Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 24 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Judas Priest
‹Redeemer of Souls›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułRedeemer of Souls
Wykonawca / KompozytorJudas Priest
Data wydania15 lipca 2014
Wydawca Epic
NośnikCD
Czas trwania61:58
Gatunekmetal
EAN888430724228
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Dragonaut4:26
2) Redeemer of Souls3:58
3) Halls of Valhalla6:04
4) Sword of Damocles4:54
5) March of the Damned3:55
6) Down in Flames3:56
7) Hell & Back4:46
8) Cold Blooded5:25
9) Metalizer4:37
10) Crossfire3:51
11) Secrets of the Dead5:41
12) Battle Cry5:18
13) Beginning of the End5:07
Wyszukaj / Kup

Witajcie w świecie ze stali
[Judas Priest „Redeemer of Souls” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Od takich zespołów jak Judas Priest nie powinniśmy wymagać rewolucji. Oni swoje zrobili i chwała im za to. Teraz wystarczy, że będą pielęgnowali swój styl, tak jak ma to miejsce na albumie „Redeemer of Souls”.

Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Witajcie w świecie ze stali
[Judas Priest „Redeemer of Souls” - recenzja]

Od takich zespołów jak Judas Priest nie powinniśmy wymagać rewolucji. Oni swoje zrobili i chwała im za to. Teraz wystarczy, że będą pielęgnowali swój styl, tak jak ma to miejsce na albumie „Redeemer of Souls”.

Judas Priest
‹Redeemer of Souls›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułRedeemer of Souls
Wykonawca / KompozytorJudas Priest
Data wydania15 lipca 2014
Wydawca Epic
NośnikCD
Czas trwania61:58
Gatunekmetal
EAN888430724228
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Dragonaut4:26
2) Redeemer of Souls3:58
3) Halls of Valhalla6:04
4) Sword of Damocles4:54
5) March of the Damned3:55
6) Down in Flames3:56
7) Hell & Back4:46
8) Cold Blooded5:25
9) Metalizer4:37
10) Crossfire3:51
11) Secrets of the Dead5:41
12) Battle Cry5:18
13) Beginning of the End5:07
Wyszukaj / Kup
Klimatem cofamy się w czasie do najlepszych albumów formacji. Omijamy jednak "Painkillera" i lądujemy gdzieś w okolicach "Screaming for Vengeance" z 1982 roku. Nie chodzi nawet o samą konstrukcję utworów, co o brzmienie całości - choć potężne i surowe, to jednoznacznie kojarzące się ze złotą erą heavy metalu. Najważniejsze jest jednak to, że Judas Priest, choć zbliżają się do wieku, w którym nawet w Polsce przeszliby na emeryturę, wciąż potrafią dołożyć do pieca z iście młodzieńczą energią. Zapewne spora w tym zasługa Richiego Faulknera - nowego gitarzysty, który w 2011 roku zastąpił K.K. Downinga. W końcu kiedy zespół nagrywał słynny "British Steel", jego jeszcze nie było na świecie. Słowa uznania należą się również Robowi Halfordowi, którego czas zdaje się nie imać, a nawet powiedziałbym, że obecnie w jego niemal operowych partiach znajdziemy więcej gracji i szlachetności niż kiedyś.
Mam jednak problem z "Redeemer of Souls", ponieważ należę akurat do tych fanów grupy, którym "Nostradamus" - ostatnie jej dzieło - bardzo się podobał, i trochę żałuję, że panowie nie chcieli rozwinąć mrocznej, symfonicznej formuły tego albumu. Powiem nawet, że taki powrót do starych patentów można odczytać jako bezpieczne wycofanie się na z góry upatrzone pozycje, po krytyce co bardziej ortodoksyjnych środowisk. Być może niniejsza recenzja wyglądałaby więc inaczej, gdyby nie to, że Judasi zaserwowali nam wiązankę naprawdę pierwszorzędnych kawałków. Fakt, trafiamy też na mielizny, ale na szczęście nieliczne.
Całość zaczyna się jasną i klarowną deklaracją: gramy heavy metal, ponieważ mamy go we krwi. Rozpędzone gitary i Halford, który na przywitane cedzi: "Witam w moim świecie ze stali", sprawiają, że "Dragonaut" staje się doskonałym otwieraczem. Już wiadomo, że nie ma co liczyć na symfoniczne wstawki rodem z "Nostradamusa", ale również, że nie będzie to wściekłość "Painkillera". Tu, poza czadem, liczy się również melodia. Wśród utworów, które cechuje podobne podejście do metalowej przebojowości, należy także wyróżnić tytułowy, niesiony potężnym riffem "March of the Damned" i ostry jak brzytwa "Metalizer".
Na szczęście, poza typowymi "metalizerami", w zestawie znajdziemy również delikatne skoki w bok. Tu na pewno wyróżnia się podniosły song "Halls of Valhalla". Halford daje z siebie wszystko, a do tego dochodzi nośny refren i pewniak koncertowy mamy gotowy (o ile oczywiście Judas Priest ruszą w kolejną trasę, w końcu od kilku lat zapowiadają, że więcej tego nie zrobią, ale jak do tej pory nie dotrzymują obietnicy). Intrygująco również wypada wielowątkowy "Sword of Damocles" z efektownym wyciszeniem w połowie. Natomiast tych, którzy tęsknią za "Nostradamusem", zapewne ucieszy nastrojowy "Secret of the Dead", który brzmi jak zaginiony utwór z tamtej sesji.
Niestety na liście trafimy też na kilka niewypałów, które może nie kłują w uszy, ale nie porywają tak jak pozostałe i sprawiają, że można odczuć delikatne znużenie, zwłaszcza że następują jeden po drugim: "Down in Flames", "Hell & Back" i "Cold Blooded". Gdyby usunąć je z listy i skrócić materiał z godziny do czterdziestu pięciu minut, jego ocena byłaby na pewno wyższa.
Wszystkie niedociągnięcia rehabilituje za to rewelacyjny finał w postaci urokliwej ballady "Beginning of the End". Choć muzycy zaprzeczają, jakoby było to pożegnanie ze słuchaczami, trudno nie oprzeć się takiemu wrażeniu. Jeśli jednak tak by się stało, trudno wymarzyć sobie piękniejsze.
Judas Priest to legenda heavy metalu, cieszy więc, że nie rozmienia się na drobne, tylko wciąż potrafi zadowolić fanów. Może i "Redeemer of Souls" jest płytą bardziej zachowawczą niż poprzednia, a także nie wszystkie kawałki są w stu procentach udane, to jednak panom należy się uznanie, że po tylu latach na scenie wciąż chce im się tak radośnie hałasować. Jeśli więc przed zapoznaniem się z tym albumem odstrasza was kiczowaty rysunek zdobiący okładkę, zapewniam, że zawartość, jaką kryje, jest o wiele ciekawsza.
koniec
2 października 2014

