Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 20 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Aeonsgate
‹Pentalpha›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPentalpha
Wykonawca / KompozytorAeonsgate
Data wydania24 października 2014
NośnikCD
Czas trwania59:53
Gatunekmetal
EAN4042564154962
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Mats Levén, Jondix, Joseph Diaz, Marco Minneman
Utwory
CD1
1) Pentalpha59:53
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: Międzynarodówka doom metalowa
[Aeonsgate „Pentalpha” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Aeonsgate to prawdziwa międzynarodowa superprodukcja – metalowy kwartet złożony ze Szweda, Hiszpana, Amerykanina (pochodzenia latynoskiego) oraz Niemca. Z tego też powodu można podejrzewać, że album „Pentalpha” będzie jedynym w ich dorobku. Każdy z muzyków – z wokalistą Matsem Levénem na czele – ma bowiem mnóstwo innych zobowiązań. Dobrze jednak się stało, że znaleźli czas na wspólny „skok w bok”.

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Międzynarodówka doom metalowa
[Aeonsgate „Pentalpha” - recenzja]

Aeonsgate to prawdziwa międzynarodowa superprodukcja – metalowy kwartet złożony ze Szweda, Hiszpana, Amerykanina (pochodzenia latynoskiego) oraz Niemca. Z tego też powodu można podejrzewać, że album „Pentalpha” będzie jedynym w ich dorobku. Każdy z muzyków – z wokalistą Matsem Levénem na czele – ma bowiem mnóstwo innych zobowiązań. Dobrze jednak się stało, że znaleźli czas na wspólny „skok w bok”.

Aeonsgate
‹Pentalpha›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPentalpha
Wykonawca / KompozytorAeonsgate
Data wydania24 października 2014
NośnikCD
Czas trwania59:53
Gatunekmetal
EAN4042564154962
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Mats Levén, Jondix, Joseph Diaz, Marco Minneman
Utwory
CD1
1) Pentalpha59:53
Wyszukaj / Kup
Fani metalu znają każdego z muzyków tworzących Aeonsgate. Trudno zresztą ich nie znać, skoro funkcjonują oni w branży od wielu już lat. Najbardziej rozpoznawalną postacią jest szwedzki wokalista Mats Levén (rocznik 1964), który po starcie do kariery w popowo-rockowej formacji Swedish Erotica, odnalazł swoje powołanie w heavy metalu. Udzielał się między innymi na albumach Yngwiego Malmsteena, At Vance i Therion; z basistą Candlemass, Leifem Edlingiem, współtworzył doommetalowe kapele Abstrakt Algebra i Krux. Hiszpański gitarzysta, ukrywający się pod pseudonimem Jondix, od początku swojej aktywności pozostaje wierny doomowi; taką muzykę grał w najpierw szeregach nieistniejącego już dzisiaj Eight Hands for Kali, a następnie dużo bardziej znanych grup Ätman-Acron i Great Coven. Amerykański basista Joseph Diaz zaczynał od mało znanych zespołów Disaster Peace i Figure in Black, by – poprzez End Unseen i Cemetary Sluts – trafić do, prowadzonej przez byłego lidera Savatage, formacji Jon Oliva’s Pain.
Skład uzupełnia jeszcze niemiecki perkusista Marco Minnemann (urodzony w Wigilię Bożego Narodzenia 1970 roku), który – oprócz pielęgnowania kariery solowej („EEPS”, 2014) i okazjonalnego bębnienia w kojarzonych ze zdecydowanie cięższymi brzmieniami zespołach Illegal Aliens, Kreator czy Necrophagist – ma również na koncie współpracę z takimi gigantami rocka progresywnego, jak Tony Levin, Jordan Rudess, Trey Gunn, Mike Keneally i Steven Wilson („The Raven That Refused to Sing (and Other Stories)”, 2013). Można go również usłyszeć na płytach jazzrockowego tria The Aristocrats. Jak więc widać, w Aeonsgate mamy do czynienia z artystami, którzy nie dość, że doświadczenie w swoim fachu mają spore, to na dodatek z niejednego muzycznego pieca jedli chleb. Tym bardziej dziwić może fakt, że pod nowym szyldem zdecydowali się nagrać materiał, który na pewno trudno uznać za szczególnie wyrafinowany. W którym nie uświadczymy przyprawiających o szybsze bicie serca solówek ani karkołomnych podziałów rytmicznych. Co jednak wcale nie oznacza, że po longplay „Pentalpha” nie należy sięgać.
Wręcz przeciwnie! Jeżeli ktoś jest wielbicielem doom metalu, krążek Aeonsgate powinien stać się dla niego lekturą obowiązkową. W każdym razie można być pewnym, że (niespełna) godzina spędzona z tym międzynarodowym kwartetem będzie dla niego emocjonującym przeżyciem. „Pentalpha” ujrzała światło dzienne w końcu października nakładem – specjalizującej się w stoner-rocku oraz sludge i doom metalu – niemieckiej wytwórni The Church Within Records. Ciekawostką jest, że na całkiem długim przecież wydawnictwie znalazła się zaledwie jedna – tytułowa – kompozycja. Tak, to nie pomyłka! Ten utwór trwa – bez siedmiu sekund – godzinę. Trzeba przyznać, że w przypadku takiej muzyki – z założenia bardzo powolnej, majestatycznej i, co by nie mówić, monotonnej – była to decyzja nadzwyczaj ryzykowna. A jednak grupa wyszła z tej misji zwycięsko. Bo nawet jeżeli „Pentalpha” nie okazuje się w ostatecznym rozrachunku arcydziełem, to na pewno wprowadza słuchacza w hipnotyczny trans, z którego trudno się wyzwolić. A o to właśnie chodzi.
Kompozycja, do której autorstwa przyznaje się cała czwórka muzyków, zaczyna się od nastrojowego, klawiszowego wstępu (syntezatory obsługuje basista Joseph Diaz), który momentalnie wprowadza w klimat całości, notabene bardzo posępny i złowrogi. Gdy w pewnym momencie rozlegają się, towarzysząc złowróżbnej melodeklamacji, dźwięki skrzypiec, wcale nie zmieniają atmosfery – brzmią bowiem tak samo pochmurnie i nostalgicznie. Po trzech minutach od startu dołącza reszta zespołu; potężna sekcja rytmiczna i charakterystyczny wokal Levéna z miejsca definiują styl, zdradzając jednocześnie, na kim wzorowali się muzycy. Nie byłaby to zresztą długa lista, ale za to wypełniona znaczącymi nazwiskami i nazwami kapel – począwszy od Ozzy’ego Osbourne’a (vide wczesne albumy Black Sabbath, na czele z „Black Sabbath”, „Paranoid” i „Master of Reality”), poprzez Amerykanów z Trouble (rewelacyjny krążek „The Skull” z 1985 roku), aż po rodaków Matsa z Candlemass (z którym to zespołem także było mu dane współpracować). Zapyta ktoś: Skoro Aeonsgate zapożyczają się aż do tego stopnia i to na dodatek od klasyków gatunku, to co nowego mogą zaoferować?
Odpowiedź nie będzie trudna. Nic! Na albumie „Pentalpha” nie słyszymy ani jednego nowego dźwięku. Levén i jego towarzysze nie mają bowiem najmniejszych ambicji eksploratorskich, nie chcą łączyć doom metalu z muzyką klezmerską, jak Amerykanie z Deveykus („Pillar Without Mercy”, 2013), ani odbywać wycieczek w świat psychodelii, jak Brytyjczycy z Unsilence („A Fire on the Sea”, 2014). Pragną za to przejechać się po słuchaczu jak walec, sącząc mu przy tym do ucha maksymalnie depresyjne dźwięki. A to akurat robią z dużą finezją i konsekwencją. Zespół rozkręca się bardzo wolno (inna sprawa, że nie mają się dokąd spieszyć, skoro na pełną wypowiedź dali sobie aż godzinę), stawiając przede wszystkim na stworzenie odpowiedniego nastroju. A ten osiągają trzema podstawowymi w doom metalu środkami: dzięki niskiemu, chropawemu wokalowi Matsa, sfuzzowanym, stonerowym gitarom Jondiksa oraz patetycznym pochodom perkusji i basu Diaza i Minnemanna. W paru miejscach słychać także partie solowe – głównie gitary oraz instrumentów klawiszowych. Nie trzeba chyba dodawać, że i one utrzymane są w mocno dołującym klimacie.
Doom metal to – zwłaszcza w Skandynawii – muzyka wciąż ciesząca się dużą popularnością, chociaż okres świetności bezsprzecznie przeżyła w latach 80. ubiegłego wieku. Nie zmienia to jednak faktu, że właśnie na północy Europy Aeonsgate liczyć mogą na największą atencję, zajmując miejsce nie tylko obok nieśmiertelnego Candlemass, ale i innych cenionych formacji, jak chociażby Grand Magus, Count Raven, Isole („Born from Shadows”, 2011) czy Obrero („Mortui vivos docent”, 2011). Tym bardziej że na ich tle, pomijając pierwszą z wymienionych, grupa Levéna wypada zdecydowanie korzystniej. Jedno tylko psuje dobre samopoczucie fana – że prawdopodobnie okaże się ona projektem czysto efemerycznym.
koniec
18 listopada 2014
Skład:
Mats Levén – śpiew
Jondix – gitara elektryczna
Joseph Diaz – gitara basowa, instrumenty klawiszowe
Marco Minneman – perkusja

