całość dopełniają cztery krótkie – trwające w sumie niespełna siedem minut – kompozycje, noszące wspólny tytuł „improvisation”. Wpisują się one w stylistykę całego albumu, ale nie wprowadzają żadnych nowych elementów. Ot, ciekawostka, której nie ma na wydaniu winylowym „Blimmguass”. A i wersja kompaktowa mogłaby się bez tych miniatur obyć. Skład: Ryoko Ono – saksofony (altowy, barytonowy, sopranowy, tenorowy), flet Tatsuya Yoshida – perkusja, instrumenty perkusyjne gościnnie: Ryuichi Yoshida – saksofon barytonowy (4,6)
|