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

Martin Küchen – lider freejazzowej formacji Angles 9 – zaskakiwał już niejeden raz. Ale to, co przyszło mu na myśl w czasie pandemicznego odosobnienia, przebiło wszystko dotychczasowe. Postanowił stworzyć – opartą na starożytnym greckim micie i „Odysei” Homera – jazzową operę. Do współpracy zaprosił wokalistkę Elle-Kari Sander, kolegów z Angles oraz kwartet smyczkowy. Tak narodziło się „The Death of Kalypso”.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Mityczna rzeka w jaskini lwa
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Po trzech latach oczekiwania wreszcie zostały spełnione marzenia wielbicieli norweskiego tria Elephant9. Nakładem Rune Grammofon ukazała się dziesiąta, wliczając w to także albumy koncertowe, płyta formacji prowadzonej przez klawiszowca Stålego Storløkkena – „Mythical River”. Dla fanów skandynawskiego jazz-rocka to pozycja obowiązkowa. Dla tych, którzy dotąd nie zetknęli się z zespołem – szansa na nowy związek, którego nie da się zerwać.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: W poszukiwaniu zapomnianej przyszłości
Sebastian Chosiński

18 IV 2024

Każdy wielbiciel rodzimej progresywnej elektroniki powinien z uwagą przyglądać się kolejnym produkcjom kierowanego przez Jarosława Pijarowskiego Teatru Tworzenia. Chociaż lider pochodzi z Bydgoszczy, jest to projekt wykraczający znacznie poza miasto nad Brdą, a w przypadku najnowszego materiału – „Forbidden Archaeology (Opus 1,1)” – wręcz międzynarodowy. Jak na razie udostępniony został jedynie w sieci, także w formie filmu wideo.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż twórcy

Pot i Kreff: Wilki, czy psy pastewne?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Nostradamus w świecie S/M
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Tegoż autora

Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

My i Oni
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wielki mały finał
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Piołun w sercu a w słowach brak miodu, czyli 10 utworów do tekstów Ernesta Brylla
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Kim był Józef J.?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Ilu scenarzystów potrzea by wkręcić steampunkową żarówkę?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Baldwin Trędowaty na tropie
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Nie należy mylić zagubienia się w masie z tkwieniem w gównie
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Diabeł rozbiera się u Prady
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.