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: W poszukiwaniu zapomnianej przyszłości
Sebastian Chosiński

18 IV 2024

Każdy wielbiciel rodzimej progresywnej elektroniki powinien z uwagą przyglądać się kolejnym produkcjom kierowanego przez Jarosława Pijarowskiego Teatru Tworzenia. Chociaż lider pochodzi z Bydgoszczy, jest to projekt wykraczający znacznie poza miasto nad Brdą, a w przypadku najnowszego materiału – „Forbidden Archaeology (Opus 1,1)” – wręcz międzynarodowy. Jak na razie udostępniony został jedynie w sieci, także w formie filmu wideo.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Muzyczny seans spirytystyczny
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

W latach 2019-2020 Alan Davey, były gitarzysta basowy Hawkwind, wydał pod nawiązującym do tej legendarnej formacji szyldem Hawkestrel trzy albumy, po czym… zamilkł. A w zasadzie zajął się innymi konceptami artystycznymi. Musiały minąć cztery lata, aby przypomniał sobie o tym projekcie i uraczył fanów longplayem o wielce mówiącym tytule „Chaos Rocks”.

więcej »

Płynąć na chmurach
Sebastian Chosiński

12 IV 2024

Choć ich artystyczna współpraca rozpoczęła się przed ośmioma laty, to jednak dopiero teraz duński duet skonsumował ją poprzez wydanie wspólnej płyty. Album „Clouds” – lokujący się gdzieś na pograniczu jazzu i elektroniki (z elementami awangardy i folku) – sygnują swoimi nazwiskami improwizująca wokalistka Randi Pontoppidan oraz jazzowy wibrafonista Martin Fabricius.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.