Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 23 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Blur
‹The Magic Whip›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThe Magic Whip
Wykonawca / KompozytorBlur
Data wydania27 kwietnia 2015
NośnikCD
Czas trwania51:27
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Lonesome Street4:23
2) New World Towers4:02
3) Go Out4:40
4) Ice Cream Man3:23
5) Thought I Was a Spaceman6:16
6) I Broadcast2:52
7) My Terracotta Heart4:05
8) There Are Too Many of Us4:26
9) Ghost Ship4:59
10) Pyongyang5:38
11) Ong Ong3:06
12) Mirrorball3:37
Wyszukaj / Kup

Nie słuchajcie tej płyty
[Blur „The Magic Whip” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Stało się, nowy Blur wylądował. Tylko po co? „The Magic Whip” jest krążkiem tak niepotrzebnym, jak się tylko da. Nie słuchajcie go, na pewno macie ciekawsze rzeczy do roboty.

Jakub Dzióbek

Nie słuchajcie tej płyty
[Blur „The Magic Whip” - recenzja]

Stało się, nowy Blur wylądował. Tylko po co? „The Magic Whip” jest krążkiem tak niepotrzebnym, jak się tylko da. Nie słuchajcie go, na pewno macie ciekawsze rzeczy do roboty.

Blur
‹The Magic Whip›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThe Magic Whip
Wykonawca / KompozytorBlur
Data wydania27 kwietnia 2015
NośnikCD
Czas trwania51:27
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Lonesome Street4:23
2) New World Towers4:02
3) Go Out4:40
4) Ice Cream Man3:23
5) Thought I Was a Spaceman6:16
6) I Broadcast2:52
7) My Terracotta Heart4:05
8) There Are Too Many of Us4:26
9) Ghost Ship4:59
10) Pyongyang5:38
11) Ong Ong3:06
12) Mirrorball3:37
Wyszukaj / Kup
Blur. Chyba najlepszy band lat 90. Damon Albarn – przebojowy lider. Alex James – zespołowy głupek. Dave Rowntree – nowa inkarnacja Ringo. I wreszcie Graham Coxon – nieśmiały, wycofany geniusz. Pięć absolutnie fenomenalnych krążków pod rząd, jeden lepszy od drugiego. Od ironicznego, zabójczo chwytliwego brit popu na trylogii londyńskiej, poprzez lo-fi na „Blur”, aż po eskperymenty na „13”, łamiącym serce, niesamowicie smutnym albumie. Później z powodu tarć na linii Albarn – Coxon, ten drugi odszedł z zespołu. Nie ma się co rozpisywać, chyba każdy zna tę historię. Parę lat później reszta składu poleciała do Maroka, by nagrać arcydzieło pod tytułem „Think Tank”. „Out Of Time”, mówi wam to coś? I na tym opowieść o Blur powinna się skończyć. Zdecydowanie. Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść niepokonanym i te sprawy. Wydawałoby się, że epilog tej historii stanowiła koncertowa reaktywacja, z naciskiem na dwa gigi w Hyde Parku. Chłopakom jednak najwyraźniej grało się ze sobą tak dobrze, że postanowili nagrać nowy materiał. Błąd.
Rzadko kiedy takie powroty po latach się udają. W tej chwili do głowy przychodzi mi tylko casus My Bloody Valentine. Ale Damon to nie Kevin Shields, niestety. Każdą płytę Blur cechował własny charakter. Brud „Blur”, psychodelia „13”, barokowość brzmienia „The Great Escape”… Tymczasem „The Magic Whip” brzmi jak… nowy krążek Gorillaz z większą ilością gitar. To wszystko wydaje się takie bezbarwne, pozbawione własnej tożsamości. Są tu całkiem ładne rzeczy, choćby „My Terracotta Heart”. Ale wystarczy odpalić, bo ja wiem… „Good Song” chociażby, żeby zobaczyć, jak wielka przepaść dzieli poprzednie dokonania Blur od tego krążka. Ja naprawdę starałem się wysłuchać tej płyty z uwagą, ale nuda zaczęła mi się udzielać już po paru pierwszych indeksach. Gdy wychodziły kolejne banalne single, wciąż miałem nadzieję na dobry album. Co prawda z każdym kolejny udostępnionym kawałkiem coraz mniejszą, ale jednak. Ale trzeba przestać się oszukiwać – to, co tutaj usłyszymy, jest co najwyżej przeciętne. Wygląda na to, że panowie po prostu chcieli się spotkać i pograć razem, bez napięcia i dążenia do stworzenia kolejnego arcydzieła. Jednak czy warto było psuć legendę swojego zespołu z takiego powodu? Gdy słyszę takie „Ghost Ship”, odruchowo spoglądam na okładkę, czy przypadkiem nie pomyliłem się i nie odpaliłem „Plastic Beach”. Przecież w tym zespole są też inni ludzie, nie tylko Albarn! Co z niesamowitą inwencją Coxona, gościa, który robił z gitarą, co chciał, autorem tylu genialnych motywów? Na basie też mógłby grać ktokolwiek. Jasne, Alex wciąż wygląda niezwykle stylowo z tym swoim papierosem w kąciku ust i wrażeniem, jakby kompletnie nie przejmował się niczym, co się dzieje wokół. Tylko tym razem to wrażenie jest chyba prawdziwe. Gość napisał linię basową do „Entertain Me”, proszę was!
Blur to jeden z najważniejszych zespołów mojego życia, więc nie umiem patrzeć na ten album bez choćby cienia sympatii. Jest tu parę miłych motywów, paru rzeczy słucha się całkiem przyjemnie, przy takim „Go Out” głowa sama się kiwa, podobać może się także „Ong Ong”. Ale co z tego? Czy na którymkolwiek z poprzednich wydawnictw tego zespołu trzeba było szukać jasnych punktów? Przecież każda ich płyta była jednym wielkim jasnym punktem, z zaledwie paroma trochę mniej trafionymi pomysłami. Wyzbądźcie się wszelkich oczekiwań, panowie nagrali „The Magic Whip” dla własnej przyjemności i jest to płyta dla nich i chyba tylko dla nich. Więc zostawmy ją z nimi, miłego słuchania chłopaki.
koniec
7 maja 2015

Komentarze

08 V 2015   01:25:29

Blur najlepszy zesplo lat 90. hmmmmmmm, wolne zarty

08 V 2015   09:56:35

To subiektywna opinia. Chętnie poznam Twoje typy.

13 V 2015   02:38:35

prosze bardzo
Opeth, Tool, Anglagard, Ayreon, Porcupine Tree chyba sie lapie, Oceansize i to tylko w proresywnej czesci biznesu muzycznego w strefie raczej anglojezycznej. Nie bardzo pamietam jak to bylo z Radiohead....

19 V 2015   22:34:13

FNM

28 V 2015   13:42:10

Nigdy nie darzyłem specjalną estymą żadnego z zespołów, które wymieniłeś, ale to dlatego, że niespecjalnie jestem fanem współczesnego proga. Jeśli chodzi o Radiohead - oczywiście Blur nie wytrzymuje z nimi bezpośredniego starcia, ale ja w tym konkretnym przypadku wziąłem za wyznacznik "najlepszości" liczbę wybitnych albumów w tej konkretnej dekadzie. W latach 90 Radiohead miał takie dwa, Blur - pięć.

28 V 2015   13:43:06

No i trzeba pamiętać, że Trzynastka to był mocno radiogłowy album.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Mityczna rzeka w jaskini lwa
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Po trzech latach oczekiwania wreszcie zostały spełnione marzenia wielbicieli norweskiego tria Elephant9. Nakładem Rune Grammofon ukazała się dziesiąta, wliczając w to także albumy koncertowe, płyta formacji prowadzonej przez klawiszowca Stålego Storløkkena – „Mythical River”. Dla fanów skandynawskiego jazz-rocka to pozycja obowiązkowa. Dla tych, którzy dotąd nie zetknęli się z zespołem – szansa na nowy związek, którego nie da się zerwać.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: W poszukiwaniu zapomnianej przyszłości
Sebastian Chosiński

18 IV 2024

Każdy wielbiciel rodzimej progresywnej elektroniki powinien z uwagą przyglądać się kolejnym produkcjom kierowanego przez Jarosława Pijarowskiego Teatru Tworzenia. Chociaż lider pochodzi z Bydgoszczy, jest to projekt wykraczający znacznie poza miasto nad Brdą, a w przypadku najnowszego materiału – „Forbidden Archaeology (Opus 1,1)” – wręcz międzynarodowy. Jak na razie udostępniony został jedynie w sieci, także w formie filmu wideo.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Muzyczny seans spirytystyczny
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

W latach 2019-2020 Alan Davey, były gitarzysta basowy Hawkwind, wydał pod nawiązującym do tej legendarnej formacji szyldem Hawkestrel trzy albumy, po czym… zamilkł. A w zasadzie zajął się innymi konceptami artystycznymi. Musiały minąć cztery lata, aby przypomniał sobie o tym projekcie i uraczył fanów longplayem o wielce mówiącym tytule „Chaos Rocks”.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż twórcy

Pot i Kreff – Oni czasem wracają: Wakacyjne szaleństwo
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Tegoż autora

Sympatyczne słuchadło
— Jakub Dzióbek

Joyce muzyki rozrywkowej?
— Jakub Dzióbek

Wetknij dłoń w swoje oko!
— Jakub Dzióbek

Co się tu dzieje?!
— Jakub Dzióbek

Różowe obłoki na lazurowym niebie
— Jakub Dzióbek

Choćbym szedł ciemną doliną…
— Jakub Dzióbek

Gwóźdź do trumny
— Jakub Dzióbek

Antychryst zmartwychwstał!
— Jakub Dzióbek

Czy post punk kiedykolwiek umrze?
— Jakub Dzióbek

Pan Noah i Ponury Żniwiarz
— Jakub Dzióbek

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.